13 stycznia 2025

Nieidealna [05]




Kiedy wróciłam do loży, kończyła się ostatnia tura. Po niej poprosiłam Mei, czy mogłybyśmy wrócić i ignorowałam jej pytanie, czy coś się stało? Po prostu nie chciałam rozmawiać o Jeongguk’u, a tym bardziej o tym, co się wydarzyło przed kilkoma minutami. Potrzebowałam wrócić do domu i wyraźnie to zakomunikowałam.

Od tamtego momentu minął tydzień. Jeon wyjątkowo mnie ignorował. A raczej jego słowa. Ponieważ wzrokiem dosłownie chciał mnie zabić. Jednak tym razem nie byłam mu dłużna. Wciąż miałam w głowie jego słowa. Przez nie czułam do niego istny wstręt. Ponieważ był tak bardzo niezrównoważony.

Wielokrotnie byłam stawiana w złym położeniu. Miałam dość gierek i udawania, że wszystko jest okej. Nie rozmawiałam zbyt wiele z Mei, ponieważ kuzynka musiała skupić się na swoich cheerleaderskich treningach. Wolnego czasu praktycznie nie miałyśmy, a wieczorami przychodziła zmęczona i od razu zamykała się w pokoju. Ja natomiast siedziałam z nosem w książkach i pochłaniałam kolejne dzieła.

Nadrabiałyśmy w szkole. Mei zawsze ciągnęła mnie na stołówkę i właśnie wtedy nadrabiałyśmy brak rozmowy. Zazwyczaj to Song opowiadała, a ja tylko kiwałam głową, słuchając, co mówi. Przysiadali się do nas wszyscy z paczki, nawet Jeon, ignorujący mnie na wszystkie sposoby.

Dzisiejszego dnia jadłam paluszki krabowe, które przygotowała ciocia. Nie chciałam pokazać Jungkook’owi, że je pożeram, więc poczęstowałam każdego, nawet obojętnie rzuciłam do chłopaka. Pamiętałam, że pierwszego dnia na stołówce jadł tę potrawę. Oczywiste było, że teraz nimi wzgardził, aczkolwiek za niego wziął Jimin i pochwalił kuchnię mamy Mei.

— Jak teściowa zrobi jedzonko — rzucił Suga. — To niebo w ustach.

Od razu został szarpnięty przez swoją dziewczynę, ponieważ to zabrzmiało bardzo dwuznacznie. Mei zrobiła się czerwona, a najwidoczniej Yoongi się tym nie przejął, bo znów zaczął rozmawiać.

— Mam matematykę — jęknął Jimin. — Nie cierpię matematyki!

— Przyda ci się odrobina wiedzy — odpowiedział mu Namjoon.

— O tak, z pewnością! — zakpił Park. — Szczególnie cotangens kąta czterdzieści pięć.

Wszyscy się śmialiśmy, nawet buc Jeongguk. Kiedy jednak nasze spojrzenia się skrzyżowały, jego brązowe oczy nabrały onyksowego koloru i zmarszczył w gniewie brwi. Ja natomiast nie odwróciłam spojrzenia. Nie mogłam kolejny raz pokazać, że jestem tą słabą jednostką.

— Zaczynam się o ciebie martwić, SD.

Otworzył swoje usta, a jego ton całkowicie był pozbawiony jakiejkolwiek empatii. Jeon jak zawsze był sarkastyczny i cyniczny.

— Nie masz o co, Jeon.

— Przestajesz się rumienić.

Tym razem ja ściągnęłam w złości brwi i usta ułożyłam w wąską kreskę. Nim zdążyłam coś odpowiedzieć, Taehyung wtrącił do rozmowy:

— Najwidoczniej tracisz na uroku, JK.

Nie wiedziałam, czego bardziej nie lubię. Beznadziejnej postawy Jungkook’a, czy słabego wyczucia chwili V? Guk wstał od stołu i sięgnął do kieszeni. Następnie wyciągnął papierosa, wsadzając go do ust i wyszedł ze stołówki. Idąc wzdłuż stołów swoim luzackim chodem.

Po chwili usłyszeliśmy dzwonek i zebraliśmy swoje tace, aby skierować się do wyjścia. Jimin wziął moją, na co podziękowałam, posyłając mu pełen wdzięczności uśmiech. Później Park dołączył do mnie przy schodach.

— Powodzenia na matematyce — powiedziałam, stając na pierwszym stopniu.

— Jungmi, poczekaj!

Poczułam na dłoni jego uścisk, a potem Park stanął obok, równając do moich oczu. Patrzyliśmy przez chwile na siebie, gdy Jimin przysunął się bliżej. Zaskoczona odsunęłam się od chłopaka.

— Czegoś potrzebujesz?

Przez moment Park milczał, jakby zbierając się na odwagę. Jednak najwyraźniej odpuścił. Popatrzyłam, jak schodzi ze stopnia, a później mówi, że życzy mi udanej lekcji.

Całkowicie nie rozumiałam, o co mu chodzi, więc podziękowałam i odwróciłam się w stronę wyjścia na piętro. Myśląc o dziwnym zachowaniu Jimin’a, wzruszyłam ramionami, stwierdzając, że chłopcy są bardziej skomplikowani niż dziewczyny.



Sala biologiczna jak zawsze była tak samo ustawiona. Na stolikach przygotowane były mikroskopy, a tym razem, zamiast żaby były tkanki królika. Westchnęłam do siebie, zajmując miejsce i wyciągając zeszyt. Wtedy właśnie drzwi się otworzyły, a do sali wkroczył Jeongguk. Pani Choi nie skomentowała spóźnienia Jeon’a, który jak zawsze, żując miętową gumę, zajął miejsce obok mnie. Próbowałam nie skomentować tego w żaden sposób, ale przez myśli mi przeszło pytanie: dlaczego nie zajmie innego wolnego miejsca?

Patrzyłam w okular, kręcąc dłonią, aby uzyskać lepszą ostrość. Skupiłam się całkowicie na omawianym zagadnieniu, ignorując sąsiada. JK bawił się długopisem i malował coś w swoim kajecie. Zastanawiałam się, co takiego, aczkolwiek ilekroć chciałam podejrzeć, szybko zamykał, patrząc na mnie swoimi dużymi brązowymi oczami.

— Nie nauczono cię, że się nie pakuje nosa w nie swoje sprawy, SD?

Zmrużyłam oczy, usta układając w cienką linię. Zarozumiały pajac.

— A ciebie, że do innych powinno się odnosić z szacunkiem?

Ostatnio często zastanawiałam się, dlaczego byłam taka odważna? Co się zmieniło w moim życiu? Chciałam powiedzieć, że wszystko, aczkolwiek byłoby to piękne kłamstwo. Piękne. Ale kłamstwo. Nie umiałam tego ująć w jednym zdaniu i podać jeden powód, Musiałbym wszystko rozłożyć na przeróżne czynniki. Ale głównym mianownikiem byłby on — chamski, opryskliwy, wulgarny i pewny siebie Jeon Jeongguk.

Siedzieliśmy na lekcji, nie rozmawiając już więcej. Zostawiłam Jeon’a i jego bohomazy, skupiając się na zadaniu przekazanym przez nauczycielkę. Wyniki zapisywałam u siebie i oddalałam się, ilekroć JK miał spojrzeć w mikroskop. Unikałam z nim kontaktu wzrokowego, a przede wszystkim fizycznego. Nie zniosłabym, gdyby ponownie mnie dotknął.

Pod koniec zajęć, nauczycielka poprosiła, abyśmy chwile zostali. Pani Jisoo wyraźnie zakomunikowała, że ten rok będzie decydujący dla nas. Musieliśmy zdecydować, czy chcemy iść w kierunku przedmiotów ścisłych, w tym biologii, czy wolimy pozostać w swoim bezpiecznym kokonie, jak to nazwała. Oczywiste było, że mnie interesował jej przedmiot. Najgorsze jednak było to, że od Jeon’a zależało, jaką będę miała końcową ocenę.

Wiele z was zapyta dlaczego? Już śpieszę z odpowiedzią. Pani Jisoo prócz tego, że była wymagająca, uważała, że tylko współpraca pozwoli, abyśmy dokonali rzeczy niezwykłych. Popatrzyłam na sąsiada z ławki, który głośno ziewał i wcale się z tym nie krył. Dla niego nie liczyła się współpraca. A tym bardziej ja, jego wróg numer jeden.

 — Wiem, że nie wszyscy docenią moje słowa — prawiła poważnie. — Jednak każdy z nauczycieli ma swoje wymagania. To liceum podnosi standardy.

Jk znów zaczął coś kreślić w swoim zeszycie, ale zamknął go, gdy nauczycielka podeszła bliżej.

— Dlatego praca zespołowa wam się przyda.

Guk podniósł głowę, napotykając spojrzenie nauczycielki, stojącej na początku naszej ławki. Na jej twarzy dostrzegł szeroki uśmiech.

— Panu szczególnie, panie Jeon.

— Nie mam czasu na takie głupoty.

— W takim razie ucieszy pana fakt pozostania rok dłużej w tym budynku.

Nim dotarł do mnie sens tych słów, chłopak zaprotestował i z oburzeniem powiedział, że zaraz zaczyna się sezon, a on ma codziennie po treningi. Oczywiste było, że nauczycielkę to nic nie obchodziło.

— Praca semestralna — podkreśliła pani Jisoo. — Pani Kim ci pomoże. Życzę owocnej współpracy, panie Jeon.

Nim zdążyłam zaprotestować, zabrzmiał kolejny dzwonek, a Jeongguk praktycznie wybiegł z klasy, trzaskając drzwiami. Czując przeciąg, pomyślałam, że nic nie będzie lepiej, a nasza współpraca z całą pewnością nie będzie owocna.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥