— Czy ty też uważasz, że z Sasuke to ciacho jest? — zapytała Karin, siedząc obok Sakury. Wzrok czerwonych tęczówek był ponaglający i palił niemiłosiernie. Uzumaki był wstawiona.
— Co? — Sakura zmarszczyła brwi. Karin przymrużyła oczy i przybliżyła się do Haruno. — Tak, uważam, że jest.
— To czemu nie zachwycasz się jego zajebistym tyłkiem? — wtrąciła Temari.
Sakura uśmiechnęła się cierpko. To było takie krępujące pytanie.
— Bo nie mam u niego żadnych szans — odpowiedziała ze smutkiem, odwracając twarz od półprzytomnej Karin.
— Co ty wygadujesz? — No Sabaku przytknęła jej palec do piersi. — Jesteś bardzo ładna, masz super kolor włosów. Tylko mogłabyś się trochę odważniej ubierać, tak jak dzisiaj.
— Mam wrażenie, że wyglądam jak ladacznica.
— Wyglądasz jak hot szesnastolatka!
Sakura zarumieniła się, starając schować policzki za kaskadą włosów. Od dłuższego czasu nie mogła odnaleźć Ino, a widok siedzącego naprzeciw Sasuke powodował, że jej serce znacznie przyśpieszyło. Rozmawiał z Naruto i jakąś nieznajomą blondynką.
Temari spojrzała na Karin ze współczuciem. Uzumaki także wpatrywała się tęsknym wzrokiem w Sasuke, jednak po chwili energicznie się podniosła. Wkładając w ręce Temari swoją butelkę podeszła do gospodarza. Stawiając pewne kroki stanęła przed nim, a później uwiesiła mu się na ramieniu. Ubrana była w kusą spódniczkę, a bluzka odkrywała blady pępek z kolczykiem. Wyglądała zabawnie, wpółprzytomna wypominająca mu, że powinien się nią zainteresować. Bo przecież w końcu jest kapitanem drużyny siatkarskiej, a ona cheerleaderek. Chociaż możliwe, że Sakura była co do niej zbyt krytyczna. W końcu swoimi sposobami zawróciła w głowie dużej ilości męskich uczniów w liceum.
— Co za cham! — wróciła wściekła do dziewczyn.
— Nie zainteresował się tobą? — Temari zasłoniła usta, na które wpełzł jadowity uśmiech.
— Chodź po alkohol, a nie nabijaj się ze mnie!
Sakura ruszyła, aby odnaleźć Ino. Nie mogła nadziwić się, że przyjaciółka zniknęła. Ostatecznie koło północy Sakura natrafiła na pokój ze stołem bilardowym. Odnalazła tam Ino, siedzącą z kilkoma chłopakami z drużyny.
— Sakura! — zawołała, a jej stan podchmielenia był wyraźnie przekroczony.
— Może się przyłączysz? — zapytał Shikamaru Nara, który na boisku był rozgrywającym.
Sakura podeszła do stołu i spojrzała na ustawione jednorazowe kubki. Następnie chłopcy wytłumaczyli jej zasady pijanego ping-ponga.
Po kolejnej przegranej Sakura ledwo trzymała kubek w ręce.
— Może tobie już wystarczy? — zapytała z troską Ino.
— Nic mi nie jest — zaszczebiotała. — To co, jeszcze jedna runda?
— A może tym razem przegrany ściąga z siebie część ubrania? — Kiba Inuzuka zaśmiał się chytrze, proponując nowa grę. Sakura nie będąc świadomą wypowiedzianych przez niego słów, przystała na warunki.
— Raz, dwa, trzy...
Wszystko wokół wirowało, było rozmazane i głośne. Sakura zgięła się w pół, zanosząc histerycznym śmiechem. Ostatecznie powinna właśnie ściągnąć sukienkę.
— Sakura! — Ino oderwała się od atakującego Sai'a.
— Jesteś kompletnie pijana! — zaśmiał się Kiba i objął ją ramieniem. — Powinnaś ściągnąć tą sukienkę.
— Chciałabym popływać! — wykrzyknęła kołysząc się na boki. — Tu jest tak gorąco!
Znów zachichotała i skierowała się w stronę basenu. Nie zdawała sobie sprawy, że pół szkoły z zaciekawieniem przygląda się, jak ściąga sukienkę i wskakuje do wody.
A potem była ciemność...
*
Ocknęła się, kiedy zwisając na czyimś ramieniu, pokonywała kolejne poziomy przeszklonych schodów. Mokra, czarna koszulka lepiła się do twardych pleców. Sakura nie wiedziała do kogo należy. Ktokolwiek to był, miał mocne plecy i według niej dużo, dużo siły.
Opadła na materac, wpółprzytomna zastanawiała się, gdzie jest? Podniosła się do siadu i ujrzała czarne jak smoła oczy. Obserwowały ją, pożerały i karciły jednocześnie.
— Sasuke Uchiha? — wyszeptała nieśmiało.
— No proszę, teraz nie jesteś taka odważna — odpowiedział, a jego głos był podniecająco zachrypnięty.
— Co się stało?
— Chciałaś pływać, rozebrana.
— Bo masz gorąco w domu.
— Ciepło jest przez zebranych ludzi, którzy widzieli cię w kusej, praktycznie prześwitującej bieliźnie Sakura.
Haruno zasłoniła policzki włosami, przeklinając przyjaciółkę, która kazała jej założyć koronkowy, biały komplet.
— To Ino kazała mi ją włożyć — broniła się.
— Bardzo kusząco wyglądałaś — przysunął się bliżej, a ich twarze dzieliły tylko centymetry. — Jednak może przeczekasz tutaj parę minut i wytrzeźwiejesz?
Sasuke uśmiechnął się szelmowsko, po czym skierował się do wyjścia. Sakura westchnęła i odpadła na łóżko. Wzrokiem spojrzała na pokoju, był ciemny i minimalistyczny. Panował w nim porządek.
— Zostawisz mnie tutaj samą?
— Myślę, że sobie poradzisz.
— Nie dobrze mi — zzieleniała na twarzy, a Sasku doskonale zdawał sobie sprawę, co zaraz nastąpi.
— Chodź!
Złapał kobiecą rękę i skierował wprost do łazienki obok. Była ona pusta, co ucieszyło Sakurę. Pochyliła się nad sedesem, a Sasuke złapał w dłonie jej długie włosy. Zaczęła wymiotować, a kiedy skończyła oparła głowę o chłodne, łazienkowe kafelki.
Po chwili na ustach poczuła chłód szklanki i upiła czystej wody. To Sasuke zmusił ją, by wypiła całą zawartość.
— Bardzo cię przepraszam Sasuke — wymamrotała z trudem, wciąż powstrzymując się od kolejnej serii wymiotów. — Musiałam ci zepsuć zabawę.
— Nie zepsułaś mi zabawy Sakura — powiedział spokojnie, a następnie pomógł jej wrócić do pokoju. — Z ciekawości zapytam, ile wypiłaś?
— Nie wiem, nie liczyłam. Kiba ciągle przynosił nam butelki.
— Idiota — wymamrotał zdenerwowany. — Jutro, a raczej dzisiaj, sobie z nim porozmawiam.
Puścił oczko, po czym wyszedł z pokoju. Sakura wciąż na pościeli czuła zapach męskich perfum. Nie mogła uwierzyć, że znajduje się w pokoju Sasuke Uchiha. Kapitana drużyny siatkarskiej, przewodniczącego szkoły i najprzystojniejszego mężczyzny na świecie.
Później zasnęła.
*
Słońce wtargnęło do pomieszczenia poprzez ciemne rolety, nadając sypialni granatowej poświaty. Sakura zwinęła się w kulkę, leżąc pod grubą kołdrą. Twarz przycisnęła mocniej do miękkiej poduszki. Pachniała cytrusami.
Otworzyła oczy i poderwała się szybko do siadu.
Co ja tu wyprawiam? — pomyślała. Jej pokój tak nie wyglądał. Przyjemny zapach unosił się. Odrzuciła kołdrę i zanotowała, że ubrana została w wielką, sportową koszulkę Chicago Bull's. Na szczęście wciąż miała na sobie koronkową bieliznę. Wstając ostrożnie z łóżka, rozglądnęła się w poszukiwaniu własnych ubrań. W ustach miła okropny, cierpki posmak. Głowa bolała ją wyjątkowo, a gardło paliło.
Drzwi pokoju otworzyły się ze skrzypnięciem i zauważyła stojącego w białym ręczniku Sasuke, który opinał jego sylwetkę poniżej linii bioder. Brzuch był idealnie wyrzeźbiony, tak jak tors. Mogła dostrzec wszystkie mięśnie. Na klatce piersiowej wciąż zalegały kropelki wody po wcześniejszym prysznicu, a mokre włosy sterczały na wszystkie strony.
O bogowie — wewnętrzna Sakura piszczała z zachwytu.
Ich spojrzenia się spotkały. Sakura szybko spuściła głowę, zasłaniając policzki kaskadą różowych włosów. Serce zaczęło jej walić, jak młot.
— Nie chciałem cię obudzić — powiedział na przywitanie. Głos miał seksownie zachrypnięty i głęboki.
— Chyba powinnam wracać do siebie. Ojciec mnie zabije.
— Jak tam głowa?
— Nie wiedziałam, że tyle wypiłam. Kac to wredny morderca.
Sasuke usiadł na krawędzi łóżka, a Sakura myślała, że serce wyskoczy z jej piersi. Był zdecydowanie zbyt blisko. Miała ochotę palcami podążyć po linii kręgosłupa i zbadać każde z mięśni. Następnie naciągnęła koszulkę na podkulone kolana.
— Nie musisz się krępować. Widziałem już twoją koronkową bieliznę.
— Kiedy? My chyba nie?
— Uprawialiśmy seks? — na jego twarzy pojawił się buńczuczny uśmiech. — Chciałaś wykąpać się w moim basenie. Ostatecznie zaczęłaś się topić i musiałem skoczyć, by cię uratować.
Sakura oblała się jeszcze większym rumieńcem, zdając sobie sprawę, że jej twarz przyjęła wygląd dorodnego pomidora.
— Zazwyczaj się tak nie zachowuję.
— Zauważyłem. Jesteś dość skrytą osobą.
Sakura chciała ukryć swoje zawstydzenie, co też zauważył Sasuke. Onieśmielał ją i fascynował. Z trudem łapała powietrze, kiedy siedział w samym ręczniku, na skraju własnego łóżka, w którym ona leżała. W dodatku miała na sobie jego koszulkę i koronkową, zawstydzającą bieliznę.
— Chy-chyba będę się zbierać — powiedziała z trudem.
— Jasne, wezmę ubrania i znikam.
Sasuke powstał i skierował się do tylnych drzwi, za którymi była garderoba. Trzymając w rękach ubrania, pozostawił Saukrę samą, więc szybko ogarnęła się i czując wielki wstyd sięgnęła po torebkę.
Na wyświetlaczu ukazały jej się nieodebrane połączenia i sms-y od Ino. Nawet Hinata pytała, czy wszystko w porządku? Serce mocniej zabiło, kiedy weszła w wiadomości i odczytała jeden, praktycznie na jednym wdechu. To wiadomość od Sasuke i to z godziny czwartej pięćdziesiąt trzy. A później jeszcze jeden z czwartej pięćdziesiąt osiem.
Od Sasuke:
Może to wszystko jest bezsensowne, lecz żałuję, że nie ma Cię obok.
Od Sasuke:
Może to przez alkohol, a może przez kotłujące się w głowie emocje. Wydaje mi się, że jednak po części możesz mnie zrozumieć. Ciężko jest żyć po swojemu, kiedy wszystkie oczy na Ciebie patrzą. Mam nadzieję, że nad morzem jest zdecydowanie lepiej.
Z trudem czytała wiadomości. Czuła wstyd, że musiała doprowadzić się do takiego stanu, a jeszcze bardziej, że Sasuke jakby nigdy nic się nie wydarzyło, normalnie z nią rozmawiał. Był miły i życzliwy, lecz czy to tylko pozory?
Schowała szybko telefon, kiedy usłyszała kroki na korytarzu. Sasuke nie mógł wiedzieć, że ona jest nadawcą wiadomości. To by przekreśliło jej życie oraz karierę, a najgorsze, że straciłaby w oczach Sasuke.
Sasuke zachował się super, nie krzyczał na nią, a nawet i zrozumiał, co naprawdę było super z jego strony. Bardzo mi się podobał ten wątek... Tylko chcę zobaczyć jego minę, gdy dowie się, że to Sakura – w końcu chyba się zadurzył w nadawczyni wiadomości...
OdpowiedzUsuń