Życie z artystą. Naiwnie wierzyłaś, że jego miłość i uczucia wystarczą, nawet po najdłuższej i bolesnej rozłące. Myślałaś, że ciepło rąk wynagrodzi brak obecności, pocałunki absencję, a zapewnienia przynależności zrekompensują te wszystkie chwile, w których zasypialiście osobno.
Z początku nie mogłaś winić Yoongiego. W końcu był artystą, członkiem jednego z najlepszych kpopowych zespołów na świecie, raperem, producentem i… no właśnie, twoim sekretnym partnerem życia.
Od roku trwaliście w związku, owianym tajemnicą, pachnącym sekretem, naznaczonym porażką, bo przecież ileż można ukrywać swoje uczucia?
Jungkook nieraz powtarzał, że czas wreszcie wyjść z ukrycia. Odpowiadałaś, że to zaszkodziłoby wytwórni.
— I co z tego? — pytał Jeon.
— Wiem, że ty nie jesteś najlepszym przykładem dochowania warunków umowy i postanowień wytwórni — rzuciłaś upijając łyk wina.
Nie potrafiłaś oszczędzić przyjacielowi kilka słów gorzkiej prawdy. A i tak nie było ich tyle, na ile Jungkook zasłużył. To przecież on był sławnym live chłopcem, który w swoich relacjach na żywo o wiele za często przekraczał wszelkie granice narzucone przez BigHit.
— Wściekli się o kilka piw — wzruszył ramionami. — Wielkie mi mecyje.
— Niby schowana paczka papierosów, składanie bielizny, karaoke do piątej nad ranem i twoje chrapanie — wyliczałaś z satysfakcją, obserwując twarz przyjaciela. — Nie wspomnę o tej zatrważającej ilości alkoholu.
— To hyung nauczył mnie pić — chciał się usprawiedliwić.
— Jak widać z marnym skutkiem.
JK choć był najlepszym przyjacielem, czasami w tej relacji czułaś się jak matka. Co prawda był młodszy tylko o kilka miesięcy, ale zachowaniem nie odbiegał od pięciolatka.
Z tym, że Jungkook miał dwadzieścia sześć lat, posiadał liczne tatuaże, które razem z nim wykonywałaś. Znaczy byłaś z nim w tamtej chwili, bo potrzebował wsparcia. A po wszystkim potrafił z przekąsem wtrącić, że po prostu przez te wszystkie godziny samemu by mu się nudziło. Miał nałóg związany z papierosami. Świetnie śpiewał i był bożyszczem kobiet na świecie.
No i najważniejsze.
Był najbardziej nieodpowiedzialną osobą na każdym kontynencie.
— Czasami zastanawiam się, dlaczego zaczęliśmy się przyjaźnić? — rzuciłaś obojętnie, poprawiając włosy dłonią.
— Bo prócz hyunga tylko ja potrafię zjeść twój beznadziejny bibimbap.
Zmrużyłaś gniewnie oczy, a następnie rzuciłaś w Jungkook’a poduszką.
— Uważasz, że źle gotuję?!
— Uważam, że jesteś w stanie bardzo łatwo otruć człowieka.
Czułaś jak na twoje policzki wyskakuje rumieniec. Jeon potrafił w oka mgnieniu sprawić, że traciłaś samokontrolę i chciałaś go po prostu udusić. Był denerwujący, ale i uczciwy, lojalny i ratował dobrą radą, gdy naprawdę tego potrzebowałaś. A wiedząc, że Yoongi wyjechał w trasę koncertową, tylko Jungkook ci pozostał w Seulu.
— Odzywał się?
Spojrzałaś na przyjaciela, który sięgnął po elektronicznego icos’a i zaciągnął się szybko. Choć tego nie pokazywał, wiedziałaś, że tęsknił za czasami, gdy całym zespołem mogli grać dla ARMY.
— Tak — odpowiedziałaś ze smutkiem. — Teraz zapewne śpi. Dobrze wiesz, że w Stanach jest inna strefa czasowa. Zapewne złapał go jetlag.
— To najgorsze w tym całym podróżowaniu.
Choć nigdy nie leciałaś samolotem, to mogłabyś zaprotestować. Najgorszym był ten brak osoby przy twoim boku. Suga był sam tam, a ty tutaj.
— Słuchaj Mei — zaczął Jungkook. — Hyung cię kocha.
Chciałaś wierzyć w prawdomówność słów Jeona. W końcu to on znał go o wiele dłużej niż ty. Dzięki niemu poznaliście się tamtego dnia, w tej małej kawiarni. Zaciągnięty przez maknae, Yoongi złożył zamówienie, które zanotowałaś od razu. Od tamtej pory przychodził codziennie. Choć nie wiedziałaś, że to był Suga, pozwoliłaś, aby wkroczył do twojego życia.
Bezceremonialnie, bez zezwolenia, bez słowa sprzeciwu.
— Po prostu tęsknie za nim — wyszeptałaś.
— W trasie często rozmawialiście przez telefon — zauważył JK. — Ze wstrętem przypominam sobie ten raz, gdy nakryłem hyunga podczas waszych pikantnych rozmów…
Natychmiast wplułaś spożywane wino. Yooongi nigdy ci nie powiedział, że maknae was nakrył. A przecież wasze rozmowy bywały też i dość… sprośne.
— Dżej Kej! — krzyknęłaś, uderzając chłopaka w ramię. — Dlaczego mi nie powiedziałeś?!
— Bo właśnie takiej reakcji się spodziewałem.
✯
Rześkie powietrze w Seulu powodowało, że na moment powróciłaś do rzeczywistości. Od Jungkooka wyszłaś chwilę temu, a teraz wracałaś do mieszkania, które wynajomowałaś od kilku lat. Wciąż czułaś na policzkach ciepło i wstyd. JK wiedział o waszych zabawach i ukrywał to przed wszystkimi.
Przekraczając próg domu, usłyszałaś charakterystyczny dzwonek i na wyświetlaczu zobaczyłaś twarz ukochanego. Z radością odebrałaś facetime, a następnie uraczył cię widok zaspanego Yoongiego.
— Dzień dobry — powiedziałaś, uśmiechając się szeroko.
— Byłby lepszy, gdybyś tu była — odpowiedział zaspany.
Jego ciemne włosy były rozczochrane, a oczy podpuchnięte. Przez moment rozmawialiście o błahych sprawach takich jak pora dnia, pogoda, jego hotel i planach na najbliższe dni. Yoongi pod pseudonimem Agust D miał dać kilka koncertów w Ameryce, a później wrócić. Cała wyprawa dla ciebie ciągnęła się w nieskończoność, choć tak naprawdę miała trwać tylko ponad miesiąc.
— Dlaczego nie powiedziałeś, że przyłapał nas JK? — zapytałaś.
Yoongi od razu się zarumienił. Z początku był w szoku, później natomiast przygryzł wargę. Tak bardzo kusząco.
— Co by to zmieniło? — odpowiedział, wciąż zawstydzony.
— Po prostu… Po prostu dziwnie się poczułam, jak dzisiaj o tym wspomniał.
Twarz Yoongiego zmieniła się, uniósł brew w geście zdziwienia.
— Widziałaś się z nim?
— Piliśmy razem wino i jedliśmy bibimbap. Graliśmy w gry, śpiewaliśmy karaoke i…
Urwałaś patrząc jak ukochany podnosi się z łóżka i kieruje w stronę okna. Od pasa w górę nie miał na sobie koszulki, wyglądał perfekcyjnie jak zawsze. Jego jasna skóra, lekki zarys mięśni brzucha, ramiona i klatka piersiowa, wszystko w nim było dla ciebie idealne. Zaczęłaś mieć kolejny raz ochotę na powrót do waszych pikantnych rozmów.
— Yoongi — wyszeptałaś oblizując wargę. — Tęsknie za naszymi…
Nie dane było ci dokończyć. Suga westchnął i spojrzał w stronę drugiej ściany. Nagle rozległo się pukanie i wasza rozmowa została przerwana.
— Muszę kończyć — powiedział. — Za chwilę powinienem być na sali, gdzie odbędzie się pierwszy koncert.
— Jasne — odpowiedziałaś z ukrywanym zawodem.
Nie dodał nic więcej tylko się rozłączył.
Wciągnęłaś powietrze i z trudem je wypuściłaś. Doskonale zdawałaś sobie sprawę, że gdyby mógł, to by porozmawiał dłużej. Gdyby nie był artystą…
Skierowałaś swoje kroki do łazienki. Potrzebowałaś prysznica. Chciałaś zmyć z siebie zapach tej chwili. W której nie mogłaś być z ukochanym.
✯
Przez następne dni nic nie działo się w twoim życiu.
Pracowałaś jako baristka. Zmianę kończyłaś o szesnastej. Po osiemnastej chodziłaś na siłownie z Jungkookiem, o dwudziestej oglądaliście kolejny odcinek waszego ulubionego sitcomu, a w nocy wracałaś do mieszkania. Kilka razy rozmawiałaś z Yoongim, zazwyczaj zbyt krótko i niezbyt wylewnie. Denerwowałaś się na maknae bo starał się na wszystkie możliwe wam sposoby cię rozśmieszyć, robiąc z siebie nadwornego błazna numer jeden.
— Ludzie cię rozpoznają — mówiłaś, gdy kolejny raz próbował tańczyć na środku ulicy moonwalka.
— I co z tego?
Uwielbiałaś JK za jego spokój. Przyjaciel miał do tego wszystkiego dość dobre podejście. Nie był zbyt narwany i panicznie nie bał się identyfikacji. Zazwyczaj machał w odpowiedzi, kiedy któraś z army rozpoznała go podczas spaceru z Bamem.
— Pomyślą, że się spotykamy.
— Daj spokój Mei — Jeon zaśmiał się głośno. — Co mnie obchodzi kolejna fałszywa informacja?
— Yoongi nie będzie zadowolony jeżeli się dowie.
— Może powinien?
Stanęliście pod drzwiami mieszkania Jungkooka. Dzisiaj w planach było kimchi z makaronem ryżowym, krewetkami i chrupiącymi warzywami. Lecz JK zastrzegł sobie wcześniej, że nie pozwoli ci przekroczyć progu kuchni, a sam przygotuje potrawę. W dodatku mieliście obejrzeć występ twojego ukochanego w Los Angeles. A była to prywatna transmisja Jungkooka.
— Słuchaj Mei — poczułaś jak Jeon przybliża się do ciebie.
Byliście przyzwyczajeni do swojego dotyku, czasami walczyliście o miskę ryżu lub po prostu przytulaliście się na jednej z tych komedii romantycznych, których Yoongi nie chciał oglądać. A podczas tych seansów siedząc z tyłu na krześle, wywracał oczami na wszystkie strony.
JK był dla ciebie najbardziej comfort person i często zwracał uwagę, że tworzycie zgraną parę soulmates. Czasami myślałaś, że Suga jest o niego zazdrosny, lecz przecież doskonale zdawał sobie sprawę, że prócz przyjaźni między tobą a Jungkookiem nie ma niczego.
— Muszę ci w końcu coś powiedzieć — zaczął Jeon, a jego szept był zbytnio kuszący. Nawet jak na niego. — Myślę, że…
— Tak?
— Myślę, że się zakochuje… W tobie.
Zaraz, co? Stop, stop, stop!
— Co powiedziałeś?
Twoja mina musiała być dość zabawna, bo JK buchnął śmiechem na całą klatkę schodową ekskluzywnego apartamentowca, w którym mieszkał.
— Nie mogłem się powstrzymać — zaczął wycierać wypływające z oczu łzy radości. — Żebyś widziała swoją minę!
Byłaś zła na Jungkooka. Nawet bardzo.
— Jesteś wredny.
To prawda, nigdy nie postrzegałaś waszej relacji jak coś więcej niż przyjaźń. Byłaś zawsze pewna, że JK ma takie samo zdanie. Lecz nie pomyślałaś, że będzie chciał to wykorzystać przeciwko tobie.
W mieszkaniu Jungkooka zawsze był bałagan. Czasami nie mogłaś go znieść, więc pomagałaś przyjacielowi ogarnąć penthouse, lecz tym razem zdziwiłaś się widząc porządek.
— No co? — powiedział zamykając drzwi.
Uniosłaś brew w akcie zaskoczenia, a później przywitałaś się z szalejącym z radości Bamem. Ten pies zawsze poprawiał twój humor. Możliwe, że chciał po prostu przeprosić za kiepski żart właściciela.
Nie skomentowałaś więcej słów Jungkooka. Zaczęłaś pieścić psa, drapiąc uszy i pomijając dalsze zdania wypowiadane przez przyjaciela. Patrzyłaś jak JK zakłada swój fartuch, który zresztą dałaś mu na dwudzieste szóste urodziny. Następnie maknae zaczął przyrządzać jedzenie.
— Brakuje mi czegoś — powiedział, gdy nastawił wodę na makaron.
— Piątej klepki? — odpowiedziałaś z wyraźnym oburzeniem.
Od razu musiałaś się schylić bo JK rzucił w ciebie jedną z kuchenny rękawic.
— Myślałem o muzyce. Zawsze lepiej się gotuje, gdy możesz sobie pośpiewać.
Tak jak dla Yoongiego, muzyka była wszystkim dla przyjaciela. Z resztą to była ich pasja, zawód i miłość.
Jeon starannie przygotował krewetki, pozwalając ci siedzieć na barowym krzesełku i obserwować jego taneczne wygibasy. Jak każdy z członków BTS dobrze tańczył i był wyjątkowo zwinny. Przygotował wszystkie składniki. Pokroił w cienkie paski i piórka, marchewkę, paprykę i cebulę, a gdy danie było gotowe, na wierzchu ułożył szczypiorek i czarny sezam.
— Dobre — powiedziałaś, wycierając sobie usta w serwetkę.
— Umie się co nie co.
Zjedliście przygotowany posiłek, Jungkook pobawił się z Bamem, zmyłaś naczynia, aż w końcu nadeszła godzina koncertu. Czułaś podniecenie wymieszane z nutką ekscytacji. W końcu mogłaś zobaczyć występ Yoongiego.
Zdziwiona patrzyłaś jak na scenie, prócz ukochanego, pojawia się inna wokalistka.
— Halsey! — wskazał palcem JK.
Oczywiście, że znałaś tą kobietę. Była dobrą przyjaciółką zespołu. Przyjaźniła się Yoongim i nie zdziwił cię fakt, że pojawiła się na koncercie. Lubiłaś jej piosenki, zwłaszcza duet z Sugą. Była sympatyczną duszą i miała nie raz dobry wpływ na Yoongiego.
Pocięgnęłas piwo z butelki. Nie mogłaś zaprzeczyć, że widok Halsey nie wzbudził delikatnego uczucia zazdrości. W końcu ona mogła tam stać, przy wszystkich i tak po prostu obejmować ukochaną tobie osobę.
— Chcesz jeszcze piwa? — zapytał Jungkook, wstając z kanapy.
Pokiwałaś przecząco głową i dokończyłaś to, które ci pozostało. Miałaś nadzieję, że zaraz, jak tylko skończy się koncert, Yoongi zadzwoni. Obiecał ci to. Nie ważne która była godzina, dzwonił po każdym występie.
Tak było, gdy przybierał maskę Sugi z BTS, tak było jako Agust D.
Czekałaś na telefon, patrząc jak JK znika za drzwiami łazienki. Przyjaciel chciał pozostawić wam trochę prywatności. Byłaś mu za to dozgonnie wdzięczna.
Usłyszałaś dźwięk spadającej wody i zrozumiałaś, że Kookie poszedł wziąć prysznic. Obliczyłaś, że z Agust D macie jakieś dwadzieścia minut. To i tak było dla ciebie za mało, jednak nie mogłaś wybrzydzać.
JK zdążył wrócić. A twój telefon wciąż milczał.
— Może coś się dzieje na backstage'u — rzucił Jeon. — Pewnie rozmawiają i świętują. Zobaczysz zadzwoni.
Uśmiechnęłaś się sztucznie, kiwając głową. Miałaś nadzieję, że Jungkook ma rację i to tylko opóźnienie wynikające z odwiedzin Halsey.
Lecz boleśnie przekonałaś się, że tutaj nie chodziło o Halsey. Nie chodziło też o świętowanie. O backstage’owy triumf, szczęście i rozmowy. Znaczy była rozmowa, ale nie razem z członkami grupy czy zespołu grającego na sprzęcie.
Min Yoongi właśnie rozmawiał z jedną fanką na weverse. W dodatku był wykonany zapis wszystkiego i nawet sam Jungkook stał obok sofy, z pianą w buzi, szczoteczką do zębów w ręce, ręcznikiem położonym na ramionach, mokrymi włosami i szeroko otworzonymi ze zdziwienia oczami.
— Mei — JK chwycił twoją rękę, gdy automatycznie wstałaś i chciałaś uciec. — Mei poczekaj! Na pewno musiał to zrobić. Zawsze dzwonił od razu do ciebie.
— Co musiał zrobić?! — krzyczałaś, starając się wyrwać. — Co do jasnej cholery musiał?!
— Przecież wiesz, że…
— Nie, stop! — zaprotestowałaś gestem wolnej ręki. — Od ponad roku przymykałam oko na wszystko. Pozwoliłam, aby Yoongi się do mnie zbliżył. Dałam zezwolenie na ten chory związek. Chciałam dla niego jak najlepiej, więc zgodziłam się na żądania wytwórni i życie w sekretnym związku. Nie chodziliśmy na randki, byłam sztucznie uśmiechnięta, gdy kolejny raz wyjechaliście w trasę.
— Mei zrozum…
— Nie! — warknęłaś — Dżej Kej, tego nie zrozumiem. Kurwa! Nawet znosiłam relacje na żywo i te jebane komentarze Yoongi merry me.
— Dobrze wiesz…
— Nie! Tego już nie wiem! Ile można żyć w ukrywanym związku?!
Jungkook stał, wciąż trzymając przegub twojej ręki. Na twarzy miał wyrysowany niepokój i widać, że też cierpiał. W końcu byliście jego przyjaciółmi.
— Rozmawiałaś z nim o tym? — przerwał nieznośną ciszę, jaka powstała po twoich wręcz wyrzyganych słowach.
Nie byłaś w stanie nic wypowiedzieć. JK miał rację. Nie rozmawiałaś z Yoongim o waszej relacji. O tym, że nie chcesz dłużej się ukrywać. Nie zgłaszałaś sprzeciwu, gdy odlatywał. Nie protestowałaś, kiedy zamknął drzwi twojego mieszkania, a następnie taksówką pojechał na lotnisko.
— Porozmawiaj z nim.
Jungkook podał ci telefon, w którym zauważyłaś połączenie od ukochanego. Przygryzłaś wargę, a potem chwyciłaś drżącą ręką aparat. Dla rozluźnienia wzięłaś jeszcze dwa wdechy, a później odebrałaś telefon.
— Yoongi?
— Widziałaś koncert? — zapytał od razu.
— Tak — odpowiedziałaś. — Byłeś świetny.
— To co się działo, to istne szaleństwo — rzekł uradowany. — Żałuję, że nie ma cię tutaj. Ludzie w Ameryce po prostu szaleją. Army są wszędzie.
Zacisnęłaś dłoń. Mocniej. W pięść.
— Mei?
Nie wiedziałaś od czego zacząć. Nie potrafiłaś się uspokoić. Nie dałaś rady słuchać wcześniejszego polecenia Jeona. Patrzyłaś na swoje trampki, szurając nimi w miejscu.
— Coś się stało?
Suga wciąż dopytywał, a ty nie udzielałaś mu odpowiedzi. Wiedziałaś, że to siedzi zbyt głęboko w tobie. Gdybyś teraz wybuchła…
— Nie… — wyszeptałaś. — Skąd taki pomysł?
— Widzę przecież.
— Po prostu…
Myślałaś, że serce wyskoczy ci z piersi. Czułaś jak krew buzuje w żyłach. Z małej, bezbronnej dziewczyny, stawałaś się zimną i zdystansowaną.
— Muszę zaraz kończyć — westchnął Yoongi.
— To nie ma sensu.
W końcu te słowa przeszły ci przez gardło. Podniosłaś wzrok. Zapłakanymi oczami widziałaś jego twarz na facetime.
— Co nie ma sensu?
Agust D wydawał się być skonsternowany. Przygryzał od środka policzki. Wiedziałaś, że tak powstrzymuje się od gniewu. Przez rok poznałaś go na tyle, by wiedzieć, kiedy jest zły.
— Widziałam twoją wiadomość i rozmowę z jedną…
— Musiałem to zrobić — westchnął Suga. — Przecież wiesz, że to moja praca.
— Zawsze dzwoniłeś…
— Ale wtedy byłem z chłopakami. Teraz promuje się sam i muszę…
— Zawsze tylko najważniejsza jest promocja, koncerty, wytwórnia.
— Dobrze wiedziałaś o tym, gdy zaczęliśmy się spotykać.
Czułaś, że Yoongi już nie jest taki spokojny. Wyczułaś w jego głosie nutkę irytacji, zdenerwowania i pewnego rodzaju gniewu.
— Czyli to wszystko moja wina?!
Nie wytrzymałaś. Miałaś dosyć. Po prostu.
— A czego się spodziewałaś?! — Agust D nie został ci dłużny.
— Tego, że choć raz zdecydujesz się wybrać mnie, do cholery!
Wasza kłótnia była intensywna. Nawet za bardzo. JK starał się nie wtrącać, więc wyszedł na spacer z Bamem. Suga i tak to wykorzystał. Kolejny raz podkreślił, że jesteś w mieszkaniu Jeona i nie ma pojęcia dlaczego jesteście tak blisko. Odpowiadałaś, że sam nie jest święty.
Ostatecznie rozłączyłaś się, rzucając telefonem w sofę Jungkooka. Nie miałaś siły dłużej być tą, która ustępuje. To wszystko, wspólne marzenie, przekonanie o uczuciu, które was połączyło — nijak miało się do rzeczywistości.
JK znalazł cię zapłakaną. Od razu wraz z Bamem podbiegli do ciebie, gdy tylko przekroczyli próg mieszkania.
— Mei! — Jungkook podniósł twój podbródek. — Co się stało?
—To koniec — rzuciłaś, a póxniej wybuchłaś niepohamowanym szlochem. — To koniec Dżej Kej. Koniec.
Przyjaciel objął cię ramieniem i przyciągnął do siebie. Wtuliłaś się do jego klatki piersiowej. Była taka ciepła. Zaczęłaś płakać, brudząc przy tym biały podkoszulek Jeona.
— Kochanie, zobaczysz wszystko się ułoży — pocieszał cię, głaszcząc ciemne włosy. — Prześpicie się z tym i porozmawiacie na spokojnie.
— Nie mamy już o czym rozmawiać.
— Oj myślę, że macie.
✯
Dni mijały, a każdy z nich był taki sam. Beznadziejny i pełny bólu.
Nie miałaś ochoty spotykać się z nikim, odmawiałaś Jungkookowi, gdy pytał, czy idziecie na siłownie, odebrałaś zaległy urlop w kawiarni i załamana, z kolejną paczką chipsów solonych siedziałaś nakryta kocem. Twoje oczy były wysuszone od litrów łez, ciało trzęsło się z rozpaczy, a organizm przechodziły kolejne spazmy szlochu.
Yoongi się nie odzywał, a ty nie chciałaś nawet do niego dzwonić. Postanowiłaś — nie zrobisz pierwszego kroku! Za szczerość nie powinno się przepraszać.
W końcu usłyszałaś dźwięk telefonu, a na wyświetlaczu pojawiło się jego zdjęcie. Z początku myślałaś, czy odebrać i już chciałaś chwycić za aparat, lecz ukochany rozłączył się.
Nie oddzwoniłaś. Nie chciałas z nim rozmawiać. Wciąż bolał cię jego brak zrozumienia. Chciałas byc twarda.
— Mei otwórz! — słyszałaś za drzwiami głos Jungkooka.
Jednak też nie podniosłaś się z miejsca. Bo cierpiałaś tak bardzo, że nawet beznadziejne porady Jeona, nie poprawiłyby ci humoru.
Kolejnego dnia ty zadzowniłaś, lecz Yonngi zdawał się cię zignorować. Bo nie odebrał. Nawet gdy dzwoniłaś drugi raz.
Trwało to dość długi czas. Było pojebane na tysiąc sposobów. W końcu mijaliście się połączeniami, unosiliście dumą i rozpaczaliście po cichu.
— Mei otwórz te cholerne drzwi! — krzyczał Jungkook. — Bo je wyważę!
Nie wierzyłaś przyjacielowi. Przecież nie był na tyle głupi, aby się tego podjąć.
A jednak.
— Dobra — rzucił pewnie. — Ostrzegałem.
I nim zdołałaś wstać, założyć spodnie dresowe, poprawić rozczochrane włosy, JK tak po prostu wykopał drzwi wejściowe. Jak w jebanym filmie akcji.
— Co ty zrobiłeś?! — krzyczałas na przyjaciela, rzucając się na niego z pięściami!
— Ostrzegałem… — pisnął na swoje usprawiedliwienie.
— Jeon Jung Kook! Zabiję cię kiedyś!
Wręcz w agonii szału napadzie wielkiego gniewu, zaczęłaś gonić przyjaciela po całym mieszkaniu. Nie przejmowałaś się, że drzwi do twojego mieszkania leżą na ziemi, a ty prócz koszulki i majtek, nie miałas na sobie nic.
JK w końcu chwycił drzwi i wstawił je, a raczej oparł tak, aby żaden z sąsiadów nie zaglądał do środka.
— Przecież zapłacę ci za naprawę — powiedział stanowczo zbyt luzacko.
— To nie jest moje mieszkanie, kretynie!
— Trzeba było otworzyć, jak grzecznie prosiłem.
Opadłaś ze zmęczenia na ziemię. Obserwowałaś Jeona, który dopiero co zanotował, że siedzisz przed nim prawie w negliżu. Jego twarz ozdobił rumieniec i odwrócił wzrok.
— Możesz się ubrać?! — powiedział szybko.
— Peszy cię widok kobiecych majtek? — prychnęłas z pogardą.
— Peszy mnie widok ciebie w majtkach — dodał ciężko. — Gdy mam w głowie wasze rozmowy z hyungiem.
Od razu przypomniałaś sobie ostatnie wspomnienie rozmowy z przyjacielem i również spaliłaś buraka. Przewróciłaś oczami, a następnie powędrowałaś do sypialni, gdzie założyłaś dresowe spodenki.
Jungkook starał się na spokojnie z tobą porozmawiać. Nawet przyniósł twoje ulubione mochi o smaku zielonej herbaty i dwie butelki martini bianco.
— Mei musicie się pogodzić — rzucił po kolejnym wypitym kieliszku.
— To już koniec Dżej Kej.
— Kochacie się. W dodatku hyung chce roznieść każdego, kto tylko się do niego odezwie.
— Rozmawiałeś z nim?
— To za dużo powiedziane — Jungkook podrapał się po głowie. — Wymieniliśmy kilka zdań. Martwi się o ciebie.
— Gdyby tak było…
— Czy ty siebie słyszysz? Boże jacy wy jesteście uparci.
Jeon wziął łyk z butelki. Następnie poczułaś jak chwyta twoj rękę i nakazuje patrzeć w telefon.
— Czy to? — zapytałaś szybko mrugając oczami. Wciąż nie wierzyłaś w to, co było przed twoimi oczami.
— Bilet? Tak. Dla Ciebie? Tak. Do Chicago? Tak, tak, tak.
Jungkook dumnie wypchnął pierś, a następnie zatańczył swój taniec radości, gdy niemo zgodziłaś się polecieć. W końcu czego się nie robi z miłości?
✯
Nigdy nie latałaś samolotem. Tak, to było możliwe i tak, nie wiedziałaś, czy powinnaś się bać, czy zachować spokój. Analizowałaś wszystkie za i przeciw, ostatecznie zajęłas miejsce i zamknęłas oczy. Poczułaś szarpnięcie w ramię i gdy miałaś tak po prostu zwrócić uwagę osobie siedzącej obok, dostrzegłaś pogodną twarz przyjaciela.
— Dżej Kej?
Nie mogłaś uwierzyć. Jeon siedział obok, na głowie miał założony kaptur, na nosie okulary i do połowy maseczkę.
— Co ty tu robisz?
Jeon ułożył się wygodnie, wciąż patrząc na twoją twarz.
— W samolocie? — zapytał. — Czy w klasie ekonomicznej?
— Dlaczego siedzisz obok?
— Ponieważ przyda ci się przyjaciel.
Jungkook odchylił się na siedzeniu i złapał cię za rękę, a ty zrozumiałaś, że naprawdę potrzebowałaś go w tamtej chwili. Byłaś mu niezmiernie wdzięczna, wiedziałaś, że po mimo iż był najbardziej denerwującym człowiekiem na świecie, potrafił sprawić, że byłaś spokojna i wierzyłaś, że wszystko się ułoży. Wierzyłaś w jego przekonania o miłości Yoongiego.
Wylądowaliście w Chicago o czternastej. Mieliście dość dużo czasu, aby zameldować się w hotelu i zwiedzić miasto. Oczywiście zajęliście dwa osobne pokoje. Koncert Agusta D zaplanowany był na dwudziestą drugą godzinę.
— Przestań się stresować! — rzucił JK, gdy nerwowo dłubałaś w swojej porcji frytek. — Wszystko się ułoży!
Coraz bliżej godziny koncertu twój żołądek odmawiał posłuszeństwa. Czułaś jak żółć podchodzi ci do gardła, gdy zdenerwowana kroczyłaś na miejsca vip. Byłas w centrum zainteresowania, gdy ktoś z zebranych fanów rozpoznał Jungkooka. Myślałas, że spalisz się ze wstydu, czując na sobie spojrzenia wszystkich.
Chciałaś rozpłynąć się w powietrzu, schować, zniknąć.
JK roztaczał wokół siebie aurę spokoju i dobra. Chwycił twoją dłoń, przykucnął i wyszeptał: wszystko będzie dobrze.
A potem zaczął się koncert.
Agust D był cudowny. A okrzyk radości fanów niósł go przez cały koncert. Zaczęłaś rozumieć, co tak naprawde odczuwał na scenie dopiero w momencie, kiedy usłyszałaś swoja ulubioną piosenkę z nowego albumu.
Amygdala pieściła twoje zmysły. Czułaś się z nim jednością. Wiedziałas, co ukochany przeszedł w życiu, ale nigdy to nie uderzyło w ciebie. Z taką mocą.
Oczy Yoongiego mrugały z dość szybką częstotliwością. Zauważył cię i nie mógł przez moment złapać powietrza. Wydawało się, że jest w innym świecie. Odległym. A później z jego oczu wypłynęły łzy.
✯
Backstage było dość spore i ciemne. Pchnięta przez Jungkooka stałaś teraz w oczekiwaniu na ukochanego. Schodki przed tobą wydawały się ciągnąć, a odgłos stawianych kroków przyprawiał cię o zawał serca.
Zaraz tutaj będzie. Stanie przy tobie.
— Mei? — usłyszałaś jego głos. Był kojący i przepełniony tęsknotą.
— Cześć — rzuciłaś, odwracając wzrok. Było ci wstyd.
Suga cię onieśmielał.
Wtedy. Rok temu. Miesiąc temu. Na lotnisku. W sypialni. Teraz w Chicago. Na scenie. W twoim życiu.
— To ja spadam — rzucił JK i pomachał wam ręką. — Wywiązałem się z obietnicy — dodał do Yoongiego.
— Z jakiej obietnicy? — zapytałaś.
— Że cię przyprowadzę — westchnął Jeon. — W jednym kawałku.
Nim zdążyłaś cokolwiek odpowiedzieć, Suga chwycił cię i przyciągnął. Jego usta zetknęły się z twoimi wargami. Były takie miękkie.
Waliczyliście o dominację. Ten pocałunek był pełen tęsknoty i pasji. Niewypowiedzianych uczuć, błogich chwil i miłości łączących was oboje.
— Tęskniłam — wyszeptałaś, próbując złapać powietrze.
— Ja chyba bardziej — odpowiedział całując czoło.
Było coś w tym czułego. Sprawiał wrażenie, jakby chciał wszystkie uczucia przelać do twojej głowy. Sprawić, że zrozumiesz jak jesteś dla niego ważna.
Noc spędziliście razem. Pragnęliście się i niejednokrotnie walczyliście ustami o dominacje. Uniesieni w pragnieniu, z tęsknoty ofiarując drugiemu rozkosz.
— Zabieram cię gdzieś dzisiaj — powiedział Suga, wstając rano z hotelowego łóżka.
— Mam wszystkie rzeczy w hotelu.
Agust D uśmiechnął się, tylko tak jak on potrafił, słodko i niewinnie, a później wskazał wzrokiem na wiszący pokrowiec. Nie wiedziałaś co to oznacza, zwłaszcza, że nigdy nie byliście na oficjalnej randce.
— Panie Min Yoongi — zaczęłaś szpetem. — Czy pan mi właśnie proponuje pierwszą randkę?
— Pierwszą, oficjalną randkę — pocałował twój policzek, przygryzając płatek ucha. Kuszącym szeptem oplatał głowę i myśli.
Po dwudziestu minutach Agust D wyszedł z pokoju, tłumacząc się jednym biznesowym spotkaniem. Miałaś więc nie więcej niż dwie godziny na przygotowanie się. Oczywiście JK musiał do ciebie wpaść i zagwizdał widząc suknię, w którą miałaś się odziać.
— Wiedziałem, że hyung zaszaleje — powiedział z przekąsem. — Nie wiedziałem, że aż tak.
— Jak to zaszaleje?
Zaczełaś coś podejrzewać. Próbowałaś wyciągnąć to od Jungkooka, który udawał, że nie ma o niczym pojęcia. Jednak za długo go znałaś i za bardzo nie wierzyłaś w prawdomówność jego zarzekań.
— Jeon Jung Kook!
— Mei proszę cię — wystekał. — Odbij ode mnie. Hyung zabronił mi mówić.
— Jesteś największym niegodziwcem!
— I twoim najlepszym młodszym bratem — zaśmiał się.
JK wyszedł z apartamentu pół godziny przed przybyciem Yoongiego. W tym czasie zdążyłaś wziąć przyjemny prysznic, ułożyć włosy, ubrać sukienkę, która była dość obcisła i uświadomiła cię, że twoje treningi z Jungkookiem przynoszą rezultaty w postaci większego tyłka i wcisnęłaś stopy w sandałki na obcasie.
Kończąc makijaż usłyszałaś ukochanego, a gdy stanął w progu pokoju, uśmiech nie schodził mu z twarzy. Przygryzł kusząco wargę.
— Daj mi piętnaście minut — powiedział, biorąc do ręki pokrowiec z drugim ubraniem, za pewne jego wyjściowym.
Skończyłaś robić makijaż. Postawiłaś na delikatne smokey eye, usta pociągnęłaś czerowną szminką, która z twoją bladą cerą kontrastowała wręcz idealnie.
Yoongi stał znów w progu, a widok jego ciała w garniturze spowodował, że przez moment nie wiedziałaś czy oddychasz. W końcu zrozumiałaś, że idziecie na randkę. Z prawdziwego zdarzenia.
Podał ci dłoń, gdy wsiadałaś do wynajętego przez mężczyznę samochodu. To był tak bardzo dziwne, zwłaszcza, że kierowcą był Yoongi. Patrzyłaś na drogę i nie wiedziałaś, gdzie chce cię zabrać, kiedy minęliście granice Chicago.
— Gdzie mnie zabierasz? — zapytałaś.
— Zobaczysz — odpowiedział, a kącik jego ust niebezpiecznie podniósł się do góry. To wszystko było aż zbyt owiane tajemnicą.
Po kilkunastu minutach dojechaliście na miejsce. Tak myślałaś. Ale zdziwiłaś się widząc pas startowy i samolot. W dodatku prywatny.
— Yoongi, możesz mi powiedzieć, co to znaczy?
— Zabieram moją ukochaną na randkę — odparł z przekąsem, podając ci dłoń.
Jak mówiłaś, że nie wiesz, czy bałaś się latać, teraz wręcz byłaś tego pewna. Lecz obecność Yoongiego dawała ci spokój i uczucie pewnego rodzaju komfortu.
✯
Ślub w Vegas wydawał ci się tak nierealny, że wręcz niemożliwy. Myślałaś, że jest wielu szaleńców, którzy chcieliby to zrobić. Poza tym nie sądziłaś, że ukochany także będzie tego zwolennikiem. Czasami coś rzucił o tym pomyśle, lecz tak szybko jak o tym mówił, tak szybko zaprzeczał.
A przed chwilą wyznaliście sobie sakramentalne tak na całe życie.
I to w jebanym Las Vegas!
Przygotowany apartament był niczym raj, w którym oboje mogliście być wreszcie ze sobą. Nie musieliście przejmować się karierą Yoongiego, wytwórnią, członkami zespołu, bezwstydnimi dziennikarzami, fankami i… Wszystkim co nie pozwalało wam być razem. Tak naprawdę.
— Jesteś taka piękna — mówił, gdy mokrymi pocałunkami pieścił twoją żuchwę.
Jego długie palce lubieżnie zniszczyły sukienkę, zachłannie dobierając się do koronkowej bielizny. Odchyliałas głowę, dając większy dostęp do szyi, którą kąsał i brał w posiadanie.
— Yoongi — wyszeptałaś czując jak zalewa cię fala rozkoszy.
Agust D wziął cię na ręce i ułożył na małżeńskim łożu. Zagłębiłaś się w pościel, patrząc zamglonym wzrokiem, jak ukochany z satysfakcją podziwia twoje ciało. Jego policzki były rumiane, zapewne od intensywności tej chwili. Usta miał rozchylone, nabrzmiałe od pocałunków.
Przyciągnęła go bliżej, znów złączając się wargami. Nie chcieliście stosunku takiego jak zawsze, pełnego wyuzdanych pozycji, gorącego i ostrego. Pragnęliście spokoju, namiętności i opanowania. Wręcz z czcią dotykaliście się nawzajem.
Nie jako para, a teraz jak mąż i żona.
Kąsał twoje piersi, delikatnie bawiąc się sutkiem, liżąc z czułością i uwielbieniem. Dłonią masował drugą, sprawiając, że pragnęłaś go tutaj, w tamtej chwili i przez resztę życia.
Zsunęłaś jego bieliznę, dotykając twardego członka. Był idealny. Dłonią sunęłaś w dół, aż do jąder. Gdy je dotknęłaś, Yoongi jęknął w twoje piersi.
Chciałaś go posmakować, poczuć ustami, dać rozkosz.
Po chwili ci pozwolił. Wzięłaś do ust nabrzmiałego członka i delikatnie pieściłaś, pomagając sobie ręką. Sunęłaś wzdłuż trzonka, ustami pieszcząc główkę, coraz bardziej wilgotną. Suga odchylił głowę do tyłu i wziął głęboki wdech.
— Mei — jęknął wręcz z obłąkaniem w głosie.
Jego palce zanurzyły się w twojej kobiecości. Nie chciał zostawić cię bez opieki. Pozwolić abyś choć na chwile nie była dotykana. Zanurzał dwa palce, wyciągał i znów zanurzał. Ty natomiast pieściłaś go ustami czując, jak członek zaczyna znajomo pulsować.
Gdy myślałaś, że ukochany dojdzie, Suga wyciągnął z twych ust penisa, chwycił za główkę i wziął głęboki oddech. A potem z uśmiechem na ustach pochylił się nad twoją kobiecością i zaczął cię lizać. Najpierw delikatnie, po wzgórku łonowym, łechtaczce, drocząc się z punktem G. Dołoży dwa place, posuwające twoje wnętrze. Była to słodka tortura, a jego palce zwinne, jak gdyby grał na pianinie.
— Jesteś taka cudowna.
Czułaś, że nie wytrzymasz. On praktycznie posuwał cię palcami, pieszcząc językiem wzgórek łonowy. Delektował się twoim smakiem i głosem, wydawanymi jękami.
Nie umiałaś się powstrzymać, wstrząs przeszył twe ciało. A wtedy ukochany przycisnął się mocniej do twojej kobiecości, jęcząc w ekstazie niezrozumiałe dla ciebie słowa.
Nie dane było ci odpocząć. Od razu wszedł w ciebie. Mocno i zdecydowanie. Całował usta, wypychając pesnisa coraz głębiej. Walczyliście o dominację językiem. Ten stosunek był inny, naznaczony miłością i pragnieniem.
I wiedziałaś, że należysz do niego. W każdej formie i stanie. W każdym uniesieni, złączeniu warg, połączona przysięgą i złota obrączką. Już nie jako sekretna para, lecz jako mąż i żona.
Jako jedna całość przez wszystkie wieczności tego świata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥