7 października 2024

Współlokator [ 25 ]

 


Przez całą noc zastanawiałaś się, co tak naprawdę Jimin miał na myśli? Czy przyznał, że jest zazdrosny? Powiedział to zdanie, które wprawiło cię w zakłopotanie, zawstydzenie i… Dlaczego twoje serce zabiło szybciej? Po tym wszystkim rozmawialiście chwilę, niezbyt długo. Byłaś zmęczona, co zresztą programista zauważył. Z drugiej strony, nie wiedziałaś, kiedy zasnęłaś.

Park był jedyny w swoim rodzaju. Fakt, nie mogłaś zaprzeczyć. Potrafił wprawić cię w stan euforii i podniesionego ciśnienia. Dbał o ciebie na swój lekko pojebany sposób, irytował i całował jak żaden inny.

Odliczałaś minuty do jego powrotu. Jednak nie potrafiłaś przyznać, że dłużej nie wytrzymasz napięcia między wami. Według Chingyu powinnaś wiedzieć, na czym stoicie. Zwłaszcza że Jimin powiedział, co powiedział.

Pokręciłaś głową, gdy przyjaciółka zeszła z bieżni. Na siłowni było niezbyt tłoczno, co zresztą cię satysfakcjonowało.

— Czemu nie chcesz z nim porozmawiać?

— Bo to nie jest takie proste — zatrzymałaś program i wzięłaś butelkę do ręki. Potem odkręciłaś i napiłaś się wody.

— To jest zdecydowanie łatwiejsze, niż ci się zdaje.

Min wytarła twarz w niewielki ręcznik. Dzisiejszy trening był wyczerpujący, a kończąc sprintem na bieżni, byłyście ledwo żywe. Mięśnie paliły ciało, ledwo łapałaś powietrze. Dyszałaś, patrząc na sekretarkę.

— Widzę, co jest między wami — dodała. — Zresztą nie tylko ja.

Przewróciłaś oczami, a potem przygryzłaś wargę. To prawda, niejednokrotnie słyszałaś od Taehyunga, że z Parkiem macie się ku sobie. Nawet Namjoon to potwierdził, choćby na posterunku.

— Jednak nie potrafię — westchnęłaś ze smutkiem.

— Bo martwisz się, że to zmieni waszą relację.

Min położyła dłoń na twoim ramieniu, aby dodać otuchy. Potem skierowała się po ręcznik papierowy i płyn do dezynfekcji. Patrzyłaś wciąż tępo w swoje buty. Może trzeba było zareagować inaczej? Możliwe, że Min ma racje?

Wychodząc z siłowni, postanowiłyście udać się do kawiarni. V miał za niedługo kończyć, więc postanowiłaś i jego odwiedzić. Nie wiedziałaś, że w lokalu odnajdziesz Yoongiego, Mei i Hobiego.

— Kogo moje oczy widzą? — rzucił pogodnie barista.

— Cześć TaeTae!

Uniosłaś rękę w geście powitania, a potem spojrzałaś na resztę zgromadzonych osób. Całe towarzystwo piło swoje napoje, świetnie się bawiąc, zajadając ciepłe ciasto. Wtedy przypomniałaś sobie, że masz ochotę na bezę. A dokładnie na malinową chmurkę, która wyglądała obłędnie.

— Zgromadzenie? — zapytała Chingyu, podchodząc do brata i biorąc od niego kęs jego ciasta.

— Mogłabyś nie wyjadać z mojego talerza? — odpowiedział Yoongi.

— Mamy te same geny.

Mei zachichotała, tak samo jak Hoseok. Choć do niedawna wolałaś być sama, a ci, którzy cię poznali, uważali za introwertyka, związałaś się z dobrymi, wspaniałymi ludźmi. To była twoja rodzina.

— Pistacjowe flat white? — wtrącił V, podchodząc bliżej.

— Z malinową chmurką.

Taehyung uniósł brew do góry, a potem jego twarz ozdabiała konsternacja.

— Nie za dużo dobrego? — zapytał.

— Na malinową chmurkę nigdy nie jest za dużo.

— Przytyjesz.

— Przecież ostatnio twierdziłeś, że jestem niedożywiona — wypięłaś język do baristy, co subtelnie skwitował środkowym palcem.

Zajęłaś miejsce między Mei a Chingyu. Potem razem z przyjaciółmi spędziłaś czas na rozmowach, śmiechu i kawałach.



Następny tydzień był mieszaniną szczęścia, łez, gniewu, frustracji, a nawet agresji. Oczywiście nie miałaś ochoty na kontakty z kimkolwiek, a dopuszczałaś do siebie tylko Chingyu. Choć nawet Min denerwowała cię, ciągle męcząc tekstem o wyznaniu miłości.

— Mówiłam ci — zaczęła iść z tobą przed pracą. — Może w końcu to zrobisz?

— A ja odpowiadam zawsze tak samo — prychnęłaś. — Nie mam zamiaru psuć moich relacji z Parkiem.

— Zachowujesz się jak tchórz.

Nie mogłaś się nie zgodzić. Jednak nie potrafiłaś przystać na jej radę.

— To, kto u was w końcu pierwszy wyznał miłość? — zapytałaś, stojąc na przystanku.

— Yyy… — zobaczyłaś, jak na jej policzki wskakują rumieńce. — Znaczy…

— No właśnie! — zmrużyłaś oczy. — JK.

— Właściwie to…

— Jeszcze tego nie powiedzieliście sobie?!

Nie mogłaś uwierzyć, w to co usłyszałaś. Byłaś pewna, że przyjaciele już mają to za sobą. Zwłaszcza że Min udzielała ci rad. Choć wszystko mogło mieć swój czas, a może JK nie był taki odważny, na jakiego wyglądał?

— Jungmi! — Chingu wzięła twą dłoń. — Park praktycznie przyznał, że nie chce, aby inny dobierał ci się do majtek! To dla niego wyznanie miłości.

— Bardzo… Oryginalne.

— Bardzo Jiminowe. Jungmi, Parkowi zależy na tobie — sekretarka założyła twój kosmyk za ucho. — On taki jest. Specyficzny i ma swoje priorytety. Ale nigdy nie zachowywał się jak pies ogrodnika. Teraz wręcz chciał zabić Jongina. Nie rozumiesz?

— Jedzie twój autobus — wtrąciłaś, chcąc zmienić temat.

Min popatrzyła na zegarek, potem na środek transportu. Gdy zbliżał się on do przystanku, przytuliła cię.

— Widzimy się wieczorem?

— Tak, karaoke — uśmiechnęłaś się. — Zbiórka u Yoongiego.

Chingyu wsiadła do środka i pomachała ci przez okno. Ty natomiast skierowałaś się pod górkę, wyszłaś po kilku brukowych schodkach i stanęłaś przy bramce. Niby znajomi wyciągnęli cię na miasto, choć mogłaś wieczór spędzić samotnie. Może tego potrzebowałaś? Albo ciszy i odprężenia?

Nic z tego. Stojąc przed lustrem, zapinałaś guziki czarnej marynarki. Dłonią poprawiłaś włosy, starając się je uporządkować. Ostatecznie zdecydowałaś się na niskiego, ciasnego koka z ulizanymi włosami. Jakby to Mei powiedziała — Francja elegancja. Kilkakrotnie rozłączyłaś się, gdy Min i Song wydzwaniały z pytaniem, czy się wyrobisz. Nawet Park zatelefonował, pytając, czy wychodzisz z Bangtanami.

— Zero prywatności — skomentowałaś.

— Muszę trzymać rękę na pulsie — odpowiedział, a w jego głosie niczego nie wyczułaś. Niczego niepokojącego.

— Naprawdę zachowujesz się jak moja matka.

Jimin zachichotał, a ty przewróciłaś oczami.

— Panno Kim, wiem, co teraz zrobiłaś.

— Panie Park, żaden człowiek nie ma tak super mocy, by widzieć coś, niekoniecznie być obok.

— Znam cię na tyle — rzekł spokojnie. — Wiem, kiedy przewracasz oczami. Teraz też to robisz. A mnie aż ręka świerzbi, aby dać ci soczystego klapsa.

— Zgłoszę to na policję.

— Czy aby na pewno?

Tym razem ty się zaśmiałaś. Programista był pogodnym, nieco zwariowanym i szalonym człowiekiem. Dzięki niemu wyszłaś ze swojej strefy komfortu i poznałaś życie z tej drugiej strony. Jednak był przede wszystkim wspaniałym człowiekiem, z którym mogłaś porozmawiać o wszystkim. No prawie… Denerwował cię i kłóciliście się nierzadko. Jednak jak to mówiła Kim Suli — gdzie wióry lecą, tam jest miłość. A ty kitowałaś to parsknięciem i uciekałaś do własnego pokoju.

Yoongi mieszkał po drugiej stronie miasta. Dojazd był utrudniony przez kilka remontów. Wchodząc do mieszkania, zanotowałaś, że byłaś ostatnia.

— Pijesz karniaka! — rzucił Seokjin, wręczając ci kieliszek.

Szybko pochłonęłaś paląca ciecz, a potem oddałaś agentowi. Później zauważyłaś Kanę i Hobiego, Chingyu, Namjoona, V, Mei i gospodarza, czyli Yoongiego. Jin piastował dzisiaj urząd polewacza, zastępując przy tym nieobecnego Jungkooka. Wszystko z powodu wspólnego wyjazdu.

— Będzie zabawnie — rzuciła Mei, obserwując dyskutującego V z Sugą.

— Z całą pewnością — zawtórowała jej Chingyu. — Yoongi jest bardzo uparty.

— Tak samo jak TaeTae.

— Prawda jest taka — wtrąciła wychodząca do łazienki Kana.— Każdy z nich jest — wskazała na siedzących w salonie Bangtanów.

Nie można było się nie zgodzić. Choć nauczycielka od niedawna należała do paczki, to już wysuwała poprawne stwierdzenia. A wniosek był z tego oczywisty, Bangtani to mega pojebana, zwariowana paczka.

Po pewnym czasie, który spędzili na rozmowach, piciu, wspólnym jedzeniu i wygłupach, przyszła godzina wyjścia na miasto. Zastanawiałaś się, czy Jimin już śpi, lub czy w ogóle pomyślał o tobie? Szybko porzuciłaś tę myśl, ponieważ Chingyu złapała twą dłoń. W końcu ona też była dzisiejszej nocy bez partnera.

— Zabawmy się — rzuciła, gdy wchodziłyście do lokalu.

Pokiwałaś głową i subtelnie się uśmiechnęłaś. Nie powinnaś rozmyślać o współlokatorze. Jego przecież tutaj nie było, a poza tym się nie związaliście. Praktycznie pociągnięta przez Min, skierowałaś się w głąb lokalu. Mei, Jin, RM i Kana siedzieli na wolnej loży, Suga, V i Hoseok poszli zamówić napoje, a Chingyu od razu pociągnęła cię na parkiet.

— Nie uważasz, że w następnym wcieleniu będę ptakiem? — zapytała przyjaciółka.

— O tak — usłyszałyście znajomy głos. — Ptakiem dodo.

Zauważyłaś znajomą twarz i zmrużyłaś oczy. Choi Lia patrzyła na was z wyższością, wyśmiewając pytanie Min. Ubrana w bardzo odważną sukienkę, ledwo zakrywającą pośladki. O ile były one ukryte.

— Nie przejmuj się Chin — wtrąciłaś. — Lepiej być ptakiem dodo, niż pawianem latającym z gołym tyłkiem jak Lia.

Wystarczyło jedno zdanie, aby ex dziewczyna współlokatora rzuciła się na ciebie. Poczułaś szarpnięcie do tyłu i uderzenie w twarz. Jednak nie byłaś dłużna, a treningi na siłowni czegoś cię nauczyły. Oddałaś dziewczynie cios, a potem wszystko przeleciało jak w filmie akcji.

Byłaś zła i wyrywałaś się z ramion Taehyunga. Przyjaciel zakleszczył cię i nie pozwolił na żaden ruch. Ciągle powtarzał uspokajające słowa.

— Jungmi uspokój się — nakazał.

— Zabije ją kiedyś — odpowiedziałaś zła, przestając wierzgać nogami.

— No proszę — zaśmiał się Jin. — Widzę, że z naszej Jungmi to nie taka cicha woda.

Siedzieliście w parku na ławce, a ty czułaś, że zepsułaś wszystkim wieczór. Byłaś zła i naburmuszona. Zmęczenie powodowało rozdrażnienie, a wstyd przenikał przez każdą komórkę ciała.

— Zepsułam wam wyjście — mruknęłaś.

— Pójdziemy gdzie indziej — wtrącił Hobi.

— Najważniejsze, że tobie nic się nie stało — V musnął opuszkiem twój policzek, sprawdzając, czy nie jesteś ranna. Prócz obdartych piąstek, fatalnej fryzury, potarganych włosów i lekkiej zadyszki, było wszystko ok. — Nie zapytam, dlaczego zaczęłyście się bić.

Popatrzyłaś w brązowe oczy Tae. Wiedziałaś, że barista pomyślał o Jiminie i w sumie z jego perspektywy mogło to tak wyglądać.

— To moja wina — powiedziała Chingyu.

Wszyscy skierowali wzrok na Min. Sekretarka spuściła głowę na buty, a potem zacisnęła piąstki.

— Lia mnie obraziła — westchnęła ciężko. — A Jungmi odpowiedziała, bym się nią nie przejmowała. Gdybym od razu ucięła to…

Wyrwałaś się z ramion V i podeszłaś do przyjaciółki. Od razu chwyciłaś ją w ramiona. Przyłożyłaś dłoń do ciemnych włosów i pogłaskałaś.

— Głuptas — wyszeptałaś, spokojnie gładząc głowę.

— To sprawę bohaterstwa mamy już odhaczoną — zaśmiał się Hobi.

— Bijatykę też — wtrącił Jin.

— O co wam chodzi?

Mei uniosła brew i razem z Kaną oczekiwały na wytłumaczenie. Yoongi postanowił nic nie mówić, a Hoseok zaczął się śmiać z całej sytuacji razem z Seokijinem.

— Zachowujecie się jak dzieci — podsumował Namjoon, a potem stwierdził, że czas się zbierać do domu.

Też chciałaś już wrócić. Miałaś za dużo wrażeń, głowa zaczęła cię boleć, alkohol momentalnie wyparował, wstyd pozostał. Yoongi wraz z Mei przyrzekli odprowadzić w jednym kawałku sekretarkę do domu. Ciebie natomiast miał dostarczyć V. Oczywiście mruknęłaś pod nosem, że dasz sobie radę, a nie jesteś żadną przesyłką. Taehyung nie skomentował tego, tylko wziął cię pod rękę i skierowaliście się bulwarami w stronę mieszkania.

— Wiedziałem, że kiedyś to nastąpi — powiedział, gdy spacerowaliście brzegiem rzeki.

— Niby co?

— Że któraś z was nie wytrzyma.

Teraz zdążyłaś pomyśleć, że nawiązał do zdarzenia w klubie. Oczywiście, że głównym powodem była obraza Chingyu, lecz czy tylko? Odchyliłaś głowę i spojrzałaś w niebo. Seul był dzisiaj bezchmurny, a granatowa powłoka rozgwieżdżona.

— Co mam odpowiedzieć? — wyszeptałaś.

— Masz rację V — zaśmiał się barista. — Zawsze masz rację.

— Nie zawsze.

— Ale mogłabyś choć raz tak powiedzieć.

Taehyung był dobrym przyjacielem. Choć wiele osób uważało go za dość chłodnego, dziwnego i zwariowanego. Czasami zachowywał się jak dziecko. Jednak każdy z nas jest, jaki jest i też uważałaś, że to jest piękne w tej drodze zwanej życiem.

— Rzeka Han naprawdę jest ładna — usłyszałaś jego zachwyt.

Skinęłaś głową na potwierdzenie, a potem wtuliłaś się w ramię. TaeTae zachichotał, dodając, że senna jesteś bardziej słodka. Oczywiście uderzyłaś go lekko dłonią, lecz syknęłaś, bo zapomniałaś o ranie na ręce.

W mieszkaniu chciałaś posmarować dłonie maścią. Jednak pomógł ci w tym barista, nie zważając na słowa sprzeciwu. Jego dotyk był kojący. Następnie opatrzył dłoń bandażem i zażartował, że będziesz żyć.

— Na mnie już czas — powiedział, biorąc do ręki kurtkę.

— Dziękuję — odpowiedziałaś w progu. — Za wszystko.

— Taka już rola przyjaciela.

Ujrzałaś pogodne spojrzenie brązowych oczu. Spięłaś się na palce i pocałowałaś policzek baristy. V lekko się zarumienił, a potem zażartował, że jesteś o wiele bardziej znośna, kiedy jesteś śpiąca i ranna. Oczywiście musiał uniknąć kolejnego ciosu w ramię, a potem pocałował twoją głowę i pomachał na końcu korytarza, stojąc przy windzie.

Teraz byłaś pewna, że na tym świecie istnieje przyjaźń damsko — męska. 


Aby dalej kontynuować historię i ją zrozumieć, proszę zapoznaj się z shotem Chingyu kilk


Patrzyłaś na jego twarz. Dołeczki w policzkach, roześmiane oczy, mokre, zaczesane do tyłu włosy, pełne usta, nabrzmiałe od wcześniejszych pocałunków.

— Dlaczego… — wyszeptałaś. — Dlaczego sobie ze mnie żartujesz?

— Jungmi — wyszeptał Jimin, przybliżając się niebezpiecznie. — Jestem tylko twój. Od dawna.

Nie mogłaś uwierzyć. Chłopak, który zaczął ci się podobać, właśnie… Jimin Park właśnie wyznał ci miłość. W dość szalonym momencie, zwariowanym sposobie i podczas pokręconym czasie. Jednak taki był.

— Kocham cię — powiedział i ponownie złączył wasze usta.

Nie myśleliście o niczym. Najważniejsze było to, co jest teraz. W tej chwili. Tamtym czasie. Wasze dwa ciała, języki splecione, dłonie złączone w silnym uścisku.

— Nauczyłaś mnie, co to oznacza. Pokazałaś, czym jest to uczucie.

Jimin naprawdę wyznał ci miłość.



Patrzyłaś w jego stronę.

W odbiorniku szedł ten romantyczny film, którego od pierwszego wejrzenia byłaś fanką. Nie wiedziałaś, skąd mężczyzna mógł to wiedzieć? Jednak znając swojego współlokatora, byłaś na tyle pewna, że po prostu miałaś znaleźć w historii przeglądanych przez ciebie stron.

Nic dziwnego, że potrafił zhakować twojego macbooka. W końcu był dyrektorem działu IT bardzo prestiżowego imperium programistów.

Uśmiechał się. Tak jak tylko on potrafił. Tak jak przez cały czas wprowadzał cię w zakłopotanie i mocniejsze palpitacje serca. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Praktycznie przyprawiał cię o zawał.

Oblizał powoli wargi, które były naznaczone kilkoma pocałunkami i westchnieniami sprzed dwóch godzin.

Smakowały wanilią, były miękkie i ciepłe. Wprawione przez tysiące innych pocałunków i jedyne w swoim rodzaju.

Wystawił język, prowokacyjnie, niezbyt daleko. Wiedział, że to spowoduje twoje podniecenie. Bo ciągle miałaś w głowie, co jego język wyprawia i jaką przyjemność ofiaruje, gdy pieści cię oralnie.

Jimin zawsze był niegrzeczny, ale tego dnia, coś spowodowało, że uczucie nostalgii powróciło. I zrozumiałaś, że nigdy nie wiadomo, kto znajdzie się po drugiej strony ściany.

Patrzyłaś na niego, podniosłaś wzrok z ust, aby spojrzeć głęboko w ciemne oczy. Pełne fascynacji, pasji i kurwików. Które pragnęły cię jeszcze bardziej i które sprawiły, że zrobiłabyś dla niego wszystko.

W końcu Jimin westchnął, oparł o ścianę i wypowiedział to zdanie, które uwielbiałaś w jego postawie:

— Chcesz trochę poszaleć, dziewczynko?

Pokiwałaś głową i wstałaś z miejsca. Przecież od zawsze należałaś do niego.


KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ




Od Autorki: To już koniec Współlokatora. W każdym bądź razie koniec części pierwszej. Dzięki Waszemu wsparciu, słowom otuchy i zachęty, informacji zwrotnej i dobrego odbioru postanowiłam kontynuować losy bohaterów w części drugiej, na którą Was zapraszam: Ukochany już za tydzień będzie miał premierę na Unravel the Freedom! Mam nadzieję, że jego też dobrze przywitacie i razem ze Współlokatorem zagości w Waszym serduszku.


Na podziękowanie przyjdzie jeszcze czas. Oczywiście jak zawsze wymienię osobę, bez której cały projekt by nie powstał i o której mowa była w słowie wstępu. Zróbcie hałas i gromkie brawa dla Chingyu. To dzięki niej miałam sposobność na tworzenie. Dziękuję też Neko, za motywację, zwłaszcza kiedy przychodził kryzys. Mogłabym wymieniać w nieskończoność, bo każdy z Czytelników jest dla mnie ważny. Nie pozostaje mi nic innego jak po prostu: D Z I Ę K U J Ę. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥