8 lipca 2024

Współlokator [ 18 ]

 


Następnego dnia Jimin musiał wyjechać na kolejną delegację. Nie byłaś tym faktem zadowolona, lecz nie chciałaś zdradzić mu swoich uczuć. W końcu Park wciąż nie wiedział, że go kochasz, a sam nie powiedział ci tego. Nie mogłaś wypalić, coś w stylu: Hej Park, kocham Cię! ponieważ za bardzo bałaś się, że to zepsuje waszą relację. Jakkolwiek pokręcona ona była.

Pożegnałaś go w progu, pijąc kawę z nowego ekspresu, w który Jimin zainwestował przy ostatnim remoncie, a potem z okna widziałaś, jak wchodzi do samochodu Jungkooka. Gdy odjechali, odwróciłaś się i skierowałaś do pokoju.

Musiałaś ubrać się i przygotować do popołudniowej zmiany. Przeklęłaś kilka razy, ponieważ uderzyłaś małym palcem o komodę. Potem wyciągnęłaś z niej czystą bieliznę, ciemne dżinsy, białą koszulkę w paski i gruby, szary sweter. Po prysznicu i porannej toalecie ubrałaś się i wyszłaś.

Taehyung właśnie czyścił ekspres, gdy weszłaś do kawiarni chwilę przed otwarciem.

— Jeszcze zamknięte! — zawołał, nie patrząc.

— To przyjdę za dziesięć minut — odpowiedziałaś.

V szybko skierował wzrok w twoją stronę, a na jego ustach pojawił się uśmiech wielkości banana.

— Jungmi!

Pomachałaś mu ręką i podeszłaś bliżej. Chciałaś pomóc w pracy, więc pozdejmowałaś ze stołów krzesła.

— Mam świeże bajgle — rzucił Kim. — Może się skusisz.

— Jadłam już śniadanie.

— Z serkiem śmietankowym i rzodkiewką.

Nie dałaś się przekonywać dłużej, tylko pokiwałaś głową i zamówiłaś zestaw śniadaniowy. Potem przysiadłaś obok lady, patrząc jak Taehyung włącza muzykę i otwiera lokal. Od razu kilka osób przyszło, a potem V stanął obok i nachylił się w twoim kierunku.

— Masz popołudniową zmianę?

Pokiwałaś głową na potwierdzenie. Przyjaciel położył przed tobą talerzyk z bajglami, a obok flat white.

— Piłam już dzisiaj — uśmiechnęłaś się. — Ale jednego bajgla zjem.

V zaśmiał się na twoje zaakcentowane słowa. W dodatku dodał, że wyglądasz słabo, więc powinnaś zjeść dwa. Kiedy spytałaś, czy dla niego jesteś za chuda, odparł, że stanowczo tak.

— Naprawdę jesteś pocieszający — mruknęłaś, biorąc kęs kanapki.

— Jimin wyjechał? — zapytał Taehyung.

Ponownie skinęłaś głową. Nie chciałaś potwierdzić, że jest ci z tego powodu źle, ani przyznać się do tęsknoty. Jednak V był dobrym obserwatorem, więc chwycił twoją dłoń i mruknął:

— Nim się obejrzysz, znowu przyjedzie.

Zamrugałaś dwa razy. Potem zarumieniłaś się i wyrwałaś dłoń spod męskiej ręki. Choć starałaś się zaprzeczyć, przed Taehyungiem nie potrafiłaś.

— Ale ja nie…

— Jungmi! — fuknął TaeTae — Ile razy mam ci powtarzać, że wiem, co się dzieje między wami.

— Nadinterpretujesz coś, czego nie ma.

— Słuchaj — V pochylił się do przodu, dodając szeptem — Jimin nigdy nie ciągnął stosunków z jedną osobą tak długo.

— Pocieszające — mruknęłaś ponuro.

— Nie obrażaj się. Po prostu wiem, że nie jest facetem, który się szybko ustabilizuje. Taki już jest. Natomiast uważam, że przyciągacie się i tego nie można wykluczyć.

— Dobry żart TaeTae — podniosłaś kciuk do góry i zeszłaś z krzesełka. — Pójdę już, nim powiesz coś całkowicie bez sensu.

Nim Kim ponownie się odezwał, wzięłaś torebkę i skierowałaś się do wyjścia. Nie chciałaś dłużej słuchać tego, co wydawało się absurdalne. W dodatku powodowało, że mimowolnie serce zaczęło szybciej bić.



Przez kilka dni chodziłaś do pracy, męczyłaś się z pacjentami, którzy nie potrafili zrozumieć prostych znaków na wyniku, znowu była awaria aparatu, a na koniec tygodnia spotkałaś osobę, której się nie spodziewałaś.

— Jungmi? — usłyszałaś, wychodząc z laboratorium.

Odwróciłaś się powoli i zobaczyłaś osobę, która od dawna się do ciebie nie odzywała. Miałaś nadzieję, że nigdy już nie będziesz musiała tłumaczyć się, a wasza relacja zakończyła się w normalnych warunkach.

— Jungmi poczekaj!

Nim zdążyłaś cokolwiek powiedzieć, Jongin wysiadł z samochodu i stanął przy tobie. Zdecydowanie wyglądał dobrze, w białej koszuli i ciemnych spodniach w kantkę. Zresztą on zawsze wyglądał dobrze.

— Kai? — odpowiedziałaś, zaskoczona jego widokiem.

— Dobrze cię widzieć.

— Co tu robisz? — starałaś się dowiedzieć, czemu zawdzięczasz to spotkanie.

— Zatrudniłem się w tym miejscu.

Popatrzyłaś, jak wskazuje ręką na laboratorium, a potem uniosłaś brew ku górze. Chyba były chłopak nie był tak zdesperowany, by mieć z tobą kontakt przez pracę? Nie chciałaś o to pytać, więc tylko pokiwałaś głową.

— Może chciałabyś pójść na kawę? — zaproponował.

— Śpieszę się do domu.

— Może cię podwieźć?

Przez moment patrzyłaś na mężczyznę. Kai nie zmienił się zbytnio. Zawsze był przystojny i dobrze wychowany. Jednak wątpiłaś, by miał nowe podejście do życia.

— Czego ode mnie oczekujesz? — zapytałaś, nie chcąc bawić się w przysłowiowego kotka i myszkę.

— Pomyślałem, że możemy poprawić naszą relację.

— Nasza relacja nie zmieniła się od czasu wyjazdu — powiedziałaś spokojnie.

— Jednak myślałem… Znaczy, byłem pewny, że się uda…

Przetarłaś dłonią twarz, a potem podniosłaś głowę. Popatrzyłaś głęboko w brązowe tęczówki. Widziałaś w nich błysk nadziei.

— Nie Kai — rzekłaś stanowczo. — Nie uda się nam.

— Ale przecież…

Wzięłaś głęboki wdech, a potem wypuściłaś ze świstem powietrze.

— Zrozum — starałaś się wszystko mu wytłumaczyć. — To, co było na wyjeździe, było miłe, ale…

Poczułaś jego dłoń na policzku, a opuszek palca na wargach.

— Jungmi — westchnął, przybliżając się do twarzy. — Może być tak już zawsze. Tylko ty i ja. Razem.

— Jongin…

— Proszę — wyszeptał w usta, na których złożył delikatny pocałunek. — Wróć do mnie. Zamieszkajmy razem.

Zszokowana patrzyłaś na księgowego, którego mina zdradzała, że całkowicie poważnie mówi o swoich zamiarach. Przez moment pozwalałaś, aby ponownie cię pocałował, choć nie oddałaś ani jednego.

— Już nie chcą być takim pracoholikiem. Będę tylko twój.

— Nie — odpowiedziałaś, łamiącym się głosem. — Nie, Jongin. Tak jak mówiłam, to się nie uda. Ludzie nie zmieniają się ot, tak.

— Jungmi, błagam.

Zastanawiałaś się przez moment, czy nie pozwolić mu wrócić. Jednak nie widziałaś go w innej postaci, niż przyjaciel. Potem wrócił obraz Jimina i pokręciłaś przecząco głową.

— Nie — rzekłaś bardziej stanowczo. — Kai wciąż jesteś mi bliski.

— Chcesz skreślić te wszystkie wspólne lata?

— Twoja chciwość na robienie kariery i zazdrość nie pomogą w tworzeniu dobrego związku.

— Obiecuje się zmienić!

Pokiwałaś głowa, chcąc się uwolnić. Księgowy wciąż trzymał twoją twarz. Tym razem zaczynała cię już boleć szczęka.

— Jest już za późno — powiedziałaś hardo. — Jesteś dla mnie ważny, lecz jako przyjaciel. Zrozum, że dla ciebie i mnie będzie lepiej nie wiązać się ponownie.

— Dlaczego? Czemu boisz się spróbować?

— Bo twoja zmiana to cud — wyszeptałaś. — A cuda nigdy się nie zdarzają.

Wyrwałaś się spod jego dłoni i cofnęłaś do tyłu. Następnie skrzyżowałaś ręce na piersi i postawiłaś krok do przodu. Gdy chciałaś minąć mężczyznę, ponownie złapał przegub nadgarstka.

— To wszystko przez niego?! — warknął w złości. Nie musiał mówić imienia, doskonale wiedziałaś, kto działał na niego jak płachta na byka. — Zrozum, że Park cię wykorzystuje!

— Jongin posłuchaj…

— Jungmi! — krzyknął, aż twoje ciało przeszły ciarki. — On cię zdradza!

— Wiem, jaki jest Jimin. Daj mu spokój — rzuciłaś oschle. — To mój współlokator, a nie chłopak. Może robić, co mu się podoba.

Nie chciałaś dłużej rozmawiać z byłym chłopakiem. Ta rozmowa i tak kroczyła do nikąd, więc ponownie wyrwałaś się z jego uścisku.

— Zdradza cię! — krzyczał za tobą. — Widziałem go wielokrotnie, zawsze z inną dziewczyną. Jungmi!

Przyśpieszyłaś krok, a twoim jedynym ratunkiem była uliczka w parku. Nim dotarłaś do niej, usłyszałaś jeszcze kilka zdań. Kiedy zanotowałaś, że księgowy wsiadł do samochodu i odjechał, łzy podeszły ci do oczu.



Nie spodziewałaś się gości, a już na pewno nie o tak późnej godzinie. Jimin miał wrócić dopiero za dwa dni, więc nie miałaś pojęcia, kogo przywiało do mieszkania. Kiedy dzwonek ponownie zadzwonił, wytarłaś oczy o rękawy swetra i popatrzyłaś w lustro. Niestety zdradzały cię podpuchnięte oczy i zakatarzony nos.

— Wreszcie otworzyłaś — usłyszałaś karcący głos Mei.

— Może jakieś cześć? — odpowiedziałaś i wpuściłaś Song do środka. — To jakaś narada?

Kiedy Mei weszła do środka, za nią dostała się też Chingyu oraz Kana. Nauczycielka trzymała w ręce siatki z małymi butelkami soju, a Min miała przekąski w postaci chipsów i zupek instant.

— Chingyu powiedziała nam o twoim spotkaniu — rzuciła Kana i położyła butelki na kuchennym blacie.

— Stwierdziłyśmy, że przyda ci się wsparcie — dodała Min i uścisnęła cię mocno. — Nawet nie zaprzeczaj.

Nie chciałaś się dłużej kłócić, więc zaprosiłaś dziewczyny do środka. Zajęłyście salon, który po kilku dobrych minutach picia i babskich rozmów, wyglądał jak forteca. Wszystko przez to, że podniosłyście się na poduszki i leżałyście, oglądając jeden z rozrywkowych programów.

— Uważam, że V coś do ciebie czuje — powiedziała w twoją stronę Kana.

— To mój przyjaciel — odpowiedziałaś. — Poza tym jest przyjacielem Jimina.

— Park też coś czuję — wtrąciła Chingyu.

— Przestańcie — zaprotestowałaś, czując, jak uszy robią ci się czerwone. — Między nami nic nie ma. NIC NIE MA.

Zaakcentowałaś ostatnie słowa, przełączając na kolejny program. Tym razem były to występy śpiewających ludzi.

— JK nadawałby się do tych programów — rzuciłaś do Min, która kończyła jeść swojego kurczaka. — Ma dobry głos.

— Fakt, lubi śpiewać — sekretarka przyznała ci rację. — Jak ma wolny wieczór, odpala karaoke i śpiewa.

— Yoongi zazwyczaj tworzy jakąś muzykę — dodała Mei.

— To od nastoletnich lat lubił — przyznała Chingyu. — Chciał zostać producentem. Dopiero na studiach postawił na programowanie.

— Gdyby ich zebrać do kupy — wtrąciła Kana, przysuwając opuszek palca do brody. — Byłby całkiem dobry zespół.

Uśmiechnęłaś się na te słowa. Nigdy nie słyszałaś, jak Park śpiewa na poważnie, bo pod prysznicem zawsze się wygłupiał. Jednak miał dość przyjemny głos. Po chwili wzięłaś do ręki pilota i przełączyłaś na inny film. Oglądałyście w skupieniu, czasami wymieniając się spostrzeżeniami. Gdy dobijała północ, każda rozeszła się i pozostałaś sama w mieszkaniu. Posprzątałaś i pozmywałaś naczynia, a potem przystanęłaś oparta o kuchenny blat. Pojawienie się Jongina sprawiło niepokój w twoim sercu i pomimo tego, że starałaś się trzymać, po policzku spłynęła samotna łza. Wytarłaś ją szybko, przypominając sobie słowa Taehyunga:

— Powroty ex nigdy nie wróżą nic dobrego — wyszeptałaś do siebie, a potem odłożyłaś ścierkę i skierowałaś się do sypialni.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥