Justice League [ 1 ]

 .



Przekroczyła próg szklanych drzwi otwierających się po uprzednim wylegitymowaniu, by potwierdzić swoją tożsamość oraz obecność przybycia do pracy. Komenda Główna Policji Korei Południowej miała swoją siedzibę w Seulu, dlatego dbano przede wszystkim o wysokie standardy oraz zachowanie bezwzględnego bezpieczeństwa pracowników i przechowywanych w budynku (lub na serwerach) informacji. Osoby nieuprawnione nie mogły od tak wejść do wnętrza komendy, a interesanci (tudzież ofiary przestępstw) musieli czekać około dwudziestu minut nim zostali wpuszczeni do środka, przechodząc tym samym przez podstawowe procedury zachowania bezpieczeństwa. 

Jakby nie było, Komenda Główna nie zajmowała się błahymi sprawami. Zadaniem tego organu było przede wszystkim zajęcie się organizacją zadań organów niższych szczebli oraz badanie poważnych przestępstw, które przede wszystkim stanowiły seryjne morderstwa, ataki terrorystyczne czy też wyjątkowe zadania polegające na współpracy z wojskiem w związku ze stanem wyjątkowym i misjami specjalnymi.

Dołączenie do grona elity w młodym wieku było niespodziewanym dotychczas zjawiskiem. Dopiero po wielu latach uczciwej służby pracownicy zajmowali wyższe stanowiska. Jednak pierwszy wyjątek musiał się kiedyś zdarzyć i była nim młoda dziewczyna, która ukończyła studia psychologiczne.

Lee Chin Gyu weszła do windy i przycisnęła guzik z numerem cztery. Owe piętro miało stać miejscem jej nowej pracy. Dziewczyna próbowała powstrzymywać uśmiech, jaki wkradał się na jej buzię, ale nie wychodziło jej to za bardzo. Od zawsze chciała stanowić część grupy psychologów policyjnych i na szczęście – udało jej się to.

Gdy winda stanęła na odpowiednim piętrze, Chin Gyu zderzyła się z nieznajomym mężczyzną. Ukłoniła się lekko przed nim, po czym odbiegła w stronę odpowiedniego pomieszczenia. Wzięła parę oddechów, by się uspokoić oraz pozbyć zbyć dużej ekscytacji. 

 — Proszę. 

Słysząc męskim głos zza drzwi, do których zapukała, jej serce zabiło mocniej. Poza tym, że dostała pracę w Komendzie Głównej, nie mogła uwierzyć w to, że będzie pracowała z najlepszym psychologiem policyjnym, Seo Do Young’iem. 

— Jejku… — jęknęła Chin Gyu, po czym plasnęła się dłońmi w policzka i otworzyła drzwi do pomieszczenia… a właściwie jej nowego biura współdzielonego wyłącznie z psychologiem Seo. 

Rozchyliła usta, gdy jej oczom ukazał się ogromny pokój urządzony w nowoczesnym stylu w czarno-białych kolorach. Dwa biurka umiejscowione były na nieco wyższym poziomie, by wskazać ich charakter. Dodatkowo pośrodku pomieszczenia znajdowała się kanapa z niewielkim, przeszklonym stolikiem. 

Prawdziwi psycholodzy…, pomyślała Lee. 

— Panna Lee Chin Gyu. — Dziewczyna spojrzała w prawo, gdzie stał Seo Do Young. Od razu się wyprostowała i tylko kiwnęła lekko ruchem głowy. — Miło panią poznać. Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze współpracowało. 

— J-Ja… również… — odparła, kłaniając się. 

 


Komisariat Główny znacząco różnił się od tego w Daegu, w którym wcześniej stacjonowała Jungmi. Nie był odrapany, ani wykonany z grubej, pożółkłej płyty. Budowla była futurystyczna i nowoczesna, pasowała do wizerunku stolicy kraju. Konstrukcję stanowiły oszklone ściany, wspomagane przez stalowe łączenia. Cały budynek budził respekt i można było wyczuć poważną atmosferę dookoła.

Przechodząc przez boczne drzwi, skierowała się na dół. Tak miała napisane w wytycznych od głównego komendanta. Posterunek przeszedł wiele zmian, odkąd jej ojciec, wcześniejszy komendant, sprawował nad nim pieczę.

Jungmi zeszła w dół i zauważyła bramę. Po prawej stronie znajdowało się pomieszczenie dyżurnego, który już oczekiwał na jej pojawienie się.

— Kim Jungmi? — zapytał, choć znał odpowiedź.

— Tak — mruknęła.

— Dokument osobisty?

Kobieta wyciągnęła niewielki emblemat, a potem również swoją starą odznakę i odpięła kaburę w której znajdowała się beretta. Wszystko wyłożyła w specjalnym podajniku, który chwilę później był po stronie strażnika.

 — Wygląda, że wszystko się zgadza — usłyszała ponownie głos funkcjonariusza, na którego plakietce zauważyła napis Lee Jin Ki. — Proszę przejść przez bramkę.

Kim wykonała polecenie i stanęła między dwoma kolumnami, tworzącymi bramę. Miały one za zadanie wykryć, czy nikt nie wnosi broni białej lub innego niebezpiecznego narzędzia. Kobieta była już do tego przyzwyczajona, ponieważ w każdym urzędzie zapatrzenie było takie samo.

Kiedy Kim przeszła już wszystkie procedury i została jej oddana odznaka, poczłapała za innym strażnikiem przez tunel i wyszła z podziemi. Ujrzała przestronny korytarz, na którym powitał ją kolejny dyżurny. Tym razem przedstawiła się krótko, a Shownu nie rozwodził się zbytnio, dlaczego tutaj się pojawiła.

— Wjedziesz windą na drugie piętro — powiedział sztywno. — Drugie drzwi od prawej strony, to pokój komisarzy.

Jungmi pokiwała głową i odebrała od funkcjonariusza specjalną kartę do wypełnienia. Z tym pismem miała się udać do naczelnika.

Na drugim piętrze powitała ją surowość i minimalizm. Nic szczególnego, zwłaszcza, że ten poziom był przeznaczony tylko dla śledczych. Wykonała polecenie Shownu, przystanęła przed drugimi drzwiami po wskazanej wcześniej stronie. Policzyła do trzech i chciała chwycić za klamkę.

— Jungmi?

Znajomy głos wyrwał ją z transu. nawet nie odwróciła się w jego stronę. Nie musiała. Doskonale wiedziała, kto ją zawołał.

— Namjoon — wyszeptała, lekko sfrustrowana.

— Tak myślałem, że cię tutaj znajdę.

W końcu popatrzyła na brata, który w policyjnym mundurze stał zaraz przy niej. Kim Namjoon pracował na tej komendzie. Jednak nie był, tak jak Jungmi, komisarzem, a piastował funkcję aspiranta sztabowego. 

— Chciałeś coś konkretnego? — zapytała zniecierpliwiona.

— Jak zawsze chłodna — odparł zrezygnowany i pokiwał głową. — Wzywają cię do komendanta głównego. Obiecałem, że cię… zawołam.

— Jasne — mruknęła.

Jungmi chwyciła za klamkę i weszła do pokoju. Rozglądnęła się po pomieszczeniu, które było schludne i przestronne. Pachniało w nim świeżą farbą. Zanotowała jedno biurko pod oknem, na którym dostrzegła kubek z już zimną kawą. Najwidoczniej to musiał być jej partner.

— Kim! — dobiegł ją odgłos kolejnego funkcjonariusza stojącego w progu obok Namjoona. — Do komendanta.

Kobieta pokiwała głową i odłożyła wniosek do wypełnienia. Następnie skierowała się za nowymi znajomymi w stronę windy.



Nie spodziewała się długiej rozmowy z psychologiem policyjnym, ale miała szczerą nadzieję, że podczas przerwy wymienią ze sobą choć parę zdań. Niestety Seo Do Young zarządził ciszę, by móc skupić się w rozgryzieniu postępowania jednego ze skazanych. Z tego co Chin Gyu zdążyła się dowiedzieć, zdaniem mężczyzny, więzień został niesłusznie osadzony w zakładzie karnym, ale bronił swojej niewinności. Skutkiem tego było wydanie na przestępcy prawomocnego wyroku, od którego nie służyło już żadne odwołanie. 

— To chore… — mruknął psycholog, wbijając widelec w makaron, który dzisiaj stanowił część obiadu. — Skazano go, a nie przeprowadzono poprawnie postępowania dowodowego… 

Lee przygryzła dolną wargę, przysłuchując się szeptom mężczyzny. Seo Do Young był dla niej wzorem do naśladowania, a takie dylematy utwierdzały ją w przekonaniu, że znał się na swojej pracy. 

Gdy Chin Gyu otwierała usta, by zapytać o jego dotychczasowe ustalenia, na komendzie rozbrzmiał alarm. Zdezorientowana spojrzała na psychologa, który wyraźnie marszczył brwi. 

— Ć-Ćwiczenia? — zapytała, a wtedy komórka mężczyzny zaczęła wibrować. 

Seo Do Young natychmiast odebrał połącznie. Dziewczyna zdążyła zauważyć, że dzwonił komendant, dlatego spięła się. Czy to na pewno były ćwiczenia? Przecież w takiej sytuacji…

— Rozumiem — powiedział psycholog do telefonu, a następnie się rozłączył. — Zbieraj się, Chin Gyu. Pierwszy dzień pracy możesz uznać za dość ciekawy. Jedziemy na akcję. 

— Akcję? 

— Zgłoszono porwanie autobusu miejskiego, w którym znajduje się grupa dzieci — odparł i zdjął z oparcia krzesła płaszcz, który następnie założył na swoje ciało. — Jedziemy natychmiast. Nie ma na co czekać. 

— Ale czy ja…

— Nie mogę cię zostawić samej, więc jedziesz ze mną. 

Chin Gyu przytaknęła, czując jak jej serce zaczyna szybciej bić. W tej chwili nie potrafiła odróżnić podekscytowania od stresu. Chciała tylko udać się na miejsce ataku i zobaczyć, jak przebiega prawdziwa akcja ratunkowa. 

— Będę negocjatorem, więc pozostań w pobliżu — mruknął Seo Do Young, gdy stanęli przy jego prywatnym samochodzie. — Odpowiadam za ciebie. 

— Czy to na pewno dobra decyzja? — zapytała poważnie Chin Gyu, kładąc dłoń na klamce drzwi do wnętrza pojazdu.

— Nie zadawaj teraz zbędnych pytań — odparł psycholog. — Teraz liczy się to, jak zagramy. Ja i ten pieprzony psychol. 

Lee przełknęła ślinę. Seo Do Young wyglądał pociągająco, gdy był poważny. Była pewna, że mogła czuć się przy nim bezpieczna. Zapięła pasy i spojrzała przed siebie. 

Pierwszy dzień w pracy i pierwsza poważna akcja… Co mogło pójść nie tak?  



Pokój głównego komendanta wyglądał dość… normalnie. Posiadał duże biurko, za którym siedział pan Lee, okno z widokiem na główną ulicę miasta, regał i szafę wojskową, w której najpewniej były zapasy amunicji. W takim miejscu Jungmi zawsze czuła się jak persona non grata, nieproszony gość, który pojawiając się u przełożonego, dostanie zaraz wiadomość, zwalającą ją z nóg.

Niewiele się pomyliła, wchodząc za bratem do pomieszczenia, gdy potężny, basowy głos zaprosił ich do środka. Namjoon starał się ją wspierać, nawet kiedy wpadła, w najgorsze bagno swojego życia. Był dobrym bratem, choć czasami wścibskim. Opiekował się Jungmi po śmierci rodziców i niejednokrotnie wkraczał w jej życie, kiedy przeczuwał zagrożenie. Jednak teraz nie miał powodu, aby się obawiać.

Po pierwsze i najważniejsze, Jungmi była dorosła. Skończyła szkołę policyjną z wyróżnieniem. Po drugie, choć Namjoon chciał przekonać ją, że odkopanie sprawy sprzed piętnastu lat to zły pomysł, ona była uparta i obrała za cel życiowy dowieść prawdy. Doskonale też wiedział, że siostra po prostu go nie posłucha. Po trzecie, nie był jej przełożonym, więc Jungmi nie czuła obowiązku trzymać się jego wytycznych. Ponieważ Namjoon był funkcjonariuszem policji, a nie śledczym w wydziale zabójstw.

Jungmi spięła się, patrząc na komendanta. Nie cierpiała ważniaków, sądząc, że ich pozycja została z góry ustalona przez znajomości na innych dość ważnych stanowiskach. Nie powinna była tego zakładać, zwłaszcza, że jej zmarły już ojciec, wcześniej piastował ten urząd, lecz nie mogła oprzeć się wrażeniu, że komendant Lee na takiego wygląda.

— Dobrze, że już jesteście — powiedział, kładąc dłonie na blacie biurka.

Namjoon razem z siostrą, ukłonili się na początku. Później Jungmi zauważyła siedzącego z boku mężczyznę. Jego twarz była przystojna i dość niewinna. Miał piękne brązowe oczy i ciemne włosy. Kiedy się uśmiechnął w jego policzkach pojawiły się dołeczki.

— Kim, zostałaś tu przeniesiona z Daegu — ciągnął dalej komendant. — Liczę na owocną współpracę.

Jungmi pokiwała delikatnie głową. Nigdy nie lubiła okazywać dosadnej ekspresji. Przez moment patrzyła na siedzącego w rogu mężczyznę, a potem znów skierowała swój wzrok na komendanta.

— Razem z Parkiem, stworzycie zespół — wskazał na chłopaka. — Mam nadzieję, że się dogadacie.

W Daegu wielokrotnie słyszała to nazwisko. Jednak nie wiedziała, że śledczy jest… młody. Choć nie podobała jej się wizja współpracy z takim pięknisiem, postanowiła na razie słuchać rozkazu komendanta. Ostatecznie poddała się, a gdy później Namjoon wyszedł, z nowym partnerem zaczęła wsłuchiwać rutynowej odprawy.



Dotarcie na miejsce nie zajęło im dużo czasu. Po zaparkowaniu samochodu za taśmą policyjną i bezpieczną odległością, obydwoje skierowali się w stronę rozłożonego namiotu. Zgodnie z procedurami bezpieczeństwa należało go rozłożyć w sytuacji wymagającej dłuższego wysiłku umysłowego. Z przestępcą należało porozmawiać – w końcu to on dyktował w tym momencie warunki. 

— Nie odchodź, Chin Gyu — powiedział spokojnie Seo Do Young, a dziewczyna przytaknęła ruchem głowy. Spojrzała kątem oka na stojący w miejscu autobus miejski. 

Wystarczył ułamek sekundy, by ujrzała zrozpaczoną twarz dziecka, które patrzyło na policję, oczekując jednocześnie ratunku. Lee zacisnęła pięści i przygryzła dolną wargę. 

— Musimy coś zrobić… — szepnęła do siebie, po czym odwróciła się do opiekuna. — Sunbaenim! 

— Poczekaj, Chin Gyu — odparł mężczyzna. 

Do pary podszedł policjant i zaczął składać wyjaśnienia dotyczące aktualnego stanu sprawy. Seo Do Young zmarszczył brwi, po czym odsunął zasłonę namiotu i wszedł do jego wnętrza. Dziewczyna postanowiła jeszcze pozostać na zewnątrz. 

Patrząc na autobus pełen przerażonych dzieci i staruszków, czuła jak po jej ciele rozchodzi się nieprzyjemna fala ciepła. Chciała zrobić krok do przodu, ale wtedy została powstrzymana przez męską dłoń. Zerknęła w bok. Tuż przy jej boku stał nieznajomy człowiek w stroju antyterrorysty. 

— Nie działaj pochopnie — warknął pracownik służb mundurowych. 

Chin Gyu przygryzła dolną wargę, po czym znów spojrzała na pojazd. Dopiero wtedy zorientowała się, jak słaba była. W tym momencie musiała pomóc tym wszystkim ludziom, a nie im współczuć. Na rozmowy czas przyjdzie później, gdy już ofiary będą bezpieczne, a terrorysta zostanie zakłuty w kajdanki. 

— Dob… — szepnęła Lee w stronę mężczyzny, który jeszcze chwilę wcześniej obok niej stał. W tym momencie znajdował się jednak za furgonetką policyjną. — No co za… 

Po krótkim westchnięciu dziewczyna postanowiła wejść do namiotu. Wewnątrz znajdowało się około pięciu osób. Nie byli to jednak wszyscy, którzy mieli się pojawić. Mimo braku obecności paru policjantów Kwang Min Joon zarządził rozpoczęcie akcji.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥