Muszę być silny i żyć dalej. Bo wiem, że niebo nie jest mi pisane.
~ Eric Clapton — Tears in heaven
Jest taka miłość, która nie umiera. I taki strach, który nie odchodzi. Są też rany, które nie potrafią się zabliźnić i słowa, dzięki którym nie zapominamy. Bywają waśnie, niezakończone i problematyczne. Aczkolwiek czasami są tak bezsensowne, że gdybyśmy drugi raz nad nimi przysiedli, nie podjęlibyśmy się kłótni.
Są też sytuacje, w których serce pęka. A moje to zrobiło, w dodatku na milion jebanych kawałków.
Stojąc w oddali, obserwowałam uroczystość. Ciemna trumna była dzisiaj wyjątkowo ciężka. Nie tylko fizycznie. Każdy ze zgromadzonych, na tej smutnej uroczystości osób, musiał sobie poradzić ze stratą. Twoją stratą.
Mówią, że czas leczy rany. Tylko trzeba dać mu szansę. Jednak jak mam to zrobić, gdy ciebie nie ma? Jedynej osoby, której mogłam zaufać?
Czułam się bezradna, zwłaszcza w momencie, gdy napotkałam czujne tęczówki Sodam. Minho ją tulił, starając się dodać otuchy, aczkolwiek milczał, tak samo jak reszta. Choć Choi powtarzał, że nie powinnam czuć się winna, taka byłam.
Gdybym tylko zdążyła, ciągle powtarzałam jak mantrę. Biczując się za swój nawyk do spóźnialstwa. Przez niego nie zdołałam cię odnaleźć, wejść do wynajętego mieszkania, uratować. Powiedzieć, że nigdy więcej nie pozwolę ci się załamać. Że wróciłam i będę przy tobie.
Kłótnia, przez którą zostaliśmy rozdzieleni, była bezsensowna i wiedziałam o tym już wtedy. Kiedy ostatni raz cię widziałam. Żadne z nas nie myślało trzeźwo. Teraz patrząc na to z innej perspektywy, rozumiem, byłam zbyt ślepa, aby dostrzec twój ból.
Czasami nie zadajemy pytań, ponieważ boimy się odpowiedzi. Nie chcemy znać prawdy. Chronimy swoje ego. Udajemy przed wszystkimi, że mamy wszystko pod kontrolą.
Wtedy nie mieliśmy.
Ani ty, ani ja.
Wsiadam do samochodu, oddychając ciężko. To wszystko… To za dużo. Wspomnienia i pamiątki. Twój obraz, kwiaty, odcień drewnianej trumny.
Poczułam szybsze bicie serca i kolejny napad paniki. Oddychałam głęboko, bojąc się teraźniejszości. Przekręcam kluczyk w stacyjce i ruszam przed siebie, w lusterku widząc, jak Minho podbiega w stronę samochodu.
Nie mogę z nim rozmawiać. Nie po tym wszystkim.
Jadę w nieznanym kierunku, starając się opanować drżące ręce. Obraz zamazuje mi się, z powodu łez napływających do oczu. A potem wszystko traci sens, gdy wpadam w poślizg.
Podobno przed samą śmiercią dobiegają do nas obrazy i wspomnienia całego życia. Co ty widziałeś? Czy wspominałeś mnie? Czy byłam dla ciebie kimś więcej? A może nie pamiętałeś już mojej twarzy. Teraz na pewno nie pamiętasz.
Czuję wyboistą drogę, kamienie i strach. Kolejny atak paniki paraliżuje ciało. Samochód stacza się w dół, zaczynam dachować. Obraz wiruje, choć i tak mało z niego widzę.
W ustach mam metaliczny posmak. To gorąca posoka spływa po czole, aż do ust. Jestem półprzytomna, otępiała, sparaliżowana. Nie mogę się ruszyć, a oddychanie przychodzi mi z trudem. Nim zamknę oczy, słyszę ostatnie słowo: Jungmi!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥