Kliknij: odpowiedz [ Jungkook ]


 

— Lina!  — usłyszałam głos, a później podeszła do mnie Jisoo, moja menadżerka. — Czy wszystko jest gotowe?

— Tak — odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

Jisoo miała założone specjalne słuchawki i mikrofon. Wyglądało to prawie tak, jak na pokazach mody. Jisoo była reżyserem, a ja? Ja byłam jedną z osób zajmujących się organizacją całego przedsięwzięcia.

Nie był to pokaz mody, aczkolwiek wydarzenie miało ponad 2 miliony reakcji i ponad sto zakupionych biletów. W dodatku na sam sektor vip. Nie mówiąc o setkach tysięcy sprzedanych wejść online na wydarzenie.

W Korei kpop był praktycznie świętością. Każdy, czy to młody, czy starszy, znał zespół, który miał być naszym dzisiejszym gościem. W końcu BTS odniosło międzynardowy sukces.

Patrzyłam, jak Jisoo oddala się ode mnie, wypowiadając do słuchawki, że możemy zaczynać. Stałam więc na swoim miejscu, trzymając materiały w rękach, ubrana w szerokie, ciemne spodnie, białą koszulkę i czarną, klasyczną marynarkę. Nie był to mój pierwszy raz, ani pierwszy event, lecz z każdym denerwowałam się tak samo. Chyba nawet bardziej niż Jisoo.

Od razu zobaczyłam ich jak weszli. W świetle reflektorów, idealni artyści. Opanowani, przystojni i czarujący. W ubraniach o wiele droższych niż cała moja szafa, z charyzmą i uśmiechem, który działał na wszystkie zgromadzone tutaj osoby.

Pomieszczenie przeszła fala okrzyku radości, gdy ukłonili się nisko. Pisk nastolatek, gdy znów któryś opowiedział coś śmiesznego lub zrobił rozczulającą pozę do fotki. Najgorzej było, gdy kolejny raz obserwowałam maknae, który nie lubił robić aegyo, a został zmuszony przez lidera grupy.

— Nie zrobię tego — wyszeptał Jeon do siedzącego obok Taehyunga.

— Dlaczego nie chcesz uczynić szczęśliwym osoby, które są tutaj z tobą? — zapytałam przynosząc im w tamtym czasie nowe butelki z wodą.

— Bo jestem słodziutki tylko dla nielicznych.

Jungkook był pewny siebie. To mnie najbardziej drażniło. Zadufane w sobie dupki, które myślą, że mogą mieć każdą.

Prychnęłam w odpowiedzi i skierowałam za kulisy spotkania.

Całą resztę oglądałam zza specjalnej szyby operatorów.



Cały dzień trwało spotkanie i nim się skończyło dopadł nas zachód słońca. Przez to, że pomieszczenie znajdowało się na dwudziestym szóstym piętrze nowoczesnego, oszklonego budynku centrum kongresowego, widok zapierał dech w piersi. Szczególnie pomarańczowo różowe promienie słońca, rozciągające się nad rzeką Han.

Patrzyłam przez szybę zbliżając się do krawędzi budynku. Widok był cudowny, prawie jakby malował je Monet. Żywe, kontrastowe, pachnące szczęściem i dające obietnice dobrego jutra.

— Piękny widok — usłyszałam jego głos. — Aż chce się chwycić za płótno.

— Zachody słońca są niezwykle malownicze — odpowiedziałam. — Może dlatego stanowią tak dużą rolę w sztuce.

— Dla każdego wyglądają inaczej — wtrącił, stojąc stanowczo za blisko.

— Ciężki dzień za wami. Powinieneś się wyspać.

— Może razem obejrzymy jutrzejszy wschód?

Zdziwiła mnie jego propozycja. Uniosłam kąciki ust do góry, a następnie prychnęłam. Nienawidziłam idoli. Zawsze tylko kłamali, wykorzystując swoją pozycję artysty.

— Stanowczo powinieneś się wyspać.

Jungkook ze zdziwieniem spojrzał na moją twarz. Najpewniej nie był przyzwyczajony do odmowy. Nic dziwnego. Miał piękną twarz, idealną budowę ciała oraz warunki wokalne. Kobiety lgnęły do niego niczym ćmy do ognia.

Lecz Yoon Lina nie była głupią fanką.

Odeszłam z tamtego miejsca. Nie chciałam dawać złudnej nadziei, szczególnie artyście, który nie zrozumiałby, że istnieje kobieta, której serca nie złamie.



Wschód słońca był również piękny.

Siedząc na kuchennym taborecie, popijając ukochaną americano, obserwowałam, jak Seul budzi się do życia. Stolica była zaludniona, pełna technologicznych nowości, mieszczącą w sobie wiele korporacji i firm przemysłowych, a gdzieś wśród wysokich budowli była agencja, w której zostałam zatrudniona.

Odłożyłam kubek na kuchenny blat, lekko odrapany i porysowany. Zeszłam z taboretu i skierowałam się na drugą stronę wynajmowanego mieszkania. W drugim pokoju znajdowała się sztaluga, a na niej w połowie zamalowane płótno. Wzięłam do ręki konstrukcje, przenosząc ją z ostrożnością do salonu. To tutaj miałam najlepszy widok na wschód.

Pomieszałam odpowiednie farby. Wycisnęłam z kilku tubek, zmieszałam i sunąc odpowiednim pędzlem po płótnie, tworzyłam nowe dzieło.

Malarstwem interesowałam się od dawna. Było to coś w rodzaju prywatnej terapii. Dzięki sztuce potrafiłam przeżyć, gdy depresja niczym rak zatruwała moje życie.

Miałam chwile czasu przed pracą. Wystarczyło na kilka ruchów i pociągnięć. A później skierowałam się do łazienki.

Ciepła woda pieściła ciało, a brzoskwiniowy zapach żelu pod prysznic, roznosił się po pomieszczeniu. Szybko umyłam włosy, namydliłam się i umyłam. Później wysuszyłam włosy, ubrałam wygodne ciuchy i skierowałam się do wyjścia.

W pracy jak zawsze nastąpiło podsumowanie eventu i ku mojemu niezadowoleniu odbywało się to wraz z całym zespołem. Siedziałam z tyłu sali konferencyjnej, słuchając na przemian Jisoo i menadżera zespołu.

Ukradkiem patrzyłam na maknae, który z nudą wymalowaną na twarzy, raz po raz ziewał. Przecież wczoraj mu komunikowałam, że powinien się wyspać.

Podczas spotkania zarządzono przerwę. Potrzebowałam kolejnej kawy, tak jak tlenu. Dlatego opuszczając budynek, udałam się do stoiska z kawami.

— Co dla pani? — usłyszałam głos staruszki.

— Flat white z syropem pistacjowym — rzuciłam i uśmiechnęłam się.

Usłyszałam dzwonek telefonu, więc odsunęłam się i odebrałam. Matka zawsze dzwoniła w najgorszych momentach i rozmawiała o bardzo nudnych, a dla niej ważnych sprawach. Czyli o kolejnym ze swoich wybranków serca.

Słuchając wywodów matki, delikatnie jej sugerując, że muszę kończyć, zaczęłam rozmyślać o złożonym zamówieniu. Kawa pani Soo Woo była najlepsza na świecie. A moim odkryciem niewątpliwie była pistacjowa flat white, którą właśnie zamówiłam.

Wyłączyłam się i wróciłam do stoiska. Odebrałam kubek z parująca cieczą. Chciałam zapłacić, gdy właścicielka machnęła ręką.

— Już zapłacone — powiedziała.

— Nie płaciłam.

— Ten młodzieniec zapłacił.

Wskazała dłonią na oddalającego się, znajomego mi idola. Westchnęłam, a później skierowałam się w stronę wejścia do budynku.

— Nie prosiłam cię, abyś za mnie zapłacił — rzuciłam, gdy jechaliśmy razem w windzie.

— Teraz jesteś moim dłużnikiem — zaśmiał się.

Zmrużyłam gniewnie oczy, wciskając mu do ręki odpowiednią sumę.

— Już nie.

Jungkook nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ drzwi windy się otworzyły, a ja niczym torpeda skierowałam się w stronę sali.



Następnego dnia się nic nie wydarzyło.

Tak samo jak kolejnego i przez ponad tydzień.

Pracowałam nad kolejnymi projektami, malowałam, piłam kawę i udzielałam rad matce, która ponownie miała złamane serce. Czasami wydawało mi się, że w tej relacji to ja jestem rodzicem.

Wszystko zmieniła ta jedna wiadomość, która pojawiła się w poniedziałek dwudziestego drugiego maja.


Od Nieznajomego:

Gratuluję dobrego eventu.


Zdziwiłam się. Każdy na moim miejscu by się zdziwił. Bo przecież kto mógł wiedzieć o weekendowym, dość ważnym przedsięwzięciu. Może z wyjątkiem kilkuset uczestniczących w nim ludzi. Spotkanie fitness, które było zorganizowane w ten weekend przyciągnęło wielu chętnych do polepszenia swojego życia ludzi. Patrzyłam na ikonę: odpowiedz. I kliknęłam w nią.


Do Nieznajomego:

Taka jest moja praca.


I tak to się zaczęło.

Z początku dostawałam wiadomości niezbyt cyklicznie, niekiedy po dniu, innym razem po kilku minutach. Nie mogłam wymyślić, kim może być nieznajomy, aczkolwiek jego styl wypowiedzi i wiadomości był na poziomie. Odrzuciłam możliwość jakiegokolwiek wcześniejszego dupka z mojego życia.

Po kilku dniach dowiedziałam się, że mój rozmówca jest mężczyzną. Kocha sztukę i ważne są dla niego wartości takie jak rodzina, przyjaciele i zaufanie.

Pewnego dnia nawet zrobiliśmy test zgodności.


Od Nieznajomego:

Rower czy rolki?


Do Nieznajomego:

Oczywiście, że rower. Na rolkach zbyt wiele razy poobdzierałam kolana.

Film czy serial?


Od Nieznajomego:

Wszystko zależne od fabuły. Jeżeli jest wciągająca to nawet serial.

Gdybyś mogła zmienić jedną wybranego decyzję z przeszłości, to co by to było?


Do Nieznajomego:

Przystąpiłabym jednak do egzaminu wstępnego szkoły artystycznej.

Sernik z rodzynkami czy bez?


Od Nieznajomego:

Hahahahahaha. Oczywiście, że bez. Co za głupie pytanie :D 


Widziałam, że to nie będzie trwać wiecznie. Zdawałam sobie sprawę, że Nieznajomy, kimkolwiek był, jest tylko osobą w cyber świecie. Nie wiedziałam, gdzie obecnie mieszka, dowiadując się, że często podróżuje. Słuchał różnej muzyki i nie cierpiał zupy ogórkowej. Miał tyle lat ile ja (25) i był tym szczęśliwcem, który odkrył co powinien robić w życiu. Wydawał się wolny i czasami bezpośredni.

Z otrzymywanych wiadomości poczułam, że roztaczał wokół siebie przyjacielską aurę. Był odważny i szarmancki. Potrafił flirtować i uszanować moje poglądy. Musiał być lojalny w stosunku do przyjaciół.

A właśnie, czy ja byłam jego przyjaciółką?

— Lina uspokój się! — skarciłam się za każdym razem, gdy dźwięk wiadomości odbijał się wśród ścian pokoju.

Jak głupia szczerzyłam się do ekranu aparatu i machałam nogami w powietrzu. Leżałam na brzuchu i byłam niczym naiwna nastolatka przeżywająca pierwszą miłość.

Tym razem było wszystko możliwe.

Nieznajomy dał znać, że przylatuje do Seulu. Praktycznie pisnęłam z radości, czując jak serce zaczyna szaleć w klatce piersiowej. Co prawda, mogłam sprawiać wrażenie psychopatki, lecz ten okres, w którym wymienialiśmy wiadomości, powodował, że z każdym dniem coraz bardziej zadurzyłam się w nieznajomej osobie.

— Ale to brzmi absurdalnie — westchnęłam podchodząc do szafy.

To właśnie dzisiaj umówiliśmy się na kawę.

Brałam do ręki każdą sukienkę i przymierzałam. Pierwszy raz w życiu, nie wiedziałam co ubrać. Patrzyłam pod różnymi względami. Lecz ostatecznie odrzucałam większość.

— Ta za krótka. W tą się już nie zmieszczę. Ta odkryje mi pół tyłka.

Westchnęłam. Chciałam wyglądać ładnie, choć tak naprawde nie znałam osoby, z którą od kilku miesięcy korespondowałam. Znaczy poznałam ją poprzez wymieniane wiadomości, wiedziałam co lubi, czego nie, czym się inspiruje i jakie ma motywy w życiu. Jednak to wszystko mogło być tylko wykreowaną fikcją.

Nie wiedziałam, czemu mu odpisałam. Skłamałabym mówiąc, że tylko z ciekawości. Tak jak większość ludzi lubiłam pochwały i pragnęłam atencji. Jakiegoś zaangażowania drugiej osoby.

Ostatecznie wybór padł na klasyczną małą czarną sukienkę. Miała ona odkryte ramiona, dość delikatny materiał i zwykły, prosty krój. Całość dopełnił delikatny makijaż i brzoskwiniowy balsam do ust.

Kilka razy wzięłam głęboki wdech, gdy miałam wysiąść z taksówki. Ostatecznie nie wiedziałam, kto jest po drugiej stronie. A jeśli okazałby się pryszczatym oblechem dłubiący w nosie?

Nie Lina, stop! Przeciez przez te miesiace ani razu nie poczułaś od niego nieprzyjemnej aury. Jego odpowiedzi były schludne, więc musiał być wykształcony i na poziomie intelektualnym zbliżonym do ciebie. A ty uchodziłaś za dość mądrą młodą kobietę.

Kawiarnia była przytulna. Znajdował się w niej loftowy wystrój, drewno i beton. Było też dużo roślin, a światło wydobywało się z małych, urokliwych żarówek.


Od Nieznajomego:

Będę za dziesięć minut. Straszne korki.


Westchnęłam. Musiałam znaleźć miejsce i poczekać. Wolałam nie ryzykować samotną kawą. Dlatego poczekam te dziesięć minut. Najwyżej wstanę i wyjdę. Najprawdopodobniej ze złamanym sercem i zawodem.

Wertując kartki menu, które było dość schludnie i czytelnie zapisane, postanowiłam znów wybrać karmelowe latte. Minęło już osiem minut odkąd dostałam wiadomość, pięć jak odpisałam. Zajęłam miejsce pod oknem, bardziej w głąb lokalu. Rozciągał się z okna dość klimatyczny widok — rzeka Han i most Banpo.

— Przepraszam za spóźnienie — usłyszałam ten głos i podniosłam z obawą wzrok. Przede mną stał nie kto inny jak Jeon Jungkook. Maknae zespołu BTS.

— To ty! — wydobyło się z mojego gardła.

Nie wiedziałam, czy mam zostać, czy może wstać i wyjść. To wszystko było chore, na pięćdziesiąt pieprzonych sposobów.

— Dlaczego?! — wrzasnęłam, czując ogarniającą mnie fale złości.

— Niezbyt rozumiem.

Jeon podrapał się po głowie. Zauważyłam na jego twarzy kolczyka, a na ręce zrobiony rękaw. Przez te kilka miesięcy przybrał na sile, wyrzeźbił ciało i właśnie… Wyglądał jak jebany grecki bóg.

— Świetnie bawiłeś się moją naiwnością?

Przybrałam ton pełen pogardy. Jak mogłam zostać ta oszukana? Ale czego mogłam się spodziewać po idolu? Bożyszczu milionów nastolatek na świecie?

Wstałam z miejsca. Nie chciałam dłużej przebywać w towarzystwie człowieka, który bawił się moim kosztem.

— Lina poczekaj!

Jeon chciał chwycić moje ramię, lecz w porę udało mi się prześlizgnąć obok jego ciała. Nie chciałam by mnie dotykał.

 — Proszę, porozmawiajmy!

Byłam cholernie zła. Na niego, na siebie i na świat. Dlaczego od razu nie przyznał się? Dlaczego nie napisał kim jest?

— O czym chcesz porozmawiać? — warknęłam.

— O nas.

Prychnęłam. To nie był zbyt ciekawy temat. Nas nigdy nie było.

— Proszę daj mi się wytłumaczyć.

— Po co?

Czułam się coraz bardziej zła. Czułam słabość i ten cholerny ból serca. Bo niestety zauroczyłam się w kłamcy.

— Ponieważ zależy mi na tobie.

Ton głosu Jungkooka zdawał się brzmieć szczerze. W dodatku na jego twarzy widziałam ten sam smutek i zakłopotanie, które nawiedziło i moje serce.

— Czemu miałabym ci zaufać?

— Lina zaufałaby Nieznajomemu — wtrącił Jeon. — Dlaczego nie może zaufać Jungkookowi?

Przygryzłam wargę i spojrzałam w niebo. Było takie błękitne i bezchmurne.

— Nie wiem, czy potrafię — powiedziałam spokojnie.

— Na pewno się uda.

Poczułam jak przyciąga mnie do siebie. Pachniał tak cudownie — cytrusami i miętową gumą do żucia. Wtuliłam się w jego pierś i słuchałam jak szybko bije mu serce. Bije dla mnie i z mojego powodu.

— Kocham cię — wyszeptał nad moją głową. — Jesteś wyjątkowa.

— Skąd możesz to wiedzieć.

— Wiedziałem już tamtego dnia.

Oderwałam się na niewielką odległość. Patrzyłam na jego twarz i uśmiech, który się pojawił. A potem Jungkook pocałował moje czoło. Było w tym geście coś magicznego.

Nie był już tylko wykreowanym cyber rozmówcą, a spełnieniem moich marzeń. Był przyjacielem, ukochanym i bliskim mi człowiekiem. A to wszystko dzięki jednej ikonie: odpowiedz.


Prześlij komentarz

0 Komentarze