Byłam cholernie zła i rozjuszona. Taehyung może i mnie nie dotknął, ani nie wykorzystał, aczkolwiek sprowokował do pewnego rodzaju zmieszania. Idealnie manipulował ludźmi, w tym także mną i moimi myślami. Powodowało to pewnego rodzaju zniesmaczenie i rozbicie, ponieważ sama nie wiedziałam, co tak właściwie czułam do gospodarza.
Idąc korytarzem, zakrywałam pośladki, aby nikt nie zauważył, że wyszłam z pokoju capo. W dodatku w tak skąpym ubraniu. Tak właściwie, nie wiedziałam nawet, jak powrócić do siebie, bo pierwszy raz byłam w tej części posiadłości. Musiałam przystanąć przy oknie i się rozejrzeć po otoczeniu. To pozwoliło na zorientowanie się, w jakim położeniu się znajduję i gdzie mam iść.
Poszłam korytarzem do końca i zeszłam ze schodów. Minęłam kilku ochroniarzy, którzy skinęli mi głową. Nie zwróciłam na nich większej uwagi, ponieważ chciałam jak najszybciej znaleźć się u siebie w pokoju.
Gdy minęłam labirynt korytarzy i schodów, w końcu ujrzałam przysłowiowe światełko w tunelu. Odnalazłam się przy jadalni i w końcu wiedziałam, gdzie się znajduje. Szybkim krokiem, prawie pędem uciekłam w kierunku kolejnych schodów i wspięłam się na nich, aby przypadkiem nikt mnie nie zauważył. W końcu wciąż miałam na sobie koszulę Taehyunga.
Zamknęłam drzwi pokoju, czując rumieńce na policzkach. Oddychałam ciężko, aczkolwiek uśmiechnęłam się na myśl, że udało mi się dojść do celu niezauważoną. W każdym bądź razie tak myślałam. Pierwsze co zrobiłam, to ściągnęłam koszulę V, która wciąż pieściła moje ciało, a potem wskoczyłam do łóżka, nakrywając się kołdrą.
Próbowałam zasnąć, jednak nie potrafiłam. Moje myśli wciąż krążyły wokół gospodarza. Zdawałam sobie sprawę, że nie powinnam przejmować się tym wszystkim. Choć w głębi duszy wciąż pamiętałam twarz Taehyunga i jego usta przy moim policzku.
Naciągnęłam mocniej kołdrę, tupiąc nogami jak nastolatka.
Nie, Jungmi! On wcale ci się nie podoba!, myślałam. Miałam ochotę wrzeszczeć i piszczeć. Czułam się wewnętrznie rozbita. Fala gorąca ogarniała moje ciało, a nieposłuszne myśli wiły pod czaszką, wprowadzając do mózgu uczucie konsternacji. Wszystko przez tego cholernego Taehyunga.
Kiedy uspokoiłam oddech i ciężkie powieki na dobre opadły, zasnęłam dość spokojnym snem. Choć i w tamtym momencie pojawił się V i mieszał w mojej głowie.
✖️
Wychodząc z pokoju, nie zwracałam uwagi na innych. Była dość późna godzina, a mój brzuch domagał się posiłku, który zaspokoiłby głód, jaki odczuwałam. Zamknęłam drzwi, kierując się w stronę jadalni. Nie wiedziałam, czy kogoś w niej spotkam, lecz skłamałabym, gdybym powiedziała, że zasmuciłby mnie ten fakt. Tak naprawdę, nie chciałam widzieć nikogo. Szczególnie Kim Taehyunga.
Kierując się w stronę schodów, zauważyłam otwarte drzwi w jednym z pokoi. Nigdy wcześniej nie zwracałam na nie uwagi, ponieważ zazwyczaj były zamknięte. Zapewne i tym razem bym odpuściła, aczkolwiek znajomy gwizd mnie sprowokował.
Popatrzyłam na szparę i zamarłam. To Jeongguk gwizdał pod nosem i wydawał się bardzo zadowolony, układając ciemne włosy przed lustrem.
Przystanęłam przy drzwiach i obserwowałam, jak kat po prostu wydaje się… szczęśliwy? To wszystko było podejrzane, szczególnie jak na Jeona.
Patrzyłam, jak poprawia mankiety koszuli, a potem usłyszałam dźwięk telefonu. Guk sięgnął po aparat i odebrał połączenie.
W pewnym momencie usłyszałam coś, co zdecydowanie sprawiło, że miałam ochotę rozszarpać go na strzępy. Jak ten drań mógł to zrobić?!
— Tak, umówiłem się z Chingyu — powiedział luzacko do aparatu. — Ta śliczna pielęgniarka ze szpitala…
Nie myślałam racjonalnie. Popchnęłam drzwi i praktycznie rzuciłam się na Jeona. JK zaskoczony, chwycił moją pięść, która chciała uderzyć jego tors, a potem opadliśmy na jego łóżko.
— Co tu robisz?! — krzyknął, a jego ton był wręcz jadowity.
— Ty chuju! — wciąż wierzgałam w jego uścisku, próbując gada zabić. — Jak… Możesz… — biłam co słowo klatkę piersiową faceta. — Z moją… Ukochaną… Chingyu!
Przez dłuższą chwilę tkwiliśmy razem, nawzajem się przekrzykując. JK trzymał mnie mocno, nie pozwalając na zbyt mocne ciosy, natomiast ja starałam się mu przyłożyć, najmocniej jak potrafiłam. Efekt był taki, że żadne z nas nie zrobiło sobie krzywdy, a do pokoju wkroczył Jimin i Hoseok, równie zaskoczeni całym widokiem, jak ja informacją o randce Chingyu z Jungkookiem.
— Opanujcie się! — krzyknął Hobi, który odciągnął ode mnie kata.
Natomiast wciąż czułam objęcia Jimina, który szeptał do mojego ucha, że powinnam się uspokoić. Powoli tak uczyniłam, wciąż nie potrafiąc zrozumieć, czego JK chce od przyjaciółki?!
Kiedy sytuacja została opanowana, a ja przyrzekłam trzymającemu mnie Parkowi, że nie rzucę się na Jeona, kat stwierdził, że przeze mnie spóźni się na spotkanie. Uśmiechnęłam się perfidnie, co nie uszło jego uwadze.
— Jeśli ją skrzywdzisz — rzuciłam, wychodząc z pokoju Jungkooka. — To własnoręcznie cię zamorduję!
W odpowiedzi ujrzałam tylko jego podniesione kąciki ust, a potem zostałam pociągnięta przez Jimina w kierunku korytarza.
Park nie skomentował mojego zachowania, jednak pojawiliśmy się w jadalni, trzymając się za ręce. Najwidoczniej chciał, abym nie uciekła i kolejny raz rzuciła się na Guka. Co zresztą miałam ochotę uczynić.
Przy stole w jadalni siedzieli prawie wszyscy, z wyjątkiem Taehyunga i Jungkooka. Byłam pocieszona tym faktem, bo nie chciałam widzieć ani pierwszego, ani drugiego. Wiadomo z jakich powodów.
— Oświadczył się w dniu Świętego Walentego — do mojej głowy wleciał głos Kany, która chwyciła mnie pod pachę i z wielkim uśmiechem zaczęła opowiadać o swoim związku z Hoseokiem.
— Spóźnione gratulacje — odpowiedziałam, kiwając głową.
— Nie mówię tego, by się pochwalić…
— Przestań — wtrącił Jimin. — Każdy wie, że lubisz to wspominać.
Bliźniaczka posłała mu mordercze spojrzenie, które rozśmieszyło pozostałych, zgromadzonych na obiedzie.
— Chcę tylko powiedzieć Jungmi, że w przyszły weekend jest ślub — ciągnęła dalej Kana. — Oczywiście jesteś zaproszona i mam nadzieję, że będziesz się świetnie bawić… Tak jak ja dzisiejszej nocy — dodała z chichotem.
— Tego mogłabyś nam oszczędzić — kolejny raz Jimin zabrał głos, na co siostra wypięła do niego język.
Tym razem na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Nigdy nie miałam rodzeństwa, lecz patrząc na tę dwójkę, chciałam mieć taką relację z osobą, która mnie bardzo dobrze zna i akceptuje nie tylko zalety, ale przede wszystkim wady.
— W każdym bądź razie — wtrąciła ponownie Kana. — Dziękuję za wczorajszy wieczór i soju. Dobrze się czasami rozerwać.
— Nie ma sprawy. Sama bym pewnie go nie wypiła, a taki wieczór przynajmniej pozwolił, abyście się na chwile rozerwali.
— O tak — wtrącił pogodnie Jin. — Tego było nam trzeba.
Patrzyłam jak Seokjin zakłada ręce za głową, a potem odchyla się na krześle. Oczywiście jak zawsze to spowodowało, że nie utrzymał równowagi i poleciał do tyłu. Całe pomieszczenie przeszły nasze salwy śmiechu.
— W każdym bądź razie, noc miałam jeszcze lepszą — Kana upiła łyk swojego napoju. — A mój narzeczony, za niedługo mąż, po soju puszcza swoje hamulce.
Nim zdążyłam się zakrztusić swoim sokiem, Jimin wręcz rzucił butelką i przerwał bliźniaczce.
— Nie musisz zdradzać nam takich sprośnych i obleśnych rzeczy — podsumował, a jego twarz ozdobił grymas.
Kolejny raz pomieszczenie przeszły odgłosy śmiechu. Rozpromienione twarze pojawiły się u wszystkich, nawet na twarzy wiecznie poważnego Yoongiego.
— Mam nadzieję, że jednak będziesz na uroczystości.
— Tak — odpowiedziałam. — To będzie zaszczyt.
✖️
Taehyunga nie widziałam przez następnie dni. Chciałam powiedzieć, że było mi z tego powodu wszystko jedno, aczkolwiek odczuwałam dziwne ukłucie zawodu. Może podświadomie za nim tęskniłam? Kiwałam głową i zaprzeczałam, że przecież im dalej od capo, tym lepiej dla mnie.
Od kilku dni widziałam, jak Mei wyjątkowo jest małomówna i zamyślona. Od incydentu bójki między Yoongim, a Jeonggukiem nie rozmawiałyśmy, nawet podczas wieczoru przy soju, czy zakupach przed spotkaniem w Daegu. Skłamałabym, mówiąc, że nie martwiłam się o nią.
Postanowiłam, że odwiedzę ją w gabinecie, ponieważ ostatnio prawie wcale z niego nie wychodziła. Opracowałam plan i niosąc tacę z herbatą earl grey, zawitałam w progu jej gabinetu. Drzwi były uchylone, jakby zapraszając do środka. Co też było wyjątkowo dziwne.
Zapukałam, lecz nie usłyszałam odpowiedzi. Uznałam to za zaproszenie. Zrobiłam kilka kroków do przodu i zauważyłam, jak blondynka stoi przy oknie, wpatrując się w odległą panoramę miasta.
— Jungmi? — zapytała, nie odrywając wzroku od szyby.
— Pomyślałam, że może masz ochotę na herbatę.
Księgowa skinęła głową. Nalałam więc naparu do filiżanek i podałam jedną kobiecie. Podziękowała skinieniem głowy, a potem ponownie spojrzała na szybę.
— Coś się stało?
— Pomyślałam — zaczęłam niepewnie. — Że… Że coś cię dręczy. Nie będę kłamać i wprost zapytam, czy mogę ci jakoś pomóc?
Mei upiła herbaty, a potem westchnęła. — Earl grey? Uwielbiam ten smak… Nie wiem tylko, skąd wiedziałaś?
— Intuicja.
Blondynka posłała mi ciepły uśmiech, a potem kolejny raz wzięła łyk. Na jej twarzy odnalazłam radość, aczkolwiek też cień mroku i smutku. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że coś się stało.
— Znasz losy Tristana i Izoldy?
Pokiwałam głową. To było znane dzieło i opowiadało o nieszczęśliwej, nieodwzajemnionej miłości.
— Legenda ta opowiada o tragicznej i niespełnionej miłości rycerza Tristana i irlandzkiej księżniczki Izoldy Jasnowłosej — ciągnęła Mei. — Bardzo często historie, które są pisane, mają nie tylko swój przekaz, ale i odzwierciedlenie w prawdziwym życiu.
Stałam obok księgowej i słuchałam, co ma do powiedzenia. Z jakiegoś powodu było mi przykro i nie zdążyłam się zorientować, a łza spłynęła po moim policzku. Upiłam łyk herbaty, a potem wytarłam ją pośpiesznie.
— Czasami się czuję, jak w takiej legendzie.
Wiedziałam, o co chodzi Mei. Nie byłam głupia i może to nie była moja sprawa, ale doskonale zdawałam sobie sprawę, że nie do końca jest tak, jak zakłada księgowa. Ponieważ osoba, którą ona pokochała, odwzajemnia jej uczucia.
— Próbowałam znaleźć odpowiedź i zrozumieć, co siedzi mu w głowie — westchnęła. — Jednak Yoongi za każdym razem mnie ignoruje i odchodzi bez odpowiedzi. Myślałam, że dzięki wieczorowi z soju otworzy się i ponownie zaczniemy rozmawiać jak dawniej. Aczkolwiek tylko odprowadził mnie do pokoju i życzył dobrych snów. Nawet nie wiesz, jak mnie to denerwuje!
Patrzyłam na jej twarz i bursztynowe oczy, w których pojawiły się łzy. Aczkolwiek obiecałam Yoongiemu nie mieszać się w ich relację.
— Jestem pewna, że za niedługo wszystkiego się dowiesz — odłożyłam na stolik filiżankę i przytuliłam księgową do siebie. — Po prostu daj mu czas.
— Chyba masz racje.
Mei pokiwała głową i sięgnęła za tace. Jednak uprzedziłam ją i skierowałam się do wyjścia. Żegnając się, zapewniłam, że wkrótce sama się wszystkiego dowie.
Po prostu oboje muszą dać sobie czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥