29 kwietnia 2024

Niszczyciel [ 13 ]

 


PECH

Nad Seulem rozciągnęły się ciemne chmury, ale nie padało. Atmosfera stała się dość napięta, przede wszystkim przez wzgląd na ostatnie wydarzenia. Przez kilka następnych dni starałam się przetrwać, choć nie czułam się najlepiej. Całe zamieszanie związane ze spotkaniem w Daegu odbiło się na interesach rodziny. Dowiedziałam się, że Taehyung starał się grać twardego i zapewniał, że nic takiego się nie stało, aczkolwiek przypadkiem podsłuchałam rozmowę Namjoona z Jinem. Właśnie wtedy zdradziła ona, że to nie było dobre posunięcie.

Kolejny raz czułam się winna.

W młodości nauczyłam się samodzielności. W domu dziecka nie było zbyt łatwo i nie mogłam na nikogo liczyć. Teraz przerażała mnie myśl, że każdy mój ruch, może mieć konsekwencje. Nie dotyczące bezpośrednio tylko i wyłącznie mnie.

Wielokrotnie zastanawiałam się, jak wielki jest świat i czy, gdybym urodziła się w innym miejscu, miałabym spokojne życie? Bez kłopotów i rozterek? Tak jak w tych wszystkich obyczajowych filmach? Żyłabym w małej, aczkolwiek urokliwej wiosce. Może w Alpach albo Pirenejach? Leczyłabym miejscowych wieśniaków lub po prostu leżała na trawie i obserwowała, jak z pędem po niebie posuwają się białe obłoki…

Usłyszałam pukanie i zeskoczyłam z parapetu. Poprawiłam koszulkę, mocniej ścisnęłam kucyk na głowie. Potem zaprosiłam gościa do środka.

Yoongi stał w drzwiach, a skrzyżowane ręce miał założone na piersi. Jak zawsze był poważny i przyglądał mi się badawczo. Przez moment milczeliśmy. Nie wiedziałam, dlaczego tu przyszedł i jaki ma to sens?

— Ostatnio nie przychodzisz na wspólne posiłki — odezwał się.

Uniosłam brew. Czy tylko dlatego tu przyszedł? A może dostał taki rozkaz i po prostu miał sprawdzić, co się ze mną stało?

Wzruszyłam ramionami, a potem wytłumaczyłam, że po prostu nie miałam apetytu. Suga nie skomentował tego wcale, jakby przyjął do wiadomości i wiedział, że skłamałam.

— Jimin wyjechał — powiedział, gdy myślałam, że już wyjdzie. — Prosił, abym cię odwiedzał.

Zamrugałam oczami. Nie wiedziałam, dlaczego Min mi to zdradził? Jaki miało to sens? Oczywiście, zauważyłam brak obecności Parka w posiadłości i domyśliłam się, że została mu przydzielona misja. Skinęłam głową, niezbyt pośpiesznie, jakby, chciała tylko dać znać Yoongiemu, że zrozumiałam, co powiedział.

— Nie musisz — rzuciłam, gdy wychodził przez drzwi. — Mnie odwiedzać.

Tym razem Suga pokiwał głową, a na jego twarzy ujrzałam cień smutku. Jednak możliwe, że to była tylko moja nadinterpretacja czegoś, czego nie było.

Pozostałam sama w pokoju, a potem pierwszy raz się błysnęło.


✖️


Yoongi nic nie robił sobie z moich słów. Codziennie przychodził, czasami tylko na chwilę. Innym razem siadał w fotelu i tak po prostu milczał. Aczkolwiek ta cisza była bardzo kojąca. Zupełnie odmienna od ciszy wszystkich innych momentów.

Min przyglądał się, jak czytam książki i rysuję schematy. Kiedy gram w powietrzu niewidzialną melodię i  gdy obserwuję ogród przez szybę. Po kilku dniach to ja zaczęłam się mu przyglądać.

Suga miał przystojną twarz i oczy w ciepłym odcieniu brązu. Kiedy się uśmiechał, potrafiłam dostrzec w jego policzku dołeczek, który starał się ukryć przed wszystkimi. Nie cierpiał, gdy rodzina wołała na  niego Cukiereczek i jego pasją była muzyka.

Z czasem zaczęłam się przy nim bezpiecznie czuć i dość komfortowo odnajdywać. Choć miałam przed oczami obraz ze starego domu, w którym w dłoniach trzymał linę przymocowaną do lampy i wiedziałam, że razem z Hoseokiem i Jungkookiem tworzą piekielne TSH (Trio Ściągania Haraczu), jak potocznie nazwała ich Kana, to przez te kilka dni zrozumiałam, że pod maską obojętności skrywa się wrażliwy mężczyzna.

Pewnego razu, kiedy siedziałam na parapecie i trzymałam w ręku szkicownik, zamknęłam go szybko i spojrzałam na pijącego kawę Yoongiego. Min uniósł do góry brew, jakby nie rozumiejąc mojego zachowania.

— Naucz mnie walczyć! — powiedziałam, kierując słowa w jego stronę.

Przez moment nie wiedziałam, co dokładnie maluje się na jego twarzy. Surowej, poważnej, nieskalanej i zagadkowej. Po chwili Yoongi pierwszy raz parsknął przy mnie śmiechem.

Wydawało się, że moja prośba bardzo go rozśmieszyła. Zresztą zakomunikował to później, twierdząc, że to jest zbyt głupi pomysł.

Jednak nie chciałam odpuścić i z każdym dniem nudziłam go o tę jedną przysługę. W końcu dopięłam swego.


✖️


Powiedzieć, że trening z Yoongim był trudny… To jak nie powiedzieć nic. Suga próbował wpoić mi zasadę, której zawsze powinnam się trzymać. Uważał, że organizm w razie niebezpieczeństwa instynktownie się zachowuje. Aczkolwiek powinnam się skupić na słabych stronach swojego przeciwnika.

Ćwiczyliśmy samoobronę i walkę wręcz. Min był dobrym nauczycielem. Wydawał krótkie polecenia i zawsze mnie krytykował. Przez całe dnie, oczywiście, kiedy nie miał na głowie innych zobowiązań wobec rodziny, pozbawiał mnie tchu, powodował, że piekły mięśnie, a na skórze pojawiało się coraz więcej siniaków.

Tym razem siedzieliśmy oparci o ścianę budynku. Dyszeliśmy, ponieważ powietrze było ciężkie i gęste. Przetarłam dłonią czoło, na którym zebrały się krople potu. A potem napiłam się wody z butelki.

Popatrzyłam na Yoongiego, który również ledwo łapał oddech. Jego brązowe oczy skupiły się w jednym punkcie, a ja zrozumiałam, na co się zapatrzył.

Uśmiechnęłam się, a potem odrzuciłam głowę do tyłu, opierając ją o ścianę.

— Powiesz Mei? — zapytałam gangstera, wskazując głową w kierunku gabinetu.

— Niby co? — odpowiedział.

Westchnęłam głośno. Przez te wszystkie dni, które spędzałam z Yoongim, zdołałam się przekonać, jak bardzo pragnie miłości. Osoby, której boi zdradzić się co czuje.

— Dobrze wiesz. Kiedy wyznasz jej swoje uczucia?

Usłyszałam tylko jęk, a potem zauważyłam jak Suga podnosi się do góry. Później podał mi dłoń, mówiąc, że koniec odpoczynku. Nie chciałam tak łatwo się poddać i jedynie na chwilę odpuściłam temat.

— Wszystko cię zdradza — powiedziałam, kiedy wymienialiśmy serię ciosów. — Próbujesz się ukryć za żelazną maską obojętności i powagi. Tylko przy niej tracisz twarz. Twój oddech przyspiesza, tętno rośnie, a serce bije szybciej. Czyżbym się myliła?

Min nie odpowiedział. Natomiast jeszcze szybciej skontra atakował i zmusił mnie do defensywy. Cofałam się do tyłu, próbując odeprzeć serię jego ciosów. Gdy poczułam za sobą już tylko ścianę, jego pięść trafiła tuż obok mojego ucha.

— To nie jest takie proste.

W końcu zauważyłam coś, co nie było wyimaginowanym obrazem. Min Yoongi pierwszy raz się otworzył i pozbył, choć możliwe, że na chwilę, tej maski zdystansowania.

Jego oczy zabłyszczały, a potem uniósł je do góry. Spojrzał raz jeszcze na gabinet, w którym znajdowała się Kim. Potem opuścił dłoń, na której ujrzałam kilka zadrapań i siniaków. Nasze oddechy ponownie się ustabilizowały.

— Życie nie jest proste — odparłam. — Ale życie bez miłości jest jeszcze gorsze.

Suga zrobił krok do tyłu, a potem spojrzał na moją twarz. Widziałam w tych tęczówkach swego rodzaju ból i zrozumienie. Przez niedługi moment milczeliśmy, ponownie. A potem dowiedziałam się całej historii.

— Myślę, że powinniście porozmawiać. — Położyłam dłoń na jego ramieniu.

Najłatwiej było doradzić i powiedzieć innym, co mają robić. Sama natomiast nie wiedziałam, co czuć i jak się zachowywać. Poszukiwałam drogi powrotnej, z krainy, w której się obecnie znajdowałam.

— Jungmi? — usłyszałam charakterystyczny głos i z uśmiechem pomachałam do stojącego w progu sali Jimina.

— Zrobisz, co uważasz za słuszne — wtrąciłam szeptem do Yoongiego. — Aczkolwiek nie powinieneś się sugerować tym, co mówią inni. Jin jest starszym bratem Mei i się o nią martwi, to logiczne. Jednak nie uważam, aby przy tobie nie zaznała szczęścia. Porozmawiaj z nią, a zrozumiesz.

Po tych słowach odeszłam w kierunku stojącego w progu Parka. Diler przywitał się przytuleniem i zaproponował, żebyśmy się przeszli po ogrodzie, na co chętnie przystałam.

Odwracając się w ostatniej chwili, ponownie widziałam Sugę, wpatrującego się w drzwi gabinetu.


✖️


Spacerując po ogrodzie, dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy. Jimin był w Busan i ciężko pracował. Oczywiście nie zdradził mi, czym konkretnie się zajmował, lecz podobno Taehyung był zadowolony z jego rezultatów.

Kiwałam głową na znak potwierdzenia, gdy pytał, czy Yoongi mnie odwiedzał i się troszczył? Zganiłam go też za to, że musiał wykorzystać przyjaciela.

Uśmiech Jimina był zaraźliwy i cieszyłam się, że powrócił. Później słuchałam, jak opowiadał o kolejnej ciekawej przygodzie. Kiedy zapytał, co porabiałam, wytłumaczyłam, że Min zgodził się, aby pomóc mi w samoobronie.

— To do niego niepodobne — rzucił.

— Wymusiłam — odpowiedziała, drapiąc się po karku. — Jak trzeba, potrafię być przekonująca.

Kolejny chichot wypełnił przestrzeń, w której się znajdowaliśmy.

— Jednak nudzi mi się w tym pokoju — odparłam, już ze smutkiem.

— Może pójdziemy dzisiaj postrzelać? — zaproponował Jimin.

Przystanęłam w miejscu i spojrzałam na dilera. Najwidoczniej mówił to całkiem poważnie i nawet się z tym nie krył.

— Tak odrywam myśli — rzucił pośpiesznie. — Dawno nie byłem, więc mogłabyś się ze mną zabrać na strzelnicę. O ile chcesz?

— Jasne — odpowiedziałam, dość luzacko.

Jimin ponownie się uśmiechnął, a potem zobaczył, że na wyświetlaczu pojawiła się ikona połączenia. Nie musiałam patrzeć, wiedziałam, kto dzwonił.

— Muszę wracać.

— Rozumiem — odpowiedziałam. — Pójdę grzecznie do pokoju.

— O dwudziestej na dziedzińcu?

Pokiwałam głową na znak potwierdzenia, a potem zauważyłam, jak diler odwraca się i odbiera telefon. Usłyszałam kawałek rozmowy i popatrzyłam w stronę pokoju narad. W oknie dostrzegłam sylwetkę Taehyunga.


✖️


Tak jak się umówiliśmy, czekałam na Jimina o ustalonej godzinie. Z jednej strony cieszyłam się, z drugiej martwiłam. Jednak sama obecność Parka dodawała mi otuchy.

Kiedy podjechał suv, wsiadłam do niego. Miałam nadzieję, że to Jimin i patrząc obok osoby, która kierowała pojazdem, podskoczyłam.

— Kurwa — przeklęłam dość głośno, nim zdążyłam zamknąć sobie usta.

Na miejscu kierowcy siedział nie kto inny niż Kim Taehyung we własnej osobie. Popatrzyłam na jego twarz i wargi. Kąciki poniosły się do góry. A potem usłyszałam zamknięcie się zamka w drzwiach i ruszyliśmy.

— Miałam jechać na strzelnicę — powiedziałam z obawą.

— Właśnie tam jedziemy. 

Jego baryton pieścił mój zmysł słuchu. Tak dawno go nie słyszałam.

Całą drogę milczałam, pozwalając, aby muzyka przerwała ciszę, która między nami nastała. Na szczęście droga nie była długa.

Okazało się, że strzelnica znajduje się po drugiej stronie posiadłości. Dostrzegłam mury fortecy na wzniesieniu i światła wydobywające się z różnych pokoi.

Taehyung poprowadził mnie w stronę niewielkiego hangaru. To tutaj znajdowała się strzelnica. Wnętrze było bardzo minimalistyczne i oprócz niezbędnych przedmiotów, takich jak tarcza, naboje i słuchawki, nie było niczego. Patrzyłam na V, który pozwolił mi wybrać broń, z której bym chciała strzelać. 

— Nie znam się na tym — mruknęłam, patrząc na gablotę z bronią.

Przez moment czułam na sobie ciężar onyksowych oczu, a potem obecność Taehyunga za sobą. Był tak blisko, że zjeżyłam się na karku od jego gorącego oddechu. V wyciągnął rękę i wskazał na niewielki, czarny pistolet.

— Beretta pasuje do ciebie — wyszeptał przy uchu.

Pokiwałam powoli głową. Gdybym ją odwróciła, najpewniej bym pocałowała swojego oprawcę. Kim odsunął się jednak i odbezpieczył drzwiczki gabloty, za którą znajdowały się bronie. Sam natomiast nie wziął żadnej.

Zdziwiłam się, co nie uszło uwadze gospodarza. Capo uniósł brew do góry, a potem wskazał na broń znajdującą się w kaburze przypiętej do jego paska. Doskonale ją znałam. Była przy nim w mieszkaniu, obracał ją na palcu, po naszej pierwszej, dość ostrej wymianie zdań. Wtedy zrozumiałam, że V zawsze ma przy sobie pistolet.

Dostałam krótki instruktaż, jak obchodzić się z bronią. Odbezpieczyłam ją, patrząc na planszę przed sobą. Następnie skierowałam w stronę V.

— Nie boisz się, że wykorzystam okazję? — zapytałam.

Nie wiedziałam, czy się z nim droczę, czy naprawdę mogę strzelić w Taehyunga? Jednak jego oczy jak zawsze nic nie zdradzały. Ani niepewności, ani strachu. Potem uniósł kąciki ust do góry.

— Śmiało.

Choć w snach często myślałam o sposobie na uwolnienie się od capo, tym razem nie potrafiłam nacisnąć spustu. Patrząc w jego onyksowe oczy, czując oddech na skórze. Ponownie skierowałam się w stronę tarczy przedstawiającą zarys gangstera.

— Trenujesz z Yoongim — odezwał się tym rzem Taehyung, aczkolwiek w jego głosie nie rozpoznałam żadnego uczucia.

Pokiwałam głową.

— To dobrze — ciągnął dalej. — Mam nadzieję, że daje ci wycisk.

Tym razem ja parsknęłam śmiechem. Dyskretnie, lecz na tyle głośno, by usłyszał. Następnie skierował broń w stronę swojego celu i patrząc prosto w moje oczy, oddał strzały. Trzy.

Kiedy spojrzenie wierciło we mnie dziurę, chciałam zapaść się pod ziemię. Czułam przyśpieszony puls, a serce zaczęło szaleć. Coś w tych oczach się zmieniło.

Kim był stuprocentowym mordercom. Ta żądza krwi i mordu była wprost wymalowana na jego twarzy.

Chciałam uciec wzrokiem i też oddać strzał. Wtedy kolejny raz zrozumiałam, że nigdy nie poznam myśli Kim Taehyunga.

— Załóżmy się — powiedział luzacko. — Komu uda się w siedmiu strzałach zdobyć większą ilość punktów, wygrywa.

— Co będziesz z tego miał?

— Coś wymyślę.

Ujrzałam jego uśmiech, nie wymuszony, lecz nie mogłam powiedzieć, by był zbyt szczery. Przystałam na jego propozycję. Jednak capo ostrzegł mnie, że nie mogę zażądać, że wypuści mnie i ponownie wrócę do żywych.

Rzuciłam pierwsze, co przyszło mi do głowy. A potem, kolejny raz usłyszałam jego parsknięcie. Jednak nawet taki potwór jak Kim Taehyung przystał na moją propozycję.

Potem oddaliśmy strzały.

 

✖️


W jadłodajni panowało poruszenie, a wśród czterech ścian roznosił się odgłos stukania butelek. Uśmiechałam się szeroko, widząc, że choć raz rodzina opuściła swoją gardę i tak po prostu, wesoło spędzała razem czas.

Cieszyłam się, kolejny raz opróżniając swoją porcję soju, która wygrałam. Później z szerokim zacieszem na twarzy patrzyłam na obojętnego Taehyunga, stojącego naprzeciw i podpierającego ścianę.

— Nie mogę uwierzyć — zaśmiał się Jin. — Obrabowałaś fabrykę, Jungmi?

Puściłam oczko Sejokinowi, a potem wzruszyłam ramionami. Przynajmniej tak mogłam się wszystkim odwdzięczyć. Za przyjęcie do rodziny kogoś tak bezwartościowego jak ja.

— Powiedzmy, że coś w ten deseń.

Noc szykowała się długa, aczkolwiek słysząc rozmowy innych, nie myślałam, żeby iść spać. Byłam szczęśliwa, bo po pierwsze, wygrałam zakład udowadniając Taehyungowi, że nie jestem tylko bezbronną dziewczyną zdradzieckiego pracownika, po drugie jego personel bawił się w najlepsze, a on musiał to znosić. Po trzecie i to było najważniejsze, mógł patrzeć, ale nie dotykać, kosztować i pić.

— Ktoś chyba miał pecha — wtrącił Namjoon, patrząc to na mnie to na V.

— Najwidoczniej — podniosłam flakon i przyłożyłam do ust. Następnie teatralnie wzniosłam niemy toast do stojącego bossa. Potem pociągnęłam z butelki. — Ale jak to mówią, pech to nie grzech.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥