The Perfect Crime [ 4 ]

 .



Po odprawieniu kolejnego więźnia, Jae Hee spojrzała na niebo, po którym wolno płynęły chmury. Choć kraty w oknie burzyły nieco magiczny efekt spoglądania na zewnątrz, nic nie mogło jeszcze bardziej  zepsuć jej dnia. Może poza głupimi smsami, które wysyłał do kobiety nieznajomy mężczyzna na aplikacji randkowej.

Pod wpływem emocji, parę godzin temu zainstalowała na swoim telefonie Tindera. Nie chciała marnować czasu na myśleniu wyłącznie o Ho Seok’u, który siedział w więzieniu. Przygryzła dolną wargę i znów zaczęła przesuwać palcem zdjęcia pojawiające się w aplikacji w lewą stronę.

Nikt jej się nie podobał.

W końcu żaden z tych mężczyzn nie miał spojrzenia Wonho ani jego uśmiechu. 

Przemyślenia Jae Hee przerwało wejście do jej gabinetu Chang Kyuna. Na jego widok posłała mu lekki uśmiech i ukłoniła się, wciąż siedząc na krześle. 

— Coś się stało? — zapytała zaciekawiona, a on podrapał się z tyłu głowy. 

— Wiem, że miałem już nie pozwalać na twoje spotkania z więźniem Ho Seok’iem, jedank… Wiedz, że za niedługo wychodzi za dobre sprawowanie się. 

Lee rozchyliła usta i od razu ruszyła w stronę odpowiedniej celi. Strażnik więzienny nie próbował jej zatrzymać. Kobietę zdziwił nawet lekki uśmiech na jego twarzy, gdy opuszczała swój gabinet. Czyżby wreszcie zaczął im kibicować?

— Ho Seok! — powiedziała, będąc w pobliżu odpowiedniej izby więziennej. 

Gdy tylko ujrzała dwie ręce wystające zza krat, podeszła bliżej celi. Nie spodziewała się jednak, że zamiast Wonho ujrzy przed sobą uśmiechniętego od ucha do ucha ogromnego mężczyznę, który w ułamku sekundy chwycił ją dłońmi za kołnierz kitla lekarskiego i mocno przyciągnął do prętów. 

— Kurwa mać… 

Kobieta zaczęła szybciej oddychać, gdy jej twarz uderzyła o metalowe rury. Wydawało jej się, że cała ta scena trwała w nieskończoność, a niebezpieczny mężczyzna po prostu ją zabije. 

— Spierdalaj!

Gdy Jae Hee usłyszała znajomy głos, mężczyzna ją puścił. Kobieta chwyciła się za bolące ciało, starając się jednocześnie uspokoić. Po jej policzkach spływały łzy. 

Więzienie okazało się być większym koszmarem niż myślała.

— Wszystko w porządku? 

Drżąc, spojrzała na celę. Wonho stał oparty o kraty i wpatrywał się w Jae Hee ze zmartwioną miną. Miał rozciętą wargę i łuk brwiowy. Poza tym po jego ramieniu spływała krew. Lee nie była jednak w stanie w jakikolwiek sposób zareagować.

Po prostu uciekła do swojego gabinetu, a całą sytuacją zajął się Chang Kyun wraz z dwójką innych strażników. Jae Hee nie miała siły rozmyślać o niczym… Chciała po prostu opuścić to miejsce.   



Jungmi przez moment przyglądała się więźniowi, lecz nie zareagowała na jego cwaniacki uśmiech.

— Kogo moje oczy widzą — rzucił Shownu. — Co panią komisarz do mnie sprowadza?

— Siadaj — odpowiedziała beznamiętnie, wskazując na krzesło.

— Gdzie twój partner?

— Stęskniłeś się za nim?

Brew kobiety podeszła do góry, tak samo jak kąciki ust skazanego. Shownu był nad wyraz zadowolony z takiego obrotu spraw. 

— Rozumiem, że rozważałaś całą noc moją propozycję?

Jungmi patrzyła jak skazany opiera się o krzesło, a skute kajdankami dłonie kładzie na stole. Choć mógłby z łatwością się uwolnić i nawet wziąć ją za zakładniczkę, chciała wierzyć, że tego nie zrobi. Z drugiej strony, ona także była przygotowana.

— Moje stanowisko się nie zmieniło — wtrąciła stanowczo. — Nie bedę twoją wtyką w policji.

Shownu zaśmiał się głośno, a potem pochylił w jej stronę.

— Nie liczyłem na taką szczodrość.

Jungmi uniosła brew ze zdziwienia i skrzyżowała ręce na piersi. Jak na wczesną godzinę, skazany dobrze wyglądał. Biorąc też fakt, że pół nocy nie spał, a ona patrzyła na jego cele, był wręcz przystojny i wypoczęty.

— Ale dobrze, pomogę ci — wyszeptał, oblizując usta.

— Na pewno nie za darmo — prychnęła komisarz.

Więzień westchnął głośno i ponownie przybliżył się do kobiety. Jungmi spojrzała w kierunku drzwi, gdzie klamka zaczęła się niespokojnie ruszać. Mieli kilka sekund, nim wejdą strażnicy.

— Spotkajmy się w pokoju intymnym — wyszeptał mężczyzna.

— Po co?

— Dostaniesz trzy odpowiedzi.

Jungmi nie dostała więcej informacji, ponieważ do sali przesłuchań wkroczyli strażnicy więzienni. Nim zdążyła zareagować, chwycili Shownu i uderzyli w plecy pałką. Obserwowała, jak z zapałem, niczym bohaterzy uspokajają skazanego.

— Nie wzywałam was — warknęła do jednego z policjantów.

— Był za blisko.

— Chcesz mieć problem, Sehun?

Ton jej głosu był lodowaty. Kim Jungmi naprawde sie wkurzyła.

— Doskonale znasz przepisy, Jungmi.

Komisarz wstała i na oczach wszystkich podeszła do strażnika. Jej twarz dzieliły centymetry od twarzy mężczyzny.

— Jeszcze raz wtrącisz się, a dostaniesz przydział do Daegu.

Strażnik prychnął, a potem powiedział:

— Myślisz, że twój staruszek załatwi to wszystko?

Jeszcze nigdy nie poczuł tak mocnego ciosu. Komisarz zamachnęła się i uderzyła strażnika w brzuch.

— To ostrzeżenie — rzekła poważnie. — Następnym razem trafię w nos.

Jungmi wyszła z pokoju przesłuchań, pozostawiając wszystkich mężczyzn. Nie wiedziała, że Shownu przygląda jej się z zaciekawieniem.



— Jesteś niepoważna, Jae Hee!

Kobieta podniosła wzrok na strażnika więziennego, który właśnie przekroczył próg drzwi do jej gabinetu. Otarła szybko łzy oraz doprowadziła swój wygląd do względnego porządku. 

— O co chodzi? — zapytała, poprawiając kołnierz kitla lekarskiego. 

— O co chodzi?! — Chang Kyun parsknął sarkastycznie, po czym podszedł do niej i uderzył dłońmi o blat stołu. — Po cholerę tam się cisnęłaś! Nie zatrzymywałem cię, bo nie spodziewałem się, że będziesz tak nieostrożna! Cholera jasna! 

— To cię najbardziej przejmuje?! Że będą z tego jakieś problemy?! 

— Jae Hae…

— Przecież ten człowiek… Próbował zrobić mi krzywdę! — krzyknęła wzburzona i gwałtownie wstała z krzesła. — Nie mogę uwierzyć w to, że jesteś takim człowiekiem! 

— Nie tylko o mnie tu chodzi — warknął. 

Mężczyzna postanowił zamknąć wreszcie drzwi, by ich rozmowy nie usłyszeli pozostali współpracownicy. Im wyprostował się, ale pomimo tej pozycji odetchnął spokojnie, uspokajając się. 

— A o kogo… — Jae Hee nie zdążyła dokończyć zdania, bo strażnik przerwał jej zawiedziony. 

— Shin Ho Seok miał wyjść za parę tygodni. — wyjaśnił Chang Kyun, a Lee zaczęła szybciej mrugać powiekami. — O bójce trzeba poinformować naczelnika. 

— Naczelnika? 

Im kiwnął, a Jae Hee ponownie opadła na fotel. Przygryzła paznokieć i zaczęła nerwowo tupać nogą. Czuła jak jej serce szybciej bije. Nie mogła uwierzyć, że doprowadziła do takiego scenariusza. Przecież nie chciała wyrządzić mężczyźnie krzywdy ani wplątać go w coś, co mogłoby mu zepsuć jakiekolwiek plany. 

— C-Czy mogę coś zrobić? — zapytała z nadzieją spoglądając na współpracownika. — Spieprzyłam wszystko… 

— Ten więzień nie jest raczej na ciebie zły — odparł Chang Kyun. — Widać jak na siebie patrzycie. Poza tym nie bez powodu cię obronił. Takie jest moje zdanie. 

— Teraz to nie jest najważniejsze… — mruknęła Lee. — Osobiście postaram się porozmawiać z naczelnikiem. Wytłumaczę mu całą sprawę… Może uda się to… usunąć z raportów. 

— Zrobisz z tym, co będziesz chciała. Po prostu zacznij racjonalnie myśleć. Przynajmniej do czasu wyjścia tego chłopaka z więzienia. 

Przygryzła dolną wargę i kiwnęła głową. Chang Kyun miał cholerną rację. Aby umożliwić Wonho szybkie wyjście, powinna przestać się z nim naprawdę spotykać. Przecież zależało jej na tym, by spotkać się poza murami tego więzienia. 



Choć obiecała sobie, że nigdy nie złamie się dla więźnia, komisarz zdawała sobie sprawę, że nie wszystko jest takie biało czarne jak uczą w szkole. Bycie stróżem prawa wiąże się z agresją i nieprzychylnymi spojrzeniami. Jednak mogła w taki sposób pomagać innym i łapać groźnych kryminalistów.

Sohn Hyun Woo do takich należał. I to bezsprzecznie.

Prywatny samochód zaparkowała przed tylną bramą. Wyłączyła silnik i skierowała się do wejścia. Po cichu wsunęła się przez wejście, napotykając zdziwiony wzrok strażnika. Chang Kyun wiedział jednak, że Kim Jung Mi nie powinno się denerwować, a nie chciał być tym, który wejdzie jej za skórę.

— Pokój intymny? — zapytał, lecz od razu tego pożałował, widząc jej gniewny wzrok. Przełknął z trudem ślinę.

— Nie twój interes, Im.

Kroczyła w stronę przydzielonego im pomieszczenia. Musiała zrobić wszystko za plecami Kihyuna, który po prostu by jej zabronił. A przecież nie był ani jej ojcem, ani przełożonym.

Nie można było powiedzieć, że w tym pokoju było przytulnie. Tak naprawdę była jedna prycza i niewielki stolik z krzesłem. Jungmi oparła się o jego blat, czekając, aż wprowadza skazanego. Przez kilka minut oczekiwania, jej głowę wypełniały różne myśli. Podświadomośc krzyczała, aby tego nie robiła. Nie powinna się obnażać dla kryminalisty.

Gdy drzwi otworzyły się, a Im przyprowadził Shownu, do Jungmi zaczęło docierać, że naprawdę zostanie z nim sam na sam w pokoju intymnym. Czuła się skrępowana odnajdując jego wzrok. Mężczyzna był czarujący i olśniewający, nawet w więziennym uniformie.

— Miejmy to za sobą — powiedziała, palcami chwytając za guziki koszuli.

Shownu prychnął i oparł się na łóżku. Patrzył na komisarz, która powoli zaczęła odsłaniać swój biust. Jej twarz ozdabiał rumieniec, choć spojrzenie było chłodne. Kim właśnie stała przed nim, w rozpiętej koszuli, odsłaniając koronkowy biustonosz, eksponujący jej biust.

— Dla zdobycia informacji jesteś w stanie zrobić wszystko? — zapytał Shownu.

— Muszę uzyskać te odpowiedzi — mruknęła. — Nie ważne jakim kosztem.

— Więc, gdybym rozkazał ci ściągnąć majtki, zrobiłabyś to bez mrugnięcia okiem? — zakpił.

Przez moment Jungmi nie wiedziała, do czego mężczyzna zmierza.

— Słuchaj jeśli myślisz, że komfortowo mi się przed tobą rozbierać, to jesteś w błędzie. Dlatego zróbmy to szybko, a ty odpowiesz na pytania.

Kim przybliżyła się, praktycznie stojąc obok więźnia. Mężczyzna miał idealny widok na jej biust, mógł zagłębić się w nim. Jednak zamiast tego, od razu odsunął się i wstał. Komisarz nie wiedziała, co to znaczy. Skazany podszedł do drzwi i zapukał.

— Co ty robisz? — zapytała Jungmi, zapinając pośpiesznie guziki.

— Odechciało mi się — powiedział oschle. — Naczelniku, chce wrócić do siebie.

Kim patrzyła, jak zabierają Shownu i znikają na korytarzu. Wściekła zacisnęła piąstki i przeklęła siarczyście. Wszystko poszło na marne.



Jae Hee miała ochotę zapaść się pod ziemię. Dopiero powoli dochodziła do niej świadomość, że Wonho mógł mieć naprawdę przez nią problemy. Dla swojego komfortu chciała się z nim spotykać, a nie pomyślała, że ich relacja może mieć negatywne skutki dla więźnia. Choć, kto by się spodziewał, że lekarz może w ogóle nawiązać nić porozumienia z przestępcą, a tym bardziej… zauroczyć się nim. 

Zagubiona w swoich myślach kobieta podeszła do gabloty z lekami. Ostatnio zapominała o uzależnieniu, bo w jej głowie tworzyła się wyłącznie wizja uśmiechniętego mężczyzny. W tym momencie miała jednak ochotę sięgnąć po fiolkę z napisem „morfina”. 

I prawie już dotknęła opuszkami palców na buteleczki, gdyby nie wsunęła drugiej dłoni do kieszeni i nie poczuła kawałku papieru. Zaskoczona wyciągnęła z kitla pomięty świstek. 

— Co to? — zapytała samą siebie, po czym rozwinęła kartkę. 

Przygryzła dolną wargę, widząc zapisaną datę i miejsce prawdopodobnego spotkania. W głowie starała się przeanalizować kto mógł jej tą wiadomość przekazać, ale przychodziła jej na myśl wyłącznie jedna osoba – oczywiście Ho Seok. 

— Za dwa tygodnie… — szepnęła z uśmiechem na ustach lekarka, po czym wyszła z gabinetu, by udać się w stronę celi więźnia.

Chciała wyłącznie kiwnąć w jego stronę, aby domyślił się, że chętnie się z nim spotka. Lee nie zdążyła jednak wystawić nawet stopy poza framugę otwartych drzwi, ponieważ ujrzała przed sobą mężczyznę, który próbował ją wcześniej zaatakować. Więzień szedł zakuty w kajdanki w towarzystwie dwóch strażników więziennych. Jednym z nich był Chang Kyun. 

Kobieta przełknęła głośno ślinę na widok przestępcy. 

— Uważaj na tego wariata — powiedział mężczyzna z wytrzeszczonymi oczami. — On tylko udaje takiego normalnego człowieka. Tak naprawdę to chory i bardzo niebezpieczny człowiek. Uważaj na niego! 

— Zamknij się! — Chang Kyun uderzył go pałką za kolanami. 

— Zgłoszę cię! 

— Tylko spróbuj — warknął Im, a Jae Hee odwróciła wzrok. 

Czuła się okropnie z myślą, że była wdzięczna strażnikowi za uderzenie więźnia, by zamilkł. Zirytowała się na samą myśl o tym, że ktoś bezpodstawnie obraża Wonho. W końcu on ją uratował, a ten przestępca na nią napad! Jak miałaby mu niby zaufać? Głupota! 

Jae Hee spojrzała na przestępcę, który spoglądał na straźników z chęcią mordu. Byłaby idiotką, jeżeli miałaby mu uwierzyć w jego słowa. Miała ochotę uderzyć oskarżającego w twarz, ale na szczęście powstrzymała się przed tym. Nie miała zamiaru zniżać się do tego żałosnego poziomu. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥