26 września 2022

Indisputable Difference – rozdział 5

 .

PODGLĄDACZ


Droga do akademika wydawała się mu wyjątkowo dłużyć. Zazwyczaj był spokojny, zdystansowany i poważny, w tamtej chwili zaczął odczuwać dziwne poczucie ulgi. Pomimo tego, że przez tydzień będzie musiał każdy wieczór spędzić na sali, wyjątkowo nie denerwował się z tego powodu. Z klasy wyszedł ostatni, idąc za znajomymi. Obserwował Bakugou, który zezłoszczony, praktycznie biegiem udał się do swojego pokoju. Za Katsukim podążały siostry, które wyjątkowo były spokojne i ciche. Zwłaszcza starsza.

Mari patrzyła gdzieś w dał, jakby nieobecna pośród nich. Shouto czuł się jak wyjątkowo beznadziejny członek wydarzenia. Zauważył, że siostry pożegnały się pod wejściem. Już chciał wyminąć koleżankę, lecz poczuł na nadgarstku mocny uścisk ręki.

— Możemy zamówić słowo? — pierwszy raz zanotował, że Tanaka spuszcza speszona wzrok.

Pokiwał głową, po czym poszedł za Mari. Przystanęli za budynkiem, w miejscu, które wydawało się idealnym do schowania przed ciekawskimi spojrzeniami znajomych.

— O co chodzi? — zapytał, przystając w miejscu. Mari puściła przegub jego ręki.

—Nie wiem, dlaczego nie chcesz używać ognia, nie będę już dłużej w to wnikać. Jednak nie chce byś dawał mi nadzieję…

— Niezbyt rozumiem, co masz na myśli? — podrapał się po głowie. — Słuchaj, nie wiem, czego oczekujesz, ale między nami…

— Nie chodzi mi o taką nadzieję, Todoroki — popatrzyła na chłopaka. — Nie chcę byś odpuszczał, bo jestem dziewczyną.

— Tanaka, posłuchaj. Ja nie odpuściłem, bo byłaś dziewczyną — westchnął. — Nie chce używać tej mocy i tyle.

— Ale dlaczego? Przecież to taki przydatny dar…

— Przydatny czy nie, nie chce go w moim życiu. Gdybym miał wybierać, wolałbym być przeciętnie obdarzony, niż posiadać ognistą indywidualność.

— Dziwny jesteś — Mari podsumowała i skierowała się w stronę drzwi wejściowych. Następnie zniknęła, a ostatnim, co Shouto zauważył, były jej granatowe włosy.


Ayame cieszyła się, że w klasie przestano ją nękać. Nie wiedziała jeszcze, w jaki sposób mogłaby się odwdzięczyć za pokazaniu Kanzaki’emu gdzie jego miejsce, ale najważniejsze było to, że mogła w spokoju spędzać w trakcie lekki, nie martwiąc się, co może jej się przydarzyć. Gdy dziewczyna wyszła ze szkoły, poczuła pewnego rodzaju ulgę. Odwróciła się w stronę liceum i z lekkim uśmiechem, zaraz po zamknięciu oczu, rozłożyła ręce w geście wolności. Nabrała sporo powietrza do ust, po czym wypuściła je, nie wydając z siebie żadnego dźwięku. Chciała krzyczeć ze szczęścia, ale wiedziała, że nie wypada robić z siebie kolejny raz kretynki. Zamiast tego z uśmiechem na twarzy rozejrzała się po budynku. 

Okno sali, w której Mari miała odbywać szlaban, było otwarte. To właśnie w tej klasie miał również być Bakugou – poniekąd Ayame zazdrościła siostrze, że może spędzić z nim czas… Poniekąd sama by chciała… Choć tak właściwie dlaczego chciała? 

Po uleczeniu jego ran zaczęła gorączkowo myśleć nad swoim zachowaniem. Prawdą było, że chłopak za nią nie przepadał. Uważał ją za wyjątkowego słabeusza i zdania prawdopodobnie nigdy nie zmieni. Poza tym raczej unikał z nią rozmów, a tajemnicę o jej indywidualności zostawił dla siebie, bo pewnie tak było mu wygodniej… 

Jednak mimo to… Czasem spoglądając w jego czerwone tęczówki, widziała wachlarz przeróżnych emocji. Nigdy nie odczuła z jego strony agresji, którą kierowałby do niej. Do Mari, Todoroki’ego, nawet do Eraserhead’a tak, ale nie do niej… Jego spojrzenie było raczej współczujące, rozbawione czy po prostu przyjemne. 

I prawdopodobnie teraz stała przed budynkiem szkoły ze splecionymi przy piersiach dłoni, oczekując na to aż Bakugou pojawi się w oknie. Bardzo chciała go w tym momencie ujrzeć. 

— Idziesz, Ayame? — Z transu wyrwał ją głos Shinso. Odwróciła się w jego kierunku oszołomiona, po czym ze smutnym spojrzeniem skinęła głową. — Było tam coś interesującego? 

— Mhm… — odparła. — Nic a nic… Chodźmy, Hitoshi-kun… 


— Co ty tak ślęczysz przy tym oknie, Królu Debili? — zapytała Mari, gdy weszła do klasy, w której znajdował się już Bakugou. Katsuki nawet nie uraczył ją wzrokiem, tylko prychnął pod nosem.

— A co cię to interesuje? -— burknął. Dziwił się, że pomimo tego, iż Mari z Ayame są siostrami, wyjątkowo się od siebie różnią. W klasie wylądował z bezczelną typiarą, a ta spokojna, nawet nie dostała się na profil bohaterski. Zastanawiał się, dlaczego?

— Bo wyglądasz jak dzieciak, który zobaczył cukierka pod choinka.

— Nie twoja sprawa, kretynko.

— Zamknijcie się w końcu — powiedział Todoroki, przerywając burzliwą rozmowę. — Nie chcę przez was dłużej tutaj zostawać. 

Bakugou zacisnął mocno pięści. Jeszcze raz spojrzał na Mari, aby przypomnieć sobie obraz jej siostry. Były do siebie podobne, ale po minie można było z łatwością je odróżnić. Ayame potrafiła lekko się uśmiechać, a ta wariatka szczerzyła się od ucha do ucha. Wkurwiała go ta nieśmiałość Tanaki – czasem nawet słowem nie potrafiła się odezwać. Z kolei Mari za dużo wrzeszczała. Prawie jak on. A mimo to – ta niepozorna i nieśmiała Ayame sprawiła, że się nie wydarł, zapisując na tablicy powód otrzymania szlabanu. 

Odkąd uleczyła piekące go rany, zaczął zdecydowanie więcej o niej myśleć. Miała indywidualność, którą potrafiła leczyć. Co z tego że nie zdała egzaminów? Taki dar zdecydowanie – jego zdaniem – powinien być kształtowany na profilu bohaterskim. Nie często spotyka się medyczne umiejętności, a te zdecydowanie były przydatne. Zresztą skoro Mineta zdołał dołączyć do klasy bohaterskiej z tak bezużyteczną indywidualnością, to było wręcz niemożliwe, że Ayame nie przyjęli. 

Katsuki usiadł na swoim krześle i podparł się rękami o stolik, a następnie przyłożył dłonie do ust. Jego głównym celem stało się odkrycie prawdy na temat dołączenia Ayame do ogólniaka. Sprawa śmierdziała na kilometr. Tylko dlaczego Mari, ta wariatka, jeszcze nic z tym nie zrobiła? 

— Oo, Król Debili, udaje, że myśli? — zapytała Tanka, z drugiego końca sali. Uśmiechała się od ucha do ucha. 

— Wiesz, dlaczego Ayame nie jest na profilu bohaterskim? 

Chłopak olał komentarz dziewczyny. Spojrzał na nią kątem oka. Właśnie przygryzła dolną wargę i odwróciła wzrok. 

— Nie wiem… Źle egzaminy jej poszły… — mruknęła. — Ale dowiem się prawdy. 

— Jaką ona ma umiejętność? 

— Gówno cię to obchodzi — warknęła, zaciskając pięści. — Chcesz wiedzieć na jakim poziomie jest jej dar? Kurewsko wysokim. 

— To dlaczego… 

— Indywidualność ją niszczy… — odparła, a Bakugou nie pytał więcej. 

Skoro umiejętność lecząca Ayame miała ją niszczyć, to wciąż nie rozumiał pomysłu z profilem ogólnym. Wszystko dało się wypracować, a klasa bohaterska była idealnym przykładem. 


Todoroki leżał nieobecny na łóżku. Wpatrywał się w sufit w pokoju. Nie potrafił zmrużyć oka, a nawet kiedy próbował, wciąż przed oczami miał obraz Mari. Jej turkusowe oczy wciąż wywierały na nim dziwne wrażenie pustki. 

Usłyszał pukanie. Leniwie zszedł z łóżka i nie patrząc na gościa, z powrotem się położył. 

— Przez tydzień muszę chodzić na wieczorne zajęcia — powiedział spokojnie. Przez chwilę zastanawiał się czy powiedzieć kto był przyczyną tej sytuacji, ale wolał przemilczeć temat. 

— Ale dlaczego, Shouto-kun? — dopytywała, po czym usiadła tuż obok chłopaka. 

— Eraserhead chce bym trenował swoją indywidualność — bąknął. — Widocznie na testach słabo wypadłem. 

— Nie żartuj! Byłeś najlepszy! 

Yaoyorozu przytuliła się do chłopaka. Ten jednak szybko się wyswobodził i podszedł do okna. Miał świetne wyczucie czasu. Zdziwiony ujrzał charakterystyczne granatowe włosy, a później Mari zniknęła za bramą wejścia do akademika. 

Co ty znowu wymyśliłaś?, pomyślał. Po chwili, bez zbędnego namysłu, wyprosił Momo z pokoju, samemu przygotował się do wyjścia i zamknął pomieszczenie. Wybiegł z budynku. Nie przejmował się chłodnym wrześniowym powietrzem. Od dziecka był przyzwyczajony do zimna. 

Przeskoczył mur i udeptana ścieżka skierował się w stronę opustoszałych budynków. Jako uczniowie mieli zakaz opuszczania kampusu, więc ryzykował wiele. Sam nie wiedząc, dlaczego? 

Jak dotąd nie zdarzyło mu się śledzić inną osobę. Mari była jednak zbyt intrygującym dla niego osobnikiem. Potrafiła go bardzo szybko wyprowadzić z równowagi, a co najważniejsze – nie interesowała się jego wyglądem. 


Todoroki nie miał w zwyczaju podglądać innych, uważał to za zbyt krępujące. Nawet w rodzinnej posiadłości, kiedy rodzeństwo ćwiczyło, mijał drzwi sali i kierował się w stronę swojego pokoju. Zazwyczaj nie miał zbyt dużo czasu dla siebie, przez napięty do granic możliwości kalendarz. Ojciec nie pozwalał, by chociaż na chwile się oderwał, jakimkolwiek bezsensownym zajęciem.

Zacisnął pięść. Tak bardzo nienawidził tego uczucia. Doskonale zdawał sobie sprawę, że gdyby miał inny dar… Tak bardzo chciał być przeciętny! Pokiwał głową, jakby dając sobie bodziec do opamiętania i podążył za ścieżką. Prowadziła ona na obrzeża miasta, więc zdziwił się, kiedy na końcu ujrzał kolejne ogrodzenie. Było ono wykonane ze stalowej siatki, z grubymi oczkami. Zauważył za nim obskurny budynek, który najpewniej był opuszczony.

Rozglądnął się na boki. Nikt nie mógł go zobaczyć. Nawet nie chciał myśleć o konsekwencjach. Gdyby tylko ktoś go zobaczył… Nie wiele myśląc, przeskoczył przez ogrodzenie i wszedł na teren opuszczonego magazynu. Musiał wytężyć wzrok, ponieważ było już późno, a nieboskłon pochłonęły gęste, deszczowe chmury. Czuł na skórze coraz większe krople deszczu, więc intuicyjnie wszedł przez jedno z powybijanych okien. 

W środku było przynajmniej sucho. Najwidoczniej dach w tej części budynku nie był dziurawy. Z oddali zanotował niewielki płomień, który musiał w tych warunkach wystarczyć za światło. Pomimo tego, że nie chciał, wytworzył niewielkie płomyki przy dłoniach i skierował się w tamtą stronę, na północ.

— Powiedz, powiedz siostrzyczko — usłyszał piskliwy, dziecięcy głos. — Myślisz, że ja kiedyś będę taki jak ty?

— Na pewno będziesz lepszy — zdziwiony Todoroki zanotował, że odpowiedź należała do Mari. Shouto zgasił płomień i podszedł do krawędzi ściany. Z daleka obserwował całą sytuację. Tanaka stała na środku, pomiędzy stalowymi konstrukcjami, a przed nią niewysoki chłopiec o ciemnych, czarnych kręconych włosach. Todoroki nie dałby mu więcej niż sześć lat.

— To chyba niemożliwe — westchnęło dziecko. — Jesteś najlepsza! Masz super indywidualność! W dodatku jesteś mądra, sympatyczna i bardzo ładna!

— Osamu, przestań — Tanaka zawstydziła się, a Shouto pierwszy raz widział na jej twarzy rumieńce. — Wygląd nie jest najważniejszy, pamiętaj!

Heterochromik uśmiechnął się. Mari nigdy nie powiedziała, że jest przystojny, a wiedział, że wśród płci przeciwnej jest za takiego uważany. Już pierwszego dnia zanotował, że Tanaka przeczy wszystkim kobiecym stereotypom. Nie wiedział, czy to szaleństwo, czy celowe działanie, aby zwrócić na siebie uwagę? Teraz zdawał sobie sprawę, że po prostu taka była.

— Jednak jak już będę silny, to… To poproszę cię o rękę!

Chłopiec oparł dłonie na biodrach i wypiął pierś do przodu. Wyglądał jak mała wersja Supermana, tylko brakowało mu peleryny i obcisłego wdzianka. Zaintrygowany Todoroki obserwował zachowanie Mari, który podeszła do dziecka i pieszczotliwie poczochrała ciemne włosy.

— Dobrze, będę trzymała cię za słowo — uśmiechnęła się pogodnie. Pierwszy raz, szczerze, bez całej ironii, która w szkole ciągle jej towarzyszyła. — Ale najpierw musisz stać się bardzo silny.

Chłopiec zmrużył oczy i zaśmiał się. Był szczęśliwy.

— A siostrzyczko powiedz mi — zaczął, kiedy znów odsunęła się od niego. — Masz już w szkole jakiegoś rywala?

— Po co ci to wiedzieć Osamu?

— No bo, kiedyś ktoś powiedział, że to przez rywalizację można poprawić swoje umiejętności. — Chłopiec przysunął wskazujący palec do podbródka. Widział to w jednym z filmów, wtedy bohater wypowiadał jakieś magiczne słowa.

— Kto ci tak powiedział?

— Słyszałem w telewizji — Osamu chwycił dłoń dziewczyny. — To masz, czy nie?

— W szkole jest bardzo dużo świetnych ludzi z umiejętnościami — zamyśliła się. — Ale tak, chyba mam… chyba mam rywala.

— Jaki on jest? Jaki ma dar?

— Ciężko stwierdzić — westchnęła. — Zazwyczaj nie wiem, o co mu chodzi. Jest cichy, skryty i poważny. Mało mówi.

— A jaką ma indywidualność?! — Chłopiec wciąż trzymał Mari za rękę, potrząsając nią, by jak najszybciej odpowiedziała. Ta przez chwilę się zawahała, by ostatecznie powiedzieć coś, co kompletnie zaskoczyło Todorokiego.

— Posługuje się mroźnym darem. Potrafi w ułamku sekundy wytworzyć taką górę lodową… — Teatralnie rękami pokazała pod sufit. — Jest bardzo silny.

-— Wow. Ekstra.

— Jednak ciężko mi powiedzieć, czy to jest jego jedyna umiejętność. Wydaje mi się, że potrafi używać też ognia.

— To także super umiejętność — powiedział Osamu, rozmarzając się.

— Jednak z jakiegoś powodu nie chce go używać.

— Bo na pewno nie potrafi!

— Wydaje mi się, że nie chce — dodała smutno. — Będę musiała go do tego zmusić. Tylko nie wiem, jeszcze jak…

— Gdyby mnie pytała taka ładna dziewczyna, od razu bym się zgodził!

Chłopiec usiadł na ziemi, a następnie popatrzył do góry.

— Tutaj nie wystarczy być ładnym — zaśmiała się, siadając obok chłopca.

— A przyznaj siostrzyczko, że on ci się podoba! — Osamu spojrzał na twarz Tanaki, która w jednym momencie zawstydziła się. Granatowe kosmyki opuściła, by zasłonić twarz. — Podoba ci się!

— Nie! To wcale nie jest tak! — fuknęła. — Osamu wracajmy do treningów, bo nie zyskasz na sile!

— Siostrzyczka się zawstydziła — dodał uśmiechnięty, powstając z ziemi. — Chciałbym być taki jak on.


Obserwował ich z daleka, nie chcąc zostać zauważonym. Doskonale zdawał sobie sprawę, że to co powiedziała Tanaka, było zawstydzające. Nawet dla niego. Przyglądając się zdawał się wracać pamięcią do chwil spędzonych na sali. Jego trening był surowy i bardzo wymagający. Przez ojca zawsze czuł się wyrzutkiem. Nie miał przyjaciół, nie wiedział, jak to jest się dobrze bawić. Obserwując Mari i Osamu, zrozumiał, że gdyby tak trenował swoją indywidualność, do mocy lodu, używałby ognia. Ale przysiągł sobie, że nigdy tego nie zrobi. Nie chciał mieć nic wspólnego z ojcem! A dar ognia, wyraźnie otrzymał od niego.

— No proszę! — usłyszał donośny głos Mari. — Chyba nie jesteśmy tutaj sami! Szybko Osamu, schowaj się za mną.

Todoroki miał dwa wyjścia. Albo odejść, uciec i zostawić ich w spokoju, albo… wyjść z ukrycia i pokazać koleżance, że wszystko słyszał. Z początku zdecydował się na odejście, lecz czując obok przelatujące, ostre, strumienie wody, zostało mu tylko jedno wyjście. Tanaka się nie podda.

— Dobra, nakryłaś mnie — rzucił ponuro, jak to miał w zwyczaju. nauczył się doskonale udawać. Wychodząc zza rogu, ujrzał twarz koleżanki. Lazurowe tęczówki powiększyły się, jakby ze zdziwienia, później ogarneło je przerażenie. Na końcu złość.

— Możesz mi powiedzieć Todoroki, co tutaj robisz?! — fuknęła.

— Dobrze wiesz, że opuszczanie kampusu jest zabronione i złamałaś prawo?

— Ty także — wtrąciła. — Dlaczego tutaj jesteś?

— Przypadkowo tutaj trafiłem — odparł, po czym zobaczył pędzący w jego stronę kolejny strumień. Jedną ręką, w ułamku sekundy zamroził wodę.

— Supeeer! — wtrącił Osamu, który wyszedł zza pleców Mari. — Siostrzyczko, to on?

— Osamu nie odzywaj się, tylko schowaj za mną — nakazała, cofając chłopca ręką.

— Też chce walczyć! — powiedział oburzony chłopiec. — Pomogę ci.

— Osamu schowaj się! To jest sprawa pomiędzy mną a Todorokim.

— O ile wzrok mnie nie myli, a raczej mam dobry — wtrącił heterochromik. — To ty skierowałaś pierwsza wodę w moja stronę.

— I zrobię to kolejny raz, jeżeli nie dowiem się, co tutaj robiłeś i co usłyszałeś?

— Daj spokój Tanaka. Nie ważne, co tu robię i co usłyszałem…

Kolejny strumień wody poszedł w jego stronę.

— Zaczynasz mnie denerwować — dodał bardziej żywie. — Znowu pakujesz się w kłopoty. Jeżeli nie przestaniesz, to wyrzucą cię z tej szkoły.

— Nie będzie to twój problem.

— Prawda, nawet wyświadczą mi przysługę — odpowiedział. — Lecz nie chcę tego, tak samo jak ty.

Todoroki skoczył z platformy na której się znajdował i podszedł do reszty. Popatrzył najpierw na chłopca, którego ciemne oczy przypominały w tej chwili dwa duże, świecące spodki.

— Jestem Shouto — przywitał się, kucając na wysokości twarzy chłopca. — Jesteś bardzo odważny, wiesz?

— Siostra Mari-chan mówi, że bohater nie powinien się bać — odparł nieśmiało.

— Lubisz swoja siostrę?

— Kocham ją! — odpowiedział, po czym zasłonił sobie usta, patrząc na twarz Tanaki, która zawstydzona odwróciła ją w drugą stronę. — Jest najlepszą siostrą na świecie!

— A za co ją kochasz?

— Todoroki bo zaraz obleje cię wodą — wtrąciła szybko.

— Bo ona jest taka dobra… Uratowała mnie, pomogła, gdy potrzebowałem pomocy, nawet zgodziła się by pomóc mi z moim darem… Poza tym jest taka ładna, ma ładne oczy i ładnie się uśmiecha. Jest moim… moim… moim bohaterem!

Shouto wyciągnął rękę i poczochrał kręcone włosy chłopca. Ten zachichotał, a następnie otworzył oczy, gdy ręka starszego kolegi opuściła jego głowę.

— Dobry z ciebie chłopiec — powstał, zrównując się z Mari, na której twarzy, wciąż gościł rumieniec. — Patrz, nawet ładnie się rumieni — powiedział szybko.

— Ona tobie też się podoba! — dodał Osamu.

Shouto przez moment zamilkł, jakby nie wiedział, co powiedzieć, lecz po chwili skinął głową. Tanaka przybrała jeszcze większy kolor purpury.

— Twoja siostra jest bardzo silna i lepiej jej nie denerwować, więc to wszystko, co się tu wydarzyło, pozostanie między naszą trójką. Dobrze, Osamu?

Choć mówił do chłopca, wzrok utkwił w koleżance. Mari skinęła głową, jakby na potwierdzenie jego słów, a później każdy przysiągł, że dochowa tajemnicy.



3 komentarze:

  1. Ups, Shouto usłyszał chyba trochę za wiele :D Ale w sumie nie zaprzeczył, kiedy brat Mari sugerował, że ona też mu się podoba. W ogóle było dla mnie zaskoczeniem, że Mari ma brata! Podobała mi się ich rozmowa, była urocza:) I to prawda, że Mari zachowywała się przy Osamu zupełnie w inny sposób niż zazwyczaj. Miło poznać ją też od tej strony:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest jego prawdziwa siostra, ale tak ją nazywa, bo Mari się nim dużo opiekuje ♥

      Usuń
    2. Właśnie się zastanawiałam, czy są biologicznym rodzeństwem, a jeśli nie, to jak to się stało, że zaczęła się nim opiekować:D Ale pewnie jeszcze o tym będzie:)

      Usuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥