Choć minęło już kilka dni od tamtego momentu, na nowo zaczęłam popadać w złe samopoczucie i lęk. Jeon Jeongguk, którego miałam nieprzyjemność poznać wtedy na plaży, robił wszystko, aby uprzykrzyć mi życie. Dlatego starałam się go unikać, aż przyszedł moment rozpoczęcia roku szkolnego.
— Zobaczysz, będzie fajnie! — powtarzała Mei, kładąc mi dłoń na ramieniu.
Nigdy nie lubiłam pierwszych dni w szkole, ani wszystkiego, co się wiązało z poznawaniem ludzi. Czułam się po prostu inna i tak bardzo obrzydliwa, że unikałam patrzenia w lustro. Nie chciałam nawet na centymetr stanąć na wadze, która zakurzona leżała na dnie łazienkowej szafki w domu rodzinnym w Seulu.
— Na pewno — odpowiedziałam z ironią, biorąc do ręki torbę.
Ubrana byłam w szkolny mundurek, składający się ze spódnicy i koszuli. Miałam wrażenie, że wyglądam niczym szynka wielkanocna, czując opinający materiał. Próbowałam ukryć zawstydzenie puklami ciemnych włosów.
— Wyglądasz jak siedem nieszczęść.
— Tak się też czuję.
Mei przystała przed bramą szkolną i poprawiła mi włosy, sprawiając, że pasma schowane były za uszami. Dłonią podniosła podbródek i nakazała na siebie spojrzeć.
— Zrozum Jungmi, że jesteś piękna! Nie powinnaś nigdy w siebie wątpić.
— Ciężko tak o sobie myśleć, skoro inni uważają coś innego.
— Kto? Jeongguk’ie? To idiota.
Trudno było się nie zgodzić. Podczas spotkania na plaży wciąż komentował moją osobę, zwłaszcza kiedy Jimin chciał nawiązać ze mną rozmowę. Jego okropne i chamskie docinki sprawiały, że czułam się niczym robak, czekający, aż ktoś do końca wgniecie go butem.
Nie pomagał też fakt tego, że moją kuzynką była najładniejsza dziewczyna w szkole. W każdym razie tak słyszałam z opowieści chłopaków, za co byli karceni przez czujne oko Yoongi’ego. Suga choć małomówny, kochał Mei i nie pozwalał innym na tak zuchwałe komentarze. Nawet przyjaciołom.
Czułam więc zawstydzenie, krocząc obok Mei. Dziewczyna prężyła swą pierś dumnie, co nakazała i mi robić. Lecz jak mogłam to wykonać, skoro byłam potworem? Widziałam na około te wszystkie oceniające spojrzenia i szepty. Niektórzy zachowywali większa powściągliwość, inni wprost wskazywali na mnie palcem.
Kiedy już dotarliśmy do budynku, moje policzki na nowo płonęły i pomyślałam, że Guk miał rację. Wyglądałam jak świnia. Mei stanęła w miejscu, przez co odbiłam się od jej pleców. Od razu się odwróciła i spojrzała na mnie.
— Masz swój plan?
Pokiwałam głową, a później przeanalizowaliśmy zajęcia. Mei zaczynała od matematyki, ja zaś miałam koreański. Pożegnałyśmy się i skierowałam w stronę klasy na drugim piętrze. Mei miała zajęcia na pierwszym.
Weszłam do sali, która była w połowie zapełniona. Każdy patrzył na mnie, jednak się nie odzywał. Może dlatego, że czujne oko pana Byun’a karciło za jakiekolwiek zamieszanie. Usiadłam więc w wolnej ławce i czekałam na rozpoczęcie lekcji.
— Miło mi was powitać — zaczął belfer, lecz przerwało mu pojawienie się spóźnionego ucznia. — Jakby mogło być inaczej — skomentował. — Jeon Jeongguk tradycyjnie spóźniony.
Nie chciałam, ale musiałam utkwić wzrok w najgorszym z najgorszych ludzi na tej ziemi. Nim się zorientowałam, Jeon złapał moje spojrzenie i łobuzersko się uśmiechnął. Dla niego to był najlepszy możliwy moment, aby ponownie uprzykrzyć mi życie. Co zresztą potwierdził, siadając za moimi plecami, w ostatniej ławce pod oknem.
— Nie wiedziałem, że mam z tobą zajęcia, Saekki Dwaeji — usłyszałam z jego ust, tuż za swoim uchem.
Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Widocznie wciąż dla niego byłam świnką. Pochyliłam się do przodu, chcąc skupić się na prowadzonej przez nauczyciela lekcji. Jeon najwidoczniej miał inne plany, gdy wciąż gwizdał, udawał chrumkanie i rzucał we mnie niewielkimi kulkami papieru.
— Ej, SD! — wyszeptał, praktycznie kładąc głowę na moim ramieniu.
Gdybym się odwróciła, możliwe, że pocałowałbym jego policzek. Boże, Jungmi, przestań o tym myśleć! Jednak starałam się go ignorować i po prostu wciąż przepisywać tekst z tablicy. Jednak nawet sam Kim Tongin nie mógł sprawić, że bliskość Guk’a była mi obojętna. Czułam każdą komórką jego obecność, dotyk i zapach. Miętową gumę, którą miał w buzi, wymieszaną z nikotynowym zapachem i męskimi perfumami, bardzo drogimi.
— Daj długopis — powiedział czarującym tonem.
— Najpierw powiedz magiczne słowo — odpowiedziałam, zbierając w sobie wszystkie pokłady mojej empatii i odwagi.
— Ono nie sprawi, że ze świnki przemienisz się w księżniczkę.
W tamtym momencie miałam ochotę wstać i tak po prostu dać mu w twarz. Mei na pewno by to pochwaliła. Jednak nie byłam nią, a Kim Jungmi, zakompleksioną dziewczyną z problemami i napadami lękowymi.
— Ni… Nie. Masz swój.
— Skończył mi się.
— To twój problem.
Dosłownie czułam na sobie palący oddech Jeon’a, który odsunął się i zajął swoje miejsce. Dobrze, że odpuścił, ponieważ pan Byun już miał zwrócić nam uwagę. Resztę lekcji siedziałam i notowałam słowa nauczyciela, nie mając pojęcia, jak bardzo Jeon Jeongguk mnie znienawidził tamtego dnia.
✯
Stołówka szkolna była zatłoczona. Właśnie odbywała się przerwa obiadowa i każdy stolik był zajęty. Stałam więc z tacą, na której umieszczone miałam kilka rolek kimbap z łososiem i zastanawiałam się, gdzie znalazłoby się dla mnie miejsce. Po chwili ujrzałam machającego Jimin’a.
— Jungmi! — zawołał.
Chciałam odwrócić się, aczkolwiek poczułam na sobie dłoń. To Mei razem z Yoongi’m stali ze swoimi tacami. Kuzynka od razu zaprowadziła do stolika, przy którym prócz Jimin’a siedzieli nieznani mi chłopcy.
— Poznaj naszą ekipę — powiedział dumnie Park.
Spojrzałam na każdego, a chłopcy pomachali mi i powiedzieli cześć. Tak właśnie poznałam resztę ekipy — Jin’a, Hoseok’a i Taehyung’a. Czułam się onieśmielona każdym z nich, szczególnie ostatnim. Taehyung, którego nazywali V, był bardzo przystojny i czarujący. Szczególnie gdy przesunął się i wręcz poprosił, abym zajęła miejsce koło niego.
— Tu chyba wolne? — usłyszałam ten głos i aż zacisnęłam dłoń na tacy.
To Jeon wręcz wkradł się na miejsce zrobione przez Taehyung’a. Z uśmiechem na ustach zaczął jeść swoje paluszki krabowe.
— I tak byś się nie zmieściła, SD.
Miałam ochotę wylać mu na głowę sok aloesowy, który akurat stał na tacce obok kimbapu. Jednak nie musiałam tego robić, ponieważ to Mei uderzyła Guk’a w głowę.
— Jesteś dupkiem Jungkook!
— Przypominam, że kiedyś lubiłaś tego dupka — odpowiedział z kolejnym fałszywym uśmiechem. Popatrzyłam szybko na Yoongi’ego, który mocno ścisnął wargi, by nie dać się sprowokować koledze. Najwidoczniej mieli jakieś niewyjaśnione sprawy, albo całą trójkę coś łączyło.
— Wtedy byłeś do zniesienia.
Mei fuknęła w odpowiedzi, a potem razem z Jimin’em zrobili miejsce obok siebie. Nie miałam ochoty jeść, zwłaszcza koło Jeon’a, patrzącego wyłącznie na mnie, siedzącego naprzeciw.
— Co o tym sądzisz, Jungmi? — zapytał Jimin, pokazując mi swój telefon.
Zamrugałam kilkakrotnie, starając się powrócić do rzeczywistości. Czy aby nie myślałam o Guk’u?
— Przepraszam, ale się zamyśliłam.
Jimin machnął ręką, a później ponownie zapytał, co sądzę o kolorze farby, którą chciał pomalować pokój. Przez chwilę zastanawiałam się, po czym wskazałam na jeden z kolorów. Jasny odcień szarego najbardziej mi się spodobał.
— Ale jesteś nudna — skomentował Jungkook.
— Za to ty taki rozrywkowy? — odbiłam piłeczkę.
— Mógłbym ci pokazać, jak bardzo. — Oblizał usta. — Bo pewnie nie wiesz, co to znaczy… Dobra zabawa.
Nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, JK wziął do ust papierosa, wstał od stołu i zabrał swój plecak. Natychmiast do nozdrzy dotarł zapach perfum, a po chwili usłyszeliśmy dzwonek.
— Mam nadzieję, że po szkole uda nam się razem wyjść — rzucił Jimin, zatrzymując mnie przy wyjściu.
— Wracam z Mei…
— Mei też z Yoongi’m byli za wyjściem. Osobiście głosuję za lodami.
Popatrzyłam na twarz Park’a, którą ozdabiał szczery uśmiech. Dołeczki w policzkach dodawały mu uroku. Nie chciałam z nimi iść, dlatego nic nie odpowiedziałam. Pożegnałam się z Jimin’em i skierowałam po schodach na kolejną lekcję, którą okazała się być biologia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥