Współlokator [ 12 ]

 


Nie mogłaś winić Jimina. Był na ciebie zły, łagodnie to nazywając. Tak naprawdę wkurwiony i nie rozmawiał z tobą od dłuższego czasu. Sądziłaś, że po całym zamieszaniu, które wynikło z tego przekrętu, będziecie mogli spokojnie porozmawiać.

Czekałaś na niego w pokoju, gdy praktycznie wyrzucił ex z mieszkania. Zniosłaś pretensje i krzyki, przeczekałaś wyjście Jeona i trzaśnięcie drzwiami. Kiedy po wszystkim byłaś pewna, że Park wparuje do ciebie, on po prostu zamknął się w swoim pokoju.

Przez swój żal, rozpacz i wstyd, po dwóch godzinach wyszłaś z pomieszczenia i przystanęłaś pod sąsiednimi drzwiami. Zapukałaś.

Nie zdziwił cię brak reakcji. Ponowiłaś czynność. Kolejna cisza. Delikatnie sięgnęłaś za klamkę i uchyliłaś drzwi. Programista leżał na łóżku. Tępym wzrokiem patrzył na sufit, nie reagując na twoje pojawienie się w progu.

— Jimin — zaczęłaś błagalnym tonem. Czułaś, że zaraz się rozpłaczesz.

Park nie zareagował. Praktycznie cię ignorował. Oczekiwałaś, że wstanie, wykrzyczy ci w twarz najgorsze obelgi, a potem wyrzuci ze swojego pokoju. Byłaś na to gotowa i wiedziałaś, że wszystko spieprzyłaś.

Nic takiego nie miało miejsca. Współlokator ignorował cię i traktował jak powietrze.

— Jimin… — powtórzyłaś, zbliżając się do jego łóżka.

Nic nie było tak okrutne jak brak jego reakcji. Wiedziałaś, że takim sposobem chce cię ukarać. Po prostu ignorował cię w każdym tego słowa znaczeniu.

Po kilku minutach ciszy i bezczynności odwróciłaś się i skierowałaś do wyjścia. Wtedy ledwo dosłyszałaś, co współlokator ma do powiedzenia.

— Ufałem ci — wyszeptał łamiącym się głosem.

— Przepraszam — odpowiedziałaś i zamknęłaś za sobą drzwi.

We własnym pokoju opadłaś na podłogę. Z twojego gardła wydobył się jęk i poczułaś, że nie panujesz nad własnym organizmem. Zaczęłaś płakać, żałośnie łkać i kwilić. Wtedy zrozumiałaś, że to zaszło za daleko, a relacja, jaką kiedyś zbudowaliście, runęła niczym domek z kart.

Nie pamiętałaś, kiedy zasnęłaś. Następnego dnia bolała cię głowa, miałaś przekrwione oczy i opuchniętą twarz. Jimina nie było w mieszkaniu, co było bardzo dziwne. O siódmej zazwyczaj smacznie śpi. Teraz wszystko w tym penthousie było przygnębiające.

W pracy Chingyu starała się poprawić ci humor. Tłumaczyła, że Parkowi przejdzie, lecz doskonale wiedziałaś, że sekretarka wcale nie była tego pewna. Zbywałaś ją i uciekałaś w najdalsze zakamarki laboratorium.

Nic nie układało się po twojej myśli i było dokładnie tak, jak powiedział Taehyung — powroty ex nigdy nie zwiastują nic dobrego. Wszystko zaczęło się od pojawienia się Jongina. Nie wiedziałaś, czy to zazdrość, czy poczucie odpowiedzialności pchnęło Parka do kłamstwa? Jednak nic nie przebiło twojego wkrętu i beznadziejnego zachowania.

Jimin zasługiwał na coś lepszego.

Po pracy postanowiłaś pobiegać. Założyłaś odpowiedni strój i wyszłaś z mieszkania. Współlokatora w nim nie było, więc zrozumiałaś, że po prostu cię unika. Postawiłaś na sprawdzoną trasę i po chwili przemierzałaś kilometry wzdłuż rzeki Han.

Wraz z pokonanym dystansem, czułaś, jak rozpadasz się na kawałki. Gardziłaś kłamstwem, a sama zawiniłaś, w tym okrutnym czynie. Jimin miał prawo być zły i wątpiłaś, że po prostu mu przejdzie. Martwiłaś się o programistę, bardziej niż o siebie.

Powróciłaś do mieszkania. O dziwo Park stał w progu pokoju i zapinał walizkę.

— Wyjeżdżasz? — zapytałaś, ściągając słuchawki z ucha.

Nie odpowiedział, tylko podniósł się do góry i chwycił za rączkę torby podróżnej.

— Na długo?

Kolejne pytanie zbył milczeniem. Na jego twarzy nie ujrzałaś żadnego uczucia. Chciałaś błagać na kolanach, aby tylko nakrzyczał na ciebie, wypuścił trzymane wewnątrz emocje, zrugał, uderzył, a jeżeli to mu pomoże, pocałował i po prostu wziął w posiadanie. Chciałaś, by zrobił z tobą wszystko, co przyniosłoby mu radość i pozwoliło wyrzucić cały nagromadzony gniew.

Przy wyjściu zatrzymałaś go słowami:

— Wrócisz?

Jimin założył allstary na nogi, a potem podniósł wzrok. Jego bursztynowe tęczówki były nad wyraz obojętne.

— Ktoś z nas będzie musiał się wyprowadzić — rzucił słabo, a potem otworzył drzwi i zniknął za nimi, pozostawiając cię oniemiałą.

Później wybuchłaś ponownie płaczem.



Kolejne dni obfitowały w zmiany emocjonalne. Byłaś załamana, zrozpaczona, zdemotywowana i wściekła. Dopadł cię marazm, osłabienie emocjonalne, depresja i załamanie nerwowe. Jimin nie odzywał się, ani do ciebie, ani do pozostałych. Wywnioskowałaś to, słysząc jak Chingyu mówi, że Jungkook martwi się o przyjaciela.

— Zobaczysz Jungmi — sekretarka przysiadła się do ciebie w pokoju socjalnym. — Wróci.

Nie potrafiłaś zaufać Min. Ciągle miałaś wrażenie, że to tylko pobożne życzenia. W końcu Park miał prawo być rozzłoszczony. Sama byś była.

Zjadłaś swój posiłek i wróciłaś do pracy. Miałaś wiele do nadrobienia.

Wychodząc z budynku, usłyszałaś telefon. Choć wątpiłaś, jakaś część ciebie marzyła, aby na wyświetlaczu zobaczyć numer Jimina. Z delikatnym smutkiem odebrałaś telefon od rodzicielki.

— Wreszcie się do ciebie dodzwoniłam.

— Przepraszam — odpowiedziałaś, starając się brzmieć naturalnie.

Rozmawiałyście chwilę. Pani Kim chciała wiedzieć, co u ciebie słychać, dlaczego unikasz telefonów i jak jest naprawdę.

— Rozstaliśmy się z Jonignem — powiedziałaś w końcu, przystając przed furtką.

— Kochanie, bardzo mi przykro.

— Nie musisz udawać, nie lubiłaś go zbytnio.

To prawda, rodzicielka była kolejną z osób, które uważały, że miłość nie może być na drugim miejscu. Poza tym pani Kim mówiła, że Kai przypomina zachowaniem twojego ojca, który zostawił was, gdy zrobiło się nieciekawie.

— Znasz moje zdanie na ten temat.

— Wiem, wszyscy macie takie same.

Westchnęłaś głośno. Każda znajoma osoba mówiła, że Jongin nie traktuje poważnie waszego związku. Uważała, że księgowy za bardzo poświęca się pracy, a jego wytłumaczenie dostatnim życiem jest przereklamowane. Niektórzy, choćby Mei wprost mówili, że Kai cię zdradza. Jednak nie przyłapałaś go i nie miałaś podstaw do takich oskarżeń.

— Jungmi?

Z zamyślenia wyrwał cię głos matki. Pani Kim była przejęta i najwidoczniej martwiła się o jedyną córkę.

— Tak?

— Może przyjedziesz? — zaproponowała. — Weźmiesz sobie kilka dni urlopu zaległego. Wiem, że masz — wtrąciła, nim zdążyłaś zaprotestować. — Chingyu mi powiedziała.

Miałaś ochotę udusić przyjaciółkę. Parę razy była z tobą na Jeju i złapała dobry vibe z twoją rodzicielką.

— Jeżeli odmówię, to się obrazisz — westchnęłaś raz jeszcze.

— To nie jest powód do złości.

— Ale…

— Będzie mi przykro. Jednak nie mogę cię siłą ściągnąć.

Patrzyłaś, jak ludzie wychodzą z bloku i kierują się w twoją stronę. Uśmiechnięci, trzymający się za rękę. Obróciłaś klucze w dłoni i zakręciłaś je na palcu.

— Jungmi?

— Dobrze, przyjadę w weekend.

Przez moment słyszałaś śmiech matki, a potem jeszcze kilka wiadomości dotyczących wujostwa. Później rozłączyłaś się i weszłaś do mieszkania.



Lodówka świeciła pustkami. Dosłownie. Z niechęcią i poczuciem lenistwa postanowiłaś ponownie założyć buty i skierować się do pobliskiego sklepu. Supermarket znajdował się naprzeciwko osiedla, pomiędzy budowlami a kawiarenką, w której pracował Taehyung. Z V nie rozmawiałaś od nieszczęsnej akcji z Parkiem. Nie chciałaś się też pokazywać przyjacielowi, czując wstyd za swoje zachowanie.

Pech chciał, że kiedy wkładałaś artykuły pierwszej potrzeby do wózka, on tak po prostu sięgał po mleko przy tej samej lodówce.

— Tae? — zapytałaś, patrząc na jego profil.

Kim chciał cię zignorować. Jednak nie pozwoliłaś mu na to. Chwyciłaś mocno jego dłoń, gdy chciał włożyć butelkę do swojego koszyka.

— Zostaw mnie, Jungmi — odpowiedział, a jego ton był wyjątkowo oschły.

— Najpierw ze mną porozmawiaj.

Taehyung skierował twarz w twoją stronę. Ujrzałaś na niej znudzenie, obawę, irytację i swego rodzaju gniew.

— Po co?

V przewrócił oczami, chcąc mieć wszystko za sobą.

— Nie uważasz, że zasługuję na chwilę rozmowy? — stwierdziłaś, ciągnąc go w swoją stronę. — Rozumiem, że Park może być wkurzony. Ale nie ty…

Z ust mężczyzny wydobyło się prychnięcie i ponownie przewrócił oczami.

— Jimin to mój przyjaciel — powiedział oschle. — A ty, Jungmi, zrobiłaś coś bardzo, ale to bardzo złego.

— Sam też nie jest bez winy!

Nie chciałaś się kłócić w sklepie. Już i tak wiele osób was oglądało.

— Zrozum mnie — wyszeptałaś, przybliżając się do baristy.

— A ty mnie — odbił piłeczkę. — Dobrze wiesz, jak to wszystko przeżywał. Ma prawo być na ciebie zdenerwowany.

— Ma…

— Otóż ja także — Taehyung wyrwał się z twojego uścisku. — Oboje zachowaliście się jak dzieci.

— Tak, zachowałam się paskudnie — jęknęłaś żałośnie. — Ale proszę, daj mi szansę się wytłumaczyć.

Kim nie wyglądał, jakby tego chciał. Jednak po chwili namysłu, skinął głową.

— Za dziesięć minut przed sklepem na ławce — rzucił, odwracając się.

Znikł za następną półką, a ty postanowiłaś szybko zakończyć zakupy. W kasie zapłaciłaś za wszystko, co według ciebie i tak było za drogie, a starczyło zaledwie na dwa dni.

Usiadłaś na ławce i oczekiwałaś na bruneta. Obawiałaś się tej rozmowy i sposobności, w której Taehyung po prostu odchodzi, pozostawiając cię bez słowa wyjaśnienia. Aczkolwiek poznałaś go na tyle, by wiedzieć, że jest słowną osobą.

Po chwili ciężar jego ciała usadził się na końcu ławki. V miał w siatce owoce i warzywa, dwie butelki wody mineralnej i karmę dla psa.

— Nie wiedziałam, że masz czworonoga — rzuciłaś, patrząc na zakupy przyjaciela.

V skinął głową, lecz nie udzielił ci słownej odpowiedzi. Patrząc przed siebie, oczekiwał informacji z twojej strony.

— Wkurzyłam się — zaczęłaś ciężko. — Jimin zniszczył moją próbę odnowienia relacji z Jonginem.

— Bardzo dobrze zrobił — wtrącił Kim.

Przewróciłaś oczami i zrobiłaś pauzę.

— Mógł przed wyjazdem powiedzieć, że się martwi — wtrąciłaś. — Pomyśl, co czuła Chingyu, denerwując się, że coś naprawdę się wydarzyło?

— Nie podzielam pomysłu włączenia w to Min ani Jeona.

— Właśnie — przytaknęłaś. — Park mógł ze mną porozmawiać. Wolał jednak użyć podstępu. W dodatku wplątał w to niewinne osoby.

V westchnął ciężko. Odchylił się do tyłu i spojrzał w niebo.

— Oboje jesteście siebie warci — dodał po chwili.

— Pomysł z byłą dziewczyną nie należał do mnie…

— Należał czy nie — wtrącił Taehyung. — Zgodziłaś się na to. Codziennie patrzyłaś, jak Park przeżywa katusze… Nawet nie wiesz, co naprawdę myślał i jak panikował.

— Chciałam to odkręcić — ciągnęłaś dalej. — Jednak Lia powiedziała, że za późno. Zabroniła mi mówić. Zagroziła, że to zniszczy wszystko, że Jimin mnie znienawidzi. A ja… — urwałaś, czując, jak do oczu napłynęły łzy. — Już miałam wszystkiego dosyć. Powiedziałam jej to.

— Widzisz — podsumował V. — Powroty ex nie są czymś dobrym. Jungmi zrozum, że Jimin ma najświętsze prawo być złym i rozgoryczonym. Zawiódł się na tobie… A… Zresztą nieważne — barista urwał, odwracając wzrok. — Powoli mu przechodzi — westchnął. — Zaczął się do mnie odzywać. Pewnie za niedługo coś napiszę do Jungkooka. Jednak nie mogę obiecać, że wróci i będzie między wami ok. Bo ta cała sytuacja jest pojebana. Dobrze o tym wiesz.

Pokiwałaś głową. Byłaś pewna, że spieprzyłaś wszystko, a Jimin już nigdy nie odezwie się do ciebie. Nie wiedziałaś, gdzie przebywa, Taehyung też nie chciał tego zdradzić. Powiedział tylko, że jest w delegacji.

Nie chciałaś dalej się martwić, więc podziękowałaś, choć za wiadomość, że współlokator żyje i ma się dobrze. Co prawda wciąż chodzi struty, jednak mu przechodzi gniew. Liczyłaś, że za niedługo ponownie go zobaczysz…





Komentarze

Popularne posty