REC – rozdział 2

 .


Dziewczyna siedziała w kącie, drżąc. Po jej policzkach spływały łzy i z przerażeniem spogląda w podłogę. Nie myślała o niczym. Strach zawładnął jej umysłem. Przyciągnęła do ust dłonie, by następnie obgryzać paznokcie. Dopiero teraz zaczęła mieć mętlik w głowie. Wydarzenia sprzed godziny mocno na nią wpłynęły. W pewnym sensie – aż za mocno. Mimo wszystko jej zachowanie było uzasadnione i usprawiedliwione. 

Była w sytuacji bez wyjścia. 

— Himawari, musisz coś zjeść. — Głos brata wybudził ją z transu. Spojrzała na niego zszokowana i zaprzeczyła ruchem głowy. Zrobiła to nieumyślnie. Nie przemyślała swojego zachowania. — Himawari…

— J-Ja… 

Nie zdążyła dokończyć zdania, ponieważ gwałtownie pochyliła się nad podłogą i zwymiotowała. Nie jadła dzisiejszego dnia zbyt wiele, lecz mimo wszystko zwróciła skonsumowane do tej pory pożywienie. 

— Cholera jasna — skomentował Kawaki, klękając przy dziewczynie. Zaczął odgarniać kosmyki jej granatowych, krótkich włosów, aby się nie ubrudziły. — Nie bój się, Himawari. Jestem przy tobie. Ochronię cię. 

— Nie wiem, co robić… — odpowiedziała. Przetarła wierzchem dłoni ubrudzone usta. Wciąż drżała. Tak bardzo nie wiedziała, jak się zachować. 

Podniosła wzrok na przyrodniego brata. Dopiero teraz zauważyła krople potu spływające po jego twarzy. Był niemalże tak samo przerażony co ona, lecz starał się zachować zimną krew. Dostrzegała to. Zacisnęła mocniej pięści. Do tej pory jeszcze w żaden sposób się nie przydała. No może poza tą poduszką… 

— P-Przepraszam… — szepnęła, ocierając łzy. — Nie wiem po prostu, co robić… Przecież to, co się dzieje… To jakiś koszmar! 

— Wiem.

Odpowiedź skierowała w stronę dziewczyny sprawiła, że ta pociągnęła nosem. Starała się powstrzymać wciąż napływające łzy, ale dość opornie jej to wychodziło. Sytuacja, w której się znaleźli wyglądała, jak wyjęta z jakiegoś horroru. 

— Musimy się dowiedzieć, co się dzieje — westchnął Kawaki. 

Rozejrzał się po pomieszczeniu, po czym wstał z zamiarem odejścia. Przeszkodziła mu jednak Himawari, która kurczowo chwyciła go za rękaw bluzy. Wciąż się trzęsła, ale teraz ujrzał w jej oczach pewnego rodzaju determinację. Prawdopodobnie nie chciała się z taką łatwością poddać. 

—  Muszę coś zjeść — szepnęła, starając się wstać. Oczywiście brat pomógł jej z wykonaniem tej czynności. — Później możemy spróbować znów obejrzeć wiadomości. 

— Ja sprawdzę, czy jesteśmy bezpieczni — odparł z lekkim uśmiechem. — Już sam nie wiem, czego się spodziewać… — Podrapał się z tyłu głowy. — Nie bez powodu nałożyli na nas zakaz wychodzenia z budynku… 

— Studiujesz prawo… Jaka może być tego przyczyna? — zapytała, kiedy ruszyli w stronę kuchni. Rozejrzeli się ostrożnie. Było bezpiecznie. — Bez powodu tego nie powiedzieli… 

— Według naszego prawa… Budynek może zostać objęty kwarantanną w kilku przypadkach. W wyniku ustalenia, że znajdują się w nim osoby lub zwierzęta, które zachorowały na nieznaną do tej pory chorobą zakaźną lub inną… A także wystąpienia zagrożenia… biologicznego lub chemicznego… Choć bardzo często choroby zakaźne pokrywają się z bronią biologiczną… Nie wiem sam… 

— Myślisz, że… 

— Tak… Uważam, że zostaliśmy uznani za osoby zagrażające społeczeństwu i według władz rządzących powinniśmy zostać odizolowani od innych… Dopóki nie ustali się przyczyn zachorowania… 

— Ale skąd! — krzyknęła, kiedy stanął we framudze drzwi. 

— Nie wiem, Himawari… — szepnął i spuścił głowę. — Postaram się dowiedzieć czegoś… — Zanim odszedł spojrzał na siostrę. — Masz telefon przy sobie? — Dziewczyna kiwnęła. — Spróbuję znaleźć zaraz ładowarkę… Dopóki nie odetną nam prądu, musimy mieć włączone stałe źródło informacji…

Dziewczyna odpowiedziała mu jedynie zmarnowanym uśmiechem. Kawaki odszedł więc w stronę nieznajomych sobie pokojów z trochę większą odwagą. Miał do kogo wrócić. 

Z lekką obawą Uzumaki otworzyła lodówkę. Wszystko wydawało się być nowe. Sąsiad, którego jeszcze nie znali widocznie zdążył całkiem niedawno zrobić zakupy i prawdopodobnie mogło ich to uratować. Z lepszym nastawieniem wyciągnęła jajka. Nie chciała robić zbyt dużo jedzenia, zresztą i tak zaraz pewnie by je z siebie wyrzuciła, wspominając goniącego ich… starca. 

Rozejrzała się po półkach i szafkach w celu znalezienia patelni. Na szczęście nie była głęboko schowana, więc postanowiła wyciągnąć interesującą ją rzecz. Jednak nim zdążyła wstać – usłyszała za sobą stęki. Z szeroko otwartymi oczami spojrzała lekko za siebie. 

— Ja pierdolę… — szepnęła. 

Cała zesztywniała. Chciała zacisnąć mocniej dłonie na patelni, aby nagle jej się nie wyślizgnęła z dłoni, ale jak na złość… Wydarzyło się wszystko na odwrót. Trzymana jak dotąd rzecz wypadła jej z dłoni, a następnie z impetem uderzyła o kafelkową podłogę. 

— Kawaki! — krzyknęła, gdy starsza kobieta ruszyła w jej stronę. Najpierw niepewnie, ale zaraz zaczęła szarżować w kierunku przerażonej Himawari. — Braciszku! Pomocy!

Jęki staruszki rozległy się po całym mieszkaniu. Ale strach jaki odczuwała Uzumaki sprawił, że zapomniała o wszystkim, co się tak właściwie działo. 

W jednej sekundzie Kawaki pojawił się za staruszką i rzucił się jej na plecy. Starał się przetrzymać sąsiadkę, ale ta miała zbyt dużo siły. Zawieszony wokół jej szyi starał się odciągnąć kobietę od przerażonej Himawari. Dziewczyna stała przy blacie, trzymając się go kurczowo. 

— Uciekaj! — krzyknął chłopak. Marszczył brwi, a po jego policzkach spływały krople potu. 

— Braciszku… — jęknęła zestresowana Himawari, po czym wzięła do ręki leżący niedaleko nóż. 

Drżącymi dłońmi ruszyła w stronę szalejącej sąsiadki. Z krzykiem dziewczyna wbiła jej w oko ostry przyrząd kuchenny. Kobieta niemal natychmiast przestała się ruszać, upadła na kolana i z hukiem zetknęła się z ziemią. Uzumaki obiegła ją i wtuliła się mocno w brata. 

— Tak się bałem — jęknął chłopak, po czym odsunął od siebie przyrodnią siostrę i złączył ich usta w delikatnym pocałunku. Po jego policzkach spływały łzy. 

 


Od Autorki: Wiem, że nie dodaję nic z dobrą kolejnością, którą sama przypisałam (teraz miało być katharsis), ale muszę to sobie uporządkować. Ostatnimi czasy skupiam się na opowiadaniu pisanym wspólnie z K. Jednak spokojnie! Czasem znajdę też chęci, aby napisać rozdziały do własnych opowiadań. Właśnie z tego powodu macie REC 2! I bardzo się z tego cieszę ♥

Komentarze

  1. To opowiadanie jest inne, ale za razem ma coś w sobie. Ciekawie czyta się te sceny i nawet prawnicze informacje. Czekam na następny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥

Popularne posty