Czułam wciąż ciepło na twarzy, kiedy Taehyung wyszedł z pokoju. Byłam rozpalona i zawstydzona. Aczkolwiek, coś w środku mnie, mała część Jungmi, krzyczała i tupała nogami z ekscytacji.
Słowa V były niczym wyznanie, ponieważ capo nigdy nie był zbytnio wylewny. Tak właściwie niewiele o mnie mówił. Nie wiedziałam, za kogo mnie uważa i dlaczego jeszcze żyję? Teraz praktycznie dał mi odpowiedź.
Uśmiechnęłam się pod nosem, patrząc ponownie w odbicie. Może naprawdę Kim Taehyung posiada ludzkie uczucia?
Postanowiłam tym razem wziąć długą kąpiel, która obmyłaby moje grzeszne myśli i studziła rozpalone ciało. Jak sobie powiedziałam, tak zrobiłam. Łazienka znajdowała się po drugiej stronie korytarza, a żeby się do niej dostać, musiałam przejść obok pokoju Jungkooka.
Przystanęłam przed zamkniętymi drzwiami, zastanawiając się, czy Chingyu została u chłopaka. Przypomniałam sobie, że miałam z nią porozmawiać. Jednak w tamtej chwili odpuściłam, chcąc po prostu odpocząć.
W łazience nalałam sobie gorącej wody do wanny i użyłam zapachowych kulek do kąpieli. Dzięki nim po pomieszczeniu rozszedł się aromatyczny zapach mandarynki. Uwielbiałam wszystko, co się wiązało z tym owocem, więc zadowolona zanurzyłam się w wodzie.
Na tafli wody powstała piana, więc niczym małe dziecko, zaczęłam z niej formować różne wzory. Śmiałam się przy tym jak głupia i chichotałam zabawnie. Po chwili zanurzyłam się poniżej poziomu wody i liczyłam do dziesięciu.
Kiedyś często tak robiłam. To pozwalało na kontrolę oddechu i myśli. A teraz tego potrzebowałam najbardziej. Ponieważ wciąż słowa Taehyunga brzęczały w myślach, gdzieś za uchem.
Nagle poczułam uścisk dłoni i otworzyłam automatycznie oczy. Pokazał mi się obraz zmartwionego RM, na którego twarzy widniała panika.
— Jungmi! — prawie krzyknął. — Co ty chciałaś zrobić?
Przez moment trzymałam jego dłoń, a później odruchowo puściłam. Namjoon zorientował się, że jestem naga, więc jeszcze szybciej się odwrócił, dając mi swobodę, której teraz potrzebowałam.
— Raczej to ja powinnam zapytać — wtrąciłam stanowczo. — Co ty robisz w łazience?
Podrapał się po karku, a potem głośno westchnął.
— Nie zamknęłaś drzwi — powiedział. — Chciałem skorzystać, a wtedy zauważyłem, że leżysz pod wodą dość długi czas.
Przez moment nie wiedziałam, jak zareagować? Długo? Przecież liczyłam czas… A może tylko mi się tak wydawało?
— Kiedyś to było moje ćwiczenie — odparłam. — Pod wodą liczyłam w myślach do dziesięciu… Przepraszam, że cię zmartwiłam.
— Po prostu… Przestraszyłem się.
Ten moment pokazał mi, jak rodzina o siebie dba. Nawet Namjoon ruszył na pomoc, choć mógł mnie po prostu zostawić. Jeszcze raz przeprosiłam za kłopot, na co RM skomentował, że pójdzie już i powinnam zamknąć drzwi za sobą. Co też uczyniłam, odziana w puchaty ręcznik.
✖️
Następnego ranka było nerwowo. Wszystko za sprawą pewnego incydentu. Gdybym miała nazwać go sprzeczką, to tak, jakbym nic nie powiedziała. Zdenerwowana Mei żywo gestykulowała przed twarzą Jina. Seokjin natomiast próbował jej coś wytłumaczyć, wchodząc ciągle w słowo.
— To tylko dla twojego dobra — mówił.
— Nie prosiłam cię o to! — krzyknęła księgowa.
— Jesteś moją młodszą siostrą.
— Nie wtrącaj się w moje życie!
Stałam na schodach i nie wiedziałam, czy wrócić do pokoju, czy może przejść między nimi? Nie chciałam mieszać się w cudze problemy i konflikty. Nie wiedząc, o co poszło, więc starałam się być bezstronnicza. Nie kibicowałam nikomu.
— Strasznie tu głośno — usłyszałam za sobą głos Chingyu, która najwidoczniej została na noc. — Zawsze tak jest?
— Czasami — odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
— Nie wiem, jak wytrzymałaś…
Odwróciłam się i popatrzyłam na pielęgniarkę. Ubrana była w koszulkę Jungkooka i szare dresy. Wyglądała bardzo… Swobodnie.
Patrzyliśmy, jak Mei praktycznie rzuca się na brata, który trzyma jej dłonie, aby nic mu się nie stało. Blondynka praktycznie wpadła w furię, kiedy wypowiedziała coś, co dręczyło ją od ostatnich tygodni.
— To przez ciebie się tak zachowuje?!
Wiedziałam, co ma na myśli i dlaczego taka jest. Najwidoczniej musiała się domyślić, że za dziwnym stosunkiem Yoongiego, stoi polecenie jej starszego brata. To właśnie przez Seokjina, Suga trzymał Mei na dystans. Ponieważ nie był dla niej zbyt dobry.
— Przestań mieszać się w moje życie!
Kiedy do akcji wkroczyli Hoseok i RM, Mei starała się uspokoić. Została odciągnięta od brata przez silne dłonie Hobiego. Przez moment jeszcze wierzgała nogami, a potem starała się opanować. Szybko zeskoczyłam ze schodów i chciałam do niej podbiec.
— Mei! — złapałam ją w objęcia. — Już wszystko dobrze.
Wydawało mi się, że przyjaciółka zaczyna się uspokajać, jednak patrząc na moją twarz, ponownie zmarszczyła brwi.
— Wiedziałaś? — rzuciła sucho. — Wiedziałaś o tym?
Nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ księgowa odepchnęła mnie, a potem ruszyła w drugą stronę posiadłości. Była zła, a nawet wkurwiona. Nigdy nie widziałam jej w takim stanie i skłamałabym, mówiąc, że się nie martwiłam.
✖️
Dzień ceremonii zbliżał się nieubłaganie. Choć wiedziałam, że to Kana powinna mieć największą tremę, sama odchodziłam od zmysłów. Może dlatego, że nie widziałam Taehyunga od momentu jego wyjścia? A może dlatego, że chciałam go uszczęśliwić i dobrze się zaprezentować?
Od incydentu pomiędzy Mei a Seokjinem, księgowa chodziła zła jak osa. W dodatku kilkakrotnie wtrąciła, że suknia w kolorze lilac po prostu do niej nie pasuje i chętnie by ją zamieniła na czarną. Zazwyczaj wtedy była ganiona przez Kanę, która powiedziała, że jest to wykluczone.
Sama nie odzywałam się, gdy bliźniaczka Jimina pytała mnie o zdanie. Po prostu wiedziałam, że i jedna i druga kobieta mi tego nie wybaczą.
Przed południem założyłam suknie, a później stanęłam przy lustrze. Wygładziłam nerwowo materiał na udach, starając się sobie wmówić, że będzie dobrze. Na nogi miałam założone sandałki na niewysokim obcasie. Włosy rozpuściłam i zaczesana na jedną stronę. Kiedy chciałam je czymś spiąć, ponownie odnalazłam w odbiciu Taehyunga. Miałam jakieś déjà vu .
— Chyba nigdy nie nauczysz się pukać? — powiedziałam, ponieważ nie chciałam się patrzyć na niego z otwartą buzią.
V pokiwał zaprzeczająco głową, a potem przybliżył się do mnie. Przystał zaraz za moimi plecami i ponownie czułam jego oddech na odsłoniętych łopatkach.
— Pomyślałem, że będzie ci w niej ładnie.
Capo wysunął dłoń do przodu, w której odnalazłam srebrną spinkę z małymi diamentami. Przez moment nie wiedziałam, dlaczego i czemu. Jednak znając bossa, musiałam po prostu przyjąć podarunek.
— To należało do mojej matki — powiedział, a w jego głosie, usłyszałam pewnego rodzaju sentyment. — Powinno pasować.
Odwróciłam się twarzą do mężczyzny, spoglądając w onyksowe oczy. Tym razem przybrały jasną barwę i przebijał się przez nie brąz. Pokiwałam głową i przyjęłam podarunek, szeptając słowo dziękuję.
Kiedy wybiła godzina dwunasta, Taehyung odwrócił się i powiedział, że czas iść. Uroczystość miała się odbywać na skraju posiadłości, wśród malowniczych pejzaży rozległego ogrodu.
Wzięłam niewielką torebkę i skierowałam się do wyjścia. V czekał przed drzwiami, a gdy do niego dołączyłam, odsunął się i podążył na dół. Przez moment myślałam, że złapie moją dłoń, bo przecież mieliśmy się pojawić razem. Niestety tego nie zrobił.
Schodząc ze schodów, dostrzegłam prócz capo, czekających Jimina wraz z Jinem. Kiedy mnie zobaczyli, Park zagwizdał dyskretnie, a potem się uśmiechnął. Wyraz twarzy Taehyunga się nie zmienił, jednak odchrząknął i nakazał innym podążyć w kierunku samochodów.
Usiadłam z tyłu obok V, samochód prowadził Jimin, a Jin siedział na miejscu pasażera. Atmosfera była napięta, lecz Park starał się żartować, aby ją nieco rozluźnić.
— Martwisz się? — spytałam, kiedy otworzył przede mną drzwi.
— A czym tu się zamartwiać? — odparł, aczkolwiek nie wiedziałam, czy szczerze. — Żal mi tylko przyjaciela. Chyba nie wie, w co się wpakował?
Od razu chciałam uderzyć go w biceps, lecz wyręczył mnie w tym Jin. Rzeczywiste było to, że Jimin sobie żartował, bo siostrę kochał nad życie.
Zanim podążyliśmy w kierunku przygotowanych miejsc, zobaczyłam, że Taehyung pozostał przy samochodzie. Poczekałam na niego, niezbyt wiedząc, o co mu chodzi. W sumie zawsze był dla mnie zagadką.
— Co się stało? — zaczęłam, podchodząc do bossa.
— Nie — odparł. — Chyba nie. Chodźmy.
Nie wiele myśląc, chwyciłam V za rękę i pociągnęłam żwirową ścieżką w stronę krzeseł. Zdziwiony popatrzył na mnie, jednak nie wyrwał jej z uścisku. Patrząc na jego minę, wyjaśniłam:
— W końcu przyszliśmy tu razem.
Nie wiedziałam, jak zareaguje, jednak capo pokiwał głową, a potem mocniej ujął dłoń. Kiedy złączyliśmy palce, co swego rodzaju wywołało niemałe zdziwienie na twarzach członków rodziny, z wyjątkiem Namjoona, zajęliśmy odpowiednie miejsce. Później zaczęła się uroczystość.
✖️
Siedząc przy stole, obserwowałam szczęśliwą Kane i uśmiechniętego od ucha do ucha Hoseoka. Razem tworzyli piękną, choć niecodzienną, ślubną parę. Naprzeciw mnie siedział Jimin, z którym zaczęliśmy pić soju. Park wydawał się szczęśliwy i lekko podchmielony, a jego pyzate policzki, zarumieniły się od ilości alkoholu.
Czułam dłoń V, która wciąż trzymała moją, nawet pod stołem. Kiedy patrzyłam na capo, uśmiechał się pogodnie, a nawet raz ucałował mnie w jej wierzch. Nie wiedziałam, co to oznacza i dlaczego to robił? Jednak przysunęłam się bliżej i wyszeptałam coś, co przyszło mi z wielkim trudem:
— Dziękuję.
Taehyunga wydawał się zaskoczony i od razu odwrócił w moją stronę twarz. Jego brązowe oczy błyszczały, jednak nie był pijany.
— Za co?
— Za to, że jesteś taki… Wyrozumiały.
Kim nie skomentował tego, choć wiedziałam, że dalej nie wiedział, co mi chodziło po głowie. Postanowiłam się z nim podzielić pewną refleksją na temat naszej relacji.
— Dałeś mi czas i dotrzymałeś słowa.
Spojrzałam na splecione dłonie, a potem ponownie na jego twarz. Przystojną, szczęśliwą.
— Obiecałeś mnie nie dotknąć — ciągnęłam dalej. — Chcę, byś wiedział, że to doceniam.
Taehyung skinął głową, a potem upił swoje whisky. Za chwilę, siedzący obok capo Namjoon, wciągnął go w kolejny temat. Niemniej, dalej moja dłoń spoczywała w jego ręce, a nawet kciukiem zaczął gładzić jej wierzch.
— Chodźmy zatańczyć — rzucił w pewnej chwili Jimin.
Następnie spojrzał w stronę Taehyunga, który pokiwał głową, jakby dał mu niewerbalne przyzwolenie. Jimin uśmiechnął się kolejny raz, a potem porwał mnie w wir tańca.
Park był doskonałym tancerzem, a przy tym nie pozwolił, abym się źle poczuła. Przy okazji odnalazłam wzrokiem Chingyu, która w ramionach JK, prawie wirowała po całym parkiecie. Na jej twarzy gościł szeroki uśmiech.
— Odpuść JK — wyszeptał do ucha Jimin, jakby czytając mi w myślach.
— Skąd ty?
— Patrzysz na niego, jakbyś miała go zabić.
Przez moment spuściłam wzrok, patrząc w obojczyk tanecznego partnera. Może Park miał rację? Może powinnam odpuścić, skoro była szczęśliwa?
Jimin niósł mnie w tańcu. Czułam jego dłonie na plecach i pewnego rodzaju luz, za który byłam wdzięczna. Tak naprawdę kiepska była ze mnie tancerka, więc jeszcze bardziej go doceniam.
Po chwili jednak poczułam mocniejsze szarpnięcie, a następnie Jimin zakrył mnie swym ciałem. W uszach zaczęło brzęczeć i nagle zauważyłam w oddali czarne samochody.
— Mamy gości — powiedział z obawą Park. — Jungmi musisz mi zaufać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥