.
Po długich przygotowaniach, pełnych w dylematy co na siebie włożyć, a co raczej odłożyć, siostry Nam wsiadły do taksówki. Została ona zamówiona z wyprzedzeniem przez Lan Lin, która aż nadto była ożywiona perspektywą dzisiejszej imprezy. Czasami Jung Mi uważała, że przyjaciółka jest starszym wcieleniem jej młodszej siostry — Jung Hy.
Jung Mi ubrana była w czarną koszulkę na ramiączkach, skórzane spodnie i założyła dżinsową kurtkę. Nogi wsunęła w czarne, wygodne czółenka na wysokim obcasie. Haru z kolei ubrała zwykły t-shirt o ciemnym kolorze, choker na szyję i długie spodnie z dziurami, a Jungha białą koszulę z koronkowymi wstawkami.
Haru usiadła z przodu, aby móc sprawować kontrolę nad taksówkarzem, który z samego początku wszystkie z pań wyjątkowo zmierzył wzrokiem, a później skierował się w stronę wskazanego przez Haru adresu.
Wysiadły pod klubem, mając w nadziei niezbyt długą kolejkę. Zdziwiły się, dostrzegając kilkudziesięciometrowy sznur dziewczyn — nastolatek i starszych kobiet. Czyżby ich wszystkich przyciągnął ten boysband? Rozejrzały się za końcem tej kolejki, gdy Jungha zauważyła machającą do nich kobietę.
— Tam jest Lan Lin!
Najmłodsza pociągnęła siostry w jej stronę. Oczywiście nie obyło się to bez odgłosów sprzeciwów rozjuszonych fanek. Jednak Jungha się tym nie przejmowała, ciągnąc za sobą pozostałe siostry, które lekko zawstydzone skierowały się w stronę znajomej. Lin Lan była ubrana w elegancki bordowy kombinezon i ciemny żakiet.
— Wreszcie jesteście! — powiedziała zadowolona, próbując przekrzyczeć buczenie rozzłoszczonych nastolatek.
— Trochę nam czasu zajęło…
— Super, że możemy tu być! — wtrąciła Jungha, przerywając wypowiedź Jungmi. — Słyszałam, że dzisiaj będzie Got7?!
— Tak, właśnie dlatego chciałam, aby twoja siostra się tutaj pojawiła.
Nim Jungmi zdążyła cokolwiek powiedzieć, Lanlin pociągnęła je za ochroniarzami, którzy na jej widok ukłonili się nisko i wpuścili kobiety przodem. Oczywiście nie obyło się to bez obelg kierowanych pod adresem wszystkich czterech dam od rozjuszonych do czerwoności fanek zespołu.
— Ale duży ten klub — powiedziała Jungmi, rozglądając się po wnętrzu.
— Ten klub jest bardzo prestiżowy — odparła Lanlin i pociągnęła ją w stronę szatni. — Musimy zostawić tu górne odzienie.
Kiedy już zdjęły kurtki i zostawiły w szatni, Lanlin skierowała je w stronę niepoznanych przez siostry schodów.
— Mamy tam wykupioną lożę — wzięła pod ramię Jungmi.
— Czy to…
— Jasne! — Lanlin machnęła ręką. — Wszystko na polecenie dyrektora. Musimy przecież mieć dobry dostęp do idoli. Z resztą, z tamtego miejsca idealnie widać scenę.
Jungha od razu wyrwała się w stronę schodów, gdy nagle zniknęła w tłumie dostających się do środka fanek.
— Jungha! — zawołałą za nią Jungmi.
— Znajdziemy ją pod sceną — wtrąciła Lanlin.
— Muszę przecież ją poszukać. Nie mogę jej samej zostawić.
— Jungha da sobie radę, Zaufaj mi.
Jungmi spojrzała na Haru, która tylko obrała wyraz twarzy, jakby ostrzegała siostrę przed tym.
— Jednak ona jest niepełnoletnia… — Jungmi skierowała się w stronę, z której zniknęła najmłodsza siostra.
— To wy idźcie na tą lożę, a ja ją znajdę — wtrąciła Haru.
— Ale masz wrócić! — zmrużyła oczy najstarsza z sióstr.
— Przecież wrócę.
Haru wycofała się i skierowała w przeciwną stronę.
— Chodź już, musimy sobie zamówić jakiegoś drinka!
Jungmi jeszcze chwilę patrzyła na znikającą siostrę, a później pokiwała na znak akceptacji do przyjaciółki. To wszystko wyjątkowo jej się nie podobało.
✯✯✯
Tłum nastolatek skutecznie zagłuszał słowa piosenki Got7, którą zespół osobiście śpiewał na imprezie. Haru została na końcu parkietu sama. Jung Ha już wcześniej przetransportowała się niemal pod samą scenę, przedzierając się między zakochanymi w idolach, fankach. Z początku studentka oczywiście chciała podejść do młodszej siostry i ją wywlec siłą, ale później na pewno żałowałaby swojej decyzji.
Haru westchnęła głośno, a chwilę później jeszcze spojrzała na licealistkę. Nastolatka uśmiechała się od ucha do ucha, wpatrując się w tańczący męski zespół.
— Kocham was! — krzyknęła jakaś dziewczyna tuż obok Nam. W dłoni trzymała Lightstick w barwach biało-zielonych.
Mężczyźni byli przystojni – temu Haru nigdy nie mogła zaprzeczyć. Ale co im po tym? Będąc gwiazdą kpopu, nie miało się prywatności. Założenie rodziny? Lepiej było to odłożyć. Ale na kiedy? Nim się obejrzą, będą dorośli i nie będą mieli przy sobie nikogo bliskiego.
Nam przygryzła dolną wargę. Było jej odrobinę szkoda nieznajomych piosenkarzy – oni sami raczej nie wiedzieli, w co się pakowali przy debiucie.
Po krótkich przemyśleniach Haru postanowiła dać sobie spokój. Jung Ha na pewno sobie poradzi, ewentualnie siostra poszuka potem Jung Mi, która siedziała na loży z Lan Lin.
Chcąc znaleźć ciche miejsce do nauki, Haru wyszła na zewnątrz. Niestety pójście do samochodu nie miało sensu – nawet tam fanki wrzeszczały i piszczały. Dziewczyna rozejrzała się wokół. Wejście było skutecznie blokowane przez ochroniarzy. Nam postanowiła się trochę przejść. Dość szybko obeszła budynek dookoła i gdy znalazła drzwi z napisem „Wyjście ewakuacyjne” postanowiła usiąść obok nich. Oczywiście nie tak żeby dostać nimi w twarz, a raczej po drugiej stronie.
Ale nim Haru zdążyła przejść obok drzwi, oberwała nimi prosto w głowę, a ostatnim co pamiętała to męski, krótki krzyk z wypowiedzianym przekleństwem.
✯✯✯
Jungmi popijała pierwszego drinka. Jednak jak zawsze czuła niedosyt, ponieważ ilość alkoholu była tutaj zdawkowa. Dla wszystkich dziwne było to, że będąc kobietą lubiła smak palący przełyk. Zresztą to Lan Lin wybierała napoje w kolorze cukierkowego różu i pomarańczy.
Wielkie było zdziwienie najstarszej z sióstr, gdy do loży wróciła uradowana Jungha. W ręku trzymała jakiś kartonik, który z początku wydawał się Jungmi losem na loterii.
— Niczym na szkolnym festynie — zaśmiała się do siedzącej Lanlin.
— Masz — Jungha wręczyła jej kartonik.
— Co to?
— Los na loterię — zironizowała Jungha.
Jungmi podniosła brew do góry, a później spojrzała na napis. W słabym świetle klubowych żarówek, zdołała tylko ujrzeć numer. 747.
— Co to jest? — zapytała siostry.
— Zapisałam cię do konkursu — wzruszyła ramionami najmłodsza z sióstr Nam. — Nie musisz mi dziękować.
— Zaraz, zaraz… Do jakiego konkursu?!
Jungha niewiele się siląc, wskazała dłonią na wiszący naprzeciwko plakat. Jungmi zmrużyła oczy, chcąc się przyjrzeć grafice. Widziała tylko zdjęcie zespołu i jakieś napisy małą czcionką.
— Konkursy z nagrodami? — zaśmiała się kpiąco.
— Co event w tym lokalu są organizowane konkursy, w których fani mogą zmierzyć się i zawalczyć o główne nagrody — wytłumaczyła Lanlin.
— Ale ja nie chcę brać udziału w żadnym konkursie!
— Już za późno — westchnęła Jungha.
— Zabiję cię kiedyś — warknęła w odpowiedzi Jungmi.
— Dobrze wiesz, że gdybym mogła, to sama bym wzięła udział…
Jungha spuściła wzrok, szurając butami o parkiet.
— Co jest do wygrania?
— Spotkanie z idolem — ożywiła się nastolatka.
— Z nimi? — Jungmi wskazała na siedzących na górze mężczyzn.
— Aha — pokiwała ochoczo głową Jungha. — Proszę cię, Jungmi! Ty lubisz pić whisky, masz mocną głowę. W dodatku to jest moje marzenie…
— Nie powinnaś mieć tak słabych marzeń.
— Przestań! — krzyknęła obrażona Jungha. — Co złego w tym, że lubię Got7?
— Nie mogłaś wybrać kogoś normalniejszego? — westchnęła Jungmi. — A nie jakiś lalusi z zespołu, powodujących większą możliwość zejścia na zawał?
— To nie są tylko jakieś lalusie z zespołu!
Jungmi patrzyła na siostrę, która skrzyżowała dłonie na piersi. Może rzeczywiście źle się wyraziła, bo nie chciała nikogo obrazić. Jednak byli zbyt idealni by mogła pomyśleć, że to nie kolejny twór potężnego koncernu muzycznego zwanego wytwórnią. Z resztą, kto jak nie ona, doskonale znała realia tego zawodu.
— Dobra już — powiedziała Jungmi, patrząc na smutną twarz siostry. — Ale niczego nie obiecuję.
— Jesteś najlepsza siostrą na świecie!
✯✯✯
Pulsujący ból skroni sprawił, że powoli zaczęła odzyskiwać przytomność. Z początku nie miała pojęcia, co się z nią działo. Leżała na czymś zimnym i twardym, ale jednocześnie miała wrażenie, że jej głowa opiera się o coś w miarę ciepłego. Rozchyliła lekko powieki, ale nie potrafiła nazwać miejsca, w którym aktualnie się znajdowała. Po chwili uniosła wzrok i ujrzała przed sobą zestresowaną twarz chłopaka.
— O kurwa… — szepnęła, po czym chwyciła się za skroń. Poruszyła się i dopiero wtedy zorientowała się, że nieznajomy trzyma ją w swoich ramionach. — K-Kim jesteś? — Haru gwałtownie się odsunęła. — Dzwonię na policję!
— C-Co?
— Specjalnie mnie uderzyłeś!
— Nie krzycz! — Nieznajomy zasłonił usta Nam i rozejrzał się nerwowo wokół. — Ktoś nas może usłyszeć…
— Pomocy, ratunku!
— Cicho, błagam… — jęknął chłopak, starając się uciszyć Haru za wszelką cenę. — Dam ci autograf i pozwolę tobie zrobić nam selfie, ale ucisz się już…
Nam wyrwała się z objęcia i popukała się w głowę.
— Pogięło cię — warknęła zirytowana. — Żadnego selfie z tobą nie chcę! Na cholerę mi zdjęcie z losowym człowiekiem, który jeszcze na dodatek… — Haru umilkła, a przed oczami zrobiło jej się ciemno. Zasłabła, ale w porę złapał ją nieznajomy. — Zabierz mnie do lekarza, proszę…
— Ź-Źle się czujesz? — zapytał wyraźnie zmartwiony.
Nim dziewczyna odpowiedziała, zwymiotowała.
— Zabierz mnie do lekarza — powtórzyła.
Chłopak zaraz kiwnął głową i pomógł jej wstać z ziemi. Dopiero w tym momencie Haru przypatrzyła się miejscu, w którym była. Wąska uliczka miała stać się jej oderwaniem od głośnej muzyki i wrzeszczących fanek zespołu Got7. Na samą myśl o chłopakach miała ochotę zwrócić zawartość żołądka.
— Dobra — szepnął, zaraz po tym jak się tylko rozejrzał. — Chodź, z tyłu mam samochód.
Nam nie odpowiedziała – zwyczajnie nie miała na to siły. Para szła w stronę pojazdu dość powoli, aby Haru po raz drugi już nie zemdlała. Gdy wreszcie dotarli do wybranego przez nieznajomego miejsca, dziewczyna otworzyła szeroko usta.
— To twój samochód? — zapytała, obserwując sportowe audi z przyciemnionymi szybami. — Ja chyba muszę dalej być nieprzytomna…
— Dlaczego tak uważasz?
— To nie jest możliwe, aby ktoś taki jak ty miał taki drogi samochód — powiedziała. Nieznajomy cały czas trzymał ją za biodra, aby nie upadła. — Poza tym nigdy nie widziałam takiego auta na żywo. Jesteś mechanikiem?
Chłopak roześmiał się cicho, a Haru chwyciła się za wciąż promieniującą bólem skroń. Okropne uczucie.
— Wskakuj, jedziemy do lekarza — odparł z uśmiechem. — Nie jestem mechanikiem samochodowym.
Nam zajęła miejsce pasażera, a nieznajomy usiadł za kierownicą. Dziewczyna chwyciła się za głowę, chcąc choć trochę zminimalizować ból. Niestety nie udało jej się to.
— Yhm… — jęknęła.
— Boli? — Zmartwiony głos chłopaka sprawił, że Haru zarumieniła się. Dawno nikomu nie robiła takich problemów.
— Trochę…
— Nie wiedziałem, że wystarczą drzwi, aby kogoś znokautować — zaśmiał się nieco niepewnie.
To co wydarzyło się w ciągu paru sekund sprawiło, że Haru nie wiedziała, jak się zachować. Chłopak w jednej chwili pochylił się nad nią, nacisnął coś pod siedzeniem dziewczyny, co sprawiło, że krzesło zaczęło się osuwać w dół i jeszcze nieznajomy chwycił za pas, aby następnie zapiąć dziewczynę. Bezpieczeństwo przede wszystkim.
— Ty jesteś Mark, prawda?
Gdy twarze dwójki obcych sobie osób, zbliżyły się do siebie, Haru dostała olśnienia. Skąd kojarzyła tą buzię. Teraz była niemal tego pewna.
— Nie krzycz, błagam cię — szepnął, spoglądając w jej oczy. Haru od razu wyczytała z jego tęczówek strach.
— Czemu miałabym krzyczeć? — zapytała zdziwiona, a on odsunął się od Nam.
— Co masz na myśli? — odparł głupio. — Przecież jestem Mark.
— Słuchaj, Mark — jęknęła nagle zirytowana. Jednak miał wysokie ego, pomyliła się co do jego osoby. — Po pierwsze to cię nie znam, tym bardziej nie słucham, a już na pewno cię nie lubię. — Dziewczyna zacisnęła mocno powieki. — Napierdala mnie głowa, jak zaraz nie pojedziemy do lekarza to oszaleję.
— Ale…
— Po prostu jedźmy w ciszy.
✯✯✯
Loża, która należała tylko do zespołu była największą w całym lokalu. Posiadała osobny bar i osobę, która miała za zadanie spełnić ich wszystkie zachcianki.
Jay B nie miał największej ochoty na kolejną porcję szotów, więc wrócił na swoje miejsce. Zorientował się, że coś za mało jest na niej osób.
— A gdzie reszta? — skierował pytanie do opartego o zagłówek Jin Young’a.
Brunet rozejrzał się wokoło i wzruszył ramionami w geście obojętności.
— Znasz Jacksona — zaczął powoli. — Poszedł na konkurs.
— Jaki znowu konkurs?! — krzyknął lider, chwytając się za głowę. To wszystko niezbyt dobrze wróżyło, a już na pewno nie zespołowi.
— No poniósł go melanż — zaśmiał się siedzący pomiędzy Jr a Youngjae, BamBam.
— Boże, tylko nie to — jęknął Jay B.
— Znasz go — Junior upił swojego drinka z kolorowej słomki. — Zgłosił się do konkursu picia. Ponoć powiedział, że skoro do wygrania jest weekend w naszej posiadłości, to sam wygra główną nagrodę. Powtarzał, że wreszcie będzie miał czas tylko dla siebie.
— Co za imbecyl — lider przyłożył rękę do czoła i charakterystycznie nią obracał. — On nigdy nie myśli o konsekwencjach.
Wszyscy zebrani na loży muzycy popatrzyli po sobie i zaśmiali się.
— A Tuan? — Jay B popatrzył w kierunku Youngjae. — Łer hi is?
— Chwilę temu tu był, ale teraz, właśnie, gdzie on jest?!
Wszyscy popatrzyli na chłopaka, który niczym oparzony wstał z kanapy. W ułamku sekundy dopadł do balustrady i zaczął się rozglądać po lokalu.
— Nie mogłeś ich przypilnować? — zapytał lider najstarszego wśród innych.
— Dlaczego to ja muszę robić za niańkę? — odpowiedział niezadowolony Junior. — Są przecież dorośli.
— Nie zachowują się tak…
— Możecie się w końcu zamknąć? — wtrącił Bambam, stojący obok Youngjae. — Jakbyście chcieli wiedzieć, to znalazłem Wanga. W dodatku mierzy się z jakąś fajną dziewczyną.
— Ładna? — poderwał się Junior.
— Na inne nie zwracam uwagi — odparł z powagą Kunpimook. — Patrzcie, nasz alkoholik numer jeden chyba ma problemy.
✯✯✯
Haru zajmowała szpitalne łóżko, które mieściło się w prywatnym gabinecie nieznajomego dziewczynie lekarza. Od około piętnastu minut czekała na przybycie doktora, a jedynym towarzyszem Nam był członek zespołu Got7, Mark Tuan. Chłopak nie odrywał wzroku od dziewczyny i starał się nie przygryzać paznokci z nerwów.
— Uspokój się, Mark — westchnął lekarz, gdy wszedł do pomieszczenia. — Panna Nam Haru, tak? — Kiwnęła. — Może wyrzucę tego debila, żeby czuła się pani komfortowo?
Kobiece parsknięcie śmiechem sprawiło, że mężczyźni spojrzeli na siebie.
— Debila? — powtórzył Mark, krzyżując ręce. — Masz mnie za debila?
— Wydaje ci się — odparł specjalista i spojrzał na Haru. — Samo badanie zajmie parę minut, więc myślę, że… Mark może wyjść. Zgadza się pani?
— Jasne.
— Poczekam za drzwiami — westchnął chłopak. — Powiem wszystko siostrze, szwagier. Lepiej się szykuj na wojnę w domu.
Lekarz przewrócił oczami, a gdy Mark wyszedł z pomieszczenia, spojrzał na Nam, której mina wyrażała cierpienie. Mężczyzna usiadł na swoim krześle obrotowym, a następnie chwycił do ręki długopis.
— Choruje pani na coś? — zapytał spokojnie.
— Um…
— Tak? — Od razu zadał kolejne pytanie, szykując się do zapisania odpowiedzi.
— Jestem epileptykiem.
Wzdrygnięcie się lekarza sprawiło, że Haru westchnęła ciężko.
— Ja… Ja… Przepraszam bardzo — powiedziała i podrapała się z tyłu głowy. — Byłam wiele razy w szpitalu, ale nigdy z tak błahego powodu. Nie mogę zostać na obserwacji… Mam ważne egzaminy do napisania.
— Egzaminy nie są wszystkim. Zdrowie jest najważniejsze.
Haru nabrała powietrza do ust, a lekarz spojrzał na nią ukradkiem.
— Nie mogę zostać — powtórzyła.
— Widzę, że cię nie przekonam — mruknął mężczyzna, po czym podszedł do Nam, aby przeprowadzić rutynowe badania w celu sprawdzenia jej kondycji. — Myślę jednak, że po egzaminach powinnaś pójść do szpitala.
— Dobrze…
Po dziesięciu minutach obydwoje wyszli z gabinetu. Jako że była późna godzina w środku nikogo poza ich trójką nie było. Mark gwałtownie podniósł się z krzesła, gdy ujrzał szwagra i jego pacjentkę.
— Nie pozwól, aby wracała sama — powiedział neurolog. — Haru jest zmęczona i musi być pod obserwacją.
— To dlaczego nie zost…
— Nie chcę — wtrąciła dziewczyna. — Muszę wracać.
Mark kiwnął głową, a następnie stanął obok Nam, aby posłużyć jej za podporę. Haru skorzystała z jego pomocy i ukłoniła się przed lekarzem. Po podziękowaniu para wyszła z gabinetu.
— Odwiozę cię do domu — powiedział chłopak, wpatrując się w dziewczynę. — Ale najpierw musimy pojechać do jeszcze jednego miejsca…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥