Opowiadanie Seventeen – Love Temptation – Rozdział 8

 .

Fanfiction Seveteen Fantasy Mingyu Wonwoo OC

Zespół : Seventeen

Główni bohaterowie : Mingyu, DK, OC

Pairing : Mingyu x OC, DK x OC

Ostrzeżenia :  Sceny erotyczne

Gatunek : Fantasy, Romans, Dramat

Na podstawie: -


Love Temptation #08.

Tego poranka Yongsoon starała się ze wszystkich sił unikać swojego nowego anioła stróża. Po spotkaniu z narzeczoną mężczyzny postanowiła nie wchodzić w życie innych… niebiańskich istot? 

Pocałunek z Seokminem oraz romantyczne wspomnieniac z jego osobą sprawiły, że Park nie potrafiła wyrzucić go ze swoich myśli. Nawet nie wiedziała, kiedy zaczęła go uznawać za przystojnego faceta. Jego cudowny uśmiech, uroczy śmiech i czasem seksowny wyraz twarzy zbyt dobrze zapadły jej w pamięć. 

— Coś się dzieje, Yongsoon?

Głos mężczyzny wyrwał ją z zamyślenia. Właśnie kroiła pomidory, dlatego pod wpływem nieoczekiwanej zasadzki, przecięła sobie palec. 

— Ałć! 

— Pokaż! — Seokmin od razu chwycił jej dłoń i zaczął wyciągać z górnej szafki apteczkę. Po krótkiej chwili ranny palec był już okryty plastrem. — Jesteś niezdarą, Yongsoon. 

— Ja… Ja muszę iść na zakupy — powiedziała spokojnie, po czym zaczęła się zbierać. — Będę za około pół godziny. Jeśli chcesz to… Możesz sobie odpocząć. Ja… Ja za niedługo będę… 

— Pójdę z tobą. 

Park przygryzła dolną wargę. Powinna zaprotestować, ale z drugiej strony spacer z aniołem mógł być przyjemnym doświadczeniem… Kiwnęła głową na znak zgody, więc Lee od razu zaczął się zbierać. Przy okazji wziął parę reklamówek, o których Yongsoon oczywiście by zapomniała. 

Po chwili byli już w drodze do sklepu. Dziewczyna robiła już w głowie listę zakupów. 

— Mogę dzisiaj ja ugotować? — zapytał Lee, gdy przekroczyli próg sklepu. Podopieczna od razu przymrużyła oczy, patrząc na niego podejrzliwie. 

— Czytasz mi w myślach? 

— Nie! — odparł od razu z rumieńcem. — Po prostu z chęcią bym coś ugotował dla nas. 

— A jaki masz pomysł? 

— Niespodzianka — odparł z uśmiechem i włożył do wózka awokado. 

— Nie mam tyle pieniędzy… — odparła nieco przestraszona Yongsoon. — Aż tak zdrowo też chyba jeść nie musimy, prawda? 

— Zapłacę ze swoich. 

— To wy zarabiacie? — zapytała zdziwiona. 

— Ojciec nam daje ludzkie pieniądze, byśmy ewentualnie nie zmarli z głodu. 

Park podrapała się po policzku i uśmiechnęła się lekko. 

— Jednak myśli — odparła. — W takim razie ja też pokupuję trochę rzeczy skoro Ojciec dzisiaj stawia. 

— Y-Yongsoon? — zapytał zdziwiony jej reakcją, a dziewczyna zaśmiała się, po czym pobiegła w stronę półek ze słodyczami. — Yah! Ale to miało być zdrowe jedzenie! 

Seokmin zaśmiał się, gdy dziewczyna zniknęła za regałami. W gruncie rzeczy była bardzo uroczym stworzeniem. 



Siedziała  na kuchennym taborecie, z broda opartą o blat stołu. Tego dnia Jungmi miała wyjątkowo zły dzień, choć ten tak naprawdę niedawno się dla niej zaczął. Wszystko za sprawą myśli krążących wokół demona.

Mingyu z każdym kolejnym spotkaniem denerwował ją coraz bardziej. Gdyby nie przyjaciółka, Jungmi pozostawiłaby łapanie demonów, by zacząć pracować jak normalny człowiek w ludzkim świecie.

Problem w tym, że nie była człowiekiem, a aniołem. Choć ludzie myślą, że anioły to istoty doskonałe, bardzo często są w błędzie. Wiadomo, znajdą się też tacy, np. rodzice Jungmi i DK, którzy są niemal idealnymi istotami niebiańskimi, jednak zdecydowanie rzadziej można było ich spotkać.

Lee zawyła żałośnie, a potem kolejny raz westchnęła. W mieszkaniu nie było ani Yongsoon, ani Seokmina. Nie zdziwiła się, ponieważ było dość późno. Najwidoczniej przyjaciółka miała coś do załatwienia.

Jungmi dopiła swoje flat white, a potem bardziej rozciągnęła się na taborecie. czuła, że mięśnie ją wyjątkowo bolą. Jakby Mingyu po prostu coś jej zrobił, kiedy opadł na nią w swoim penthousie.

Anioł zarumieniła się na samo wspomnienie, a potem pokiwała głową.

— Nie! To absurdalne! — powiedziała sama do siebie.

— Co jest absurdalne?

Do mieszkania weszła Park, a za nią nie kto inny jak DK. Jungmi nie chciała zbytnio mówić przy bracie o swojej nowej pracy, więc wymyśliła jakąś wymówkę na poczekaniu.

Ostatnio coraz częściej popełniała ten grzech.

— Co się dzieje?

Lee poczuła na dłoni rękę Yongsoon. Przyjaciółka patrzyła na nią z troską, a jej ciemne oczy oczekiwały wyjaśnienia.

Jungmi spojrzała na brata, który zrozumiał, że chcą porozmawiać same. DK ponownie skierował się do drzwi i napomknął, że zapomniał kupić poranną gazetę. Ostatnio to było jego ulubione zajęcie — czytanie zamieszczonych w niej ogłoszeń.

— Więc, co się stało? — Park nie odpuszczała.

— Moje życie jest do bani — mruknęła w odpowiedzi zrezygnowana Lee. 

— Użalasz się nad sobą? To do ciebie niepodobne.

Może Yongsoon miała rację? Na pewno miała. Jungmi nie była z tych, którzy biadolili nad swoim losem. Jednak ostatnio było jej wyjątkowo ciężko, a całe niebiańskie życie stanęło na znaku zapytania.

— Zaczęłam pracę u takiego jednego… — w końcu przerwała narastającą ciszę. — Nic specjalnego i nawet łatwe.

— Jungmi?

— Po prostu on… Hm… Jakby to powiedzieć. Denerwuje mnie. I to bardzo.

Park zaśmiała się, a potem wstała od stołu.

— Musi być wyjątkowy, skoro aż tak zaprzątasz sobie nim głowę.

Jungmi spojrzała na przyjaciółkę. Yongsoon nalała sobie wody do szklanki, a potem ją wypiła. Oparła się o szafki kuchenne.

— To nie tak jak myślisz! — skarciła ją Lee. — Po prostu się wkopałam. Myślałam, że będzie ciekawsza ta praca. A jest zbyt łatwa.

— To czemu jej nie zmienisz? — Do pomieszczenia wszedł DK, a w jego rękach spoczywała gazeta. — Może tu znajdziesz coś ciekawego.

— Dej mnie to! — rzuciła szybko i wyrwała bratu papierowy druk. — Nawet czasem coś pomyślisz.

Seokmin teatralnie przewrócił oczami, a potem spojrzał na rubrykę ogłoszeń, w której Jungmi znalazła idealną dla siebie pozycję.



Seokmin z uśmiechem na ustach czytał w myślach ogłoszenie o pracę, którą wybrała jego siostra. Był ciekawy, jak poradzi sobie na nowym stanowisku, lecz nie dawał jej zbytnich szans na dłuższy pobyt w tym miejscu. W końcu Jungmi była aniołem i przede wszystkim naprawdę dobrym stróżek. Zdecydowanie DK wolałby, by kontynuowała rodzinną tradycję stróżowania. 

Po krótkiej chwili odłożył gazetę i zaczął czytać książkę. Z łatwością zapamiętywał fabułę i rozumiał „wyższy” przekaz czytanej pozycji. Jego skupienie zostało jednak przerwane przez drżenie telefonu. Ekran włączył się, a na wyświetlaczu pojawiła się nazwa Najwyższego. Od razu odebrał połączenie, jednocześnie wstając z krzesła. Zdążył się nawet ukłonić do powietrza, by wykazać szacunek względem Ojca. 

— W czym mogę służyć, Najwyższy? — zapytał poważnie anioł. 

Jak się czujesz, Seokmin?

Bóg niemal od razu odparł, a Lee wyprostował się gwałtownie i cały spiął.

Seokmin? 

— A tak… — odpowiedział zbity z tropu. Czy to była jakaś podpucha? Najwyższy nigdy nie pytał go o jego samopoczucie… — Dobrze, Święty Ojcze. 

To wspaniale. A jak twoja nowa podopieczna? Jungmi opiekowała się nią przez dłuższy czas to może też jest taką buntowniczką? Mam nadzieję, że nie sprawia ci owa ludzka dziewczyna problemów. 

— Y-Yongsoon? — Anioł uniósł brwi, analizując dotychczasowe wspomnienia z Park. — Nie sprawia większych problemów. Co prawda czasem przejawia zachowania, które nabyła z powodu przebywania wraz z Jungmi, lecz nie ma najgorzej. 

Powiadasz? 

— Tak, nie jest źle, naprawdę — Seokmin uśmiechnął się pod nosem, gdy przypomniał sobie uśmiechniętą twarz Yongsoon. 

Nie tęsknisz za wykonywaniem obowiązków w niebie? 

Lee zamilkł. 

Gdy zmarł jego ostatni podopieczny, anioł przyrzekł sobie, że nie będzie na siłę zgłaszać się na stróżowanie ludzi. Chciał odpocząć od odpowiedzialności, którą zawsze ponosił, gdy „jego” ludzie popełniali grzechy… Ale opieka nad podpieczną siostry całkowicie jego plany. 

Jednak czy żałował znajomości z Yongsoon? 

— Bardziej chyba przejmuję się Hanjee — powiedział po krótkiej chwili Seokmin i podrapał się po głowie. — To moja narzeczona. Nie powinienem jej tak zaniedbywać. 

Bóg westchnął przytakująco. 

Zgadzam się, Seokmin.

— Nie wiem, co mogę zrobić… 

— Jak strasznym człowiekiem muszę być, że żaden anioł mnie nie chce? 

Seokmin odwrócił się w stronę drzwi, w których pojawiła się Yongsoon. Jej twarz była wyrażała ból… przygnębienie… i prawdopodobnie żal. Anioł rozchylił usta, patrząc na dziewczynę. 

Halo?

Choć Lee miał ochotę zakończyć połączenie z Najwyższym, wytłumaczyć się dziewczynie ze swoich słów oraz przytulić ją… nie zrobił tego. Ze zdwojoną siłą uderzyła go świadomość, że jego wypowiedź zaważyła na emocjach drugiej osoby, sprawiając Yongsoon przykrość. Żałował słów, które musiał wypowiedzieć przez telefon, ale nie miał odwagi ani siły, by teraz, podczas rozmowy z Ojcem, wytłumaczyć Park, co tak właściwie miał na myśli.

W odpowiedzi ujrzał łzy spływające po policzkach Yongsoon, która zaraz opuściła pomieszczenie, trzaskając drzwiami.

Nie pobiegł za nią. 

Kontynuował rozmowę z Bogiem. 



Powróciła do mieszkania Yongsoon. W przedpokoju zdjęła masywne buty i poprawiła zmierzwione wiatrem włosy, a potem wkładając dłonie w kieszenie czarnej bluzy, skierowała się do kuchni.

Jungmi wyczuła ciężką atmosferę, która ogarnęła mieszkanie. Zastanawiała się, co mogło być tego powodem, jednak nie potrafiła nic więcej wymyślić. Przyjęła do wiadomości, że najpewniej Seokmin musiał kolejny raz podpaść człowiekowi.

Lee czasem żałowała decyzji o opuszczeniu Yongsoon, aczkolwiek wciąż była jej przyjaciółką. Rozglądając się po mieszkaniu, nie zauważyła właścicielki. Natomiast DK zajmował kuchenny taboret i pił zieloną herbatę.

Kiedy podeszła bliżej, jego twarz była ponura. Może nie pierwszy raz, ale nie było to zbyt częsty widok. Jungmi zajęła miejsce naprzeciwko brata i odchrząknęła.

— Wróciłaś?

— Tak — powiedziała pewnie. — Co znowu zrobiłeś?

Seokmin uniósł brew do góry, a potem westchnął. Nie odpowiedział, tylko pociągnął łyk z kubka. Jego zachowanie było wyjątkowo dziwne i Jungmi wiedziała, że coś jest na rzeczy.

— DK! — prawie krzyknęła.

— Nic nie zrobiłem — odpowiedział w końcu starszy z rodzeństwa.

— To dlaczego nie jesteś przy Yongsoon? A właściwie… Gdzie ona jest?

Jedną z zalet Jungmi, za które się lubiła, był upór i determinacja. Tak długo męczyła brata, aż w końcu opowiedział jej o zaistniałej sytuacji.

— Jesteś idiotą — skomentowała z kwaśna miną.

Choć brat nie podzielał jej opinii, skinął głową. Po chwili jednak usłyszeli odgłos zamykanych drzwi, a w przedpokoju ponownie zjawiła się Park. Przyjaciółka uśmiechała się do Jungmi, natomiast swojego stróża ignorowała.

— Wróciłaś? — spytała przyjaciółki.

— Tak — odpowiedziała Lee.

— I jak poszła rozmowa?

— Dostałam się.

Głos Jungmi wyrażał coś więcej niż zadowolenie. Jakby anioł chciała powiedzieć: to była kaszka z mleczkiem! Następnie opowiedziała przyjaciółce jak wyglądała rozmowa kwalifikacyjna i co będzie należeć do jej obowiązków. Wszystkiemu jednak przysłuchiwał się Seokmin.

— Czy ty, masz jakiekolwiek pojęcie o fitnessie? — wtrącił w końcu DK, patrząc z niedowierzaniem na siostrę.

— Na pewno większe, niż ty o modzie — odgryzła się bratu, wystawiając mu język. — Nauczyłam się znosić twoje towarzystwo, to i tego się nauczę.

Pomieszczenie przeszedł chichot właścicielki mieszkania, a potem i młodsza z niebiańskiego rodzeństwa wybuchła śmiechem. Jungmi nawet nie było żal brata, który nadął policzki i zmrużył oczy. W końcu nie cierpiał, jak siostra się z niego nabijała.



Yongsoon nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Towarzystwo anioła stróża, który siedział na jej łóżku i przypatrywał się jej pracy, była wręcz irytująca. Nie rozumiała z jakiego powodu przebywał z nią tak często skoro miał narzeczoną. Zresztą sam zauważył, że zaczął ją zaniedbywać, odkąd wziął opiekę nad Park. 

— Kurwa… — syknęła, a w odpowiedzi usłyszała chrząknięcie.

Zerknęła kątem oka na Seokmina, który czytał dość grubą książkę. Zapewne po raz setny poznawał bożą literaturę. Yongsoon westchnęła głośno, po czym zaczęła tworzyć kolejną grafikę. Tym razem miała wykonać dla klienta logo, lecz nic mądrego i dobrego nie wchodziło jej do głowy. Firma klienta zajmowała się sprzątaniem samochodów, więc poprzeczka była wysoka. 

— Mogę ci pomóc? 

Yongsoon wzdrygnęła się, gdy usłyszała głos DK. Zacisnęła dłoń na myszce i pokręciła głową. Nie odezwała się ani jednym słowem. Nie miała ochoty prowadzić z nim zbędnej konwersacji. Jej krótkie zamyślenie przerwała dłoń na ramieniu. 

— Chcesz ze mną porozmawiać? — zapytał z miną zbitego psa. — Od rozmowy z Bogiem…

— Nie chcę — przerwała mu. 

— Może warto? — odparł, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech. — Przecież wiesz, że nie uważam iż jesteś bal…

— Nie chcę już żadnego, cholernego, stróża! — warknęła Yongsoon, a w jej oczach pojawiły się łzy. — Nie jestem pieprzoną zabawką, by mnie tak przerzucać z rąk do rąk! Mam tego serdecznie dosyć! W końcu ty też mnie zostawisz! Nie chcę więcej żadnego opiekuna! Po prostu dajcie mi spokój! Wszyscy! 

— Yongsoon…

— Nie chcę, naprawdę! — dodała, a po jej policzku spłynęły pierwsze krople. Wstała z krzesła, a następnie stanęła twarzą w twarz ze swoim stróżem. Seokmin rozchylił usta. — Leć do swojej narzeczonej! To z nią powinieneś spędzać więcej czasu a nie z podpieczną! Po cholerę brałeś mnie pod swoje skrzydła? A może powinnam po prostu umrzeć? 

Dziewczyna wzięła podeszła do biurka, ale nim wzięła do ręki nożyczki, Lee chwycił ją za nadgarstki i zamknął w mocnym uścisku. Od razu zaczęła się szarpać, by się odsunąć, ale nie dał jej na to szansy. Gdy opadła z sił, uderzyła go lekko w klatkę piersiową. 

— Zrywam z tobą anielską umowę, Lee Seok Min. 

W tym samym momencie postać chłopaka zniknęła, a Yongsoon upadła na kolana, zanosząc się płaczem. 


Prześlij komentarz

0 Komentarze