Opowiadanie Infinite – Musical Pathways – Rozdział 5

 .


Zespół : Infinite

Główni bohaterowie : Kim Sunggyu, OC

Pairing : SunggyuxOC

Ostrzeżenia :  -

Gatunek : Romans

Na podstawie: -


Musical Pathways #05.

Dzięki zdolnościom manipulacyjnym udało mi się przekonać ciotkę, by oznajmiła producentowi, iż źle się czuję i nie będę mogła uczestniczyć w najbliższych treningach. Powód mojego kłamstwa był prosty – musiałam wreszcie skupić się na swoim dobru oraz zacząć się uczyć na egzaminy. Studia lekarskie nie były łatwym kierunkiem, więc nie mogłam sobie pozwolić na zbyt długą przerwę od nauki… A niestety obóz muzyczny Chanhee skutecznie przeszkadzał mi w osiągnięciu własnych marzeń. 

Jedynym plusem całego wyjazdu było poznanie mojego idola, choć on również okazał się nieco inny od moich wyobrażeń. Cóż – tak już jest skonstruowany ten świat, że nigdy nie można na nic liczyć i można się wyłącznie miło albo niemiło zaskoczyć. W moim przypadku ta druga opcja już dwa razy wystąpiła. 

Podrapałam się po głowie, gdy otworzyłam książkę o kardiochirurgii. Od zawsze interesował mnie ten dział medycyny i zakres materiału bardzo łatwo zapamiętywałam. Niestety tego dnia było wręcz przeciwnie. Powtarzając znany mi już wcześniej materiał, często popełniałam błędy… Wyszłam z wprawy z powodu udawania Chanhee… 

Moje rozmyślenia przerwał wibrujący telefon. Oderwałam wzrok od liter i zerknęłam na wyświetlacz telefonu. Widząc imię siostry, od razu odebrałam. 

— Chanhee? — zapytałam z uniesionymi brwiami. 

Chingyu! 

Odsunęłam telefon od ucha, by nie ogłuchnąć od pisku bliźniaczki.  

— Nie krzycz tak… — mruknęłam po krótkiej chwili, gdy znów przyłożyłam komórkę do ucha. 

Opowiadaj lepiej jak jest na obozie! Przykro mi, że nie mogę w tym uczestniczyć… Bardzo długo się do tego szykowałam… Ale dzięki tobie nie zmarnuję swojej szansy bycia zauważoną! To kochane, siostrzyczko…

— Eee…

Wiem, że nie tego obie chciałyśmy, ale… Naprawdę doceniam to co dla mnie robisz… Mam nadzieję, że w przyszłości też będę mogła ci się w jakiś sposób odwdzięczyć…   

— Nie trzeba, Chanhee — odpowiedziałam z uśmiechem. — Cieszę się, że mogę ci pomóc. Potrzebuję tylko trochę czasu dla siebie… Mam wrażenie, że za bardzo zaniedbałam medycynę… 

To nie chciałabyś wrócić? 

Pytanie siostry wybiło mnie z rytmu. Tak właściwie, to bardzo chciałam pojawić się w domu i nie wychodzić z niego przez najbliższych kilka dni… ale chciałabym jeszcze przez jakiś czas być w pobliżu ukochanego idola… 

— Wylecz się jeszcze trochę — powiedziałam spokojnie, a Chanhee westchnęła z ulgą. 

Dzięki, Chin… Byłoby mi bardzo ciężko, gdyby nie ty…

— Zawsze możesz na mnie liczyć, siostrzyczko.

A powiedz mi, co tam ciekawego się dzieje? Jestem taka ciekawa! 

— Poznałam Sistar i Infinite — odpowiedziałam po krótkim namyśle, ale zaraz przypomniała mi się wcześniejsza dziwna interakcja z jednym z członków męskiego zespołu. — Coś cię łączy z Myungsoo z Infinite?

C-Co? 

— No wiesz… Zaczepił mnie… Chanhee… Coś ty mu zrobiła? Wyglądał na naprawdę przejętego. 

Och no… Nic! Między nami nic już nie ma i nie będzie!

W odpowiedzi westchnęłam głośno, po czym pożegnałam się z siostrą. Spojrzałam na grubą książkę z medycyny, wodząc wzrokiem po literach, które niestety już nie zapadały mi w pamięć. Chyba mój umysł na dziś już się przemęczył. Zamknęłam papierową pozycję i położyłam się do łóżka. 



Nastąpiło południe piątego dnia pobytu na obozie. Wzdrygnęłam się na samą myśl, że przede mną jeszcze ponad dwadzieścia dni przebywania w tym miejscu, udając siostrę. Z każdym dniem stawało się to coraz trudniejsze, a obozowicze częściej wspominali, że spodziewali się iż jestem (a raczej Chanhee jest) inna. 

Westchnęłam głośno, gdy usłyszałam wibracje telefonu. Zerknęłam na włączony wyświetlacz. To ciotka. Pewnie chciałaby mi wytłumaczyć jeszcze parę rzeczy… Przecież byłam czarną owcą rodziny i wielu rzeczy nie potrafiłam. 

— Mam dosyć… — mruknęłam, ale nim odpisałam na wiadomość, usłyszałam pukanie do drzwi. — Ha? 

Odłożyłam telefon na stół, po czym podeszłam do drzwi i nacisnęłam na klamkę. Moim oczom ukazała się spokojna twarz wokalisty z Infinite, Woohyuna oraz plik kartek, które trzymał na rękach. 

— Hej — szepnął z uśmiechem. — Mogę? 

Ruchem brwi wskazał na wnętrze pokoju. Kiwnęłam nieśmiało i przepuściłam go w drzwiach. Nie wiedziałam, czego się spodziewać. Chanhee miała z nimi wcześniej kontakt (a przynajmniej z Myungsoo), więc nie miałam pojęcia, jak będzie się zachowywał wobec mnie Nam. 

— Coś się stało? — zapytałam ostrożnie, a on usiadł na krześle przy biurku. 

— Nie stój, Chingyu — powiedział spokojnie i odłożył na blat kartki. — Czeka nas dużo pracy.

— Ale o co… — Nie dokończyłam, by uniosłam brwi i wytrzeszczyłam oczy w jego stronę. — Chyba się przejęzyczyłeś. 

— Możesz udawać przed innymi, ale nie przede mną — odparł. — Wiem, że nie jesteś Chanhee… i że ma bliźniaczkę o imieniu Chingyu. Miło mi cię poznać — powiedział z wyciągniętą ręką. — Nam Woohyun. 

— C-Co? To… Pomył… — przerwałam wypowiedź, gdy zerknęłam na jego twarz. — Skąd wiedziałeś? Nikomu o tym nie mówiłam… Lee Chingyu… 

Odwzajemniłam uścisk, a Woohyun uśmiechnął się. 

— Wyjdę na podglądacza — zaśmiał się. — Ale kiedyś przechodziłem obok i chyba próbowałaś śpiewać. Od razu zrozumiałem, że nie jesteś Chanhee. Wiele was różni. Poza tym nie potrafisz dobrze operować głosem. 

— Ja…

— Nie oceniam — wtrącił od razu. — Jesteś się w stanie tego nauczyć, Chingyu. Ale będziesz musiała poświęcić na to mnóstwo czasu. 

— Nie wiem, jak to zrobić… Nie wiem, ile tutaj będę… 

— Co właściwie jest z Chanhee? 

— Jest trochę chora — odparłam. — A ten obóz był dla niej i dla mojej rodziny ważny, więc… 

— Rozumiem, że ty nie za bardzo chciałaś tutaj przyjeżdżać? — zapytał, a ja westchnęłam ciężko. 

— Tak bardzo to widać, prawda?

— Tylko trochę.
Parsknęłam śmiechem, po czym zajęłam miejsce na prześcieradle. Nie miałam powodu, by więcej przy nim kłamać. Skoro i tak poznał moją tajemnicę, to nie było sensu, bym dalej to ciągnęła. Poza tym… Fakt, że ktoś znał moją tożsamość był podbuduwujący. 

— Poćwiczę z tobą śpiew — powiedział i wskazał na dokumenty, które ze sobą przyniósł. — Robię to sam z siebie, by cię nie wyrzucili, więc dawaj mi znać, kiedy masz wolne. Będę dawał ci prywatne lekcje. 

— To…

— Za darmo, oczywiście. 

— To miłe… 

— Miałaś wcześniej lekcje? — zapytał, spoglądając na plik kartek. — Bo nie wiem czy zacząć od pocz…

— Miałam lekcje — przerwałam mu, ale zaraz podrapałam się z tyłu głowy. — Ale niestety sam słyszałeś… Nic mi nie dały… To jakaś katastrofa… A czuję na sobie taką presję! 

— Ale spokojnie… Ja ciebie nie osądzam ani nic — odparł zdziwiony. — Po prostu nie wiem, czy zacząć od początku czy parę lekcji mogę ominąć. 

— Ach… 

— Spokojnie, Chingyu. Zaczniemy od czegoś prostego. Tak byś zrozumiała czym jest śpiew. Niestety nie jest to tak łatwe, jak się wszystkim wydaje. Piłaś może tutaj jakieś wino? 



Zajęcia z Woohyunem okazały się bardzo ciekawe. W czasie zaledwie godziny zauważyłam własne błędy w próbach udawania siostry. Poznałam też podstawy śpiewu, a Nam podał mi szacowaną ilość czasu ile powinna poświęcić, by stać się drugą Chanhee. Nie dał jednak jasnej odpowiedzi na pytanie o to jak pogodzić śpiew z nauką medycyny. Zaśmiał się tylko, że powinnam skomponować własną piosenkę o leczeniu, to może coś więcej zapamiętam.

Choć było to powiedziane dla żartów, to może nie byłby to tak głupi pomysł?

Po pierwszej „lekcji” postanowiłam udać się do sali wokalu. Chciałam przeprosić Sunggyu za swoje zachowanie oraz zapowiedzieć zmianę w tym zakresie. Gdy stanęłam drzwiami do pomieszczenia, wzięłam głęboki oddech.  

Nim nacisnęłam na klamkę, zamarłam. Za drzwiami usłyszałam głos nie tylko Sunggyu, ale i prezesa obozu. 

— Przecież to tylko miesiąc — powiedział spokojnie Ji Sung. 

— Miałem być tu tylko tydzień — warknął Sunggyu. — Nie chciałem uczestniczyć w tym wszystkim. 

Rozchyliłam usta i zmarszczyłam brwi. Czyżby lider Infinite nie chciał w ogóle pojawić się na obozie? 

— Wasza obecność poprawiła wyniki liczby uczestników…

— Myślę, że to większa zasługa Sistar — odparł Sunggyu wyraźnie zirytowany. — Zresztą… Doskonale wiesz, co się ostatnio stało. 

— Tak wiem i dlatego chciałem cię wyciągnąć z domu. 

— Przecież brałem udział w aktywnościach Infinite. Spotykałem się z fanami, jeździłem na występy bez problemu. 

— Ale poza tym w ogóle sie nie udzielałeś, Sunggyu. 

— Daję lekcję z wokalu! 

— Z własnej, nieprzymuszonej woli nic nie zrobiłeś! — warknął Jisung, a ja zacisnęłam pięści. 

Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, w jakiej sytuacji był lider Infinite. I szczerze zrobiło mi się go żal – bo tak jak on, ja też pojawiłam się na obozie ze względu na bliskie mi osoby. 

— Chcę już wrócić — warknął Sunggyu. — Mam ochotę wyć w poduszkę, odkąd Mahee zerwała ze mną zaręczyny.

— Co?!

Pisnęłam, po czym zasłoniłam usta dłonią. Wytrzeszczyłam oczy, gdy do moich uszu nie dobiegły odgłosy rozmowy. Zaczęłam krążyć wzrokiem po korytarzu, ale już nie miałam czasu na ucieczkę. 

Właśnie stanęłam twarzą w twarz z Sunggyu. 


Prześlij komentarz

0 Komentarze