Współlokator [ 15 ]

 


Po wyjeździe Jimina, na wyspie było dosyć pusto. Próbowałaś zająć czymś głowę, co jakiś czas pomagając mamie w domowych obowiązkach, lecz najczęściej kończyło się to irytacją z powodu jej insynuacji. Matka ciągle wtrącała, że Park jest wyjątkowo przystojny i dobrze wychowany.

— Powinnaś się z nim związać! — twierdziła pani Kim, plewiąc ogródek.

— To mój współlokator — mówiłaś na swoją obronę.

— Jeszcze lepiej!

Pokiwałaś w niedowierzaniu i złapałaś się za głowę. Teraz rodzicielka nie da ci spokoju, a najgorsza była wizja, przyjazdu z niezapowiedzianą wizytą, tylko dlatego, żeby zobaczyć, czy odpowiednio zajmujesz się Jiminem.

— Dopiero co zakończyłam związek — próbowałaś przekonać matkę, żeby nawet nie myślała o was w innej kategorii.

— Córciu — odłożyła narzędzie ogrodowe i przetarła spocone czoło. — Związki się tworzą i rozpadają. Taka już kolej rzeczy…

— Mój związek nie zakończył się dla możliwości bycia z Jiminem.

— Skąd to wiesz? — zapytała.

— Park to mój przyjaciel — rzuciłaś na odchodne, biorąc do ręki zabawkę Richie’go. — Mieszkamy razem i to się nie zmieni.

— Przecież możecie mieszkać jako para.

— Proszę, daj mi spokój — westchnęłaś.

— Nie złość się — matka podniosła się do góry. — Dobrze wiesz, że po prostu się o ciebie martwię.

— Wiem — wzięłaś głębszy wdech i wypuściłaś powietrze z głośnym świstem. — Jednak jestem już dorosła. Nie zapominaj o tym.

— Dla mnie nigdy nie będziesz zbyt dorosła, bym nie mogła się o ciebie martwić. W końcu jesteś moją córką.

Doskonale zdawałaś sobie sprawę, że pani Kim po prostu się o ciebie martwi. Oczywiście był to syndrom opuszczonego gniazda, a ty rozumiałaś, że tak naprawdę mama została sama. Poczułaś na dłoni język Richie’go, który zaczął się domagać, abyś rzuciła mu trzymaną w ręce piłkę. Tak więc to uczyniłaś.

Patrząc na zadowolonego labradora, miałaś w głowie obraz roześmianego Jimina. Kiedy zamykał oczy, wyginał usta w szerokim uśmiechu i chichotał. Gdybyś miała porównać go do zwierzęcia, z całą pewnością byłby słodkim szczeniakiem rasy labrador. Niejednokrotnie zastanawiałaś się, czy współlokator nie był upalony? Czasami odnosiłaś takie właśnie wrażenie.



Powrót do Seulu wiązał się z jakimś dziwnym przeczuciem. Nie wiedziałaś, dlaczego masz dziwne przeczucie, że coś się wydarzy? Niekoniecznie dobrego. Dziwny niepokój towarzyszył ci, aż do czasu przekręcenia klucza od mieszkania.

Oczywiście właściciela nie było, Z drugiej strony wiedziałaś, że Jimin o tej godzinie po prostu jest na siłowni. Zdjęłaś buty w przedsionku, a potem zostawiłaś walizkę, chcąc się rozejrzeć, czy przypadkiem mieszkanie jeszcze stoi i jest bezpieczne. Przez te kilka miesięcy, w których razem mieszkaliście, nauczyłaś się, że Park ma talent do pakowania się w kłopoty.

Nie pomyliłaś się zbyt wiele, kiedy po kuchni, poszłaś sprawdzać łazienkę. Chciałaś opłukać twarz, lecz nim zdążyłaś otworzyć drzwi na oścież, woda wydostała się pod bose stopy.

— Zabije cię kiedyś Park! — krzyknęłaś do siebie.

Zorientowałaś się, że Jimin zostawił puszczone urządzenie, a wąż, którym spływała woda, po prostu się rozszczelnił w zabudowie i wydostał. Zalał całe pomieszczenie. Całe szczęście, że uszkodzenia były niewielkie, a sąsiedzi nie przyszli z pretensjami. Wtedy spaliłabyś się chyba ze wstydu.

Postanowiłaś z początku powycierać wodę, która wydostała się i na przedpokój. Gdy skończyłaś i w pewnym stopniu udało ci się ogarnąć ten syf, stanęłaś wyprostowana i przetarłaś czoło. Usłyszałaś dźwięk otwieranych drzwi, w których stanął Jimin. Na jego ramieniu powieszona była torba treningowa, a sam zainteresowany ubrany był w dres.

— Coś się stało? — zapytał.

— Może jakieś cześć, albo o, już jesteś? — odpowiedziałaś, obserwując, jak współlokator zbliża się do ciebie.

— Przecież widzę, że jesteś — wzruszył ramionami i stanął obok. — Co się stało?

— Zostawiłeś pralkę włączoną.

— Zawsze tak robię.

— To wezwij sobie hydraulika — westchnęłaś. — Albo przed wyjściem przypilnuj, aby wąż nie wychodził z kratki odpływowej.

Nim zdążyłaś się odwrócić, Jimin przyparł cię do ściany, szepcząc do ucha:

— Nie zauważyłem tego. Chyba nie jesteś zła?

W tamtym momencie starałaś się uspokoić, aby nie wyjść na napaloną nastolatkę. Odsunęłaś się od Jimina i skierowałaś po walizkę. Park ściągnął koszulkę, odkładając ją do kosza na pranie, a potem wszedł do pokoju, znikając za jego drzwiami.

Wieczorem, kiedy robiłaś szybki posiłek, zauważyłaś, że współlokator ponownie ładuje pranie i ustawia odpowiedni program.

— Chcesz znów zalać mieszkanie? — zapytałaś, krojąc tofu.

— Muszę wiedzieć, co się spieprzyło — odparł.

Przewróciłaś oczami, szykując się na katastrofę, która nieubłaganie towarzyszyła temu pomysłowi. Odłożyłaś nóż, rozwiązałaś i ściągnęłaś fartuszek, a potem stanęłaś w progu, obserwując, jak ponownie wylewa się woda.

— Nie komentuj — Jimin pokazał ci palcem, byś się nie odzywała.

— Nie chcesz, bym powiedziała, że wiedziałam, że tak będzie?

— Po prostu myślałem…

— Czasami zastanawiam się, czy rzeczywiście wiesz, co to znaczy?

Park zmrużył oczy i usta zacisnął w wąską linię. Kiedy okazało się, że nie ma żadnego dostępnego hydraulika, postanowiłaś mu pomóc. Wujek Jinki uwielbiał majsterkować i zaraził cię tym hobby. Dlatego stojąc w łazience, trzymając w dłoni odpowiednie narzędzia, pochylałaś się nad wężem, próbując naprawić usterkę.

Czułaś na sobie spojrzenie współlokatora. Nie wiedziałaś, dlaczego zaczęłaś się rumienić, lecz mokre, lepiące się do twarzy kosmyki, powodowały, że choć na chwilę mogłaś ukryć swoje zawstydzenie. Po chwili jednak poczułaś mokre wargi na obojczyku i zanotowałaś, że Jimin powoli dotyka twojego ciała. Zamknęłaś oczy, rozkoszując się doznaniem, jakie ci w tamtym momencie zafundował.

Odwróciłaś się w jego kierunku. Na ustach dostrzegłaś kolejny raz ten buńczuczny uśmiech, a w oczach drapieżny błysk. Nim cokolwiek powiedziałaś, złączył wasze wargi, dłonią przytrzymując twoją talię. Po chwili złapał cię pod pośladkami i uniósł, sadzając na pralce.

Całowaliście się namiętnie i długo. Usta Jimina smakowały balsamem i obietnicą przyjemności. Wplątałaś palce w ciemne kosmyki, pomniejszając dystans między wami. Park mruczał z rozkoszy, a ty odchyliłaś głowę, gdy zaczął schodzić po linii żuchwy, aż do mostka. Jego dłonie pomogły ci ściągnąć przemoczoną koszulkę, a potem pozbawiły dresowych spodenek. Kiedy spojrzałaś w jego stronę, odsunął materiał dolnej bielizny i zaczął językiem sunąć po łechtaczce.

Pomieszczenie wypełnił odgłos twojego jęku, gdy współlokator ponownie zrobił ci dobrze. Bezsłownie pozwalał, abyś poluzowała hamulce, które wcześniej były w twojej głowie. Teraz już wiedziałaś, dlaczego jego panienki tak głośno dyszały. Bezsprzecznie Jimin doprowadzał je do szaleństwa.

Gdy myślałaś, że zaraz dojdziesz, Jimin oderwał się od ciebie, ponownie złączając wasze usta. Czułaś swój smak, a także jeszcze większe podniecenie. Sapałaś zmęczona, obserwując jego zamglone spojrzenie.

— Jesteś taka słodka — wyszeptał.

Przygryzłaś jego wargę, chcąc sprawić, że ponownie połączycie się w pełnym namiętności stosunku. Nie minęło zbyt wiele czasu, a Park nałożył prezerwatywę i wbił się w ciebie. Teraz czułaś, jak bardzo za nim tęskniłaś. Choć nie widzieliście się dwa dni, to ten okres wydawał się jedną ze smutnych wieczności.

Jimin posuwał cię mocno, obsypując pocałunkami ciało. Wiłaś się pod nim, jęczałaś w ekstazie, palcami sunęłaś po rozbudowanych barkach. Odchylałaś głowę do tyłu, wyginając się w łuk i przyjmowałaś kąśliwe pocałunki to na jednej, to na drugiej piersi. Park bawił się twoimi sutkami, liżąc je i gryząc. Czułaś, jak biodrami napastuje miednice, sprawiając ponownie, że doszliście oboje.

Przez moment starałaś się złapać tlen. Serce waliło ci jak oszalałe, wprowadzone w ten stan przez namiętne uniesienie. Jimin zmęczony, oparł czoło o twoją głowę i próbując unormować oddech, wyszeptał zdanie, które na dłuższy czas zagnieździło się w twojej podświadomości:

— Jesteś najlepszą współlokatorką, jaką mogłem mieć.



To stwierdzenie ciągle powracało do ciebie, choć starałaś się nad nim nie rozmyślać. W pracy próbowałaś się skupić nad codziennymi czynnościami, lecz każdy wiedział, że po urlopie jest dość ciężko. Tak jak mówiła Chingyu, były braki kadrowe i musiałaś zostawać po godzinach. Wybawieniem okazała się wiadomość od agentki nieruchomości, która zaproponowała spotkanie na kawie.


Song Mei:

Masz dzisiaj czas?


Kim Jungmi:

Jeżeli pasuję ci godzina dziewiętnasta, to mam chwilę.


Song Mei: 

Świetnie. Widzimy się w kawiarence.


Odłożyłaś telefon do kieszeni i zaczęłaś jeść swój bibimbap. W międzyczasie do socjalnego weszła Chingyu, która jak cię zobaczyła, uradowała się i usiadła obok.

— Wreszcie jesteś! — rzuciła, jedząc swoją sałatkę z tuńczykiem.

— Od kilku dni jestem już w pracy — odpowiedziałaś.

Sekretarka opowiadała, co działo się po waszej rozmowę. Z przyjemnością słuchałaś, że postanowiła umówić się z Jungkook’iem na poważną randkę, zastanawiając się, czy można nazwać ich relacje związkiem.

— Uważam, że to jest już związek — powiedziałaś stanowczo.

— No nie wiem…

— Chingyu! — chwyciłaś przyjaciółkę za dłoń. — Spotykacie się?

Min pokiwała głowa na znak potwierdzenia.

— No właśnie. Poza tym to już trochę się ciągnie. Całowaliście się?

Ponownie skinęła głową, lecz się zarumieniła. Przewróciłaś oczami, bo choć było to słodkie z jej strony, uważałaś, że to normalne całować osobę, która dla ciebie coś znaczy. Według ciebie.

— To jesteście razem — podsumowałaś.

— Ty całowałaś się z Jiminem, a nie mówisz, że jesteście parą — zauważyła.

Westchnęłaś. W tamtej chwili zrozumiałaś, że niektóre rzeczy powinny jednak pozostać w twojej głowie, a Min specjalnie odwraca kota ogonem.

— My się całujemy tylko podczas seksu — wyszeptałaś, pochylając się w kierunku przyjaciółki. — To jest coś innego.

— Tym bardziej uważam, że jesteście ze sobą.

— Dobrze wiesz, że nie trzeba być w związku, aby uprawiać seks.

Tym razem sekretarka przewróciła oczami.

— Wiem — dodała. — Lecz widzę, jak patrzycie na siebie. Znam trochę Parka, więc mogę się wypowiedzieć.

— Ostatnio kobieta, z którą był w związku, chciała zniszczyć mu życie. Wątpię, by chciał wchodzić w jakąkolwiek nową relację.

— Uważam, że nie powinnaś się porównywać do tej dziewczyny — Min skończyła jeść swoją sałatkę. — Jesteś o wiele lepsza i tylko idiota tego by nie zobaczył.

— Czasem Jimin się tak zachowuje — westchnęłaś. — Uważam, że jesteście w związku z Jungkook'iem. Jeżeli masz jakieś obiekcje, zapytaj go wprost, na czym stoi wasza relacja — umyłaś naczynie, w którym był twój posiłek. — Zmykam do pracy, bo znowu muszę zostać nadgodziny.

Pożegnałaś się z przyjaciółką i ponownie wróciłaś do pracy. Choć słowa Chingyu powodowały twoje zmieszanie, nie tak bardzo jak tekst Jimina, kręciłaś głową. Park nie chciał z nikim się wiązać i byłaś dla niego tylko współlokatorką. Co z resztą podkreślił wypowiedziany w łazience zdaniem.



Kawiarenka była taka jak ostatnio. Za ladą dostrzęgłaś V, który nakładał na spodek filiżankę z parującym napojem, a potem wasze spojrzenia się skrzyżowały. Taehyung uśmiechnął się, więc pomachałaś mu dłonią.

— To, co zawsze? — zapytał, gdy podeszłaś do lady.

— Flat white z pistacją.

Kim uśmiechnął się i zaniósł wcześniejsze zamówienie do stolika starszego małżeństwa. Obserwując ich, jakieś przyjemne ciepło rozeszło się po twoim ciele. Zastanawiałaś się kiedyś, czy z Jonginem też tak będziecie wyglądać? Będziecie się kochać, gdy lata życia odcisną się na wyglądzie. Teraz wiedziałaś, że wasz związek się rozpadł i nie ma sensu go nawet naprawiać.

Mei przyszła kilka minut później, gdy przez moment zamieniłaś kilka słów z baristą. V pogratulował pojednania z Jiminem i zażartował, że wolał nie wiedzieć, jak to uczyniłaś. Wzruszyłaś ramionami.

— To moja słodka tajemnica.

Taehyung odszedł w kierunku lady, a Song zajęła miejsce naprzeciw.

— Co się stało? — zapytała.

Wtedy przypomniałaś sobie, że nie była wtajemniczona. Jednak nie chciałaś zdradzać swojego złego uczynku, więc po prostu wzruszyłaś ramionami.

— Miałam lekkie spięcie z Parkiem — rzuciłaś. — Ale kryzys zażegnany. Mała niezgodność w interesach.

— Wolę nie pytać jak doszliście do konsensusu — mruknęła Song i chwyciła za torebkę.

Trudno było się z nią nie zgodzić. W końcu Jungmi nauczyła się, że nie powinna o wszystkim mówić, bo Mei mogła jak Chingyu nadinterpretowywać niektóre słowa. Choć wydawało się, że agentka nieruchomości powstrzymuje się od złośliwych komentarzy i wysuwania pochopnych wniosków, postanowiłaś nie poruszać kwestii stosunku z Jiminem.

— Wyglądasz na zmęczoną — wtrąciła, patrząc na Song.

— Trochę się tak czuję — odpowiedziała, biorąc od Taehyunga filiżankę z parującym cappuccino. — Dzięki V.

— Włosi zabiliby cię, za zamówienie tego napoju po piętnastej godzinie — wtrącił barista.

— Dobrze, że nie jesteśmy w Italii — zaśmiała się Mei i podziękowała. — Mogę zachować swoje życie troszkę dłużej.

TaeTae przez moment jeszcze uśmiechał się do was pogodnie, a później ponownie wrócił do obowiązków. Lubiłaś jego poczucie humoru i to jak się o każdego martwił, na swój dziwny sposób. Popatrzyłaś też na Mei, która uoiła łyk i zacmokała teatralnie, podziwiając smak kawy.

— Chyba nie tylko ja mam ciężki czas —  rzuciłaś. — Co się dzieje Mei?

— Nic — odpowiedziała.

—Widzę. Czy coś cię niepokoi?

Przyjaciółka ponownie upiła łyk z filiżanki. Widziałaś, jak nerwowo zaczęła stukać palcami o porcelanę.

— Wiem, że to może dziwnie zabrzmi… — zaczęła dość niepewnie.

Chwyciłaś jej dłonie, chcąc dodać pewności. Zdziwiło cię, że Mei zaczyna się wahać i z silnej kobiety, staje się nieśmiała i wycofana.

— Po prostu… — zaczęła ponownie mówić. — To wszystko jest dla mnie dziwne. Yoongi jest moim pierwszym chłopakiem. Może, to głupie. Ale się boję Jungmi. Boję się, że coś zepsuje, że nie jestem doskonała.

— Nikt nie jest, Mei.

— Nie chcę go zawieść. Naprawdę go kocham.

— Yoongi ciebie też — wtrąciłaś. — Nie znam nikogo, kto patrzyłby z taką miłością. Tak szczerze, to troszkę ci zazdroszczę…

Przytuliłaś kobietę i pogłaskałaś po ciemnych włosach. Szeptałaś, że wszystko będzie dobrze, a jej obawy są całkiem zrozumiałe. W końcu, gdzie jest uczucie, tam jest i lęk. Niepewność jest całkiem ok, gdy się popatrzy na to spokojnie. A miłość wydawała ci się wspaniałą nagrodą, za te wszystkie wyrzeczenia.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥