Love Temptation [ 3 ]

 .



Patrzyła chwilę na dziewczynę, po czym przyłożyła dłoń do czoła i pokręciła z niedowierzaniem głową. Przez moment, niewielki ułamek sekundy, zastanawiała się czy dobrze zrobiła, postanawiając zostawić stróżowanie Yongsoon. W końcu DK nie był przyzwyczajony do… Ach, zresztą teraz nie było wyjścia.

— Jejciu — usłyszała cichy głos Yongsoon. — Nie, nie chciałam…

Jungmi spojrzała na brata, który wciąż stał z wielkimi, niczym dwa spodki oczami, nie wiedząc jak się zachować w danej sytuacji.

— Przyniosę ci zaraz jakąś szmatę — rzekła do Seokmina. — A ty — zwróciła się do przyjaciółki. — Chodźmy może do łazienki? Pomogę ci się ogarnąć.

Patrzyła jak Yongsoon pokornie kiwa głową, a później kieruje się w stronę odpowiedniego pomieszczenia. Jungmi tylko rzuciła szybkie spojrzenie na wciąż zszokowanego brata, a potem weszła za przyjaciółką do łazienki.

Chwyciła leżącą na pralce i rzuciła mokrą szmatę w kierunku brata. Anielska zdolność pozwoliła mu na szybką reakcję, a potem Seokmin zaczął czyścić swoje poplamione buty.

Jungmi z powrotem zamknęła drzwi do łazienki i spojrzała w kierunku człowieka. Yoongsoon była blada jak ściana. Oparła trzęsące się ręce na toalecie, a Jungmi podniosła deskę szybko do góry. Kolejny wstrząs żółci pojawił się u Yongsoon, a potem zwymiotowała do toalety.

— Jestem beznadziejna — mówiła pomiędzy kolejnym napadem wymiocin.

— Jesteś dobrym człowiekiem — odpowiedziała Jungmi, trzymając włosy przyjaciółki. — Tylko czasami przytrafiają ci się kiepskie rzeczy.

— Nie prawda! — zaportestowała Yong Soon. — Nic mi się nie udaje. W dodatku się wygłupiłam.

— DK raczej się tym nie przejmie — westchnęła Jungmi, pomagając Yongsoon zdjąć poplamioną bluzkę.

— Mówiłaś, że jest… Sztywny.

— Jest staroświecki i nudny.

Park jęknęła żałośnie. Na jej twarzy pojawił się grymas, ale na szczęście nie miała zamiaru kolejny raz wymiotować.

— Spokojnie, on też jest aniołem stróżem — ciągnęła Lee. — Nawet dobrze się złożyło. Przeszedł chrzest bojowy.

— O czym ty mówisz?

Jungmi przygryzła wargę. Czuła jak na jej twarzy pojawiają się wypieki. Dopiero teraz do niej doszło, że musi oznajmić swoją decyzję Yongsoon.

— Pamiętasz jak ostatnio oglądałyśmy taki film… — zaczęła niepewnie.

— Lee Jungmi! Nie mówi mi teraz o żadnym filmie!

— Po prostu… — westchnęła. — Wciąż nie wiem, czy powinnam być aniołem stróżem. Znaczy… Bardzo cię lubię. Jesteś moim ulubionym człowiekiem..

— Lee Jungmi, nie podoba mi się to — wtrąciła Park.

— Yongsoon… — anioł niepewnie spojrzała w kierunku przyjaciółki. — DK ma doświadczenie. Jest już bardzo długo aniołem stróżem, a ostatnio jego człowiek… No był stary, pomarszczony i… Dobra nie ważne.

— Co chcesz mi powiedzieć?

— Pomyślałam, że Seok Min będzie idealnym stróżem dla ciebie.

Jungmi wyrzuciła te słowa szybciej niż kiedykolwiek, obawiając się reakcji przyjaciółki.

— Będziesz w dobrych rękach! — chwyciła dłonie przyjaciółki. — Nie znam lepszej osoby na zastępstwo. Zrozum Yongsoon… Muszę znaleźć swoją odpowiedź. Ale tylko będąc wolnym aniołem mogę się dowiedzieć.

— To przeze mnie wszystko?

Jungmi spojrzała na przyjaciółkę. Yongsoon miała łzy w oczach. Z całą pewnością nie było jej łatwo. Patrząc na jej stan, trzeźwość i wszystko czego dzisiaj doświadczyła.

— Nie! — niemal od razu wtrącił anioł. — Poszukując odpowiedzi kim jestem i kim powinnam być… Nie mogę cię narażać. Seokmin zapewni ci najlepszą opiekę. Obiecuję ci to. Gwarantuje.



Gdy drzwi mieszkania zatrzasnęły się za Jungmi, Yongsoon nie wiedziała, co zrobić. Dziewczyna nie potrafiła oderwać wzroku od drewnianego wejścia. Jej myśli wciąż krążyły wokół rozmowy ze swoim aniołem… byłym aniołem stróżem… i ciężko było jej się przyzwyczaić, że Jungmi nie będzie już z nią na co dzień. Nieoczekiwanie najlepsza przyjaciółka Park postanowiła ją zostawić… Jednak czy było to coś złego, skoro anioł chciał po prostu być wolnym? 

Yongsoon od zawsze przyjmowała odejścia najbliższych osób ze stoickim spokojem. Gdy odeszli rodzice dziewczyny, musiała poradzić sobie sama. W końcu rodzina zastępcza okazała się być patologiczną sektą, zrzeszającą przeciwników Nieba i Piekła. A jak nastolatka mogła wytrzymać w takim gronie, skoro u jej boku krążyła już wtedy Jungmi? 

— Ech… — westchnęła dziewczyna, wspominając przeszłość. 

Nadmiar alkoholu z jej organizmu na szczęście zdążył się nieco usunąć wraz z wymiocinami i upływem czasu, który minął odkąd wzięła ostatni łyk. Ale mimo to smutny wyraz z jej twarzy nie potrafił zejść. 

—Yongsoon, prawda?

Park przeniosła wzrok na drugą osobę znajdującą się w jej mieszkaniu.

Lee Seokmin… Starszy brat jej przyjaciółki i… mężczyzna, który miał stać się jej nowym aniołem stróżem… prawdopodobnie…

— Zgadzasz się z tym, co powiedziała moja siostra? — zapytał zupełnie poważnie, a Yongsoon tępo spojrzała w podłogę.

— Jest dorosłą osobą… Nikt inny nie powinien decydować o jej życiu… 

— Tak się nie dzieje w przypadku wysłanników Nieba — odparł Seokmin, a Park podniosła na niego wzrok. Zmarszczyła brwi i podeszła do niego, by następnie chwycić go za kołnierz białej koszuli. 

— To jest jej życie! — krzyknęła zirytowana dziewczyna. — A twoja niebiańska społeczność powinna to zaakceptować! 

Zaczęła szybciej oddychać z powodu zdenerwowania. Yongsoon nieczęsto dawała upust negatywnym emocjom, ale tym razem (również dzięki alkoholowi) nie miała innego wyboru. Musiała wykrzyczeć, to jak myśli. 

— Nie obrażaj nieba — warknął Lee.

W tym samym momencie na jego plecach pojawiły się dwa ogromne skrzydła o białym kolorze. Yongsoon pierwszy raz w życiu widziała anioła w swej pierwotnej postaci. Jungmi nigdy nie przybierała postaci anioła – wolała być podobna do ludzi. 

— Tak jak ty urodziłaś się na Ziemi, tak my urodziliśmy się w Niebie i mamy wobec niego obowiązki — odparł Seokmin, chowając swoje skrzydła. — Jesteśmy istotami niebiańskimi. Naszym przeznaczeniem jest służba Ojcu i opieka nad jego dziećmi… czyli wami — wskazał palcem na dziewczynę. — Ludźmi. 

— Ale to…

— Zawrzyjmy niebiański pakt między człowiekiem i aniołem stróżem. Dekret, który zawierałaś z Jungmi parę lat temu. Stanę się twoim aniołem stróżem i udowodnię ci, że Niebo i praca stróża nie są tak okropne, jak ci się wydaje. 

Yongsoon zmrużyła powieki, głęboko zastanawiając się nad wypowiedzią mężczyzny. 

— Mam rozumieć, że chcesz zostać moim aniołem stróżem?

— Raczej wolałbym określenie, że zostałem do tego zmuszony — westchnął i podrapał się z tyłu głowy. 

— Nie potrzebuję opieki od kogoś, kto jest do tego zmuszony! — krzyknęła oburzona Park i odwróciła się do Seokmina tyłem, krzyżując ze sobą rece przy piersiach. 

Krótka cisza zapadła w pomieszczeniu. Lee prawdopodobnie nie wiedział, co odpowiedzieć na wypowiedź dziewczyny. Z kolei Yongsoon czuła nad nim przewagę. 

— Przesadziłem — mruknął wreszcie. — Przepraszam. Chcę zostać twoim aniołem stróżem. 

— Nie wierzę ci, ale również tego chcę. 

Yongsoon posłała mężczyźnie szeroki uśmiech, po czym zaczęła się między nimi indywidualna ceremonia zawarcia kontraktu między człowiekiem a aniołem. Dziewczyna na szczęście nie pozostanie sama. Będzie miała w dalszym ciągu towarzysza, który będzie z nią spędzał czasu i… może nawet zostaną najlepszymi przyjaciółmi?

Choć trzeba przyznać, że Seokmin jest odrobinę dziwny…

„Staroświecki i nudny” – jak to go opisywała Jungmi.



Wieczór był dość chłodny i rześki. Z resztą dla Jungmi nie było zbyt zimno, praktycznie zawsze odczuwała tą samą temperaturę. Była aniołem, więc nie straszne jej były zimy, czy letnie upały. Przez to też dostawała po głowie od Yongsoon, gdy nie nasmarowała się kremem z filtrem, ani  nie ubrała ciepłej kurtki, czapki i rękawiczek.

Tym razem ubrana była w skórzaną ramoneskę, obcisłe spodnie, białą koszulkę, a na nogach miała założone obcasy. Jungmi chciała dzisiejszej nocy zacząć poszukiwać odpowiedzi, na coraz to bardziej nurtujące ją pytania.

Jak to jest grzeszyć?

Co czuje istota, która popełnia grzech?

Dlaczego pozostawienie problemów za sobą jest błędem?

Czy dobra zabawa to grzech?

Miała wiele pytań, wątpliwości i obaw, lecz niedawna wizyta Seok Mina utwierdziła ją w przekonaniu, że naprawdę nie chciała być jak brat!

Przemierzała kolejne uliczki, starając się pomyśleć, co powinna była dzisiaj zrobić? Spotykała nastolatków, którzy pod wpływem alkoholu śpiewali radośnie na ulicy. Mijały ją dziewczyny, które uśmiechały się zalotnie, mrugając z prędkością światła sztucznymi, perfekcyjnie przyklejonymi sztucznymi rzęsami. Ignorować zaczepki napalonych facetów, którzy komplementowali jej figurę i wołali za nią obraźliwe słowa, gdy bez słowa po prostu ich wymijała.

Prowadzona przez instynkt, jakieś przeczucie, zawędrowała do ekskluzywnej dzielnicy. To tutaj mieszkali największe znakomitości świata show biznesu. Kpopowi idole, gwiazdy telewizji, aktorzy popularnych dram. Niejednokrotnie Jungmi ich spotykała, a także przydzielonych im aniołów.

Kiedyś Yongsoon ją zapytała, czy dużo aniołów jest na ziemi. Jungmi zaprzeczyła twierdząc, że większość istot niebieskich woli czuwanie w sferze niebieskiej. Dopiero kiedy przychodzi do złego momentu schodzą na ziemię.

— Czyli jestem wyjątkiem? — zaśmiała się Park. — Czy po prostu aż tak ze mną źle?

— Nie lubię nieba — odpowiadała zgodnie z prawdą Jungmi. — Sztywno tam, nie ma żadnej radości. Z resztą… Lubię spędzać z tobą czas.

Lee uśmiechnęła się na wspomnienie tamtego dnia. Wtedy myślała, że to wszystko jest proste. Lecz w jej życiu nigdy nic nie było proste.

W oddali usłyszała okrzyk euforii, a nim zdążyła się odwrócić, jeden z ulicznych promotorów podszedł do niej bliżej. Gdyby to DK zobaczył z pewnością zwróciłby jej uwagę, że nie jest ostrożna. Ale tej nocy Lee Jung Mi miała to głęboko w anielskim tyłku.

— Impreza wieczorem? — zagadał mężczyzna.

— Nie wiem, czy…

— Na wstępnie dostaniesz trzy darmowe shoty — wręczył jej ulotkę. — Wino za pięć tysięcy won, prosecco za osiem.

 —Dobra daj i przestań mi jęczeć nad uchem — westchnęła zirytowana.

Jungmi na chwilę weszła do lokalu i wypiła parę kolejek. Muzyka porwała ją w głąb, lecz po jakimś czasie znudziła się towarzystwem kilku nowo poznanych ludzi. Po prostu nikt nie był jak Yongsoon.

W tym klubie było inaczej. Tutaj wszystko było w złoto czarnych kolorach. Parkiet zapełniony był tancerkami, które z gracją pomagały mniej odważnym mężczyznom. Z resztą dwa razy musiała odmówić tancerzom, którzy zachęcali ją do zabawy. W końcu odpuściła.

Muzyka kołysała jej biodra, a ludzki alkohol zaczynał coraz bardziej działać na układ nerwowy. Anioły miały zazwyczaj mocniejszą głowę, lecz Jungmi czuła, jakby miała zaraz stracić przytomność. Było jej przyjemnie na wpół z beznadziejnie. Kręciło się w głowie, a obraz zamazywał.

Jedynym co ostatnio pamiętała, to silne ramiona, trzymające ją w objęciach.



Yong Soon obserwowała swoje mieszkanie z rozchylonymi wargami. Sama nigdy nie była w stanie wysprzątać paru pomieszczeń, by było do tego stopnia czyste i niezagracone. Gdyby wróciła tutaj losowego dnia, na pewno pomyliłaby mieszkania i zaczęła szukać swojego.

Ale to mieszkanie było jej…

— Aż chce się mieszkać — jęknęła Park, przejeżdżając opuszkami palców po blacie szklanego stolika. — Nie mogę w to uwierzyć… Jakim cudem udało ci się to aż tak wysprzątać? 

— Dla anioła to nie jest nic trudnego, a tym bardziej nudnego czy irytującego — odparł DK i wzruszył ramionami. — Ale analizując poprzedni stan tego mieszkania, to Jung Mi chyba nie wywiązywała się ze swoich zadań… 

— Akurat sprzątanie nie szło nam za dobrze — zaśmiała się dziewczyna, a po chwili kąciki jej ust powędrowały w dół. — Niedużo czasu minęło odkąd odeszła, a już za nią tęsknię… 

— Nie myśl teraz o niej… Masz teraz mnie — powiedział Seok Min, dumnie wypinając pierś. 

Po salonie rozszedł się cichy śmiech Park. Choć nie mogła się wciąż przyzwyczaić do zmiany swojego stróża, próbowała dać szansę chłopakowi. Nie był taka jak Jung Mi, ale nie oznaczało to, że był najgorszy. Przynajmniej miała w mieszkaniu porządek… No i zaczął jej przygotowywać jedzenie… Dziś ugotował na obiad kimbap, a Yong Soon uwielbiała tą potrawę. 

— Jeśli byś chciała, to możemy do niej kiedyś zadzwonić — powiedział Lee po krótkim zastanowieniu się. 

Park rozchylała właśnie usta, by odpowiedzieć aniołowi, ale po środku pokoju pojawiła się nieznajoma… anielica. Yong Soon od razu zmierzyła ją wzrokiem, starając się przypomnić sobie jej twarz. Niestety nie potrafiła jej rozpoznać. 

— Han Jee? 

— Co robisz na Ziemi? — Beznamiętny głos nieznajomej sprawił, że właścicielka mieszkania wzdrygnęła się. 

— Zawarłem nowy kontrakt — odparł Seok Min z poważną miną. Wyglądał, jakby jego spojrzenie było przepełnione obrzydzeniem lub nienawiścią. Yong Soon nie widziała tego wcześniej w jego oczach. 

— Z tą osobą? 

— Nazywa się Park Yong Soon — powiedział spokojnie. 

— To nie jest…

— To moja podopieczna — przerwał wypowiedź anielicy. — I radzę ci się do tego teraz przyzwyczaić. 

— Oszalałeś! — warknęła zirytowana, a Yong Soon wytrzeszczyła oczy, przyglądając się tej dziwnej scenie. — Za niedługo mamy brać ślub, a ty zawarłeś nowy kontakt i to na dodatek z ludzką kobietą?! 

— Ostatnio…

— Ostatnio twoim podopiecznym był mężczyzna! 

— Zmarł przecież i dobrze o tym wiesz! — odparł Seok Min. — Yong Soon jest moją podopieczną i zaakceptuj to. 

— Skąd ją wziąłeś?! — krzyknęła nieznajoma. — Zawsze brałeś ludzi, których rodzice ci wybierali! Bogaci ludzie z wyższych sfer! Politycy, artyści, aktorzy… Same sławne jednostki, a… A ona kim jest? 

— Park Yong Soon — wtrąciła dziewczyna, zwracając na siebie uwagę aniołów. — A ty…?

— Sang Han Jee — powiedziała anielica z wysoko uniesioną głową. — Nie próbuj jednak zwracać się do mnie po imieniu. Nie jesteśmy na tym samym poziomie. 

— Dobrze — odparła Yong Soon ze zmarszczonymi brwiami. — Zostawię was samych. 

Miała ochotę wyrzucić Han Jee z pokoju, ale ze względu na rosnący szacunek wobec Seok Mina nie chciała zareagować.

— Zostań — powiedział stanowczo Seok Min i chwycił dziewczynę za nadgarstek. — Han Jee właśnie wychodzi. 

Mina anielicy zdradzała wszystko – marszczyła gniewnie brwi, oczy mrużyła niespokojnie i przygryzła wargę. Gdyby przy Yong Soon nie było stróża, prawdopodobnie Han Jee mogłaby się na nią rzucić. Wydawało się być to dla Park za bardzo abstrakcyjne, ale właśnie tak sobie wyobrażała tę istotę. Choć było to dziwne, że taka jednostka była… aniołem. Sang prychnęła pod nosem, odrzuciła długie, brązowe włosy za siebie, po czym zniknęła z salonu. 

Seok Min natomiast nie był w stanie spojrzeć na swoją podopieczną, która obserwowała go z wysoko uniesionymi brwiami. 



Bolała ją głowa. Bardzo bolała ją głowa.

Otworzyła oczy, starając się zarejestrować otoczenie. Nie pamiętała zbyt wiele, a jedynie jakieś zdawkowe urywki. Jungmi wiedziała, że wyszła na miasto w końcu trochę poużywać życia. Tak jak normalny człowiek.

Jednak nie wiedziała, że ludzki alkohol będzie miał na nią tak zły wpływ.

Przyłożyła rękę do czoła. Była cała rozpalona. W dodatku było jej niedobrze. Leżała w grafitowej pościeli, na miękkim dużym łóżku. Miała zastane mięśnie, gorączkę i naliczyła nawet kilka siniaków na przedramionach.

Chciała sobie wszystko poukładać w głowie. Starała się przypomnieć, co stało się po wejściu do klubu? Piła przy bardzo drinka. Później tańczyła. Potem znów piła i znów tańczyła. Poznawała ludzi. Rozmawiała z kilkoma.

Miała kilka luk w pamięci, a wcześniej jej się to nie zdarzało.

Co by pomyślał DK? Jungmi parsknęła śmiechem, wyobrażając sobie ton brata i jego zaskoczoną minę. Z pewnością by ją surowo zrugał.

— Właściwie to… Co ja tutaj robię? — rozejrzała się po pomieszczeniu. — Przecież to wygląda jak… Jak pałac.

Surowe ściany były ozdobione obrazami w złotych ramkach. Cztery malunki przedstawiały upadek pierwszych aniołów. To wszystko było pojebane, nawet jak dla Jungmi. Wciąż nie wiedziała, gdzie się znajduje, a w dodatku była w samej bieliźnie.

— Obudziłaś się już?

Dopiero teraz zobaczyła postać swojego wybawcy. Lub prześladowcy. 

A potem jęknęła.

— Jesteś psychopatą? — zapytała nim zdążyła ujrzeć jego twarz. — Uwięziłeś mnie. Nie śmieszy mnie ta sytuacja.

— A chciałbyś bym cię uwięził? — zadał pytanie, powoli zbliżając się do łóżka. Po chwili zaskrzypiało od ciężaru kolejnego ciała.

Jungmi szybko chwyciła grafitową kołdrę i przysunęła bliżej biustu. Nie widziała twarzy gospodarza, lecz widziała wokół niego złowieszczą aurę.

— Od razu mówię, że znam taekwondo, ju jitsu, karate…

— Nie brzmisz odważnie.

— Jestem odważna!

— Ciekawe…

Nie zdążyła zasłonić oczu, gdy mężczyzna zbliżył się, opadając na jej ciało. Przez moment myślała, że to tylko kolejne z objawów wypicia dużej ilości ziemskiego alkoholu. Lecz, gdy gospodarz popatrzył się w jej oczy, wiedziała kto znajduje się nad nią.


Komentarze

Popularne posty