2 lutego 2024

Wszystkie jej imiona [ 23 ]

 


LARA's POV

Dziś siedzimy wszyscy przy basenie. To znaczy, wszyscy bez Bojana i Safiji. Ci jak zwykle zniknęli gdzieś zaraz, kiedy tylko zaczęła się jej przerwa w pracy między śniadaniami a obiadami. Rozumiem, że zakochanie i te sprawy, ale jednak chłopacy przyjechali tu na wakacje, by przede wszystkim spędzić trochę czasu z Martinem, zanim odejdzie z zespołu. Tymczasem Bojan, który zawsze zdawało mi się, że był z nim najbliżej, zapomniał o całym świecie, skupiając się jedynie na dziewczynie, której nadal jakoś nie umiem rozgryźć. Lubię ją, nie powiem, że nie, ale na pewno nie tak jak Hanę, która mimo swoich problemów jest taka pogodna, łagodna i miła, podczas gdy w Safiji tkwi coś mrocznego.

Myślę o tym, gdy Kris, Martin, Jan i Jure chichrają się z czegoś, próbując wzajemnie swoich drinków. Uważam, że powinni zdecydowanie więcej czasu spędzić w komplecie. Mówię o tym Hanie, z którą czytamy akurat w internecie recenzje ze znanego na Bałkanach festiwalu filmowego i oceniamy kreacje gwiazd.

– Nie zmusimy Bojana, żeby odkleił się na chwilę od Safiji. Chodzi za nią krok w krok. Jak taki wierny piesek – odpowiada Hana, a ja nie mogę się z nią nie zgodzić, bo idealnie to ujęła. Ale w jednym się myli.

– Właśnie, że możemy – oznajmiam z tajemniczym uśmiechem. Chyba po tym, co odwaliłam ze swoim przyjazdem tutaj, nikt nie wątpi, że mam genialne pomysły. A gdyby ktoś jeszcze wątpił, to zaraz udowodnię, że jest w błędzie. – Wystarczy, że my zabierzemy gdzieś Safiję. Wtedy zostanie sam. Przestanie więc olewać kolegów.

– Nie wiem, czy ich olewa... Oni chyba to akceptują, wspierają go i kibicują temu związkowi.

– Tak, ale jeśli Bojan przez chwilę zatęskni za Safiją, może w końcu się ogarnie i spróbuje zaproponować jej coś więcej niż "wakacyjny romans", na który rzekomo się umówili. Co to w ogóle za umawianie? Rozmawialiśmy o tym ostatnio z Krisem i uznaliśmy, że to idiotyczne. Tak, jakbyśmy np. my się umówili, że przez rok będziemy parą, a potem do widzenia. Bez sensu.

Hana przez chwilę analizuje moje słowa, po czym stwierdza:

– To prawda. Ja i Jan wcale nie zamierzamy zrywać kontaktu, kiedy on wyjedzie, wręcz przeciwnie, mamy mnóstwo wspólnych planów... – Urocze, jak ona się rumieni, kiedy o tym wspomina!

– To co, dziś wieczorem porywamy Safiję na imprezę? Gdzieś dalej, bo w hotelowym barze Bojan od razu ją wywęszy i znowu zacznie za nią chodzić jak zakochany kundel. Znasz tu jakieś fajne lokale, gdzie można pogadać, wypić dobrego drinka i potańczyć?

– Nie za bardzo, ale wiem, przy której ulicy możemy coś znaleźć.

– Super, więc pójdziemy zrobić sobie małą runkę po barach. Bez chłopaków. Wchodzisz w to?

– Wchodzę!

Ze śmiechem przybijamy sobie piątkę.

 

HANA's POV

Podchodzimy do chłopaków, trzymając się z Larą za rękę, roześmiane od ucha do ucha, czekając, aż w końcu nas zauważą.

– Siadajcie. – Pierwszy odzywa się Jan i już idzie skombinować nam wolne leżaki. Powstrzymujemy go.

– Coś przeskrobałyście? – pyta podejrzliwie Jure.

– Nic, mamy do was sprawę – oznajmiam.

– Ile? – śmieje się Kris, a Lara robi obrażoną minę i chwyta się za dziecięcy łańcuszek, który od niego dostała i który cały czas nosi na szyi.

– Głupi, nie chcemy pożyczyć od was pieniędzy! – woła oburzona.

– Hm, ja nie wiem, o co chodzi, ale jak dwie piękne dziewczyny mówią mi, że mają jakąś sprawę, to ja w to wchodzę – stwierdza Martin, czym wywołuje w nas jeszcze większe rozbawienie. Im dłużej milczymy, tym bardziej chłopacy się niecierpliwią.

– Postanowiłyśmy, że robimy sobie dzisiaj, jeszcze z Safiją, babski wieczór, więc wy możecie zrobić sobie męski. Tylko wiecie. Taki z umiarem.

– My wszystko robimy z umiarem – oburza się Jure.

– A wy jak zamierzacie go spędzić? – dopytuje Kris, patrząc na Larę.

– Oczywiście pijąc, paląc i podziwiając występy chippendalesów – wkręca go. Kris pokazuje jej, żeby popukała się w głowę, a Lara w odpowiedzi całuje go w usta.

Jan rzuca mi pełne troski spojrzenie. Choć zapewniał, że będzie traktował mnie jak normalną dziewczynę, mimo moich problemów i ostatniego zemdlenia, wiem, że się martwi. Rozumiem, że wolałby być wieczorem w tych klubach ze mną. Ja też wolałabym spędzić czas z nim. Ale jednocześnie zgadzam się z Larą, że musimy dać chłopakom trochę swobody. A poza tym, umiem o siebie zadbać.

– Nie wiem, czy to dobry pomysł – mówi mi wreszcie. A ja, wciąż stojąc, zatapiam dłonie w jego włosach i oznajmiam mu z uśmiechem:

– Nie pytałam cię o opinię, po prostu przyszłam poinformować o swoich planach.

– OK...

Pozostali naigrywają się z Jana, a Lara bije mi brawo. Kiedy muszę, umiem być asertywna. Za to w ramach rekompensaty cmokam Jana w oba policzki.

Później usiłujemy z Larą dodzwonić się do Safiji.

– Nie odbiera. Pewnie nie słyszy telefonu – stwierdzam.

– Pewnie udaje, że go nie słyszy...

No trudno. I tak zaraz pora zacząć wydawać obiady. Kiedy spotkam się z Safiją w restauracji, powiem jej o naszych planach na wieczór.

 

ENISA's POV

– Jezuuu! – krzyczę, wyrzucając na podłogę garstkę swoich ubrań i stając nad nimi, załamana.

– Co? – pyta Bojan, który siedzi już na łóżku, umyty, ubrany i pachnący.

– Powiedziałam "Jezu", nie "Bojan", więc nie odzywaj się może, jak nie mówię do ciebie, OK? – pytam go niemiłym tonem, bo jestem wkurzona: raz, całym tym babskim wieczorem, na który nie mam ochoty; dwa, tym, że Lara i Hana na pewno jak zwykle się wystroją, a ja będę wyglądać jak Kopciuszek. Co prawda kupiłam sobie ostatnio nową sukienkę, by nie nosić wiecznie tej zielonej w kwiatki, ale ona też nie jest za bardzo imprezowa. Taka zwykła, dla odmiany niebieska, gładka, cała zapinana na guziki, dopasowana na górze i nieco poszerzana w biodrach. To na nią w końcu stawiam, bo w czym innym mam iść do klubu? Odkładam ją na bok, by była już przygotowana, gdy wrócę do pokoju po wydaniu kolacji, posprzątaniu po niej i przekazaniu Vladce tego, co uda mi się wynieść. Nie będę miała wtedy dużo czasu, by uszykować się przed wyjściem z dziewczynami. Poza tym mam jeszcze inny kłopot.

Siadam na łóżku obok Bojana i wypowiadam z żałosnym jękiem jego imię.

– Czy tym razem zwracasz się do mnie? – pyta ze złośliwym uśmiechem.

– Nie bądź taki, proszę, jestem zrozpaczona.

– Tym, że spędzimy dzisiejszy wieczór osobno?

– Tym również. Ale bardziej faktem, że nie mam żadnych butów na imprezę poza klapkami z bazarku i średnio czystymi, rozwalonymi trampkami, ale przynajmniej z sieciówki.

– Idź w trampkach.

– I jak ja będę wyglądać?

– Normalnie, jak miła, wyluzowana dziewczyna. A poza tym tak piękna, że nikt nie będzie patrzył ci na buty.

Bojan trochę przekonuje mnie do tego pomysłu. Co i tak nie sprawia, że nabieram ochoty, by tam iść. Przytulam się mocno do niego.

– Proszę, zrób coś, żeby zatrzymać czas – oznajmiam mu smutno.

– Ale co?

– Nie wiem, cokolwiek, co tylko się da.

Bojan odsuwa mnie lekko od siebie, ale nie chodzi o to, że nie chce mojego dotyku. On również wolałby spędzić ten wieczór ze mną, biorąc pod uwagę, jak niewiele wspólnego czasu nam już zostało. Tak naprawdę jednak rozumiemy, że bycie ze sobą przez 24 godziny na dobę, wyłączając jedynie moją pracę, nie jest dla nas w tej sytuacji dobre. Bojan przyjechał tu z przyjaciółmi. Oni również go potrzebują, zwłaszcza Martin, z którym też niebawem nie będzie spędzał już tyle czasu.

Wzdycham. Bojan cmoka mnie w czoło. Kocham ten gest w jego wykonaniu.

– Baw się dobrze – mówię, świadoma, że gdy wrócę z hotelowej restauracji, by się szykować, on będzie już na swoim męskim wieczorze.

– Dzięki, ty też.

– I grzecznie... – dodaję.

Na koniec jeszcze pokazuję mu język i wychodzę do pracy.

0 21.30 Lara z Haną czekają w hotelowym lobby. Nie myliłam się. Odstrzeliły się jak na wybory miss. Lara, w seksownej kusej sukience w kolorze fuksji i klapach z futerkiem na kilkucentymetrowych obcasach, góruje nade mną o głowę. Hana natomiast ubrała dżinsową spódniczkę i czarny top ze złotymi dodatkami oraz złote sandałki. Obie mają piękne, zadbane włosy, Lara do pasa, Hana krótsze, za to układające się w te słodkie loczki. A ja? Wyglądam jak ich młodsza, niedorobiona siostra. Czy może po prostu to kwestia mojego nastawienia? Odkąd moje poprzednie życie się skończyło, mam jakiś uraz do imprezowania. Co innego przestronny hotelowy bar i przeboje z lat 80–tych, a duszny i ciasny klub z dudniącą muzyką i spoconymi ciałami obcych ludzi. Nie chcę jednak zawieść dziewczyn, więc postanawiam mimo wszystko trochę się rozerwać.

Najpierw idziemy na szybkiego drinka. Siadamy w ogródku przyjemnego pubu w centrum. To dziwne uczucie – na co dzień obsługiwać innych, a dziś sama być obsługiwaną i jeszcze sama płacić (nie chciałam, żeby to robił, ale tak, dotąd wszędzie, gdzie jadłam i piłam poza hotelem, Bojan za mnie płacił). Hana chyba też to czuje.

Wreszcie rozpoczynamy rundkę po klubach. W pierwszym jest całkiem przyjemnie. Zajmujemy stolik i popijamy kolorowe szoty. Przy okazji obgadujemy chłopaków, bo dochodzimy do wniosku, że to idealna sytuacja, kiedy ich tu nie ma, by trochę zabawić się ich kosztem.

– Kris nie lubi się przytulać w łóżku – wyznaje na początku Lara. Obie z Haną patrzymy na nią zdziwione.

– Jak to? – pytam

– Ale w ogóle??? – dziwi się Hana.

– No... to znaczy tylko podczas snu, w innych sytuacjach tak. Wyobraźcie sobie, że leżymy objęci, powoli zaczyna nam się chcieć spać i w tym momencie Kris mówi "dobranoc", po czym odwraca się do mnie dupą. Chociaż ma ładną, to wolałabym, żeby odwracał się do mnie twarzą.

– To może po prostu przytul się wtedy do jego pleców – proponuję jej sprawdzony sposób. Tak robię, kiedy Bojan, specjalnie czy też nie, odwróci się do mnie dupą przez sen.

– Myślisz, że nie próbowałam? – pyta Lara. – Twierdzi wtedy, że zakłócam jego osobistą przestrzeń i on nie może się wyspać. No więc sama również po prostu odwracam się tyłkiem i tak śpimy, jak pokłócone małżeństwo.

– Przerąbane – uznajemy zgodnie ja i Hana.

– Bojan za to śpi czasami z otwartą buzią – śmieję się z niego.

– A Jan chrapie, kiedy zaśnie na plecach – dodaje Hana.

Chyba jesteśmy już trochę wstawione, bo śmiejemy się z tego, jakby to były najzabawniejsze historie świata, a przecież same robimy na pewno różne głupie rzeczy przez sen. Postanawiamy, że to dobry moment, by zmienić lokal, i tym razem wybieramy typowy klub – duszny, ciasny z drażniącą uszy technorąbanką. Nie wiem, czemu tu zostajemy. Nie ma tu w ogóle wolnych miejsc poza tymi przy barze. Tam więc siadamy i Lara zamawia sobie jeszcze drinka, a my z Haną bezalkoholowe martini, bo przecież musimy jutro wstać do pracy. Obserwuję typka, który siedzi koło nas, wygląda podejrzanie i cały czas spogląda w naszym kierunku. Gdy my idziemy tańczyć, on też. I chyba już nawet wiem, którą z nas sobie upatrzył. Od razu jestem gotowa jej pomóc, lecz Hana doskonale z natrętem radzi sobie sama.

– Nie. Nie mam ochoty na drinka. Poza tym jestem zajęta. Proszę dać mi spokój – mówi stanowczo, kiedy ten koleś, w dodatku totalnie już wstawiony, pochodzi do niej i coraz nachalnej ją zaczepia. W końcu odpuszcza, a Hana pyta nas z lekką irytacją: – Nie wiedziałyście, że zazwyczaj przyciągam samych idiotów? No to już wiecie.

A potem zupełnie o nim zapomina. Ja nie. Znam ten typ faceta. Tacy nie odpuszczają, aż nie znajdą sobie innej, naiwniejszej ofiary. Przezornie więc wodzę za nim wzrokiem, czuwając nad bezpieczeństwem innych dziewczyn w klubie. Nie mylę się, mija zaledwie kilkanaście minut, a on już zagaduje jakąś małolatę. Ta nie jest jednak równie głupia jak ja byłam w jej wieku. Widzę, że usiłuje go spławić. On niestety nie ustępuje tak łatwo jak w przypadku Hany. Co więcej, koleżanka tej małolaty w ogóle nie reaguje.

– Ej, Safija. – Hana szturcha mnie w ramię, widząc, że od pewnego czasu nie tańczę, tylko wpatruję się gdzieś w dal pomiędzy dyskotekowymi światłami.

– Wszystko OK? – dopytuje Lara.

– Sorki na chwilę, dziewczyny – mówię i idę odszukać ochroniarza.

Ten jedynie wzrusza ramionami, chociaż koleś nachalnie wciska drinka przestraszonej dziewczynie, a gdy ona chce odejść, zaczyna ją szarpać. Natychmiast przypomina mi się ktoś inny... ktoś z mojej przeszłości, który tam samo szarpał mnie, a potem prawdziwą Safiję. Nie mogę stać spokojnie. Bez zastanowienia podchodzę do nich, wyrywam szklankę z łapy natręta i chlustam mu drinkiem w twarz. Widzę, jak jego pięści się zaciskają.

– Zostaw ją w spokoju, w tej chwili! – krzyczę. Parę osób gapi się na nas, wraz z Larą i z Haną. Każdy boi się interweniować. Wiem, że to niemądre stawiać się dorosłemu, wstawionemu i być może naćpanemu mężczyźnie, który ma złe zamiary.

– A ty co, jej przyzwoitka? Czy Matka Teresa z Kalkuty? A może zazdrosna jesteś o mnie, słodziutka? – śmieje się typ, zadowolony widać ze swojego żartu.

Nie umiem powstrzymać złości, która we mnie rośnie. To złość, której nie wyładowałam kiedyś, na kimś innym. A potem ten ktoś sprawił, że doszło do wypadku. W tym momencie tracę kontrolę. Wyobrażam sobie, że to ten koleś jest nim... że jeszcze mogę się na nim odegrać.

– Zamknij ryj, ty jebany śmieciu, ty żałosna pizdo, która potrafi tylko zastraszać dziewczyny, bo żadna nie chce mieć z tobą nic wspólnego – pluję na niego, po czym kontynuuję publiczne upokarzanie go: – ty pierdolony skurwysynu, ty... – Nie kończę, bo w tym momencie jego zaciśnięta pięść unosi się i trafia prosto w moją twarz. Upadam na podłogę i przez chwilę jestem zbyt oszołomiona, by się podnieść, docierają do mnie tylko krzyki przerażonych imprezowiczów oraz pisk dziewczyn. Znów wraca tamto okropne wspomnienie...

– Safija! – To Hana.

– Biegnę po ochroniarza! – To Lara.

Widzę też, że moja bransoletka z literami układającymi się w napis "I ♥️ Bojan" zerwała się, a koraliki rozsypały po klubowym parkiecie. Nie zauważam w pobliżu dziewczyny, w obronie której stanęłam. Gdzie się podziała?

Hana pomaga mi się podnieść i sadza mnie na krześle.

– Spoko, nic mi nie jest – zapewniam, choć ona o nic nie pyta, po prostu szuka czegoś w torebce. Już wiem, chusteczek. Po co? Przecież mówiłam, że nic mi nie jest...

W tym samym momencie ochroniarz unieszkodliwia napastnika.

– Czy życzy sobie pani wezwać policję? – pyta mnie, a ja szybko zaprzeczam, kiwając głową.

– Nie. Nie! Nie ma potrzeby. Obędzie się bez policji. – Moja reakcja nie brzmi chyba zbyt naturalnie. Każdy domyśliłby się, że miałam już do czynienia z tą instytucją.

Kiedy ochroniarz wyprowadza tego typa, dopiero wtedy wypuszczam przetrzymywane w płucach powietrze. Dotykam wargi, w którą trafiła mnie jego pięść. Na placach pozostaje krew. Cholera. O dziwo, nie czuję bólu.

– Nie mam chusteczek, weź to – mówi Hana, podając mi kawałek zwiniętego papieru toaletowego. Racja, zapomniałam, że oszczędza na chusteczkach.

– Safija, co ci strzeliło do głowy?! – pyta mnie wzburzona Lara. W odpowiedzi posyłam jej przepraszające spojrzenie. Przez to trochę łagodnieje. – Chodź do łazienki.

Idę więc z nimi. Gdy stoję przed lustrem i widzę swoją rozwaloną wargę, z której leje się krew, pojawia się ból. Dopiero teraz. Zapewne wcześniej hamował go poziom krążącej w moich żyłach adrenaliny. Krzywię się, przemywając ranę.

– Pojedziemy z tobą do szpitala – rzuca Hana, tak jakbym leżała tu i konała.

Uspokajam ją, że wszystko jest OK, to tylko rozcięta warga. Lara znajduje chusteczki w swojej torebce. Nasączam kolejne zimną wodą i staram się zatamować krew. Wreszcie się udaje. Dziewczyny pytają, czy nie jest mi słabo, a ja mówię zgodnie z prawdą, że nie. Przy wypadku było gorzej. O wiele gorzej. Gdy stwierdzamy, że sytuacja jest już na tyle opanowana, by wracać do domu, w drzwiach łazienki pojawia się małolata, której pomogłam. W jasnym świetle zauważam, że musi być naprawdę bardzo młoda.

– Dziękuję... – rzuca niepewnie w moją stronę, spuszczając wzrok.

Próbuję się uśmiechać, ale za bardzo boli, i wychodzi mi tylko nieładny grymas. Zamiast tego kładę rękę na ramieniu dziewczyny. To nie ona. To nie Safija, powtarzam sobie w myślach.

– Nie ma za co. Idź teraz do domu, posiedź trochę z bliskimi, a z koleżanką umawiaj się do kina, zamiast do klubu. Na imprezy przyjdzie jeszcze czas, zobaczysz. Czasami nie warto.

Nie wiem, czy dziewczyna rozumie moja słowa ani czy Hana i Lara je rozumieją. Opuszczamy we trójkę łazienkę i kierujemy się ku wyjściu z klubu.

– No to zabalowałyśmy... – podsumowuje Lara, by chyba trochę rozładować atmosferę.

– Ale na pewno nic ci nie jest? – pyta mnie jeszcze raz Hana.

– Tak, na pewno.

– Dlaczego nie chciałaś wezwać policji? Ten koleś cię uderzył. To czyn karalny – powtarzają po drodze dziewczyny.

– Bo musiałabym składać zeznania, potem jechać na obdukcję, a on w końcu i tak pewnie wyszedłby wolno. Nie ma sensu marnować czasu, który mogę spędzić z Bojanem. A ten koleś po dzisiejszym raczej nie będzie już napastował dziewczyn w tym klubie – tłumaczę, co również jest po części prawdą, więc dziewczyny od razu to kupują.

– Bojan nie byłby zachwycony, gdyby to słyszał – odpowiada mi Lara.

– Dlatego właśnie tego nie usłyszy.

Choć nocne powietrze lekko nas otrzeźwia, dziewczyny potrzebują momentu na zastanowienie, by zrozumieć moją uwagę.

– Więc mamy go okłamać, kiedy zapyta, co ci się stało? – Ten pomysł wyraźnie nie podoba się Hanie.

– Może nie zapyta...

– Masz rozcięta wargę. Mała szansa, że tego nie zauważy.

– Ja będę się z tego tłumaczyć, powiem mu, że się potknęłam i przewróciłam, a wy tylko potwierdzicie moją wersję – upieram się i dziewczyny w końcu na to przystają.

Wiem, co o mnie myślą. Że jestem dzika, nieokrzesana i agresywna. Nie chcę, by w ten sam sposób myślał o mnie Bojan. Niech zachowa o mnie dobre wspomnienie, skoro za kilka dni bezpowrotnie zniknie z mojego życia.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥