4 listopada 2024

Autor i odbiorca [ Suga ] +18

 


Redaktor wpadł do biura równo pięć minut spóźniony. Oczywiście nie obyło się bez kilku cierpkich słów, dla każdego z pracowników, lecz wydawało jej się, że najbardziej przyczepił się właśnie do niej.

Mei siedziała przy swoim biurku i patrzyła w prostokątny ekran swojego wysłużonego komputera, który lata świetności miał za sobą. Często przeklinała pod nosem oszczędność wydawnictwa i wyraźne utrudnianie pracy. Przecież w takich warunkach, nawet jej babcia nie potrafiłaby egzystować!

Song Mei była dwudziesto dwu letnią studentką literatury współczesnej i praca w wydawnictwie była zapewnieniem stałego utrzymania. Ponieważ rodzice od zawsze mówili, że z pisania książek człowiek nie wyżyje, musiała mieć jakieś zajęcie. Tak oto znalazła się w tym biurze, siedząc na obrotowym, potarganym krześle, przed prostokątnym ekranem, na którego w niektórych częściach blakły już kolory i starała skupić się nad czytanym tekstem.

Oczywiście nie był to jej reportaż, bo od tego byli bardziej wyspecjalizowani ludzie. Mei poprawiała swoją pracę semestralną.

Jungmi, jedyna życzliwa osoba w tej pracy, nie raz tłumaczyła jej, że będzie z tego kłopot. A jeżeli pan Choi ją przyłapie, to wypadnie na zbity pysk. Mei machała wtedy ręką przepraszająco i prosiła, aby w razie potrzeby koleżanka ją kryła.

Lecz dzisiejszego dnia Kim nie było w pracy, a redaktor był wyjątkowo rozzłoszczony.

— Song! — krzyknął nad jej stanowiskiem. — Do mnie!

Mei czuła się, jakby redaktor celowo wziął ją na ofiarę. Poza tym traktował wszystkich z wyższością i uwielbiał wręcz mieszać z błotem. Jego zachowanie nie wróżyło nic dobrego.

Zamknęła plik i wylogowała się z systemu, który dość powoli działał. Rozciągnęła materiał lnianej koszuli, która i tak pomimo wielokrotnego użycia przez Mei żelazka w sprayu mięła się na wszystkie strony. Poprawiła upięcie włosów i wciągnęła ze świstem powietrze.

A potem skierowała się do gabinetu, nazywanego przez Jungmi grotą potwora.

Redaktor Choi siedział na swoim miejscu. Jego twarz wyrażała dość głęboką ekspresję. Był zły, rozczarowany, zmęczony i… Tego ostatniego nie potrafiła odczytać. Szef był zazwyczaj tylko zdenerwowany.

— Siadaj! — rzucił treściwie, nawet na nią nie patrząc.

Song wykonała polecenie i zajęła miejsce naprzeciw. Z każdą minutą coraz bardziej się obawiała.

— Powiedz mi — zaczął redaktor. — Ile u nas pracujesz?

Mei podniosła wzrok do góry i zaczęła liczyć.

— W lipcu miną dwa lata — powiedziała zgodnie z prawdą.

— Ile masz na swoim koncie sukcesów?

Mei nie wiedziała, do czego jej przełożony zmierzał. Chciał jak zawsze zmieszać ją z błotem? Przecież mógł to zrobić przy wszystkich. Nie potrzebował jej w gabinecie.

— Zero  — odpowiedziała bezuczuciowo.

— Nie powinieniem trzymać pracownika, który nawet poprawnie nie rokuje — prychnął. — W dodatku zamiast się rozwijać… Piszesz pracę semestralną.

Mei zacisnęła dłoń w pięść. Co za cholerny dupek!

— Nie wiem…

— Ale ja wiem — wtrącił Choi. — Każdy, kto byłby na twoim miejscu, wyleciałby stąd na zbity pysk.

Mei patrzyła na przełożonego, czując coraz bardziej ogarniający ją gniew. Redaktor nie był zwykłym szefem. Był piranią, która najpierw wgryza się w swoją ofiarę, aby powoli i ze satysfakcją wypijać z niej życie.

— Mam natomiast dylemat, ponieważ Kim zgłosiła dłuższe zwolnienie — wspomniał o Jungmi. — Zajmiesz się jej sprawami.

— Nie nadaję się do działu k-popu — zaprotestowała.

— Gówno mnie to obchodzi.

Prezes odchylił się na fotelu, a Mei zamarzyła, aby jedna ze śrubek oparcia wyleciała i życzyła temu kutasowo złamania przez to kręgosłupa.

Ale takiego normalnego. Bo moralnego od dawna nie posiadał.



Stojąc przed budynkiem kawiarni, specjalnie przygotowanej do dzisiejszego wywiadu, czuła jak żołądek skręca jej się niczym wyciskana mokra szmata. Nie lubiła idoli i nie uważała, aby godnie mogła zastąpić Jungmi. To właśnie koleżanka znała się na swojej pracy i bez problemu mogła rozmawiać z artystami.

Mei nawet nie miała pojęcia, że istnieje coś takiego jak unity, main rapper, główny wokal i wokal poboczny. Nie wiedziała, kto to maknae, ani jaki trend panuje podczas najnowszych tras koncertowych?

Musiała się nauczyć wszystkiego w przeciągu niecałych dziewięciu godzin. Nie przespała praktycznie nocy, czytając o personie, którą wybrali na okładkę miesiąca. Jęknęła przeglądając zdjęcia. Mężczyzna był przystojny, nie mogła zaprzeczyć, jednak nie miała ani siły, ani ochoty przeprowadzać rozmowy z osobą, której praktycznie nie znała i nie zdążyła poznać dokładnie.

Problem Mei polegał na tym, że nie cierpiała używać powielanych pytań. Nie chciała być kolejną dziennikarką, pytającą o plany na życie, ulubione jedzenie, trasę koncertową i karierę. Pragnęła poznać swojego rozmówcę, wejść głębiej do jego psychiki, zrozumieć jego postępowanie. Niczym Sherlock Holmes.

Kawiarnia była przytulna. Wszędzie dostrzegła porozstawiane oświetlenie i stanowiska do wizażu. Zawstydziła się, kiedy doszło od niej, że tak wygląda świat biznesu. Uważała się za skończoną kretynkę, mając wczesniej przeczucie, że przecież to tylko rozmowa z jakimś tam artystą.

Na podest weszła pewnym krokiem. Musiała być taka, inaczej wzięliby ją za amatorkę. No dobra, była nią, szczególnie w k-popie. Gdy wieczorem dowiedziała się z kim ma rozmawiać, przeraziła się. W końcu Mei dopiero raczkowała, a już rozkazali jej biegać.

Siedział naprzeciwko. Ciemnymi oczami patrzył wprost i nie unikał kontaktu wzrokowego. Song zadawała mu pytania, które zaakceptowała Jungmi. Tak, poprosiła przyjaciółkę o pomoc. Z czasem poczuła się swobodniej, gdy muzyk zaczął się uśmiechać.

— Solowa płyta ma być uwieńczeniem dwóch wcześniejszych?

— Będzie powrotem do przeszłości — rzekł mężczyzna. — Taka moja wędrówka przez swoje życie.

— Agust D. Dlaczego nie Suga?

Yoongi prychnął pod nosem. Najwidoczniej niejednokrotnie odpowiadał na to pytanie.

— Projekt solowy traktuję zupełnie inaczej niż każdy z BTS — odpowiedział zirytowany. — Agust D to kolejna z moich osobowości.

— Jesteś niczym Eminem?

— Nie porównuję się do tak znakomitego rappera. Agust D wziął się od wyrazu Suga czytanego od tyłu.

— TD? A to co oznacza?

Yoongi przygryzł wargę. Mei nie wiedziała, czy był zniesmaczony, zirytowany, czy… Wyczuwała między nimi jakieś napięcie i milion niewypowiedziany słów, których nie chciała użyć.

— Deagu Town. Tam się urodziłem i stamtąd pochodzę.

Mei przez moment otworzyła buzię, a potem szybko ją zamknęła. Czuła się wyjątkowo głupią. A to wszystko przez idola, który wytykał jej brak wiedzy. Postanowiła ostatecznie trzymać się swojej intuicji i bardziej myśleć nad pytaniami.

— Jesteś gejem? — wypaliła, po czym stwierdziła, że spali się ze wstydu.

Brawo Mei, brawo. Wygrałaś pierwsze miejsce w konkursie na głupotę. Dostaniesz order ziemniaka, pomyślała.

— Nie lubię odpowiadać na pytania osobiste — odpowiedział muzyk.

— Czyli jesteś.

— Jestem panseksualny.

— Nie patrzysz na płeć?

— Zakładam, że pociąg seksualny można odczuwać wobec każdej osoby, niezależnie od jej płci i orientacji.

Miłość jest głębokim uczuciem, które każdy odczuwa inaczej — powiedziała Mei, cytując swoją książkę. — Kochasz bez względu i pomimo. Nie szacujesz kosztów, nie przejmujesz się stratą. Jesteś w tym cały, pełny sobą. Szczery z własnym ja.

Nagle jego spojrzenie się zmieniło. Yoongi patrzył teraz na dziennikarkę, wzrokiem pełnym ciekawości, w ciemnych tęczówkach nie potrafiła odnaleźć odpowiedzi.

— Dokładnie — podsumował. — Coś w tym jest.

Suga podniósł kącik ust do góry, a w jego policzku utworzył się dołeczek. Mei przygryzła wargę, wracając do innych, nie mniej zaskakujących pytań.

— Brzmisz, jakbyś był niezwykle skomplikowaną osobą — wywnioskowała Song. — To też jedna z twoich twarzy?

— Może będziesz chciała się przekonać? — odparł. — Jutro, na niezobowiązującym drinku?

— Nie piję alkoholu. A już tym bardziej z idolami.

Mei skończyła wywiad i wstała z fotela. ProśbaYoongi’ego wyprowadziła ją z równowagi i chciała jak najszybciej wydostać się z tego miejsca. Potrzebowała przestrzeni i powietrza, aby zebrać do kupy wszystkie myśli.



Pracowała wciąż nad drugą częścią książki. Chodziła na zajęcia, zdawała egzaminy i harowała w gazecie. Wielokrotnie wysłuchiwała narzekań matki przez telefon. Kiwała głową, gdy rodzicielka upominała ją, że za bardzo się przemęcza. Wywracała oczami, słysząc odgłos ojca z tyłu.

— Żyję — starała się zakończyć rozmowę. — Już od kilku lat tak egzytencjonuje. Nie macie o co się martwić.

Mei nie chciała przedłużać, więc szybko się pożegnała. Nim pani Song coś odpowiedziała, nacisnęła odpowiedni klawisz i odłożyła telefon. Siedziała w wydawnictwie i dopisywała kilka zdań.

— Song! — usłyszała głos przełożonego. — Do mnie.

Uniosła wzrok znad monitora i utkwiła w szefie. Pan Choi miał dzisiaj na sobie koszulę w kratę. A to nie zwiastowało nic dobrego.

Nie pomyliła się zbyt wiele. Przełożony rozkazał jej usiąść na fotelu przed sobą.

— Dostałaś kolejny przydział — rzekł.

Mei uniosła brew w akcie zakłopotania. Jaki przydział? Jaka nowa sprawa?

— Niezbyt rozumiem.

— Udasz się do kawiarenki i przeprowadzisz ponownie wywiad.

Kobieta prychnęła pod nosem. Wszystko, co mówił redaktor wydawało jej się bezsensowne i głupie. Niejednokrotnie wyrażała, że nie chce rozmawiać z jakimkolwiek idolem. W dodatku Jungmi wróciła, więc mogła się tym zająć.

— Dlaczego to muszę być ja?

Żaliła się przyjaciółce, wypijając swoje espresso. Chciała, aby kawa pobudziła ją choć trochę, lecz najwidoczniej marny był tego skutek. Wciąż ziewała.

— Najpewniej cię wybrał — wzruszyła ramionami Kim. — Musiałaś mu czymś podpaść.

— W sumie…

Mei ułożyła głowę na dłoni, a rękę oparła o blat stolika. Westchnęła głośno.

— Co znowu zrobiłaś? — zapytała Jungmi.

— Oj tam znowu… Zapytałam tylko, czy jest gejem?

Kim otworzyła szeroko oczy i starała się opanować niepohamowany śmiech. Z drugiej strony przywaliła sobie niezłego facepalma i pokiwała głową.

— Nie wierzę — wystękała.

— No co?

Mei nie wiedziała, dlaczego koleżanka tak przeżywała to pytanie? W końcu każdy interesował się życiem celebrytów. Może poza Song. 

Kawiarenka była taka jak ją zapamiętała. Miała przytulne, skórzane fotele, kasztanowy stolik, na którym zostały postawione dwie filiżanki, imbryk z przygotowaną herbatą. Yoongi już siedział na swoim miejscu i niewątpliwie oczekiwał na dziennikarkę.

— Chyba naprawdę mnie nie lubisz — powiedziała Mei, wchodząc na podest.

— Dlaczego tak uważasz?

— Ponieważ musiałam wyjątkowo ci podpaść, skoro ponownie się widzimy.

Muzyk nie skomentował tego, tylko oparł głowę na dłoni. Kąciki jego ust podniosły się do góry, a w brązowych, niewielkich oczach ujrzała rozbawienie.

Song zajęła swoje miejsce, kładąc dyktafon na stole. Miała w nim kilka pytań, które według Jungmi mogły się przydać, a których Mei najprawdopodobniej mogła zapomnieć.

— Gratuluje wydania solowej płyty — powiedziała kobieta.

— Nie wydaje mi się, że mówisz to szczerze.

Przygryzła wargę, lekko poddenerwowana. Suga onieśmielał ją i doprowadza organizm do dziwnie przyspieszonego tętna.

Opanuj się, powtarzała w myślach niczym mantrę.

— Na twojej najnowszej płycie — zaczęła przeprowadzać wywiad. — Znajduje się wiele piosenek, które mają dość ciekawe znaczenie…

Zamilkła. Agust D sięgnął po imbryk i zaczął nalewać sobie herbaty. Popatrzył na Mei, która musiała szeroko otworzyć usta. Zaśmiał się delikatnie.

— Chcę by piosenki, które tworzę dawały odpowiedzi na pytania każdego z nas.

— Pytania?

Przez całe życie będa dotykać nas sytuacje, w których możemy czuć się bezradni — wyszeptał wciąż uśmiechnięty. Mei poczuła jak serce zaczęło jej szybciej bić. Doskonale znała to zdanie. — Najważniejsze jest odnalezienie odpowiedzi, która siedzi w nas samych.

Yoongi upił łyk, po czym dyskretnie cmoknął, delektując się smakiem naparu.

— Tak sądzisz?

— Tak uważa autor książki, którą ostatnio przeczytałem.

Mei przez moment nie wiedziała co powiedzieć. Ta informacja wybiła ją z rytmu i bezsprzecznie odwróciła od tematu Yoongi’ego.

Nie Mei, nie możesz pokazać, że przejął nad tym wywiadem kontrolę, pomyślała hardo. Odchrząknęła.

— Nie wyglądasz, na takiego…

— Który czyta książki? — Agust D prychnął głośno.

— Nie chciałam cię urazić…

Głupie słowa ludzi niewiele mogą znaczyć, jeżeli nie są to osoby, na których ci zależy — zacytował kolejny wers.

Song speszona odwróciła wzrok. Czuła jak na jej policzki wchodzi dorodny rumień.

Ważne jest to jakim ty jesteś i czego wymagasz od siebie — ciągnął dalej Yoongi. — Zawsze trafi się idiota, który będzie chciał zrujnować twoje szczęście.

— Brzmi jak poradnik.

— Doprawdy? — Min teatralnie przyłożył palec do policzka.

— Mieliśmy rozmawiać o twoim sukcesie.

— Może zamiast przepytywać mnie teraz, pójdziemy na kolację?

Mei zamrugała szybko. Nie chciała umówić się z idolem nastolatek w całym państwie. Sprawiał wrażenie bad boy’a i z całą pewnością mógł mieć każdą. Poza tym Song nie cierpiała idoli!

— Nie zrobię tego — odpowiedziała stanowczo.

— Możemy zamiast o mnie, porozmawiać o tobie?

— Nie ma zbytnio o czym.

Ciekawość nie jest czymś złym — ciągnął dalej Suga. — Jest tylko pragnieniem zaspokojenia wiedzy.

— Przez niektóre pytania można się sparzyć.

Nie sparzysz się, jeżeli uznasz, że to co zrobiłeś choć trochę przybliży cię do poznania prawdy.

Mei była zaintrygowana. Jej rozmówca na pewno przeczytał jej książkę i nawet się z tym nie krył. Ale czy poznał jej tożsamość? Pisała pod pseudonimem…

Nie, to niemożliwe, pomyślała.

Lecz im dłużej w to brnęła, tym nabrała większej pewności. Min Yoongi przeczytał jej książkę. Ba! Ona nawet wiedział, że to ona!



Lokal był wyjątkowy. Ciemne pomieszczenia oświetlały tylko świece stojące w posrebrzanych, delikatnych świecznikach. Cała restauracja była zachowana w klimacie nostalgii i niejakiego romantyzmu. Stoliki miały piękne, granatowe obrusy, kasztanowe meble z onyksowymi obiciami i wypolerowane sztućce. Tak jak obiecał Yoongi, postarał się.

Kiedy przekroczyła próg pomieszczenia, przez moment zatrzymała wdech. Była zachwycona tym malowniczym widokiem i pragnęła choć na niewielki moment zachować to wspomnienie.

Min chwycił jej dłoń i zaprowadził w kierunku stolika. Wcześniej zdążył zarezerwować miejsce, choć dziennikarka wiedziała, że tutaj było z tym ciężko. Jednak Suga to celebryta, oni mogą wszystko.

Kolacja minęła im dość szybko. Mei sama była zdziwiona, że pod maską idealnego, surowego artysty, Yoongi jest ciepłym, dojrzałym mężczyzną. Ani razu nie poczuła z jego strony nachalności, takiej jak podczas wczorajszego wywiadu.

W dodatku miała cały czas w głowie, że był osobą, która przeczytała jej książkę. Wielokrotnie poruszali tą kwestię i nawet pod koniec kolacji wymieniali się spostrzeżeniami.

To cudowny dar, móc podzielić się swoją pasją z innymi — Min zakończył rozmowę, podając kobiecie dłoń.

Mei była nim oczarowana, aczkolwiek powtarzała sobie, że to nie skończy się dobrze. Artyści są jak marynarze. Dziewczyna w każdym porcie. A ona nie potrafiłaby się nim dzielić.

Miała przygotowany plan. Ułożyła go, krok po kroku, stojąc przed lustrem i mierząc dzisiejszą kreację. Postawiła na klasykę — długa, prosta czarna sukienka wykonana z jedwabiu. Powtarzała jak mantrę, że spotka się, zje kolację, dowie się więcej o nim i zniknie. Nie pozwoli na nic więcej niż normalna rozmowa dwóch dorosłych osób. Bez pocałunków, zbliżenia.

Wszystko szlag trafił z chwilą, kiedy Yoongi pocałował jej usta. Najpierw delikatnie, jakby obawiając się jej reakcji. Był przygotowany na przyjęcie siarczystego policzka. Zdziwił się, gdy Song pogłębiła pocałunek.

A potem wszystko działo się tak szybko.

Zamówiona taksówka, ekskluzywny hotel, biała, świeżo wykrochmalona pościel, miękki materac. Jego czułe słowa, jej podniecający szept.

Powoli rozpinał zapięcie sukienki. Nie mógł jej rozerwać, choć chciał obserwować ciało Mei. Dostrzegać każdy szczegół, pieprzyk, znamię. Delikatnie całował usta, językiem powoli muskając kobiece zęby. Song wplotła palce w jego ciemne kosmyki, odrobinę przydługie, już wilgotne. Westchnęła, gdy opuszkiem palca przejechał wzdłuż linii kręgosłupa.

— Co my robimy? — zapytał, ledwo łapiąc oddech.

— Cii — wyszeptała w jego wargi.

Nie chciała by przerywał. Wmawiała sobie, że to wszystko nie mam nawet za grosz sensu. Aczkolwiek tkwili w tym, tamtej nocy, pośród hotelowych ścian.

— Mei — wyszeptał wciąż skubiąc jej wargę, podczas gdy niecierpliwe palce pieściły nabrzmiałe piersi. Kciukiem ocierał się o sterczące sutki, wprawiając tym ruchem kobietę do cudownej ekstazy.

Jego dotyk był uzależniający. Miękkość i zwinne opuszki. Jakby grał na pianiniem swoją własną, unikatowy akompaniament. Melodia jej ciała.

Pozbyli się ubrań, nieśpiesznie, celebrując każdy dotyk, widok, uczucie. Suga chwycił przegub damskiego nadgarstka, ciągnąc wprost na swoje, leżące na łóżku, ciało. Pragnął jej. Wtedy, za pierwszym razem, w kawiarence, wypijając okropną herbatę, na kolacji i teraz. Gdy cały jego wszechświat jest skierowany na nią — Song Mei, studentkę literatury współczesnej, inspirującą autorkę młodego pokolenia.

To dzięki przeczytanym w książce słowom udało mu się poskładać wszystkie myśli. Te rady nauczyły go pokory, innego spojrzenia na siebie. Większego dystansu. Zrzuciły presję obciążającą go od chwili debiutu.

Pocałunkami całował brzuch, językiem pieścił pępek. Wdychał jej zapach, wyjątkowy i tak bardzo podniecający. Trzymając wciąż jej dłoń, nachylił się nad łechtaczką i powolnym ruchem polizał kobiecość.

Wydała z siebie dźwięk, który dla Yoongi’ego zdawał się być sonatą. Czymś wspaniałym, co nakręcało go jeszcze bardziej. Mei ponownie zanurzyła szczupłe palce w jego włosach, by delikatnie wyrazić jak potrzebuje tego. Czuł niewielką siłe, popychająca go w stronę ciała kobiety.

Wzdychała z każdym muśnięciem języka. Jęczała odczuwając istny raj. Odpływała, gdy Suga tak po prostu sprawiał jej dobrze. A potem na chwile się oderwał. Popatrzył na jej twarz. Oczy zasunięte mgiełką pożądania. Zanotował drobne, niekontrolowane ruchy Song, która domagała się części dalszej. Na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech.

— Cudownie smakujesz — jęknął, gdy dłonią Song złapała jego jądra.

Mei nie była nowicjuszką, lecz dawno nie uprawiała miłości. Choć wcześniejsze stosunki ciężko było ich takimi nazywać. Były z nieodpowiednimi osobami, które złamały jej serce. Ale też nauczyły wyciągać wnioski. Dzięki nim napisała swoją pierwszą książkę, zatytułowaną “Umiłowanie siebie”. Dzieło, dzięki któremu teraz tutaj była. Z Yoongi’m jęczącym z przyjemności.

Nie zdążyła zareagować, jak muzyk ponownie złączył ich wargi.

— Niecierpliwa — westchnął w jej usta.

Wolną dłonią dobył prezerwatywy, którą odbezpieczył i nałożył na członka. Jeszcze patrząc w kobiece oczy, niemo zapytał czy może się w niej zanurzyć. Skinęła głową, zasysając mocniej jego wargę.

Płynnym ruchem wbił się w kobietę. To było zupełnie inne niż wszystkie stosunki jakie przeżywał. Było dokładnie tak, jak głosiła definicja — pociąg seksualny można odczuwać wobec każdej osoby, niezależnie od jej płci i orientacji.

Najważniejsze były uczucia.

A teraz, podczas tej nocy, romantycznego uniesienia, połączenia dwóch ciał, zrozumiał. To była ona.

Jego ruchy były powolne. Celebrował każdy moment, pchnięcie bioder, jęk rozkoszy. Falowali razem. Byli jak dwa idealnie pasujące części tej samej machiny. Niczym przekładki w zębatce.

Czując zbliżający się orgazm, pocałował jej usta. Językiem przejeżdżając po podniebieniu. A gdy poczuł, że Mei ogarnął słodki ograzm, sam doszedł.



Pośpiesznie ubrała buty, zapięła sukienkę z trudem i zamówiła taksówkę z popularnej aplikacji. Popatrzyła kątem oka na śpiącego Yoongi’ego, a potem zamknęła drzwi pokoju hotelowego. Już świtało i Mei nie miała największej ochoty patrzeć, jak muzyk podnosi powieki i patrzy na nią. Ciemnymi tęczówkami, w których tej nocy mogła ujrzeć wszystko.

Wmawiała sobie, że to wszystko nie ma sensu. Chciała by noc była inspiracją do zakończenia drugiej książki. Kiedy siedziała w nocy nad plikiem, dopisywała kolejne to zdania. Lecz tak szybko jak je tworzyła, jeszcze prędzej usuwała.

Nic w nich nie pasowało do siebie.

Oddychała ciężko, przeglądając w internecie kolejny wywiad z BTS. Widziała Yoongi’ego grającego na pianinie, podczas jednego z występów. Czuła motyle w brzuchu na myśl, co te palce wyprawiały jakiś czas temu.

Usłyszała odgłos dzwonka i spojrzała na zegar. Było już na tyle późno, że wykluczyła przynajmniej tuzin osób. Jungmi była na wakacjach, a rodzice nigdy nie robili jej niespodzianek.

Zdziwiła się, gdy na klatce schodowej ujrzała artystę. Min przygryzał wargę, lekko zdenerwowany. Na jej widok rozszerzył oczy i przełknął głośno ślinę.

 — Co tu robisz?  — spytała zdziwiona.

 — Zostawiłaś.

Mei popatrzyła na dłoń mężczyzny, w której trzymał jej torebkę. Rozszerzyła oczy, a potem chwyciła swoją zgubę.

 — Zwariowałeś?!  — rzuciła zła, wciągając mężczyznę do środka.

 — Powiedzmy.

 — Skąd miałeś mój adres?

Suga wywrócił oczami, jakby to co powiedziała Mei było niedorzeczne.

 — W twoich dokumentach jest adres.

Mei westchnęła, a potem potarła powieki. Nie miała siły na nic, wciąż była obolała po nocy. Co prawda cudownej, obfitującej w cudowne przeżycia, oprószone eterycznym tańcem dwóch ciał, niewypowiedzianych słów, cichym jękiem i cudownym orgazmem.

 — Oczekujesz na podziękowania?  — zapytała, przygryzając wargę.

Agust D pokiwał głową. Wyciągnął rękę i chwycił przegub nadgarstka dziennikarki, nim zdążyła otworzyć drzwi i go wyrzucić.

 — Nie odtrącaj mnie  — wyszeptał prosto w twarz.

Song przez chwile patrzyła w oczy, teraz wypełnione nadzieją i potrzebą jej w swoim życiu. Dostrzegła to, co kiedyś w lustrze.

Osoba walcząca z demonami, potrzebuje przewodnika i partnera.

Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, Yoongi wbił się w jej usta. Teraz nie liczyło się, że był artystą. Był on — Min Yoongi, wspaniały mężczyzna, które nie pozwoli, aby coś złego spotkało jego natchnienie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥