Wszystkie jej imiona [ 46]

 


LUBLANA, SŁOWENIA

JAN's POV

Przez ostatni miesiąc dużo się wydarzyło. Przede wszystkim nagraliśmy utwór na Eurowizję. Poza tym ojciec Hany doczekał się wreszcie terminu swojej operacji i szybko dochodzi do siebie. Jedynie dzięki temu Hana zgodziła się przyjechać do Lublany i wystąpić w naszym teledysku do "Carpe diem". To samo Kris zaproponował Larze, a Jure Nice. Obie się zgodziły. Nace natomiast przedstawił taką propozycję swojej sympatii, lecz ta odmówiła i od tego czasu jest trochę przygnębiony. Dla odmiany natomiast Bojan, wbrew naszym obawom, po nieplanowanym pobycie w Neum, podczas którego odkrył, że Safija wcale nie była Safiją, zupełnie się zmienił. O dziwo, na lepsze. Od tego czasu skupił się na muzyce, zupełnie jakby zapomniał o swojej eks dziewczynie. Z jednej strony cieszy nas ten fakt. Z drugiej nie wiemy, jak długo to potrwa i czy nie jest tylko przykrywką. Chociaż wydaje się szczere, Bojan może w końcu tylko udawać, że wszystko z nim w porządku, żebyśmy się o niego nie martwili. Bez wątpienia jednak występ na Eurowizji dodał mu energii i skierował jego życie na konkretne tory.

Hana przyjeżdża do Lublany w dzień poprzedzający nagrywanie teledysku. Ta rola ją ekscytuje, a jednocześnie lekko stresuje. Robię więc, co mogę, by trochę się przy mnie zrelaksowała. Jemy romantyczną kolację w restauracji, wieczorem gramy wspólnie na gitarze i kochamy się do późna. Od rana Hana sprawia wrażenie podenerwowanej i nie chce nic jeść. Rozumiem ją. Ostatni tydzień spędziła na urlopie, w rodzinnym domu, doglądając swojego taty. Zapewne ma poczucie, że wciąż powinna być przy nim, a nie tutaj, bawiąc się. W dodatku obawia się, czy poradzi sobie aktorsko. Na początku radzę jej, by zadzwoniła do ojca i upewniła się, że ma się dobrze. Kiedy to robi (przy okazji sam go pozdrawiam), tłumaczę jej powoli, że jej rola w teledysku to nic strasznego. Zarówno Hana, jak i Lara, Nika oraz wielu naszych przyjaciół mają po prostu bawić się z nami na imprezie.

Gdy jedziemy do hotelu, w którym mamy nagrywać teledysk, próbuję rozweselić Hanę, powtarzając suchary zasłyszane ostatnio od Bojana. To działa.

Przez nasz leniwy ranek docieramy na miejsce jako jedni z ostatnich. Gdy wchodzimy do opuszczonego hotelu, pierwsze, co zwraca naszą uwagę, to panujący dookoła chłód.

– Jak tu zimno! – woła Hana, otulając się ciaśniej swoim grubym płaszczem.

– Jeszcze zimniej niż wczoraj... – zauważam.

– Noc była wyjątkowo zimna – wyjaśnia Mark, producent.

Prosimy go więc, by szybko uporać się z nagrywaniem sceny imprezy.

Przedstawiam Hanę znajomym, z którymi nigdy nie miała okazji jeszcze rozmawiać. Wtedy też po raz pierwszy poznaje ona Nikę. Zauważam w spojrzeniu Hany, że przypadła jej do gustu. Tak samo się uśmiechała, gdy poznała Larę. Kiedy omawiam z chłopakami i producentem szczegóły nagrywanych dzisiaj scen, słyszę, jak dziewczyny już snują wspólne plany na wieczór. A więc nie nacieszę się dziś Haną... o ile w ogóle do północy uda nam się ewakuować z opuszczonego hotelu.

Wreszcie technicy poprawiają dekoracje, zaciemniają okna i uruchamiają dyskotekowe światła, by stworzyć klimat imprezy, która będzie odbywała się na koniec teledysku. Zrzucamy płaszcze. Nie przesadzam, jeśli powiem, że trzęsiemy się z zimna.

– Pierwszy raz mówię to, wcale a wcale tego nie chcąc... – zaczyna Bojan w jakimś wyjątkowo żartobliwym nastroju. – Rozbierajcie się, dziewczyny.

Wszyscy się śmiejemy. Ale już po chwili nie jest nam tak wesoło. Hana, Lara, Nika i nasze koleżanki drżą bez kurtek z zimna tak samo jak my. To nie jest miły widok.

– Włączyliśmy jeszcze kilka farelek, zaraz będzie odrobinę ciepłej – oznajmia jeden z techników.

Hana miesza się z tłumem i pokazuje mi podniesiony kciuk na znak, że jest dobrze. Lara i Nika wzięły ją pod swoje skrzydła.

Zaczynamy nagrywać. Uwijamy się szybko z kręceniem imprezy, lecz i tak zdecydowanie za długo pozostajemy w cienkich ciuchach. Na szczęście gdy się ruszamy i tańczymy, rzeczywiście robi się trochę cieplej.

Okazuje się, że mamy do powtórzenia jeszcze kilka scen, lecz dziewczyny i większość znajomych nie są nam już do tego potrzebni. Odsyłamy ich do domu, by sami jeszcze trochę pocierpieć, i zakładamy się jednocześnie, kto pierwszy się pochoruje. Ale to nic, bo wierzymy, że efekt wnagrodzi nam to poświęcenie. To będzie nowa era Joker Out, nowy start, nowe wszystko.

 

LARA's POV

Muszę przyznać, że jest jeden plus tego, że nie zamieszkałam póki co z Krisem. Gdy zapraszam do siebie Hanę i Nikę, moja mama przygotowuje nam pyszne kanapki i sok. Oprócz tego popijamy jeszcze wino, kryjąc się z tym przed moimi rodzicami, choć przecież niepotrzebnie, bo wszystkie jesteśmy dorosłe. A może dlatego, że mamy po butelce na głowę. Czujemy się jak nastolatki, popijające po kryjomu, plotkujące, roześmiane. Ja i Hana leżymy na moim łóżku. Nika zajęła miejsce przy biurku na fotelu obrotowym, na którym nieświadomie się kręci.

– W sumie to powinnyśmy się nie lubić – zwraca się niespodziewanie do Hany, która cała sztywnieje na te słowa. Kompletnie nie wiem, co wstąpiło w Nikę, nigdy się tak nie zachowywała. OK, może szuka zaczepki. Tylko czemu w moim domu? Pozwalam jej mimo wszystko dokończyć. Hana też, lecz chyba nie z uprzejmości, a z zaskoczenia, które ją opanowało. – Mój chłopak kiedyś się w tobie kochał.

– To dość daaaawne dzieje – przypominam, popijając wino.

Hana siada po turecku i rzuca Nice pełne stanowczości spojrzenie.

– To, co czuł Jure, nie jest ode mnie w żadnym stopniu zależne – mówi.

– Ty nic do niego nie czułaś?

– Nika, serio, daj spokój, jest pięknie, bawimy się – próbuję ją przekonać, by odpuściła, podstawiam jej talerz z kanapkami mojej mamy, a nawet śpiewam z okropnym fałszem refren piosenki "Carpe diem", który miał być dzisiaj naszym hymnem. Nika nie reaguje, czeka na odpowiedź. Trudno czasami ją rozgryźć. Czemu ta miła dziewczyna nagle stała się taka zgryźliwa? Nie musi być według mnie zazdrosna o Jure, on jest jej zupełnie oddany.

– Cóż, nie. Lubię go jako przyjaciela – wyjaśnia Hana, dając się wciągnąć w tę dziwną rozmowę.

– Czyli nie masz nic przeciwko, że spotyka się ze mną? – pyta Nika.

Ja i Hana patrzymy na siebie. Wtedy to do nas dociera. Nika nie ma pretensji do Hany, że kiedyś była sympatią Jure. Obawia się, że to Hana może mieć pretensje do niej, że sie z nim związała. Na chwilę zapada cisza.

– Oszalałaś? Pewnie, że nie! Jestem szczęśliwa z Janem – zapewnia Hana po chwili i sama też musi napić się wina. – Jak mogłaś tak myśleć?

– Sorry, chciałam się upewnić, że mój widok nie jest ci niemiły – odpowiada Nika trochę zawstydzona.

Hana unosi kieliszek na znak, że chce wznieść z nami toast. My też chwytamy więc swoje i po chwili znowu się śmiejemy.

– Uważam, że możemy się zakumplować – zapewnia ją Hana, po czym dodaje: – Choć będziemy się widywać zdecydowanie rzadziej niż ty i Lara.

– Myślę, że przy okazji Eurowizji takich okazji będzie więcej – wnioskuję.

– A więc i nam wyjdzie to na dobre – podsumowuje Nika, znowu miła, taka, jaką ją znam.

– Chyba najlepiej wyszedł na tym Bojan, zdaje się, że po tylu miesiącach zapomniał wreszcie o Safiji, przepraszam, Enisie – przyznaję i kręcę głową z politowaniem na wspomnienie tej dziewczyny.

– Całe szczęście – zgadza się ze mną Hana.

– Ciekawe dlaczego podawała się za kogoś zupełnie innego – zastanawia się głośno Nika. Kiedy nad czymś usilnie myśli, między jej brwiami tworzy się mała zmarszczka.

– Chciała się zabawić jego kosztem. Jakoś od początku jej nie polubiłam. Coś dziwnego w niej było... niepokojącego – tłumaczę.

– Safija na pewno miała swoje tajemnice – dopowiada Hana.

– Enisa – poprawiam ją.

– Co?

– Enisa, w końcu tak się naprawdę nazywała.

– Ach, no tak.

– Serio nic o tym nie widziałaś? – wypytuję Hanę.

– Ale o czym, o jej prawdziwym imieniu? Nie.

– I taka z niej koleżanka... Myślę, że to lepiej, że zniknęła. I tak prędzej czy później wpędziłaby Bojana w kłopoty, tak czuję – oznajmiam.

– Ja w zasadzie lubiłam Safiję. Eeee, Enisę. Zastanawiam się dziś tylko, kim rzeczywiście była – kontynuuje Hana ze smutną miną.

Nie dziwię się, że zżyła się z Enisą. Rozumiem, że się lubiły. To sprawia, że czuję dodatkową niechęć do byłej Bojana, zakpiła nie tylko z niego, lecz i ze swojej przyjaciółki.

Kiedy tak rozmawiamy, zauważam, że Nika od dłuższego czasu się nie odzywa. Ale to nie tak, że nas nie słucha. Jest skupiona, po prostu... Jakby nie miała nic do powiedzenia. A przecież doskonale zna historię Enisy i Bojana. Jure opowiadał jej na pewno, co się działo w Neum. Poza tym nie raz rozmawialiśmy wszyscy w jej obecności o ostatnich wydarzeniach i ustaleniach, których dokonał Bojan.

– A ty co o tym sądzisz? – pytam ją, by dowiedzieć się, czemu tak niespodziewanie zamilkła.

Nika podpiera się na łokciu.

– Kiedy poznałam Bojana, po tym jak mnie potraktował, założyłam, że jest totalnym chujkiem, że sława uderzyła mu do głowy, a jedynym jego celem jest zaliczanie wszystkich dostępnych dla niego dziewczyn. A potem Jure opowiedział mi jego historię i spojrzałam na niego trochę inaczej. Aż wreszcie poznałam szczegóły bezpośrednio od Bojana. Wtedy... spojrzałam na niego jeszcze zupełnie inaczej – opowiada.

– Ale że co? – pytam, nadal nie do końca pojmując.

– Ja wiem, o co chodzi – mówi na to Hana.

A Nika kończy:

– Nie możemy ocenić Enisy, póki nie znamy jej wersji tej historii.

Na tym kończyny tę rozmowę. Już po chwili tańczymy po całym pokoju i skaczemy, słuchając imprezowej muzyki i nie przejmując się tym, że pod nami próbują spać moi rodzice. Hm, skoro nie chcieli, żebym się wyprowadzała, to niech teraz nie narzekają, ot co!

 

NEUM, BOŚNIA I HERCEGOWINA

VLADANA's POV

Kiedy tylko zauważam ją, jak wysiada z autokaru, wołam ją po imieniu.

– Vladana? Co ty tu robisz? – pyta mnie, posługując się moim pełnym imieniem, a to musi znaczyć, że jest zaskoczona moją obecnością.

W odpowiedzi rozkładam ręce.

– Eee, czekam na ciebie?

Hana odbiera walizkę z luku, a potem podchodzi do mnie i pyta:

– Skąd wiedziałaś, o której przyjadę?

– To jedyny autobus ze Słowenii, który dziś kursuje. Wystarczyło sprawdzić w internecie. To nie było trudne.

– Spryciara. – Hana żartobliwym gestem zsuwa mi na oczy czapkę.

– Pomóc ci z walizką?

– Ty? Oszalałaś?

– Wiem, to nie to samo co Jan. Ale ja też jestem silna.

– Dam sobie radę.

– Może chociaż poniosę ci torebkę?

– Już prędzej.

Biorę ją od Hany i ruszamy w kierunku hotelu.

– Musisz mi opowiedzieć, jak było u chłopaków. Fajną przygotowali piosenkę? A teledysk? Bojan nie chce mi nic powiedzieć... – Zasypuję Hanę pytaniami.

– Skoro Bojan nie chce ci nic powiedzieć, ja też nie mogę...

– No wiesz... wszyscy jesteście tacy.

Hana śmieje się na widok mojej obrażonej miny.

– Zobaczysz na Eurowizji, będziesz miała niespodziankę. Ale tak, mają super piosenkę, teledysk też.

– Ekstra.

– Wiesz, stęskniłam się za tobą – przyznaję w pewnym momencie. – Nie było cię chyba z dwa tygodnie!

– Bez przesady, tylko tydzień, który spędziłam w rodzinnym domu, i kilka dni w Lublanie.

– Ale teraz zostajesz już tutaj?

–Yhm, tata czuje się dobrze, a ja nie mogę co chwilę jeździć do Słowenii.

– A ja myślę, że "pan groźna twarz" nie miałby nic przeciwko temu.

– Vladka, nie nazywaj tak Jana.

– No dooobra.

Przez chwilę idziemy w milczeniu, bo dostaję wiadomość na smartfona. To koleżanka napisała do mnie na Instagramie. A już myślałam, że chłopak, który mi się podoba... I wtedy rzuca mi się w oczy konto, które od długiego czasu ogląda wszystkie moje relacje. Na profilowym jest motyl, zero własnych postów, a wśród obserwowanych tylko chłopacy z Joker Out i ich fanowskie konta.

– Hana?

– Hmm?

– Znasz to konto? – Pokazuję jej swojego Instagrama.

Przygląda się chwilę.

– Nie... chociaż... w sumie to tak. Ktoś z tego profilu ogląda wszystkie moje relacje.

– Ej, moje też!

– I nie wiesz kto to?

– Nie mam pojęcia, myślałam, że ty wiesz – mówię.

– Pamiętam, jak Jan wspominał, że też kojarzy to konto.

– Bo obserwuje wszystkich chłopków z Joker Out.

– Więc to pewnie jakaś ich fanką – podsumowuje Hana, kiedy docieramy już do hotelu. Tam zatrzymujemy się na chwilę. Oddaję Hanie torebkę i żegnam się z nią. Ale kiedy mam wracać do domu, na coś wpadam.

– Hana!

– Tak?

– Ale skoro to fanka Joker Out, to jakim cudem ma pojęcie o moim istnieniu?

Obie już wiemy, że to może być ONA.

 

ENISA's POV

Leżę po ciemku na łóżku w pokoju w domu ciotki, okno jest nieszczelne i przepuszcza wiatr, a przez to stara szafa skrzypi jak zwykle. Przywykłam już do tego, nie robi to na mnie wrażenia. A czy cokolwiek może jeszcze je zrobić?

Pamiętam ten dzień, w którym dowiedziałam się, że Joker Out mają reprezentować Słowenię na najbliższym konkursie Eurowizji. Siedziałam wtedy z ciocią w pokoju dziennym. Szykowałyśmy dekoracje świąteczne do przedszkola. Tak jak w dzieciństwie, zaplatałam długi łańcuch, sklejałam ze sobą kolorowe papierowe oczka. W pewnym momencie dostałam powiadomienie na telefon. Joker Out dodali nowego posta na Instagramie. Nie zamierzałam odrywać się od pracy, ale moja ciekawość zwyciężyła, kliknęłam w powiadomienie i... zamarłam.

– Enisa? Enisa, wszystko w porządku? – zapytała ciocia. Musiałam wyglądać dziwnie. Stałam z otwartymi ustami, rozszerzonymi oczami. Oczywiście łańcuch wypadł mi z ręki. Po chwili telefon też. – Enisa!

Ale to zawieszenie trwało tylko chwilę. Potem zaczęłam piszczeć i skakać, jakbym wygrała na loterii. A ciocia nie wiedziała, o co chodzi. Uściskałam ją, pocałowałam w oba policzki i zawołałam:

– Mój ulubiony zespół jedzie na Eurowizję!

Nie powiedziałam cioci, czemu jest moim ulubionym... Spojrzała na mnie zdziwiona.

– Ten konkurs jeszcze istnieje? – spytała.

– Taaak. Tylko nie emitują go w Bośni. Ale można obejrzeć na żywo w internecie.

Podniosłam telefon. Sprawdziłam jeszcze raz, czy to prawda. Serce biło mi jak oszalałe. Potem, z uśmiechem na ustach, z drżącymi rękami dokończyłam łańcuch.

Od tego czasu regularnie wchodzę na profil zespołu i konta chłopaków. Już dawno pogodziłam się z tym, że dla mnie i Bojana nie ma żadnych szans. Ale nikt nie zabroni mi być fanką.

Tego wieczoru również przeglądam ich Instagramy. To wtedy dostaję wiadomość prywatną. Dziwi mnie to. Z tego konta obserwuję tylko Joker Out i profilowe fanowskie... Ale spokojnie. To na pewno jakiś spam, podejrzana oferta współpracy, sponsoringu czy inna propozycja matrymonialna. Z głębokim westchnieniem wchodzę w folder. Dopiero wtedy ogarnia mnie prawdziwe przerażenie. To... Hana! Bez problemu rozpoznaję jej profil, bo od czasu do czasu na niego zaglądam. Może się zorientowała i chce zapytać, kim jestem?

Dużo się nie mylę.

Nie. Kompletnie się mylę.

"Safija, to ty?", pisze Hana.

Przez moment wpatruję się w ekran i wstrzymuję oddech.

Ale to jeszcze nie wszystko.

Gdy tak tępo czytam wciąż od nowa treść tej wiadomości, przychodzi następna:

"Enisa???".

Prześlij komentarz

0 Komentarze