.
Jungmi starała się z całych sił, jednak wciąż nie miała pomysłu, co mogłabym podarować muzykowi. Do głowy przychodziły jej różne pomysły, bardziej szalone i mniej, jednak zdecydowanie nie były na miejscu. Miała odwieczny dylemat, czy podarowanie komuś szczotki do wc aby sobie przeczyścił to i owo, nie byłoby zbyt okrutne? Jednak Haru patrzyła na nią ze zdziwieniem, a Jungha ze złością, gdy tylko podzieliła się z siostrami tą myślą.
Lider zespołu ubrany był w odjazdową, jak to nazwała Jungha, stylówkę. Dla pozostałych sióstr Nam, wyglądał dość dziwacznie i ekscentrycznie. Miał na sobie luźne, wręcz za duże spodnie z kieszeniami, biały podkoszulek i koszulę hawajską. Do tego założony kapelusz rybaka (jak to powiedziała Jungmi), duże okulary przeciwsłoneczne i znoszone adidasy.
— No! — zaczęła najmłodsza, gdy wychodzili z garderoby muzyka. — Nikt cię nie rozpozna! Nawet święty Piotr przy bramach niebios.
— On może nie — wtrąciła Haru. — Ale każdy będzie się oglądał.
Haru poczuła, jak Jungmi delikatnie daje jej kuksańca w bok.
— No co?
— Zachowuj się.
Tak więc teraz, cała czwórka przebywała w centrum handlowym, a lider zespołu był dość oryginalnie ubrany. Przechodzili od sklepu do sklepu szukając prezentu.
— Nie lubisz Jacksona? — podpytał Jay B najstarszą z sióstr.
— Nie znam go na tyle, żeby powiedzieć, czy go lubię czy nie.
Jungmi chciała odpowiedzieć wymijająco, lecz najwyraźniej mężczyzna nie należał do tych z rodzaju głupiego.
— No dobra — westchnęła, odkładając towar na półkę. — Nie przepadam za nim. Zdenerwował mnie na tym całym głupim konkursie.
— Był już trochę pod wpływem alkoholu.
— To go nie usprawiedliwia. Zwłaszcza, że jest artystą, który powinien się umieć zachować.
— Wiem, że Wang ma ciężki charakter…
— To nie kwestia charakteru — Jungmi założyła ręce na piersi. — On po prostu odpycha mnie swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem. Jest zarozumiały i zbyt pewny siebie.
Jay B nic nie odpowiedział, choć było widać, że coś chciał dodać. ostatecznie zamknął usta, pokiwał głową i odszedł. Jungmi patrzyła na kolejną z wystaw sklepowych, gdy w końcu postanowiła podarować jubilatowi kieliszki do whisky. Przecież tak jak ona uwielbiał ten napój. Dlatego to z całą pewnością będzie dla niego dobry prezent.
— Bożuuu — usłyszała głos Haru, która zmaterializowała się przed siostrą. — Ale się tego naszukałam…
Nim najstarsza Nam się zorientowała, Haru trzymała w rękach zestaw kieliszków… Do whisky.
Cudownie, pomyślała z goryczą. Teraz to już nie wymyśli żadnego prezentu.
— Co masz? — zapytała Jungha.
— Skoro lubi tyle pić, to niech ma jakieś ładne kieliszki — odpowiedziała Haru. — Powinny pasować.
— Ja kupiłam składany model samolotu.
Najmłodsza była z siebie niezwykle dumna.
Jungmi jednak wciąż stała z pustymi rękoma. Nie miała ochoty ani nawet pojęcia, co powinna była Wangowi podarować.
✯✯✯
Podczas powrotu do domu samochodem razem z liderem zespołu, Haru marzyła o tym, aby jak najszybciej udać się do pokoju. Zmarnowała parę godzin, aby poszukać prezentu dla Jacksona Wanga, którego nawet nie zdążyła poznać, zamiast uczyć się na cholerne kolokwium.
Choć Haru była zirytowana stratą czasu… to bawiła się całkiem nieźle. Gdy pokazała starszej siostrze wybrany przez siebie prezenta dla gwiazdora, myślała, że wybuchnie śmiechem. Widocznie Jungmi nie spodziewała się, że młodsza wpadnie na ten sam pomysł. Ale Haru doskonale wiedziała, dlaczego wybrała kieliszki do whisky…
W końcu wylądowała w tym domu właśnie z powodu alkoholu!
Skoro Jackson jest tak dobry w piciu, to dlaczego nie kupić mu akcesorii, by mógł sobie dalej spożywać trunki? Choć dla Haru alkohol był jednym z najgorszych narkotyków.
Gdy wreszcie podjechali pod dom, dziewczyna wyskoczyła z samochodu i pobiegła w stronę frontowych drzwi.
— Ech — mruknęła dziewczyna.
Siostry wołały ją jeszcze, by zawróciła, ale Haru nie miała czasu, by im odpowiedzieć. Kolokwium samo się nie zda! Nam z zawrotną prędkością pojawiła się w swoim pokoju i niemal rzuciła się na książki, które leżały na biurku. Niektóre z nich były pootwierane – Haru potrafiła uczyć się z wielu pism na raz, lecz musiała się wtedy bardzo skupić. Aż aktualnie przebywała w obcym mieszkaniu, po którym biegało ponad dziesięć osób, to było to dość skomplikowane i zajmowało dwa razy więcej czasu.
— Dobra, zaczynasz, Haru!
— Gadasz sama do siebie?
Nam podskoczyła, gdy za sobą usłyszała głos Jay B. Mężczyzna opierał się o framugę drzwi i spoglądał na dziewczynę z uniesionymi brwiami wyrażającymi zdziwienie.
— Znów się uczysz? — zapytał i podszedł nieco bliżej. Haru nabrała sporo powietrza do płuc. Nie chciała się tłumaczyć.
— Nie mam czasu — odpowiedziała twardo. — Możesz wyjść?
— Myślę, że powinnaś się oderwać od nauki…
— Mam kolokwium za niedługo!
— Nauka to nie wszystko — odparł.
— Nie jestem gwiazdą — warknęła i odwróciła się w jego stronę. — W porównaniu do ciebie… do was… nie mam naturalnego talentu i muszę się dużo uczyć, by coś w życiu osiągnąć.
Jaebom przygryzł dolną wargę i podniósł ręce do góry na wyraz kapitulacji. Nie odpowiedział już na komentarz dziewczyny.
— Przepraszam — powiedziała Haru, gdy mężczyzna był już po drugiej stronie drzwi. — Naprawdę muszę się uczyć. Pan Kang robi cholernie trudne testy… Nie mam czasu na nic…
— Chodź z nami! — krzyknął Jay B z korytarza. — Wszyscy będą szczęśliwi i mogę ci zapewnić, że ty też!
— Obyś miał rację…
✯✯✯
Późnym wieczorem Jungmi zdecydowała się pomóc domownikom w organizowaniu przyjęcia niespodzianki. Choć nie miała na to najmniejszej ochoty, została przekonana przez siostrę, że powinna była choć trochę pomóc. Ostatecznie poddała się i finalnie stała przy kuchennym blacie razem z Jr.
— Jungmi robi najlepsze jedzenie pod słońcem — przechwalała się Jungha.
— Z całą pewnością chcielibyśmy jeszcze raz spróbować — odparł z przekąsem Bambam. — Wczoraj było dobre.
— Nie przyzwyczajajcie się — wtrąciła najstarsza Nam.
— A nie chcesz dostać u nas etatu?
Dziennikarka zaprzeczyła i powróciła do krojenia pomidorów na sałatkę. Artyści wrócili po dość wyczerpującym treningu, lecz nikt nie narzekał, a od razu zabrali się do pracy. W sumie to był ich pomysł z tą imprezą. A raczej ich i… Junghy.
— Myślisz, że będzie zadowolony? — najmłodsza z sióstr zapytała.
— Znając Jacksona, to będzie zaskoczony — odpowiedział Yugyeom. — Nawet bardzo. Ciągle powtarzał, że nie lubi swoich urodzin, a to po prostu kolejny dzień do przeżycia.
— Brzmi dosyć prosto.
— Bo Wang taki jest.
Jungmi nie mogła ukryć, że kącik ust podniósł jej się do góry. Choć maknae nie przyznał wprost, to wiedziała, że zabrzmiało to bardzo śmiesznie. Jakby Jackson był… Nie, według Jungmi już od dawna zachowywał się jak prostak.
— Pamiętasz o odbiorze? — wtrącił się Jay B.
— Tak, właśnie się zbieram — odrzekł Yugyeom, a następnie skierował do garażu.
Jungmi przez chwilę zastanawiała się, po co właściwie odjechał muzyk, lecz zrozumiała, że wciąż brakuje kilku rzeczy. Najprawdopodobniej to była jedna z nich.
— Każdy lubi swoje urodziny — Jungha wstała z podłogi. — To jest fajny dzień! Dostaje się prezenty, można spotkać się z bliskimi, nie trzeba się martwić ten jeden dzień no i… Nie muszą pytać cię w szkole!
— W dorosłym życiu tak to nie działa — wtrąciła stanowczo Haru.
— U mnie będzie.
Jungha założyła ręce na krzyż, a później uśmiechnęła się szeroko. Bambam przyniósł balony do nadmuchania, więc Haru razem z młodszą siostrą zaczęły mu pomagać, a cała reszta prócz Jungmi i Jr postanowiła układać meble. Gdy już wszystko było tak jak należy, a na stole zostało ułożone jedzenie, przekąski i kieliszki, Yugyeom przyjechał z dużym opakowaniem.
— Mam nadzieję, że nie został zgnieciony — wtrącił lider, odbierając papierową torbę od maknae.
— Szybko! — krzyknął Mark, który stał właśnie przy oknie. — Wang wrócił!
Jungmi patrzyła, jak cały zespół gasi światła, część chowa się przy ścianach. Poczuła na ręce uścisk Bambama, który pociągnął ją do dołu. Następnie przyłożył palec do kobiecych ust, nakazując aby przez moment się nie odzywała.
— Co tu tak ciemno? — usłyszała głos Jacksona. — Nie chcę nawet myśleć, że…
— Niespodzianka! — krzyknął uradowany lider, trzymając w ręce okazały tort. — Sto lat bracie!
✯✯✯
Impreza trwała już od godziny. W tym czasie Haru zdążyła zjeść pyszną kolację i umiejscowić się na kanapie w taki sposób, by nikt nie zwracał na nią uwagi. Obserwowała zebrane grono, starając się wmieszać w otoczenie niezauważona.
Haru poczuła się nieswojo i zaczęła wzrokiem szukać drogi ucieczki. Chciała gdzieś się schować, najlepiej zaszyć na parę godzin, a następnie wrócić do pokoju i rozpocząć kolejne godziny nauki. Dała się namówić liderowi, aby przybyć na imprezę, jednak szybko zaczęła żałować swojej decyzji.
Próbę ucieczki Haru przerwały nieoczekiwane kobiece wrzaski. Zaskoczona dziewczyna umlikła, a członkowie zespołu niczym mrówki udali się w stronę drzwi frontowych, gdzie czekali na nich prawdopodobnie kolejni goście. Nam niespokojnie zaczęła bawić się opuszkami palców. Zawsze robiła to, gdy nie wiedziała, jak się zachować.
Nigdy nie była dosłowną szarą myszką, ale obecność tłumu źle na nią wpływała. Poczuła nieprzyjemny gorąc rozchodzący się po jej ciele i wtedy przypomniała sobie, że zapomniała wziąć tabletkę.
— Haru, wszystko dobrze? — zapytała Jungmi, marszcząc brwi. Studentka spojrzała na nią tępym wzrokiem, a następnie kiwnęła głową.
— Muszę tylko iść po leki i mi przejdzie…
— Haru…
— Nie martw się — odparła Haru, po czym wyprostowana wyszła z pomieszczenia.
Dziewczyna chciała udać się do swojego pokoju, ale wtedy ujrzała przed sobą Marka z jakąś kobietą. Przyszła prawniczka przygryzła dolną wargę, schyliła głowę i ruszyła w stronę sypialni. Zacisnęła jeszcze dłonie, by nie wybuchnąć. Co prawda para nie była w żadnej dwuznacznej sytuacji ani nic… ale jednak…
— Kurwa — syknęła Haru, gdy w końcu pojawiła się w pokoju.
Wyciągnęła z torebki odpowiednio pudełeczko z lekarstwami i bez popicia wzięła jedną z tabletek. Nie mogła o nich zapominać – nie chciałaby, aby rodzeństwo znów musiało ją ratować lub wzywać pogotowie.
Po paru minutach dziewczyna wróciła do salonu, w którym znalazło się znacznie więcej osób niż było z początku. Haru wzdrygnęła się, gdy dotknęła przypadkowo ramienia nieznajomego chłopaka. Gdy ich wzrok się spotkał, ukłoniła się i odeszła do końca, nie podejmująć choćby próby nawiązania krótkiej rozmowy. Studentka prawa zwinnie przemknęła się przez bawiące osoby i zajęła miejsce w kącie salonu.
I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że akurat wybrane przez nią miejsce zajął Mark.
Spojrzenia Haru i Tuana zetknęły się na ułamek sekundy, po czym zwróciły w przeciwną stronę. Nam bez żadnych wyjaśnień odeszła w głąb, zostawiając muzyka samego. Nie wiedziała, jak się zachować… Tym bardziej, że on nie za bardzo chciał z nią rozmawiać i oczywiście… nie krył się z tym.
To przez ten cholerny pocałunek!, pomyślała Haru i przygryzła dolną wargę. Gdyby nie ich słabość, to w tym momencie prawdopodobnie siedziliby obok siebie i się śmiali.
— Co ja najlepszego zrobiłam… — jęknęła Nam, po czym położyła się na ziemi obok kaloryfera.
Nieznajome osoby postanowiły ją omijać, myśląc, że po prostu się upiła, ale… Haru po prostu nie wiedziała, co powinna ze sobą zrobić. Miała cholerne wrażenie, że Mark jej unikał!
✯✯✯
Jungmi patrzyła na siostrę, która doskonale się bawiła wśród zaproszonych gości. Jungha była w siódmym niebie dosłownie i w przenośni. Natomiast Haru, wyciągnięta z czeluści przydzielonego im pokoju, była całkowitym przeciwieństwem najmłodszej Nam. Z drugiej strony mogła studentkę prawa zrozumieć, od zawsze Haru raczej była wycofana.
Myśli Jungmi wciąż krążyły wokół ostatnich dni. Nowa praca, konieczność pisania reportaży, życie w ciągłym biegu. Jej telefon nie nadążał z powiadomieniami, a skrzynka pocztowa była zapchana wiadomościami od Lanlin. Przyjaciółka koniecznie chciała mieć informację na temat postępu pracy najstarszej Nam.
Jungmi upiła ostatniego drinka i wstała. Nie miała ochoty na świętowanie, lecz zgodziła się ze względu na siostrę. No i na Bambama, który przekonywał ją, że to dobra okazja aby trochę się rozerwać. Z resztą Nam wiedziała, jak ciężko artystom znaleźć czas na jakąkolwiek zabawę.
Szklankę odstawiła na blat, a później udała się w kierunku schodów. W międzyczasie usłyszała dźwięk przypominający kobiecy pisk i nim się zorientowała do dormu weszły inne dziewczyny. Jungmi dostrzegła kilka znajomych twarzy z czasów trainee. Czyli girlsband One też został zaproszony. Nam szybko odwróciła się w stronę schodów, ignorując kilka zaczepek ze strony zebranych gości. Z liderką zespołu bardzo dobrze się znały, w końcu to Jungmi miała być na jej miejscu.
Poczłapała po schodkach w kierunku przydzielonego im pokoju. Nie miała ochoty na dalsza zabawę, w której duchy przeszłości za nią podążały. Najlepiej położyłaby się w łóżku, nakrył kocem i zasnęła. Jednak ciąglę wibrujący telefon zmusił ją do pozostania przytomną i otworzenie pliku, aby kontynuować reportaż. Zostając dziennikarką nie miała co liczyć na spokojną pracę od poniedziałku do piątku w wyznaczonym wymiarze godzinowym. Musiała wciąż myśleć o pracy.
Wychodząc w końcu na piętro ujrzała go. Znajdował się przy drzwiach jej pokoju. Jednak nie był sam. Ramieniem otaczał Suri, która była liderką zespołu One. Najwidoczniej Wang był w bliższej relacji z tą dziewczyną.
Albo chce ją przeruchać, pomyślała Nam. Jednak pozostawiła sobie wszystkie uwagi dla siebie. Musiała ich ominąć i wejść do pokoju. Może z innej perspektywy wyglądałoby to komicznie, jednak dla niej ta czynność była niczym runda w komputerowej, zagmatwanej, grze platformowej. Jungmi była niczym Mario, który musiał wejść do zamku, jakim okazał się pokój sióstr. Suri to był żółw albo grzybek, po którym powinna skakać, a Jackson… On z całą pewnością był wrogim smokiem.
Jungmi zamrugała kilka razy, jakby chcąc wyrzucić z siebie wizję gry i skierowała się powolnym krokiem w stronę drzwi. Nie patrzyła na twarz Jacksona, na której dostrzegła wcześniej zawadiacki uśmiech, ani na Suri, chichoczaca i wstawioną. Zresztą, oboje byli wstawieni.
— Kogo moje oczy widzą! — zaśmiała się dziarsko Suri. — Jungmi Nam!
Dziennikarka nie odpowiedziała na zaczepkę, tylko chciała przecisnąć się pokoju. Nie miala ochoty na rozmowę z nimi.
— Jungmi chyba nie jesteś zła?
Dalej nie odpowiedziała. Nie chciała dać się sprowokować.
— Wiem, że miałas być liderką, ale no wiesz… To stare czasy. Nie chowasz chyba urazy?
Nam westchnęła. Nie potrafiła się odezwać, albo po prostu nie chciała. Następnie uśmiechając się sztucznie, postanowiła ich wyminąć. Nie minęła sekunda, a poczuła mocny uścisk na nadgarstku. Popatrzyła na właściciela ręki, którym okazał się nie kto inny jak… Jackson.
— Zaraz zejdę na dół — powiedział do Suri, której twarz przyjęła zaskoczony wyraz.
— Ale, ale…
— Muszę coś sobie z nią wyjaśnić.
Niezadowolona Suri skinęła głową, a później zeszła po schodach na dół. Jungmi wiedziała natomiast, że to nie będzie przyjemna rozmowa. Zwłaszcza, że dłoń Jacksona stanowczo o szybko zaczęła podnosić się do góry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥