Współlokator [ 6 ]

 


Jeszcze nigdy nie dłużyła ci się droga do mieszkania. Jadąc windą myślałaś, że zwariujesz, a stawiając kroki na korytarzu czułaś mocniejsze bicie serca. Jimin blokował jakąkolwiek możliwość spotkania. Co z resztą mogło mieć sens, na pewno według Chingyu. Przyjaciółka dała ci wyraźnie do zrozumienia, że Park po prostu na ciebie leci.

Sięgnęłaś do torby po klucze, a później wsadziłaś odpowiedni do zamka. W mieszkaniu usłyszałaś odgłos wody i zrozumiałaś, że współlokator poszedł pod prysznic.

Odetchnęłaś z ulgą. Nie chciałaś spotkać złego Jimina, a już na pewno w momencie, gdy wrócił z siłowni. W końcu nie raz zobaczyłaś, ile mężczyzna wycisnął i jaką miał siłę. Nie wątpiłaś w myśl, aby jak najszybciej ulotnić się do pokoju, zabarykadować i poczekać, aż Park zajmie pomieszczenie za ścianą.

Pech chciał, że współlokatorowi nie śpieszono było to uczynić. Patrzyłaś na wiszący przy drzwiach zegarek. Piętnaście, dwadzieścia, trzydzieści minut. Woda wciąż lała się i zrozumiałaś, że chłopak po prostu chce ochłonąć. Albo się wygrzać.

Odchyliłaś się do tyłu i położyłaś na łóżku, zostawiając bose nogi na podłodze. Patrzyłaś w biały sufit, liczyłaś do dziesięciu. Z każdą kolejną serią do twojej głowy dochodziła myśl, że Park może coś sobie ubzdurać. Zaczęłaś też mieć wizję, że stara się rozładować napięcie pod prysznicem.

— Ochyda! — powiedziałaś na głos, krzywiąc się na wszystkie strony.

Programista był zdolny do wszystkiego. Niestety widziałaś to w jego spojrzeniu i mowie ciała. Jimin czasami był przerażający.

Wiedziałaś, że może to trwać dłużej niż zakładałaś, więc wyszłaś z pokoju. Chciałaś przygotować sobie szybką, pożywną kolację. Ugotowałaś makaron. Obrałaś pomidorki i podsmażyłaś je na patelni. Po kilku minutach całość wymieszałaś i dodałaś świeżo posiekaną bazylię i parmezan. Brudne naczynia włożyłaś do zmywarki i nastawiłaś odpowiedni program. Zgasiłaś światło i skierowałaś się do pokoju.

Pech chciał, że przechodząc koło łazienki, praktycznie zostałaś do niej wciągnięta. Piszczałaś, gdy Jimin chciał tak po prostu wpakować cię pod prysznic.

— Zostaw mnie! — wierzgałaś.

— Przyjemnie jest prowokować? — jego ton był surowy.

— Jimin nie! Zostaw mnie!

Park walczył sam ze sobą. Z jednej strony tak bardzo chciał cię ukarać, z drugiej nie mógł pozwolić, aby coś ci się stało. Odkręcając zimną wodę, rozluźnił uścisk i tylko niewielka ilość spadła na twoje piersi. Koszulka od razu przylepiła się do ciała.

— Widzisz jak się przy tobie czuję? — wyszeptał do twego ucha. — Nawet nie wiesz, ile bym chciał w tej chwili zrobić i jak cię brać.

Wyrwałaś się współlokatorowi i pobiegłaś w stronę pokoju. Szybko przekręciłaś zamek w drzwiach, a serce najwyraźniej chciało wyskoczyć zza ciasnej klatki.

— Jebany zboczeniec! — krzyknęłaś licząc, że to usłyszy.

Potem przypomniałaś sobie o jedzeniu.

Gdy opanowałaś oddech i liczyłaś, że Park schował się w swojej pieczarze, otworzyłaś powoli drzwi. Na początku tylko wyściubiłaś nos i rozejrzałaś się. W pokoju współlokatora świeciło się światło, w kuchni i salonie było ciemno. Wychyliłaś się bardziej, chcąc wziąć swój talerz. Jednak na komodzie naczynia nie było. Nie było go też na stole. Jedynie co zauważyłaś, to ciemną postać w salonie.

Jimin Park zajadał sobie w najlepsze twoją dzisiejszą kolację.

— To moje — rzuciłaś chłodno.

— Dobre — podsumował. — Dodałbym tylko trochę więcej czosnku.

Zmrużyłaś oczy. Co Jimin mógł wiedzieć o gotowaniu, skoro zazwyczaj zamawiał jedzenie lub jadł ramen instant?

Park podniósł się z narożnika i popatrzył w twoją stronę. Miał sos w kącikach i przyłapałaś się na tym, że chętnie byś mu pomogła się z nim uporać.

— Masz sos — wypaliłaś, wskazując na kącik ust współlokatora.

— Normalne.

Programista wzruszył ramionami odłożył talerz do zmywarki, która wciąż myła pozostałe naczynia.

— Zepsujesz tak sprzęt!

— Kupi się nowy — odpowiedział spokojnie.

Myślałaś, że Jimin ubrał się i da ci spokój. Nic bardziej mylnego. Teraz to on chciał cię sprowokować. Założony miał tylko na sobie ręcznik. A gdy się odwrócił w twoją stronę ten spadł.

— Co ty robisz?! — pisnęłaś, zakrywając oczy.

— Helikopter — odparł z rozbawieniem. — Możesz popatrzeć, pozwalam.

Pisnęłaś raz jeszcze i szybko uciekłaś do pokoju. Stwierdziłaś, że Jimin jest wyjątkowo głupi i niedojrzały.

A potem całą noc nie mogłaś spać. I to bynajmniej nie z powodów perwersyjnego chędożenia współlokatora. Wciąż miałaś przed oczami scenę z łazienki i jego słowa: nawet nie wiesz, ile chciałbym w tej chwili zrobić? 

Uspokój się, pomyślałaś hardo. Potem spojrzałaś w telefon i ujrzałaś wspólne zdjęcia z Jongin’em. Przecież miałaś chłopaka! Dlaczego zaczęłaś interesować się  innym?



Od zajścia w salonie minęło kilka dni. Przestałaś myśleć o zakładzie, który nijak szedł pomyślnie. Nawet Chingyu podrzuciła ci myśl, że przecież Park mógłby uprawiać seks z inną poza domem. Nie miałaś pewności, czy tego nie robi, a nawet byłaś podejrzliwa.

— Chingyu nie będę przecież za nim chodziła — wypaliłaś, gdy kolejny dzień znaleźliście się na siłowni.

— Kto mówi, żeby za nim chodzić?

— Nic innego nie przyszło mi do głowy.

Upiłaś łyk z butelki i odłożyłaś ciężary na swoje miejsce. Pozostało jeszcze potreningowe rozciąganie się, coś czego nie cierpiałaś najbardziej.

— Wyszłabyś na psychopatkę — wtrąciła Min.

— Już się tak czuję — wyszeptałaś, chwytając mate.

— Nie musisz za Parkiem łazić — przyjaciółka ułożyła swoją obok. — Byłabyś prześladowcą.

— No właśnie.

— Ale możesz przecież kogoś podstawić?

Popatrzyłaś ze zdziwieniem na przyjaciółkę. Jej twarz nie wyrażała nawet cienia kpiny. Min naprawdę myślała o tym, co powiedziała.

— Raczej nie jestem do tego zdolna.

— Przecież możesz kogoś nakręcić na Jimina. Wiele dziewczyn do niego lgnie.

— Ciekawe dlaczego?

— Nie wiem — westchnęła Chin. — Ale w sumie, teraz mnie to zastanawia?

Chingyu znała dość długo twojego współlokatora. Nie można było nazwać ich przyjaciółmi, lecz często wspominała o kumplach brata.

— Może przez jego słodkie dołeczki? — powiedziałaś nim zdążyłaś zakryć sobie usta.

— Jungmi! — Min od razu to podłapała.

— Przestań się tak uśmiechać — skierowałaś palec w stronę przyjaciółki. — To nie tak!

— Rumienisz się.

Czasami Chingyu potrafiła przyprawić cię o natychmiastowe podniesienie ciśnienia. Jednak była wspaniałą przyjaciółką.

— Jaki był będąc dzieckiem? — zapytałaś zmieniając pozycję.

— Park?

Pokiwałaś głową starając się rozciągnąć plecy. Min przyłożyła palec do policzka i zaczęła sobie przypominać.

— Bardzo gadatliwy, co było dziwne, bo… — urwała i przygryzła policzek od środka. — Przy tej jego nieśmiałości.

— Nieśmiałości?

Szeroko otworzyłaś oczy. Patrząc na obecnego Jimina nie powiedziałabyś, że kiedykolwiek współlokator był nieśmiały. Zwłaszcza po zdarzeniu z salonu, gdzie po prostu machał przyrodzeniem imitując śmigło helikoptera. Przecież biła od niego aura pewności i seksapilu.

Z opowieści Chingyu wynikało, że Jimin był dobrym uczniem, miał młodszego brata, był nawet przewodniczącym klasy. Potem wyjechał na studia. Przyjaciółka wspomniała o miłości Jimina do tańca i pierwszej dziewczynie.

— Nie pamiętam do końca jak się nazywała — Min wstała z ziemi. — Wiem, że byli ze sobą przez jego pierwsze lata studenckie.



Przez następne dni nic ciekawego się nie działo. Jongin kolejny raz wyjechał w delegację, tym razem do Tokio. Ty natomiast pracowałaś, chodziłaś na siłownie, rozmawiałaś z Chingyu, czasami wpadałaś na Jin’a, który pokazywał klientom mieszkania na waszym osiedlu, a nawet dwa razy umówiłaś się na kawę z Mei.

Partnerka Yoongi’ego martwiła się o ciebie. Według Song nie wyglądałaś najlepiej i tak jak Chingyu sugerowała, że w związku nie powinno być się na drugim miejscu.

— Zrozum, że twój chłopak z pewnością ma inne na boku.

— Kai nie jest taki — powiedziałaś broniąc partnera.

— Dlaczego właściwie nazywasz go Kai?

Zapomniałaś, że Mei nie znała osobiście Jongina i nie poznała historii jego pseudonimu. Pokrótce opowiedziałaś jej sytuację. W dzieciństwie Kim często jeździł nad jezioro i tam była dziewczynka, która widząc chłopca ciągle nazywała go tym imieniem.

— W końcu wszyscy tak zaczęli do niego mówić — zakończyłaś opowieść.

— Brzmi jak bajka dla dzieci — odpowiedziała agentka. — Ale to nie zmienia faktu, że nie znam go, a i tak nie lubię.

— Mei zrozum, każdy ma swoje priorytety — westchnęłaś bawiąc się łyżeczką. — Jungin chce nam zapewnić dobrobyt. Jego rodzina jest głęboko wierząca.

— Co ma wiara do tego?

— Nie mogę z nim zamieszkać — mruknęłaś. — Szanuję jego decyzję. Poza tym ma dużo pracy.

— I znowu ta praca…To tak — zaczęła Mei pijąc swoje cappuccino. — Jakbyście mieszkali z teściową.

— Bez przesady — westchnęłaś upijając flat white.

— Jesteś na przegranym miejscu, Jungmi.

Słowa kobiety zagnieździły się gdzieś w twojej podświadomości, nawet podczas powrotu do mieszkania. Jimin siedziała w swoim pokoju i pracował, a ty krzątałaś się bez celu po mieszkaniu.

Zapukałaś do sąsiedniego pokoju. Po chwili zza drzwi wyszedł Jimin.

— Robię pranie — rzuciłaś. — Masz coś ciemnego?

Park na chwilę znikł za swoimi drzwiami, po czym wrócił ze stertą rzeczy. Przewróciłaś teatralnie oczami, aczkolwiek to zignorował. Potem wziął też twoje rzeczy i skierował się w stronę łazienki. Zawstydzona patrzyłaś, jak wsadza twoją koronkową bieliznę i zamyka drzwiczki urządzenia.

Nie odezwał się ani słowem. Nie mogłaś być też pewna, czy z nim wszystko okej i czy to tylko ciężki dzień? Tak właściwie nic nie wiedziałaś.

Wieczorem dostałaś informację od ukochanego, że wrócił i chciałby się jutro spotkać na kolacji. Ucieszyłaś się, bo przecież wciąż nie odbiliście sobie rocznicy.

Następnego dnia byłaś poddenerwowana. Jongin napisał adres lokalu i stwierdził, że przyjedzie po ciebie koło dwudziestej. Robiąc research po stronach internetowych znalazłaś odpowiednią stronę  i otworzyłaś oczy ze zdumienia. To była naprawdę dobra, droga, prestiżowa restauracja.

— Co jest? — zapytała Chingyu, gdy spotkałyście się na korytarzu przy windach. — Jesteś jakaś taka, dziwna?

— Jongin zabiera mnie dzisiaj na kolację — odpowiedziałaś z radością,

— Znalazł w końcu czas? — prychnęła przyjaciółka, a ty wywróciłaś oczami. — No co?

— Jesteś do niego uprzedzona.

— A ty ślepo wpatrzona!

— To mój chłopak — wzruszyłaś ramionami.

— Wątpię, żeby sobie od tak nagle o tym przypomniał.

Nie chciałaś się kłócić z sekretarką, dlatego nacisnęłaś guzik przywołujący windę i czekałaś, aż przyjedzie.

— Jungmi na pewno nie chce się oświadczyć.

Nie reagowałaś na jej słowa. Drzwi podnośnika się otworzyły, a ty wkroczyłaś do środka. Nie miałaś nadziei, że Kai uklęknie i zada to ważne pytanie. Aczkolwiek skłamałabyś mówiąc, że o tym nie pomyślałaś.

Miło by było w końcu wiedzieć, na czym stoicie.



Tak jak powiedział Jongin, przyjechał przed dwudziestą. Od osiemnastej byłas niespokojna i ciągle wyciągałaś z szafy coraz to nowsze stroje. Nie chciałaś się wystroić, ale musiałaś dobrze wyglądać.

— Czego chcesz, Park? — warknęłaś w jego stronę, kiedy pojawił się we framudze twojego pokoju.

— Będziesz dobrze wyglądać — rzucił luzacko.

— Ale w czym?

— We wszystkim — odparł i się uśmiechnął. Pierwszy raz, szczerze, bez podtekstów i charakterystycznego ruchu brwi.

— To mi pomogłeś — prychnęłaś, przykładając kolejną sukienkę do twarzy.

— Weź klasyczną, czarną — dodał na odchodne. — Kobiety w nich dobrze wyglądają. Poza tym to bezpieczna wersja. I na kolejny krok i zerwanie.

— Jesteś głupi.

Park zniknął za drzwiami własnego pokoju, a wchodząc do łazienki widziałaś, jak współlokator opuszcza mieszkanie. Dowiedziałaś się od Mei, że Yoongi robi u siebie posiadówkę, nawet chciał cię zaprosić, lecz Chingu wspomniała mu, że masz dzisiaj widzenie. Nazwała je nawet spotkaniem z wampirem. 

W łazience zrobiłaś klasyczny make-up. Usta pociągnęłaś czerwoną szminką, na oczy nałożyłaś cienie, które ułożyły się w smokey eye. Policzki pociągnęłaś różem i rozświetlaczem. Nie chciałaś wyglądać jak ladacznica.

Usłyszałaś dźwięk domofonu i wpuściłaś Jongina. Stojąc przed lustrem poprawiłaś materiał sukienki. Tak jak Park ci polecił, założyłaś czarną z mieniącymi się drobinkami. Plecy miała odłonięte, a długością sięgała do kolana. Kai wszedł przez drzwi, rozglądając się na boki.

— Spokojnie, nie ma Jimina — rzuciłaś ubierając sandałki. Miały one niewielki obcas, aczkolwiek w nich twoje nogi wydawały się dość długie.

— Nie pytałem…

— Ale widzę twój wzrok.

Jongin wręczył ci kwiaty, które od razu wsadziłaś do szklanki. Stwierdziłaś, że po powrocie znajdziesz jakiś idealny dla nich wazon.

Razem z ukochanym wyszliście z mieszkania i skierowaliście się do restauracji. Tak jak zauważyłaś na sieci, wnętrze było bardzo gustowne. Stoły miały białe obrusy i złote sztućce oraz pałeczki. Na każdym z nich stał świecznik z aromatyczną świeczką. Muzyka grała na żywo, w kącie znajdował się podest. Dostrzegłaś fortepian i mężczyznę w garniturze.

Wszystko było magiczne. Od momentu wejścia do tej jednej chwili, która podcięła ci skrzydła i sprawiła, że boleśnie wywróciłaś się twarzą o beton.

— Powinniśmy się rozstać — Jongin nawet nie krył swojej obojętności. Jego ton był zimny.

Niezbyt wiedziałaś, dlaczego ukochany tak po prostu chciał zakończyć związek? Rozumiałaś, że nie mieliście dla siebie czasu, jednak zawsze, kiedy już  go znalazł, byłaś na każde jego zawołanie. Może o tym mówiła Chingyu?

— Nie ma sensu tego ciągnąć — każde słowo było włócznią przebijającą twoje serce. — Po co jesteśmy razem, jak więcej czasu spędzasz ze swoim współlokatorem, niż ze mną?

— Teraz zacząłeś być zazdrosny? — uniosłaś brew do góry.

— Na delegacji wiele o nas myślałem.

— Nie widzę, aby tak było.

— Zrozum Jungmi — westchnął, odchylając się do tyłu. — Nie dogadujemy się. Nie potrafisz zrozumieć, że chcę zapewnić nam wszystko. Z czasem oddaliliśmy się od siebie…

— Czyli teraz wychodzi, że to moja wina?

Czułaś jak wzrasta w tobie gniew. Było ci źle i za moment mogłaś wybuchnąć.

— Nie mogę znieść, że on kręci się wokoło ciebie.

— To mój współlokator! — jęknęłaś łapiąc się za głowę.

— I tolerujesz jego bezwstydne igraszki?

Skrzywiłaś się na słowa Jongina. Przez moment nie przeszło ci przez myśl, że to będzie powodem jego zachowania. Zazdrość i spekulacje.

— Nie, po prostu nie wierzę — westchnęłaś, wstając od stołu.

— Poczekaj! — zawołał za tobą, lecz pewnym krokiem skierowałaś się do wyjścia. — Jungmi! Zamówię ci taksówkę!

— Obejdzie się — rzuciłaś nie przejmując się ciekawskimi spojrzeniami innych.

Byłaś cholernie zła i nieszczęśliwa. A jedyne o czym teraz pomyślałaś, to słowa Jimina:

i na kolejny krok i zerwanie.





Komentarze

  1. Jimin i jego helikopter XD Uwielbiam ten wątek, zdecydowanie podchodzi to pod mój chory humor, haha! Ale w rozdziale też są sceny (wcale nie z Jonginem, wcale!), które doprowadzają mnie do szału... No co za człowiek! Wrr...
    Jiminowi jest tak ciężko się powstrzymać, gdy ma tak seksowna kobietę obok siebie haha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie żeby coś, ale helikopter był na Twoje życzenie :D

      Usuń

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥

Popularne posty