Musical Pathways [ 4 ]

 .



W tym momencie najchętniej pojawiłabym się w pokoju i zaczęła pakować do wyjazdu. Prawda była taka, że nie potrafiłam udawać idealnej Chan Hee. Brak talentu do śpiewu czy tańca paraliżował mnie przed każdym występem choćby przed jednoosobową widownią. Nie brzmiałam jak siostrzyczka. Przecież wszyscy od razu by się zorientowali, że coś jest nie tak… 

Jeszcze na dodatek uderzyłam Sung Gyu… 

Splotłam ręce, rozmyślając o muzyku. Nawet jeśli zachował się w stosunku do mnie dość nieprzyjemnie, to martwiłam się o niego. Był w końcu gwiazdą, która stale musi sprawiać wrażenie idealnej osoby. A przeze mnie mógł mieć problemy z twarzą. 

— Coś ty narobiła… — jęknęłam, po czym postanowiłam wyjść z pokoju. Może uda mi się znaleźć mężczyznę w trakcie spaceru? — Muszę go przeprosić… 

 Ubrana w bluzę koloru zielonego opuściłam prywatne pomieszczenie. Pierwszy raz odkąd przyjechałam do obozu, ubrałam osobistą odzież. Moją, a nie Chan Hee. Chciałam się poczuć choć przez chwilę Chin Gyu oraz przeprosić Kima we własnej osobie. Wsunęłam dłonie do ogromnej kieszeni bluzy i westchnęłam głośno.

— Powinnam pójść? — zapytałam, wachając się. 

— Chan Hee? 

Odwróciłam się, by spojrzeć na osobę, która wymieniła imię mojej siostry. Od razu rozpoznałam mężczyznę – to kolejny członek Infinite, Kim Myung Soo. Na żywo był jeszcze bardziej przystojny. 

— T-Tak? — odparłam po chwili wpatrywania się w niego. 

— Prawie cię nie rozpoznałem… — powiedział, po czym nieoczekiwanie objął mnie wokół ramion. Zamrugałam parę razy powiekami, nie rozumiejąc w jakiej sytuacji właśnie się znalazłam. 

— Przepraszam, ale…

Chciałam się od niego odsunąć, ale on umocnił uścisk. 

— Jak mogłaś mi to zrobić? — zapytał. — Dlaczego mnie odrzuciłaś? 

Wytrzeszczyłam oczy. Musiałam przeanalizować słowa Myung Soo. Jak to, do cholery, go odrzuciłam?! Albo raczej – dlaczego Chan Hee go odrzuciła?! Siostra nigdy mi nie odpowiadała, żeby była w bliskich relacjach z Infinite. Co prawda zawsze gdy oglądały ich w telewizji, to szczególną uwagę zwracała na L’a, ale nigdy się nie spodziewałam, że tę dwójkę może coś łączyć! 

— Przepraszam! — krzyknęłam, gdy jego uścisk zaczął sprawiać mi dyskomfort. Kim przygryzł dolną wargę, a jego oczy zaczerwieniły się. Zaczęłam nerwowo ruszać tęczówkami. Nie potrafiłam znaleźć rzeczy, na której mogłabym zawiesić wzrok. — Nie… Nie rozmawiajmy o naszej relacji na obozie… To dla mnie…

— Ale chciałbym to z tobą wyjaśnić… 

— Czuję się bardzo niekomfortowo! 

— Chan Hee? — zapytał zdziwiony. 

— P-Potem porozmawiajmy… — odparłam. — Muszę się uspokoić…

— To przez Sung Gyu? — zadał kolejne pytanie, a ja przygryzłam dolną wargę. 

Powinnam odpowiedzieć przytaknięciem, ale wciąż byłam w postaci siostry i musiałam udawać, że lider Infinite nie wpływał na moje samopoczucie. Pokiwałam głową na znak zaprzeczenia. 

— Po prostu nie mam ochoty w tej chwili rozmawiać — westchnęłam, po czym odeszłam bez słowa. Na szczęście mężczyzna już mnie nie gonił. 

— Kurwa!

Usłyszałam krzyk Myung Soo, który prawdopodobnie miał niedojść do moich uszu. Kim chyba myślał, że odeszłam dostatecznie daleko, lecz niestety jeszcze go usłyszałam. 

Chan Hee! Do cholery, coś ty zrobiła?!, pomyślałam, przygryzając dolną wargę. 



Obiad był kolejnym daniem, które musiałam spożyć w samotności. Gdy zajęłam miejsce przy pustym stoliku, trzymając w dłoniach tacę z jedzeniem, rozejrzałam się wokół. Na szczęście tym razem nie stanowiłam obiektu podziwiania. Obozowicze wreszcie postanowili się zająć swoimi talerzami, a dzisiaj obiad wyglądał naprawdę dobrze. 

— Można się dosiąść? 

Podniosłam wzrok, kiedy usłyszałam nad swoim uchem nieznajomy, kobiecy głos. A właściwie był trochę znajomy – niejednokrotnie słyszałam go przecież w telewizji. 

— K-Kim Hyo Jung — szepnęłam. — J-Jasne. 

— To super! — odpowiedziała z uśmiechem. — Dziewczyny też zaraz przyjdą. 

— O-Och…

— Mam nadzieję, że nie będzie ci to przeszkadzało? — zapytała i zajęła miejsce naprzeciwko mnie. Pokiwałam przeciwnie głową. 

— Zawsze chciałam cię poznać, Lee Chan Hee. — Zaczęła rozmowę po krótkiej chwili. Gdy podniosłam na nią wzrok, wsuwała właśnie do ust makaron. — Stałaś się popularna przez Sung Gyu. 

Jęknęłam, a on przymrużyła powieki. 

— Źle coś powiedziałam? — zapytała zmartwiona. 

— Zachowałam się okropnie wobec niego… — mruknęłam. — Jeszcze na dodatek go ośmieszyłam… 

— Zaraz go ośmieszyłaś. Czasem mu się należy — zaśmiała się, a ja rozchyliłam usta. — Zdziwiona? Odkąd jest na obozie to jest wiecznie niezadowolony… Nie za bardzo chciał tu chyba być… Trochę atrakcji mu się przyda.

— No nie wiem czy moją ignorancję można nazwać atrakcją…

Hyorin parsknęła śmiechem i już rozchyliła usta, by coś powiedzieć, ale dołączyły do nas pozostałe członkinie zespołu Sistar. Ich obecność nieco mnie speszyła, lecz nie chciałam odchodzić. Lubiłam ramen, więc nie chciałam go tak po prostu oddawać. 

Ukłoniłam się przed członkiniami zespołu, gdy zajęły już miejsca. Hyorin, Dasom i Soyou siedziały naprzeciwko mnie, natomiast Bora tuż obok. Uśmiech Yoon dodał mi odrobinę motywacji. 

— To było chamskie z twojej strony. 

Przeniosłam wzrok na Soyou, która siedziała ze skrzyżowanymi rękami przy piersiach, wpatrując się we mnie. Wzrok kobiety sprawił, że poczułam na ciele nieprzyjemne ciarki. Był wyjątkowo nieprzyjemny. 

— Yah, Ji Hyun — odezwała się Hyorin ze zmarszczonymi brwiami. 

— Chciałabyś zostać tak potraktowana podczas pierwszych zajęć, które byś wykładała? — zapytała Kang.

Odpowiedziała jej chwilowa cisza. 

— T-To nie tak — wtrąciłam cicho, a wtedy Soyou prychnęła. 

— Więc jak? 

— To moja prywatna s-sprawa — mruknęłam, po czym wstałam gwałtownie od stołu. — Nie zrobiłam tego celowo, by wyśmiać Pana Sung Gyu. — Chwyciłam w dłonie talerz, na którym wciąż znajdywała się część obiadu. — Nie będę przeszkadzała. Dziękuję za wspólny posiłek. 

— Soyou! 

— Skoro nie chce tu być, to niech odejdzie — mruknęła piosenkarka w odpowiedzi na upomnienie liderki. 

Przygryzłam dolną wargę i ruszyłam w stronę okienka, przy którym miałam pozostawić resztki pożywienia. Nie chciałam już spędzać za dużo czasu z dziewczynami. Zirytowana mina Ji Hyun sprawiła, że wszystkiego mi się odechciało. Na dodatek nie rozumiałam dlaczego tak się wściekła z powodu Sung Gyu. 

Czyżby coś łączyło parę? 

Na samą myśl zacisnęłam pięści i odłożyłam talerz, po czym nie patrząc na nikogo, opuściłam stołówkę. 



Po zajęciach tanecznych i lekcjach z wykorzystaniem instrumentów czułam się wyczerpana. Pot spływał po moim ciele, więc wzięłam gorący prysznic. Medyczny zmysł od razu kazał mi wymieniać poszczególne mięśnie, a także przypominać sobie umiejscowienie licznych kości. 

Gdy spojrzałam na dłoń, wzdrygnęłam się. Nie potrafiłam nazwać kości dłoni. 

Znów zaczęłam się pocić – tym razem z powodu stresu wywołanym strachem przed rozpoczęciem kolejnego semestru studiów. 

Obóz muzyczny zajął moje myśli, a więc medycyna musiała odejść na drugi plan. 

— Chin Gyu, musisz się ogarnąć — szepnęłam do siebie, po czym puściłam wodę ze słuchawki. 

Kąpiel skończyłam po paru minutach. Ubrana jedynie w szlafrok pojawiłam się w pokoju. Chciałam podejść do biurka, gdzie znajdowały się książki z medycznym motywem, lecz wtedy do mojego pokoju ktoś zapukał. 

— Ognisko! — Nieznajomy głos dotarł do moich uszu zza zamkniętych drzwi. — Wszyscy mają się pojawić!  

Przygryzłam wargę, spoglądając na swoje odbicie w lustrze. Nie byłam przygotowana na wieczorne spotkanie z pozostałymi uczestnikami obozu. Nie w tym momencie, gdy włosy wciąż miałam mokre, a szlafrok zakrywał moje ciało. 

Ale dziwnym trafem… Postanowiłam jednak zebrać cztery litery i ogarnąć się, by następnie spędzić czas z obozowiczami. A przynajmniej… Chciałam zobaczyć jednak Sung Gyu i go przeprosić. 

Po piętnastu minutach byłam gotowa. Ubrana w bluzę i dresowe spodnie zastanawiałam się czy ktokolwiek zwróci uwagę na to, że średnio wyglądałam w tym momencie jak Chan Hee. Na ognisku po prostu pojawiłam się ja, Chin Gyu. Choć przez chwilę nie chciałam nikogo udawać. 

Wyszłam z pomieszczenia i założyłam kaptur na głowę, by nie wzbudzać większego zainteresowania. 

— Widzę, że prawie wszyscy już są! — Podniecony Ji Sung uniósł w górę szklankę wypełnioną w jednej czwartej jasnobrązową cieczą. Prawdopodobnie pił właśnie whisky i dodatkiem coli. Na samą myśl o alkoholu przewróciłam oczami. — Mam nadzieję, że wspólne ognisko poprawi wasze relacje. Zależy nam bardzo, abyście się dogadywali! 

Oparłam się o drzewo, wpatrując w uśmiechniętego mężczyznę. Obozowicze niemal natychmiast mu przytaknęli i również unieśli swoje szklanki. Znów alkohol. Niektórzy stuknęli naczyniami z sąsiadem, by rozpocząć zabawę. 

— Ohydne — mruknęłam. 

Od zawsze byłam przeciwniczką alkoholu. Obrzydliwe gówno, które sprawia, że człowiek traci zmysły, staje się agresywny lub niezwykle wrażliwy, a następnie kładzie się spać, by rano biec do łazienki i zwrócić spożyte jedzenie i picie. 

— Oppa. 

Wzdrygnęłam się, gdy usłyszałam niedaleko głos Ji Hyun, która podczas obiadu najchętniej wydłubałaby mi oczy. Spojrzałam w bok na sąsiednie drzewo, gdzie ujrzałam kobietę wtulającą się w… Sung Gyu. Wskutek zdziwienia rozchyliłam wargi.

Coś ich łączyło?  

Gdy dziewczyna przybliżyła się do muzyka, by złączyć ich usta, wzrok mężczyzny przeniósł się prosto na mnie. Wytrzeszczył oczy, ale ja zaraz uciekłam do swojego pokoju… 

Dlaczego oni się, do cholery, przytulali?! 

— Są razem? — jęknęłam, kiedy pojawiłam się w pokoju.

Nie oczekując odpowiedzi, rzuciłam się na łóżko, a głowę wtuliłam w poduszkę. Choć wciąż stresowałam się obecnością Sung Gyu, to wiadomość o jego prawdopodobnym związku z Soyoug, wstrząsnęła mną...    


Komentarze

Popularne posty