Współlokator [ 10 ]


 


Następnego dnia nie byłaś w najlepszym stanie. Chciało ci się spać, byłaś senna i rozdrażniona. Na domiar złego Jimin nie krył się ze swoim nocnym numerkiem. Podczas śniadania odprowadził kobietę, jego nocną ofiarę, tak jak miał to w zwyczaju. Choć liczyłaś, że skieruje się wprost do swego pokoju, on wparował do kuchni.

— Późno wróciłaś? — zapytał tonem, po którym nic nie wywnioskowałaś.

— V pomógł mi dotrzeć do mieszkania — odpowiedziałaś, biorąc kęs omleta.

— Myślałem, że twój ex.

Nie wiedziałaś, o co chodzi współlokatorowi i delikatnie zdenerwowałaś się, słysząc jego słowa. Przecież nie byliście razem, Jimin nie był twoim ojcem, ani bratem, nie mówiłaś do niego oppa, w dodatku sam pierwszy zdecydował, że weźmie na mieszkanie dziewczynę poznaną w klubie.

— Gdybyś nie był zajęty swoją cycatą koleżanką — zaczęłaś, nim dotarł do ciebie sens wypowiedzi. — To…

— Myślę, że nie muszę ci się spowiadać, z kim przychodzę na własne mieszkanie — wtrącił i odwrócił się do wyjścia.

No tak, najlepiej było zostawić wszystko bez odpowiedzi. Park najwidoczniej nie miał ochoty rozmawiać, a już na pewno tłumaczyć się ze swoich czynów. Miałaś ochotę udusić go własnymi rękoma. To prawda, Jimin nie musiał ci się tłumaczyć. Jednak z samego szacunku mógłby powstrzymać się od kąśliwej uwagi. Nie potrzebowałaś jego beznadziejnych rad. Foch spowodowany pojawieniem się Jongina był nad wyraz dziecięcym zagraniem.

— Jasne — odpowiedziałaś hardo. — Najlepiej wyjdź, trzaśnij drzwiami i wyruchaj kolejną naiwną dziewczynę.

Choć wiedziałaś, że będziesz żałować swoich słów, wypowiedziałaś je. Jimin przez chwilę patrzył na ciebie morderczym wzrokiem, pokręcił głową, a potem bez słowa wyszedł. Usłyszałaś odgłos przekręcanego zamka i zrozumiałaś, że przesadziłaś.

— Nie — powiedziałaś do siebie, ciskając widelcem w talerz. — On też nie jest bez winy. Przecież zachowuje się jak pies ogrodnika.

Popatrzyłaś na potrawę. Z omleta niewiele pozostało, ponieważ wyładowałaś frustrację na nim, gniotąc go widelcem i rozbryzgując masę na stół. Rzuciłaś sztućcem i złapałaś się za głowę. Choć nie chciałaś i zaprzeczałaś wszystkiemu, nie byłaś w stanie oddzielić stosunku z Jiminem od uczuć, które powoli kiełkowały w twoim sercu.

Z beznadziejnego poczucia wyrwał cię odgłos telefonu i zobaczyłaś na ekranie napis Chingyu.

 Nie obudziłam cię? — zapytała Min.

— Właśnie kończę śniadanie — odpowiedziałaś, patrząc na omlet.

— Będę u ciebie za chwilkę.

Nim zdążyłaś coś powiedzieć, sekretarka się rozłączyła. Westchnęłaś i przewróciłaś oczami. Ale taka była Chingyu. Troszkę szalona, delikatnie zwariowana, opiekuńcza i czasami rozkojarzona.

Szybko wyrzuciłaś pozostałości brei z omleta do kosza, włożyłaś naczynie do zmywarki i nim się przebrałaś, usłyszałaś dźwięk dzwonka do drzwi. Otworzyłaś je, dostrzegając Chin Gyu.

— Jest Jimin? — zapytała przyjaciółka, rozglądając się w stronę pokoju chłopaka.

— Zostałyśmy same — odpowiedziałaś, zamykając drzwi.

Min wyglądała jakoś lepiej niż zazwyczaj i ciągle była uśmiechnięta. Po chwili dowiedziałaś się, że spędziła noc z Jungkookiem, lecz zarzekała się, żeby doszło między nimi do czegoś więcej niż przytulanie. Nie wiedziałaś, co o tym myśleć, aczkolwiek nie miałaś podstaw, aby jej nie uwierzyć.

Chingyu była radosna i uśmiechnięta, a mówiąc o Jeonie, wciąż nerwowo poruszała palcami. Cieszyłaś się, że przyjaciółka jest zakochana, choć sama temu przeczyła. Dla niej było jeszcze za wcześnie, aby o tym mówić. Z drugiej strony miała wątpliwości, czy JK jest nią zainteresowany i chciałby się związać.

— Mam go wypytać? — powiedziałaś, nalewając szybko przygotowanej mrożonej herbaty do szklanki przyjaciółki.

Chingyu co chwilę patrzyła na boki, krępując się rozmawiać o ukochanym. Odpuściłaś jej i przez następną godzinę nadrobiłyście kilka odcinków serialu.

Pod koniec zastał was Jimin, który nawet nie odpowiedział na zaczepkę Min.

— Co go ugryzło? — zapytała sekretarka.

— Też bym chciała to wiedzieć — odpowiedziałaś. Nie chciałaś się przyznać do porannej kłótni. — Może podryw mu nie wyszedł.

Min przez chwilę analizowała wszystko, patrząc to na twoją twarz, to na drzwi Jimina. Najpewniej doszła do jakichś wniosków, lecz nic nie powiedziała. Po dwudziestu minutach wyszła z mieszkania.



Następne dni były dość intensywne i nie wiedziałaś, w co włożyć ręce. W pracy musiałaś się ze wszystkim odrobić, zwłaszcza że zaczął się sezon urlopowy. Po południu chodziłaś na siłownie z Chingyu i Mei, biegałaś dwa razy z Jinem i obiecałaś się spotkać z Jonginem.

Ex napastował cię wiadomościami, co było dość dziwne jak na niego. Jednak możliwe, że chciał mieć wszystko za sobą, dokładnie tak jak ty. Nie uważałaś, że rozstaliście się w przyjemnej atmosferze i chciałaś wszystko klarownie i spokojnie przeanalizować i wyjaśnić. W końcu to były cztery lata twojego życia.

Postanowiłaś się spotkać z Jonginem w kawiarni, w której pracował Taehyung. Miałaś pewność, że nikt się nie wtrąci. Rozmawiałaś wcześniej z V i obiecał stać z boku. Dla świętego spokoju chciał mieć was na oku. Taehyung rzucił, że po spotkaniu mógłby związać Jongina i wrzucić go do jeziora, lecz widząc twój mrożący wzrok, wycofał się z tych słów.

Weszłaś do kawiarni trochę niepewnie. Popatrzyłaś w kierunku lady i ujrzałaś twarz V. Barista spojrzał na ciebie i bezsłownie dodał otuchy. Pokiwałaś głową, a potem zauważyłaś siedzącego tyłem Jongina.

Kai był ubrany w koszulę i kraciaste spodnie w kantkę. Lubiłaś ten jego formalny strój, który dodawał mu uroku. Gdy podeszłaś bliżej, wstał, wręczając ci bukiet kwiatów. Podziękowałaś mężczyźnie, wsadzając tulipany do prowizorycznego wazonu i usiadłaś naprzeciwko. Kai pił już espresso, a nim zdążyłaś wstać i zamówić napój, do stolika podszedł Teahyung, kładąc filiżankę z parującym flat white.

— Dziękuję — powiedziałaś do baristy i wzrokiem wskazałaś, że powinien odejść.

— Przytulna kawiarnia — wtrącił Jongin, obserwując znikającego za ladą V. — Nie wiedziałem, że przynoszą zamówienie do stolika.

— Czasami tu przychodzę — mruknęłaś i przybliżyłaś filiżankę do siebie. — Mają bardzo dobrą kawę.

Rozmowa z mężczyzną była dość swobodna. Z początku Kai nie narzucał się, słuchał, co mówisz i nie wspomniał słowem o pracy. To była miła odmiana.

— Może wyjedziemy na weekend? — zaproponował w pewnym momencie.

Nie wiedziałaś, jak zaczęłaś wyglądać, lecz wystarczyło jedno spojrzenie na V, który kręcił głową. Dla niego był to stanowczo zły pomysł.

— Nie wiem, czy mama nie przyjedzie do Seulu — powiedziałaś pośpiesznie.

— Miałem nadzieję, że się jednak zgodzisz — Jongin przybliżył się i chwycił twoją dłoń. — Mogłoby być jak kiedyś. Tylko ja i ty, Jungmi.

Jedną z największych twoich wad był brak asertywności w stosunku do byłego ukochanego. Wystarczyło jedno spojrzenie brązowych oczu, a potrafiłaś zrobić dla niego wszystko.

Wtedy przypomniałaś sobie o imprezie, poranku z Jiminem, obojętności współlokatora i zdecydowałaś.

— Dobrze, możemy pojechać na weekend.

Nim zdążyłaś cokolwiek zrobić, Jongin pocałował twoją dłoń, a potem musnął usta. Naprawdę chciałaś wierzyć, że między wami znów będzie dobrze.



Ignorowałaś fakt, który podsuwała ci Chingyu, uważając, że ten wyjazd to poroniony pomysł. Kręciłaś głową, gdy Mei praktycznie ci oznajmiła, że Kai się nie zmieni, a ten weekend zakończy się fatalnie. Opieprzyłaś Taehyunga, tłumaczącego, że Jongin tylko sprawi ci ból i znowu będziesz cierpieć.

Minęłaś także Jimina w drzwiach, kiedy księgowy pomógł ci wziąć z mieszkania spakowaną walizkę. Park nic nie mówił, nawet gdy Jongin mierzył go morderczym spojrzeniem.

Jego twarz była obojętna i bezuczuciowa.

Razem z ex chłopakiem wsiadłaś do zamówionej taksówki i po kilku minutach jazdy dowiedziałaś się, że Kai wykupił wycieczkę na Filipiny. W sumie nigdy nie byłaś za granicą, więc ucieszył cię ten fakt.

Po paru godzinach podróży, w końcu dotarliście do hotelu. Był on dość ekskluzywny i zdecydowanie zbyt drogi. Jednak mężczyzna zarzekał się, że zapłacił za wszystko i nie jesteś mu nic dłużna. Ciągle podkreślał, że przez te wszystkie dni bez ciebie, doszedł do wniosku, że był ślepo zapatrzony w pracę i zrozumiał swój błąd.

Rozpakowałaś się w apartamencie, który dzieliłaś z mężczyzną. Oczywiście Jongin przyjął do wiadomości, że nie jesteście razem i nie zamierzasz z nim spać w jednym łóżku. Ustaliliście, że do ciebie należy sypialnia, a Kai położy się w salonie. Nie chciałaś przekraczać granicy, którą sobie wyznaczyłaś przed wyjazdem.

Gdy już wypakowałaś rzeczy, postanowiłaś wziąć prysznic. Filipiny powitały was słońcem i żarem, więc pragnęłaś się odświeżyć. Minęłaś się z Jonginem w drzwiach łazienki, ponieważ on praktycznie od razu wpadł na ten pomysł.

— Wolna — powiedział mężczyzna, przechodząc obok w samym ręczniku.

Szybko wkroczyłaś do pomieszczenia, zamykając drzwi. Opuściłaś powieki, chcąc uciec od myśli, w której porównasz ciało ukochanego do Jimina. Jeden i drugi był atrakcyjny, dobrze zbudowani i ich postura była prawie taka sama.

Zimną wodą chciałaś zmyć grzeszne myśli i odrzucić możliwość jakiejkolwiek bliższej relacji. Zresztą wiedziałaś, jakie jest stanowisko Jongina. On nie chciał przed ślubem uprawiać seksu.

Umyłaś się, wysuszyłaś włosy i odświeżyłaś makijaż. Zdecydowanie lepiej się poczułaś i byłaś gotowa do wyjścia na kolację. Zdziwiłaś się, widząc Kaia elegancko ubranego. Kim uśmiechał się i komplementował twój wygląd.

— Chciałem ci coś pokazać — usłyszałaś jego głos i poczułaś, jak delikatnie dotyka twojej dłoni.

Spojrzałaś na jego twarz. W brązowych oczach odnalazłaś tęsknotę i prośbę. Pragnęłaś wierzyć, że Jongin naprawdę się zmienił.

Wieczór był przyjemny i skłamałabyś, mówiąc, że nie wyobrażałaś sobie takiego życia. Kai pokazał ci plaże, festiwal lampionów i zabrał do wytrawnego lokalu przy samym oceanie, gdzie serwowali przepysznego kurczaka adobo. Oglądaliście spadające gwiazdy i ułożyłaś głowę na jego ramieniu. Poczułaś, jak Kim obejmuje cię ramieniem i całuje włosy.

— Byłem idiotą — powiedział czule, kolejny raz całując cię w głowę.

Nie mogłaś zaprzeczyć. Przez dłuższy okres waszego związku czułaś się niedoceniania.

— Ale chcę to wszystko naprawić — ciągnął dalej.

Zamknęłaś oczy. Nie wiedziałaś, co o tym wszystkim myśleć. Jongin zerwał z tobą, nawet nie dając szansy na wytłumaczenie. Wiedziałaś jedno, zawsze docenia się po stracie. Jednak tym razem czułaś, że jest za późno.

— Wybuduję dom — usłyszałaś jego cichy śmiech. — Zasadzę drzewo, poproszę cię o rękę…

Nim odpowiedziałaś, że to głupie, usłyszałaś odgłos telefonu. Chciałaś go zignorować, lecz ponowny dźwięk sprawił, że sięgnęłaś do torebki.


Min Chingyu:

Z Jiminem jest coś nie tak.


Przeczytałaś kolejną wiadomość.


Min Chingyu:

Jungmi wracaj. Jimin miał wypadek. Potrzebujemy cię tutaj.


Nie myślałaś racjonalnie. To wszystko było dla ciebie niczym huragan. Przeszedł z telefonu do głowy, przez myśli i serce. A potem spakowałaś się szybko i opuściłaś hotel, ku niepocieszonemu spojrzeniu Jongina.

— Jungmi! — zawołał za tobą Kim, starając się zatrzymać. — Jungmi poczekaj! Proszę!

— Muszę wracać — odpowiedziałaś stanowczo, czekając na zamówioną chwile temu taksówkę. Sprawdziłaś wcześniej powrotny lot i za godzinę miałaś być w drodze do Seulu.

— Nie uważasz, że to wszystko jest zbyt podejrzane? — zapytał księgowy. — Co niby mogło się stać?

— Chingyu jest spanikowana — powiedziałaś, widząc, jak taksówkarz wjeżdża na podjazd.

— No właśnie — Kai wciąż próbował cię przekonać. — Może po prostu nadinterpretuje niektóre rzeczy?

— Jongin zrozum, to moja przyjaciółka — westchnęłaś, oddając taksówkarzowi walizkę. — A Jimin to mój… Współlokator.

— No właśnie.

— Przyjaźnimy się — rzuciłaś szybko, siadając na fotel pasażera z tyłu. — Martwię się o niego. Jeśli coś mu się stało, to muszę tam być.

Nie słuchałaś dalszych słów Jongina, tylko poprosiłaś kierowcę, aby jak najszybciej skierował się na lotnisko. Na szczęście mężczyzna był świetnym kierowcą i rozumiał powagę sytuacji. Teraz liczyło się tylko dotrzeć do stolicy.



W mieszkaniu przywitała cię ciemność. Chciałaś wziąć tylko najpotrzebniejsze rzeczy, zostawić walizkę i skierować się do jednego z trzech szpitali nieopodal osiedla Botanicznego. Wywnioskowałaś, że Jimin musiał być w którymś z nich.

Otworzyłaś kluczami mieszkanie, szybko pobiegłaś do pokoju, przewracając się na walizce i w pośpiechu zrzuciłaś kurtkę, zmieniając ją na sportową bluzę z kapturem. Musiałaś uzbroić się w cierpliwość i logicznie pomyśleć, co dalej zrobić. Umówiłaś się z Chingyu, że spotkacie się na głównej ulicy, z której odchodziły uliczki na wszystkie szpitale.

Nim zdążyłaś ponownie zabić się na walizce, poczułaś silny uścisk i szarpnięcie do tyłu. A potem wpadłaś w jego ramiona.

Zamrugałaś parę razy, nie wiedząc, co to wszystko oznacza? Starałaś się uspokoić. Do nozdrzy wbił się charakterystyczny zapach i podniosłaś wzrok. Jimin Park stał w przedpokoju, cały i zdrowy, tuląc cię do swojej klatki piersiowej i całując czubek głowy.

Natychmiast oprzytomniałaś.

— Park?! — prawie krzyknęłaś.

Jimin podniósł brew do góry, a potem jego kącik ust uniósł się niebezpiecznie do góry.

— Możesz mi powiedzieć, co ty tu kurwa robisz?!

— Mieszkam?

Jak wcześniej rozważałaś zabicie współlokatora, teraz byłaś pewna. Udusisz padalca gołymi rękoma.

— Przecież miałeś wypadek!

Jimin podniósł drugą brew do góry i pokręcił zaprzeczająco głową. Nie wiedziałaś, co znowu wykombinował i zmrużyłaś gniewnie oczy.

— Nic nie wiem o żadnym wypadku — rzucił luzacko.

— Chingyu mi napisała…

Nie dokończyłaś, ponieważ współlokator ponownie zakleszczył cię w swych ramionach. Wyrywałaś się i wierzgałaś, nie chciałaś, by cię dotykał.

— Najwidoczniej JK źle nadinterpretował moje słowa — westchnął.

— Zrobiłeś to specjalnie! — burknęłaś zła.

— Co?

— Wiedziałeś, że wyjeżdżam! — uderzałaś jego klatkę rękoma. — Specjalnie zmanipulowałeś Jungkooka, aby myślał, że coś się stało!

Jimin starał się unikać twoich ciosów, a potem rzucił się pędem za wyspę kuchenną. Parę razy goniliście się na około, gdy zrozumiałaś, że to wszystko nie ma sensu. W dodatku Chingyu czeka na ciebie. Miałaś po dziurki w nosie Parka, który był wyjątkowo zadowolony z takiego obrotu spraw.

— Ale martwiłaś się o mnie — rzucił w pewnym momencie. — Nawet przyjechałaś… To słodkie.

— Zaraz słodka będzie twoja krew, gdy poderżnę ci gardło, oszuście!

Nie przejmowałaś się słowami współlokatora, ani jego chichotem. Odwróciłaś się w stronę drzwi. Musiałaś poinformować Min, że cała akcja to jedno wielkie nieporozumienie. Nie chciałaś dłużej przebywać przy Jiminie i potrzebowałaś świeżego powietrza. Dlatego postanowiłaś nie używać telefonu, a pobiec do miejsca spotkania.

— Jungmi poczekaj! — zawołał za tobą Park.

— Zostaw mnie! — warknęłaś w odpowiedzi. Jeszcze chwila, a naprawdę zabijesz współlokatora. — Mam dość. Zachowujesz się jak pięciolatek. Nie pisałam się na macierzyństwo i niańczenie.

— Jungmi… Zrozum…

Jimin ostatni raz chwycił twoją dłoń i zakleszczył w objęciu. Tym razem nie dał ci szansy na ucieczkę. Stałaś pod ścianą, Park pochylał się nad tobą, a jego usta były niebezpiecznie blisko. Przełknęłaś ślinę, wspominając, do czego jego język jest zdolny. Przygryzłaś wargę, mrużąc gniewnie oczy.

— Nie mogłem pozwolić, aby ten dupek kolejny raz cię skrzywdził — wyszeptał programista, praktycznie w usta. Następnie pochylił się, chcąc cię pocałować.

— Oboje jesteście siebie warci — rzuciłaś i odepchnęłaś współlokatora.

Wzięłaś klucze z komody i trzasnęłaś drzwiami. Miałaś serdecznie dosyć tego domu wariatów, szalonego współlokatora i zamieszania spowodowanego jego osobą.



Następny  tydzień nie zaczął się dla ciebie łagodne. Kolejna z awarii w pracy sprawiła, że musiałaś zostać po godzinach. Zmęczona, zła i senna, wyszłaś z laboratorium. Odwołałaś spotkanie z Mei, która martwiła się o ciebie. W mieszkaniu unikałaś Jimina, który zrozumiał, że przesadził. Jednak nie potrafił cofnąć czasu i naprawić swój błąd. Jongin nie był obrażony, lecz nie spodobało mu się całe zamieszanie. Oczywiście nie zdradziłaś mu, że Jimin był cały i zdrowy. Wtedy księgowy po prostu by rozszarpał twojego współlokatora.

Razem z Chingyu byłyście wręcz wkurwione na programistę. Min chciała go zabić gołymi rękoma, dokładnie tak jak ty.

— Co za dupek! — podsumowałaś, wychodząc z pracy i kierując się w stronę mieszkania.

— Mam ochotę zrobić mu krzywdę — dodała Chin Gyu, zakładając ręce na piersi. Nagle zatrzymała się, a na jej twarzy pojawił się szatański uśmieszek.

— Doskonale znam tę minę — rzuciłaś. — Nie oznacza nic dobrego.

— Skoro Park wkręcił każdego, to chyba moglibyśmy się na nim zemścić?

— O co ci chodzi, Chin?

— Jungmi pamiętasz, jak mówiłam ci, że Jimin miał kiedyś dziewczynę? — sekretarka medyczna chwyciła twoją dłoń.

— Coś wspominałaś…

— Poznali się w Busan. Znaczy, ona też stamtąd jest. Tak jak Jimin i Jungkook.

— Myślisz, że JK ją zna?

— Na pewno — puściła ci oczko. — W sumie…

Popatrzyłaś na twarz przyjaciółki. Min zarumieniła się i odwróciła wzrok…

— Chin… Co znowu wymyśliłaś?

— Skontaktowałam się z nią — wyrzuciła z siebie.

Nie mogłaś uwierzyć, co właściwie powiedziała sekretarka. Udało jej się dotrzeć do byłej dziewczyny Jimina. W dodatku słuchając jej opowieści, dowiedziałaś się, że niejaka Lia żywi urazę do Parka. Z całą przyjemnością pomoże wam w dokonaniu zemsty.





Komentarze

Popularne posty