18 lutego 2024

The Perfect Crime [ 1 ]

 .



Więzienie Seodaemun było historycznym miejscem. Składało się z kompleksu trzech budynków, odgrodzonych od świata wysokim murem. Nosiło miano jednego z najbardziej rygorystycznych i niewiele można by się pomylić, mówiąc, że nie ma na świecie gorszego miejsca. Skazani ubierani byli w specjalny uniform, posiadali więzienny numerek i obserwowani byli praktycznie cały czas przez strażników.

Jung Mi od dziecka widywała takie miejsca. Nie miała innego wyjścia, jako córka głównego komendanta policji Korei Południowej. Był on dość specyficznym człowiekiem i wyznawał zasadę, że córka od dziecka powinna być przygotowana na to, co spotka ją w życiu.

Gdzie nauczysz się prawdy o świecie, jak nie w miejscu złożonym z ludzi, tacy jak oni?, mawiał dość często. Dla niego osadzeni byli niczym innym jak zdegenerowanymi osobami, którzy w życiu nie powinni doświadczyć żadnej przyjemności. Dla Kim Yeo Wool byli gorsi niż zwierzęta.

Przekroczyła więzienną bramę nie pierwszy raz, lecz tym razem nie przybywała tutaj z błahego powodu. W końcu dostała prawdziwą sprawę!

Wchodząc przez więzienny próg, usłyszała gwizdy osadzonych, którzy w dość nieudolny sposób chcieli, aby zwróciła na nich uwagę.

Lub po prostu brakuje im kobiety, pomyślała.

Kroczyła za strażnikiem, który od czasu do czasu patrzył na nią z obawą. Jakby miał co do tego mieszane uczucia. Jungmi jednak nie zwracała na nic szczególnej uwagi. A już szczególnie na kolejne wzmianki, że ktoś będzie chciał ją zabić.

Strażnik otworzył przed nią drzwi, wprowadzając na piętro. Tutaj było inaczej niż na dolnych poziomach. Czysto i schludnie. Na ziemi płytki ułożyli w mozaikę, a na końcu korytarza znajdowały się drzwi. Już na nią czekał.

Pozwoliła, aby strażnik wciąż kroczył przed nią. Chciała sprowokować nowego towarzysz, aby pierwszy ujawnił jej swoją tożsamość. Doskonale zdawała sobie sprawę, że wszyscy kłamią. A w szczególności osoby, na które musiała liczyć.

— Yhm — odezwał się strażnik, gdy przystanął koło drugiego mężczyzny.

Nieznajomy stał plecami, więc wciąż Jungmi nie mogła dojrzeć jego twarzy. Nie był zbyt wysoki, za niski też. Widziała szerokie ramiona, które wypracowane przez lata treningu w policji musiały wyglądać imponująco. Ubrany był w oficerskie, ciemne spodnie, bluzę z kapturem, a na głowie założoną miał czapkę z daszkiem.

— Już przyprowadziłem pana nową…

— Spóźniliście się — zauważył.

— Najmocniej przepraszam — odparł strażnik. 

— Toleruję to Im Chang Kyun, tylko ze względu na powodzenie misji.

Jungmi wciąż stała w pewnej odległości. Nie okazywała żadnych uczuć. Nie miała także nadziei, że jej nowy partner będzie miłym powiernikiem tajemnic. Z resztą nie chciała tego i nie potrzebowała.

Gdy mężczyźni przestali rozmawiać, przez moment nastała cisza. Z początku zaburzały ją odgłosy więźniów, dobywające się z podwórka. Skazani najwidoczniej mieli swoją godzinę spaceru na deptaku.

— Chodźmy — odezwał się jej nowy towarzysz.

Jungmi podeszła bliżej, lecz wciąż nie wiedziała z kim ma doczynienia. Nie widziała jego twarzy, cały czas stał krok przed nią. Strażnik odwrócił się, spojrzał na kobietę, a później wyminął ją i poszedł w kierunku wyjścia.

— Nie jesteś zbyt miłą osobą — zauważyła, patrząc za oddalającą się sylwetką strażnika.

— W tym zawodzie nie można być słabym — rzekł. — Ale ty już to wiesz, prawda Kim Jung Mi?

Komisarz wróciła wzrokiem do jego sylwetki i odnalazła twarz towarzysza. Głos wydał jej się zbyt znajomy i wątpiła, aby to był przypadek. Nie chciała pokazać, że jest podekscytowana, lecz już teraz była pewna. Wrócił.

— Ki-Kihyun? — wyszeptała z niedowierzaniem. — To, to ty?

— Nie powiedzieli ci z kim masz pracować? — zaśmiał się mężczyzna. — No tak, ciężko było dostać ten przydział. Chyba przez wzgląd na naszą… Znajomość.

Jungmi od zawsze wiedziała, że w policji starają się unikać tworzenia par z osób sobie bliskich. Uważali, że przez to policjant może okazać słabość i zawalić przydzieloną im misję. Zresztą, od zawsze było wiadomo, gdzie są uczucia, nie ma tam miejsca na chłodną analizę.

— Trzeba odbyć z nim rozmowę — rzekł Kihyun, chwytając za klamkę. — Nie będzie to łatwe.

— Musimy zdobyć pozwolenie na przesłuchania.

Kihyun uśmiechnął się tak jak tylko on miał w zwyczaju. Przez to, że był obok, Jungmi poczuła pewnego rodzaju ulgę. Nie będzie musiała tolerować kolejnego policyjnego głupka.

— Gotowa?



Opuszkami palców przejechała po blacie stołu, jednocześnie rozglądając się po pomieszczeniu. Pierwszy dzień w nowej pracy zapowiadał się dobrze – najważniejsza dla Jae Hee była dobra atmosfera w miejscu, w którym miała przebywać sporą część czasu.  Na szczęście jej stanowisko było w pełni samodzielne, więc nie musiała się martwić, że ktoś będzie starał się wpływać na wykonywaną przez nią pracę. Jako jedyna lekarka w budynku zdawała sobie sprawę, że może pracować w swoim tempie i nikt nie będzie wkraczał w zakres jej kompetencji. 

Kobieta westchnęła ciężko i ułożyła się na krześle obrotowym, by następnie spojrzeć w sufit. W pomieszczeniu dominowała depresyjna biel, która ewidentnie wskazywała na właściciela pokoju. Gabinety lekarskie od zawsze miały specyficzny wystrój, dlatego ludzie woleli do nich nie chodzić. Ostatnimi czasy przychodnie i szpitale zaczęły pracować nad zmianą ponurego wyglądu budynków, ale nim jednak wszystko się zmieni – minie trochę czasu. 

 Jae Hee gabinety lekarskie kojarzyły się jednak ze spokojem. Lubiła biel wskazującą na jej profesję. Była z siebie dumna, że udało jej się znaleźć pracę jako lekarz. 

— Mam panią zostawić?

Z zamyślenia wyrwał kobietę męski głos. Jae Hee zapomniała o obecności strażnika więziennego, który przyprowadził ją do pomieszczenia. Zaskoczona lekarka wstała z miejsca i zaczęła drapać nerwowo skórę przy paznokciach. 

— Poprosiłabym — odezwała się po chwili, a mężczyzna posłusznie opuścił gabinet. Gdy jego sylwetka zniknęła za drzwiami, lekarka odetchnęła z ulgą. 

Obecność płci przeciwnej w dalszym ciągu bardzo ją stresowała, choć jej stan psychiczny w tym przypadku bardzo się polepszył. Nie bała już się odezwać do mężczyzn, choć przebywanie sam na sam z nimi wciąż ją przerastało. Aby pokonać swój lęk w stosunku do nich, postanowiła przyjąć ofertę pracy jako lekarz więzienny. 

Kobieta miała nadzieję, że codzienny kontakt z więźniami pozwoli jej przezwyciężyć strach i że znów zacznie rozmawiać z płcią przeciwną. Przede wszystkim Jae Hee chciała stanąć twarzą w twarz z gwałcicielami. Chciała patrzeć na nich z obrzydzeniem, doprowadzać do pogarszania ich zdrowia i gardzić tymi ludźmi. 

Choć Lee była osobą o raczej bojaźliwym sposobie bycia, nie bała się użyć wszelkich narzędzi do usunięcia mężczyzn, którzy nie potrafili zahamamować swoich zwierzęcych potrzeb. 

— Będziecie mieli ciężkie życie… — szepnęła, zaciskając pięści. Paznokcie wbijały jej się w skórę do tego stopnia, że z pomiędzy palców zaczęła się wkrótce pokazywać krew. 

Jae Hee podeszła do gabloty, gdzie znajdowały się wszelkiego rodzaju leki i bandaże. Jako lekarz więzienny zdawała sobie sprawę, że przede wszystkim będzie używała opatrunków, ale wtedy jej wzrok skierował się w stronę niewielkiej fiolki. 

M O R F I N A

Kobiece westchnięcie rozniosło się po pomieszczeniu. 

Morfina jest lekiem przeciwbólowym stosowanym przede wszystkim, by uśmierzyć ból. Przebywanie w więzieniu Seodaemun pełnym zdegradowanych ludzi wymagało posiadania tego leku „na zapas”. Zwykłe bójki na pięści, z różnymi broniami, a nawet poparzenia były w tym miejscu na porządku dziennym. A Jae Hee mogła z łatwością zdecydować o podaniu morfiny cierpiącemu pacjentowi. 

Lee przygryzła dolną wargę, po czym oderwała wzrok od fiolki i znów zajęła miejsce przy biurku. 

Morfina jest silnie u z a l e ż n i a j ą c a



Po wyjściu od naczelnika, Jungmi starała się opanować. Zresztą, to nie było tak, że bywała wybuchowa. Pod nałożoną maską obojętności, czuła obrzydzenie do dyrektora tej placówki.

— Wyrzuć to z siebie — powiedział Kihyun, gdy mijali bramę wyjściową.

— Nie wiem, o co ci chodzi? — odpowiedziała, kierując się w stronę swojego niezawodnego suva.

— Nie lubisz takich facetów.

Jungmi patrzyła na twarz partnera, która przez kilka lat nieobecności dość się zmieniła. Już nie był pyzatym uczniem akademii policyjnej. Twarz Yoo nabrała męskich rysów, była poważna i surowa.

— Nie lubie takich osób — poprawiła kolegę. — Niekoniecznie ma to związek z tym, że jest mężczyzną.

— Naczelnik jest dość specyficzny.

— Jest gburem, którego interesuje tylko zawartość własnego portfela.

— A dziwisz się?

Jungmi przystanęła przed samochodem. Przez całe życie kilkakrotnie spotkała naczelnika, lecz za każdym razem czuła do niego jeszcze większy wstręt.

— Przynajmniej jedno mamy z głowy — rzekł Kihyun.

— Poczekaj, ktoś do mnie dzwoni — ręką sięgnęła po telefon.

Yoo obserwował jak partnerka odbiera telefon, a później odchodzi na bok.

— Nie mogę rozmawiać — powiedziała do słuchawki. — Nie wiem, czy dam radę. Nie wiem.

Kihyun stał oparty o policyjny samochód. Zresztą odkąd wyszedł z akademii, nie zmienili modelu.

— Już jestem — Jungmi wsadziła aparat do kieszeni.

— Tata?

— Wciąż nagaduje, bym ich odwiedziła — posmutniała. — Nie może zrozumieć, że nie mam czasu.

— Odkąd wróciłaś z akademii pewnie…

— Nie kończ — zaśmiała się. — Wciąż nie może zrozumieć, że jestem dorosła.

— Ojcowie tak mają.

Jungmi patrzyła na partnera, który wciąż opierał się o jej samochód. Od dzisiejszego dnia miał to być ich wspólny pojazd.

— Odwieść cię? — zapytał, przystając bliżej Kim.

— Nie — szybko wtrąciła. — Muszę jeszcze wrócić na komisariat.

— Powinnaś odpocząć — Yoo poprawił klucze w dłoni. — Wyglądasz jak siedem nieszczęść.

— Dzięki za komplement. Na ciebie zawsze można liczyć!

Jungmi wzięła dłoń i uderzyła delikatnie piąstką w ramie kolegi. Yoo teatralnie chwycił się za miejsce ciosu i wypowiedział jedno aaa. 

— To, że jesteś moim znajomym nie znaczy, że będę cię słuchać — dodała z powagą w głosie. W końcu nie mogła traktować go zbyt osobiście.

— Oczywiście, partnerko.

— Muszę wrócić i przejrzeć poszlaki — wtrąciła poważniej.

— Jasne.

— Ta grupa śni im się po nocach.

— Dziwne masz sny — uśmiechnął się. — Nie możesz śnić o czymś przyjemniejszym?

— Niby o czym?

— Nooo… O mnie choćby?

Przez moment nastała cisza, lecz przerwał ją głośny wybuch śmiechu.

— Nie wygłupiaj się — parsknęła Jungmi. — Muszę ich rozpracować.

— To twoja pierwsza taka sprawa?

Kim kiwnęła głową. Pierwszy raz dostała naprawdę ważną sprawę.

— To jedź. Tylko uważaj aby nie siedzieć do późna.

— Dobrze.

— Bo będe wiedział — wskazał dłonią na telefon.

Jungmi uśmiechnęła się i wsiadła do samochodu. Popatrzyła raz jeszcze na znikającego Kihyuna, a później odpaliła silnik.



W pomieszczeniu zapadła cisza, gdy do środka wszedł pierwszy pacjent. Był to mężczyzna, na widok którego Jae Hee zamarła. Minhyuk, jej starszy brat, stał właśnie nad nią zakuty w kajdanki i czekał na jakikolwiek odzew. Kobieta nie miała jednak pojęcia, co powinna zrobić.

— Pani doktor mnie przebada czy mam tak stać i czekać? — zapytał, a Jae Hee drgnęła. 

— J-Ja…

— Jestem tu w razie czego. 

Uwagę lekarski zwróciła wypowiedź strażnika więziennego, który stał wyprostowany za więźniem. Mężczyzna był przygotowany, by na wszelki wypadek unieruchomić przestępcę. Lee odetchnęła z ulgą. Od razu poczuła się bezpieczniej, choć w przeszłości nigdy nie bała się starszego brata. 

— Lee Min Hyuk — przeczytała głośno, choć doskonale znała to imię i nazwisko. — Pacjent lat trzydzieści — powiedziała, nie spoglądając na kartę. — Skazany za liczne oszustwa giełdowe i nielegalny hazard. 

— Takie rzeczy piszą na tych kartach pacjenta? — zapytał z lekkim uśmiechem więzień. —Myślałem, że dla lekarza ważna jest tylko historia chorób. Jeszcze mnie pani z góry osądzi za moje niewinne przestępstwa. 

— Niewinne? — odparła i spojrzała w oczy Minhyuka. Ten od razu zmrużył powieki, a w pomieszczeniu zrobiła się gęsta atmosfera. — Moje subiektywne myśli na temat przestępstw pacjentów pozostawię dla siebie. W tym momencie jestem… — Przerwała i przygryzła dolną wargę. — Zupełnie obiektywna. 

Skłamała. Gdyby był jej obojętny powód zamknięcia osoby w więzieniu, to prawdopodobnie nie zaczęłaby pracy w tym miejscu. Chcąc pokonać swój lęk przed mężczyznami, chciała uprzykrzyć życie paru więźniom, którzy dopuścili się gwałtów na kobietach. 

Ale skąd Minhyuk miał wiedzieć o jej problemach? Przecież od ukończenia przez niego szkoły średniej nigdy go nie widziała. Starszy brat nie mógł wiedzieć, co przeżyła. 

— Zaczniemy od…

— Córeczka tatusia ukończyła wspaniałe studia — Minhyuk przerwał jej z uśmiechem na ustach. Oblizał wargi, a następnie rozłożył się na krześle, przy czym przeszkadzały mu nieco kajdanki. — Mógłbyś mi je ściągnąć? — Spojrzał na strażnika. 

— Pojebało cię, Lee — warknął mężczyzna. 

— Nie trzeba…?  

— Im Chang Kyun — wtrącił strażnik, przedstawiając się kobiecie. Uśmiechnęła się do niego lekko. 

— Ojciec nie żyje… — powiedziała poważnie, a w pomieszczeniu zapadła cisza. —  Jego ostatnim życzeniem było, abyś się znalazł cały i zdrowy. 

Jae Hee spojrzała na twarz brata. Nie wyglądał na zdenerwowanego, ale z drugiej strony wydawał się być zamyślony. Kobieta miała ogromną nadzieję, że Minhyuk postanowi odnowić z nią kontakt. Brakowało jej rodzinnego wsparcia, które w przeszłości od niego otrzymywała. 

— Widocznie mu się należało… 

— Jak możesz tak mówić, oppa! — Lee gwałtownie podniosła się z krzesła i oparła dłońmi o blat stołu. Pochyliła się nad bratem, a jej oczy zaszkliły się. — To twój ojciec! Kochał cię! 

Po pomieszczeniu rozniósł się krótki śmiech. 

— Nic nie wiesz, siostrzyczko. 

Jae Hee przymrużyła powieki, chcąc się odezwać, ale wtedy Minhyuk przyłożył palec wskazujący do ust. Od razu zrozumiała jego gest. Prawdopodobnie lepiej byłoby, gdyby teraz po prostu nie odzywaliby się do siebie. 

Relacja lekarz-pacjent powinna zostać zachowana. 



Sala przesłuchań nie była aż tak tragiczna, jaką ludzie mają w wyobrażeniu. Raczej przypominała tę ze wszystkich kryminalistycznych filmów. W wyposażeniu był czteroosobowy stół z uchwytem, aby można było przykuć kajdanki skazanego. Dwa krzesła po jednym z każdej strony, weneckie lustro na ścianie wejściowej.

— Nic specjalnego — rzekł strażnik, gdy wkroczyli do środka.

— Tyle nam wystarczy — odpowiedział Kihyun, rozglądając się po sali.

— Krzesło, stół. Jakby były problemy będziemy za lustrem.

— Ty go chcesz przesłuchać, czy ja mam się tym zająć?

Jungmi popatrzyła na partnera, który delikatnie pochylił się w jej kierunku. Oczywiście, że chciała przesłuchać więźnia, zwłaszcza, że była znana w akademii jako ta, która od najmłodszych lat uczyła się swojego fachu.

No tak, małe dziewczynki powinny bawić się lalkami, Jungmi natomiast wolała naboje i modele broni. Dzieci przebywały w swoich kolorowych pokojach, dla niej azylem była klitka, w której ojciec przesłuchiwał tych najgorszych.

— Ze mną nie będzie miał życia — powiedziała beznamiętnie.

— Dawno nikogo nie przesłuchiwałaś?

Kim patrzyła jak strażnik spiął się i chciał coś powiedzieć. Jednak Kihyun był szybszy. Yoo uniósł dłoń, zatrzymując pracownika więzienia.

— Przyprowadź go — rzekł stanowczym tonem.

Strażnik niechętnie skinął głową i poszedł po skazanego.

— To jeden z pobocznych członków organizacji — Kihyun szybko wertował akta osadzonego. — Tak zwany zewnętrzny.

— Szybko nauczyłeś się ich zwrotów — zauważyła komisarz.

— Miałem wgląd wcześniej, ponieważ to ja poprosiłem o twój przydział — odgryzł jej się. — Prowadzi dom pogrzebowy.

— Idealna przykrywka…

Jungmi nie dokończyła, ponieważ drzwi od sali się otworzyły. Razem ze strażnikiem pojawił się w nich osadzony. Ubrany był w charakterystyczny uniform, a ręce i nogi skute miał kajdankami. Ciemnymi oczami popatrzył na komisarz.

— Kobieta? — zaśmiał się.

Psychopata, od razu pomyślała Jungmi, patrząc na skazanego.

— Zachowuj się — warknął strażnik, popychając więźnia do stołu.

Gdy dłonie przykuł do odpowiedniego haczyka, popatrzył na śledczych. Jungmi jednak utkwiła niewzruszony wzrok na skazańca, natomiast Kihyun skinął głową na znak, że pracownik więzienny może już odejść.

— Będę za…

— Tak wiemy — uciął Yoo i oparł się o ścianę.

— Lee Joo Heon?  — zaczęła Jungmi.

— Widzę, że coraz gorzej w tej policji — odpowiedział z pogardą więzień. — Na przesłuchanie przysłali leszcza i lafiryndę.

— Skazany za drobne przekręty korupcyjne dotyczące prowadzonej działalności — ciągnęła dalej, ignorując minę więźnia. — Do tego doszedł mały incydent w konkurencyjnym domu pogrzebowym.

— Po co te zwierzenia?

— Ty mi powiedz — Jungmi oparła się o krzesło, na którym siedziała. Jej twarz wciąż była niewzruszona, spokojna i opanowana. — Czy warto siedzieć w takim miejscu z powodu tak błahych spraw?

— Co ty możesz wiedzieć laleczko?

— O prowadzeniu domu pogrzebowego? Nic.

Stojący za nią Kihyun uśmiechnął się. Doskonale zdawał sobie sprawę, że partnerka nabija się z osadzonego. Poza tym oboje komisarzy wiedziało, że to najlepszy sposób na taki typ człowieka.

— O robieniu z siebie nadwornego błazna? Jak widać, mam jednego z dobrych kandydatów.

Zabolało. To musiało zaboleć skazanego. Jooheon przygryzł wargę i od razu zmrużył gniewnie oczy. Najpewniej duma była jego piętą achillesową.

— Słuchaj suko… — wycedził. — Radzę ci uważać, z kim rozmawiasz.

— Bo co? — zaśmiała się groteskowo. — Pochowasz mnie w swoim zakładzie?

— Jeżeli tak bardzo chcesz zginąć…

Kihyun odchrząknął, dając znać partnerce, że to do niczego nie prowadzi. Jungmi natomiast miała inne zdanie. Przez obrazę funkcjonariusza i groźby, mogła  wywalczyć dodatkowy miesiąc odsiadki.

— Twój partner jak widać ma więcej rozumu — rzucił Jooheon, wskazując głową na stojącego z tyłu Yoo.

— Czy ja wiem? — odpowiedziała spokojnie. — Bardziej mnie ty interesujesz. Dom pogrzebowy. Dlaczego? Przecież ukończyłeś z wyróżnieniem YONSEI University. Biomechanika? Ciężki przedmiot.

— Co możesz o tym wiedzieć? — prychnął kpiąco. — Jak widać, nie błyszczysz inteligencją.

— Wiem wystarczająco wiele, żeby pozbawić cię możliwości warunkowego wyjścia.

Twarz skazanego natychmiast spoważniała i ozdobił ją grymas. Jednak pomimo dalszych pytań, Jungmi niczego się nie dowiedziała. A raczej nic, czego by nie wiedziała.

— Zasrany kutas — powiedziała, wychodząc przed więzienną bramę.

— Psychopata — odparł Kihyun, stojąc obok samochodu.

Dzisiejszego dnia to on był kierowcą. Jungmi cieszyła się, że pozwolił jej zacząć przesłuchanie, lecz irytowało ją, że w pewnym momencie chciał przystopować jej dociekliwość.

— Psychopatów łatwiej jest rozgryźć — powiedziała, otwierając drzwi pasażera.

— Czy ja wiem? — zamyślił się Yoo. — Gdyby tak było, nie przytrafiło by się tyle tragedii na świecie.

— Nie miałam na myśli rozpoznanie — zapięła pas. — Ich łatwiej sprowokować na przesłuchaniu.

— Jednak Jooheon potrafi sobie poradzić.

Kihyun odpalił silnik i ruszył w stronę komisariatu.

— Gdybyś mnie nie powstrzymał, powiedział by mi wszystko — powiedziała z żalem Jungmi. — W dodatku załatwiłabym mu dodatkowy miesiąc w izolatce.

— Nie przeciągaj — skarcił ją partner. — To jest dopiero pierwsze przesłuchanie.

— Martwi mnie tylko to, że nic nowego się nie dowiedzieliśmy.

— Przyjdzie i na to czas — Kihyun skręcił pod nowoczesną parcelę. — Na razie wysiądźmy, przyglądnijmy akta, a na pewno coś znajdziemy.

Jungmi pokiwała głową wysiadając na parkingu. Wzięła głęboki oddech i po chwili kroczyła za partnerem. Musiała zaufać Kihyunowi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥