Wszystkie jej imiona [ 12 ]

 


JURE's POV

Kiedy Hana wsiada ze mną do samochodu, ma nieodgadniony wyraz twarzy i trudno mi stwierdzić, czy cieszy się perspektywą spędzenia wspólnie tego dnia tak samo jak ja, czy trochę mniej. Zamiast mówić o nas, cały czas nakierowuje rozmowę na Safiję i Bojana. Po drodze śmiejemy się z nich, że tacy są zakochani (a może im zazdrościmy?), ale w końcu mam ochotę zacząć już jakiś inny temat. Hana jednak wciąż wydaje się równie podekscytowana wakacyjnym romansem swojej koleżanki i mojego przyjaciela, jakby unikała poruszenia innych, ważniejszych dla nas kwestii. To mimo wszystko lepsze, niż gdyby mówiła o Janie. Chociaż kocham go jak brata, dziś mam ochotę zapomnieć o jego istnieniu. Ale ostatecznie to właśnie ja zaczynam o nim gadkę...

– Wybacz, jeśli to z mojej strony nietaktowne, ale czy Jan czymś cię uraził, kiedy ostatnio byłaś z nami na plaży i kupowaliśmy lody? – pytam, gdy zatrzymujemy się na parkingu w położnej blisko wiosce Svitava nad jeziorem Svitavsko.

– Dlaczego?

– Bo poszłaś sobie, obrażona.

– Jan nic nie zrobił, po prostu straciłam wtedy ochotę na lody.

– To znaczy, że nie jesteś... że nic się między wami nie wydarzyło? – Głupio się czuję, zadając te dociekliwe pytania, ale bardzo chcę wiedzieć. Od pewnego czasu mam wrażenie, że Jan nie mówi nam wszystkiego o sobie i Hanie. W odpowiedzi ona natychmiast ucieka spojrzeniem i to tylko potwierdza moje przypuszczenia.

– A co miałoby się wydarzyć?

– Sam nie wiem... to znaczy, nie chcę być wścibski, chodzi mi jedynie o to, czy byłaś albo nadal jesteś nim w jakikolwiek sposób zainteresowana... jako... chłopakiem.

Nie liczę, że otrzymam odpowiedź, a jednak Hana udziela mi jej bardzo szybko.

– To nie ma nic do rzeczy, bo Jan nie jest zainteresowany mną – mówi, czym daje mi jasno do zrozumienia, że gdyby był, spędzałaby dzisiejszy dzień z nim, a nie ze mną. Wtedy dociera do mnie, że zadając jej to pytanie, tak naprawdę nie chciałem znać odpowiedzi. Co więcej, ja przecież wiem, że Jan jest zainteresowany Haną, i powinienem jej o tym powiedzieć, żeby być z nią szczery i żeby jednocześnie prowadzić z nim uczciwą rywalizację o jej względy. Pomimo wszystko zachowuję to dla siebie i rzucam tylko beztrosko:

– Liczę, że za to dziś masz ochotę na słodkie, bo wziąłem cały kosz przekąsek. Zrobimy sobie piknik!

– Och, to świetnie – przyznaje Hana, ale jej mina mówi zupełnie co innego i zastanawiam się, czy ona po prostu ma gorszy dzień, czy to ja wciąż robię coś nie tak.

Brak mi tej swobodnej, naturalnej dziewczyny, z którą tak niedawno siedziałem w obskurnej kawiarni i śmiałem się głośno. Hana jest dziś jakaś spięta, podenerwowana, jakby w rzeczywistości wcale a wcale nie chciała tu być lub czymś się zamartwiała.

Schodzimy nad jezioro. Hana niesie matę, a ja kosz z jedzeniem. Żeby ją rozbawić, naśladuję głosy różnych ptaków i chyba trochę rozluźniam atmosferę. Rozkładamy się ze wszystkim nad brzegiem, skąd podziwiamy piękny widok na otaczające jezioro wzgórza i gdzie nie ma zbyt dużo ludzi. Z telefonu włączam swoją ulubioną playlistę. Od razu też zabieram się za podjadanie ciastek i słodkich bułeczek, które kupiłem rano w pobliskiej cukierni. Hana kilka razy powtarza, że bardzo się postarałem, choć wbrew temu, co mówi, je bardzo niewiele.

– Nie smakuje ci? Nie lubisz słodyczy? – pytam, popijając kawę na zimno. – Nie pomyślałem, kurczę, żeby zabrać też ze sobą coś konkretnego...

– Nie, lubię słodkie, po prostu muszę się ograniczać, żeby dbać o linię – wyjaśnia Hana, czym mnie zaskakuje.

Po raz kolejny zastanawiam się, czemu zupełnie szczupłe osoby mają często największe kompleksy co do swojej wagi. Z drugiej strony Hana rozczula mnie tą prostolinijnością. Nie każda dziewczyna przyznałaby się starającemu się o jej względy chłopakowi, ilu wyrzeczeń kosztuje ją to, by wyglądać tak, jak wygląda. Ale według mnie Hana naprawdę nie musi skazywać się na takie poświęcenie. Zamierzam utwierdzić ją w tym przekonaniu.

– Trochę słodkiej przyjemności na pewno ci nie zaszkodzi.

– Długo pracowałam nad swoją figurą, nie chciałabym więc, żeby efekt poszedł na marne.

– Nie wiem, jak wyglądałaś kiedyś, ale teraz dla mnie wyglądasz idealnie.

– Dzięki, cieszę się, że tak uważasz i moje starania na cokolwiek się zdały.

– Ale nie stosowałaś żadnych drastycznych diet, mam nadzieję?

– Co? – Hana znów sprawia wrażenie spłoszonej.

– Mówiłaś, że pracowałaś nad tym, żeby tak wyglądać.

– Przez kilka lat tańczyłam.

– Zawodowo?

– Nieee. – Hana się śmieje. – Nie aż tak. W liceum rodzice zapisali mnie do szkoły tańca. Wtedy udało mi się schudnąć. Konsultowałam się też z dietetykiem, żeby ustalił mi właściwą dietę. Niestety później mój tata zachorował. Nie było już pieniędzy ani na tańczenie, ani na lekarza. Nie chcę znowu przytyć, więc staram się unikać słodyczy.

– Sorry, nie wiedziałem.

– Spokojnie, nie mogłeś wiedzieć. I to ja powinnam przeprosić. Naprawdę się postarałeś z tym piknikiem, a ja zachowuję się tak, jak bym tym gardziła...

Hana chyba rzeczywiście czuje się winna, bo częstuje się jednak słodką bułeczką.

– Więc to dlatego ostatnio tak trudno było namówić cię na deser?

– Yhm.

– I dlatego straciłaś ochotę na lody, kiedy byliśmy na plaży?

– Yhm.

– Ale nie głodzisz się?

– Co? Nie!

– No to dobrze. Nie robiłoby mi różnicy, gdybyś miała kilka kilogramów więcej, wiesz? I tak bym cię lubił.

– Dzięki, ja też cię lubię.

– Ojej. To... naprawdę super.

– Ale nie powiesz nikomu o tym, o czym dzisiaj rozmawialiśmy?

– Pod jednym warunkiem.

– Słucham???

– Zatańczysz coś dla mnie tutaj.

– Jure... Ja... nie pamiętam, kiedy ostatnio to robiłam.

– W takim razie tym bardziej powinnaś co nieco sobie przypomnieć.

– Nie proś mnie o to.

– Nalegam i proszę.

W końcu Hana ulega. Pytam, czy włączyć jej z telefonu jakiś konkretny utwór, ale ona mówi, że wszystko jej jedno, bo i tak będzie improwizować. Podgłaśniam więc muzykę, której słuchamy od dłuższego czasu na moim Spotify, a na playliście zaczyna się akurat kawałek Michaela Patricka Kelly "Beautiful madness".

Na początku Hana rozgląda się dookoła. Upewnia się, czy nikt poza mną na nią nie patrzy, i nieśmiało zaczyna tańczyć własną choreografię. Powoli się rozkręca. Dostrzegam, jak wiele wspomnień wzbudza w niej ten taniec, ożywia uśpioną pasję i niespełnione marzenia. Na koniec Hana daje już z siebie wszystko, w jej ruchach jest tyle ekspresji, a jej ciemne loki wirują w powietrzu. Wzrusza mnie to. Gdy Hana, lekko zdyszana, kłania się wreszcie z gracją, siada z powrotem koło mnie i wypija naraz pół butelki wody, nie skłamię, jeśli powiem, że siedzę niczym zahipnotyzowany.

– I jak?

– Nie wiem, co powiedzieć, to było... NIESAMOWITE. Aż muszę zapalić. Też chcesz?

– Dzięki, nie, w zasadzie nie palę.

– Koniecznie powinnaś znowu zacząć tańczyć. Najlepiej już dziś. Zapraszam cię wieczorem do baru, przyjdziesz?

– OK, przyjdę.

Później to Hana domaga się, bym opowiedział jej coś o sobie, o tym jaki byłem i co robiłem przed dołączeniem do zespołu. Spełniam jej prośbę z radością, bo jeśli zadaje mi takie pytania, to znaczy, że i ona chce poznać mnie bliżej. Poza tym Hana słucha mnie z uwagą i zainteresowaniem. Niewiele osób rozmawia ze mną w ten sposób. Większość traktuje mnie jako żartownisia, który rzadko ma coś istotnego do powiedzenia. Przy Hanie każde moje słowo zdaje się mieć znaczenie. Wspominam jej również o swoich poprzednich związkach, a ona zwierza mi się, że nigdy jeszcze nie miała chłopaka.

Gdy kończymy piknik, jest już późne popołudnie.

– Wypadałoby zjeść jakiś obiad, chociaż cały czas jeszcze czuję się pełen po tych przekąskach...

– Ja też.

– Ty akurat powinnaś być głodna, prawie nic nie zjadłaś.

Hana milczy przez chwilę, jakby zastanawiała się, co zrobić, a potem oznajmia:

– Masz rację. W sumie to coś bym przekąsiła. Ale mogę zjeść już w hotelu...

W drodze powrotnej z mojej inicjatywy zahaczamy o klimatyczną restaurację, gdzie Hana zjada całą porcję ryby z frytkami. Jeśli wcześniej miałem wątpliwości, czy rzeczywiście się nie głodzi, w tym momencie mnie one opuszczają. Zjawiamy się w hotelu w dobrych humorach, w samą porę, by przygotować się na wieczorną imprezę.

 

ENISA's POV

Bojan dogania mnie wieczorem na plaży, patrzy, że mam na ramieniu dużą, wypchaną torbę i po tym chyba wnioskuje:

– Nie spotkałaś się jeszcze z Vladką?

– Nie.

– To świetnie! Zobacz, co mam! – mówi, a w zasadzie podekscytowany krzyczy, pokazując mi trzymane przez siebie pudełko z koralikami i żyłkami do własnoręcznego robienia biżuterii.

– O, będziesz pleść dla mnie wisiorki? – pytam go, nie bardzo rozumiejąc, po co dwudziestotrzyletniemu mężczyźnie taki zestaw, ale może jest coś, czego jeszcze o nim nie wiem. W sumie pewnie jest sporo takich rzeczy. Bojan wybucha śmiechem, jak zwykle gdy któreś z nas powie coś skrajnie głupiego.

– To dla Vladki – wyjaśnia.

– Kupiłeś jej prezent? Och, jak miło. Przekażę jej go, będzie zachwycona.

Bojan za to na zachwyconego nie wygląda. Chrząka znacząco i nie zamierza podać mi trzymanego przez siebie zestawu. Kupił prezent dla Vladki, ale po moim pytaniu uznał, że może jednak zatrzyma go dla siebie?

– Pomyślałem, że sam jej go dam.

– Eee... no nie wiem.

– Czego nie wiesz?

– Czy to dobry pomysł.

– Dlaczego? – Bojan jest wyraźnie zaskoczony, a ja zastanawiam się, jak mam mu przestawić swoje argumenty, żeby znowu mnie nie wyśmiał.

On sprawia wrażenie miłego i uroczego, w zasadzie taki właśnie jest, ale jednocześnie to też urodzony szyderca.

– Bo Vladka na ciebie leci. Tak mi powiedziała. Że jeśli ja nie będę ciebie chciała, to ona cię "weźmie".

Jak Bojan reaguje na moje słowa? No oczywiście, że się śmieje, po prostu parska jak... sama nie wiem, bo nawet koń tak nie robi.

– Ale ty mnie chcesz, więc w czym problem? – pyta w końcu.

– Nie znasz Vladki. Ona potrafi być czarująca, bardzo. Co jeśli stwierdzisz, że jest fajniejsza niż ja i będziesz wolał robić z nią biżuterię z koralików, zamiast spotykać się ze mną?

– Czy ty siebie słyszysz, Safijo?

– A w dodatku Vladka jest w takim wieku, że zaczynają interesować ją wszelkie damsko–męskie tematy i może palnąć coś głupiego o nas, a nam będzie wstyd.

– Ile ona ma lat?

– Niedługo skończy jedenaście.

– I chcesz powiedzieć, że właśnie jesteś zazdrosna o dziesięciolatkę?!

– Tak. I nie krzycz na mnie, proszę. Bo zaraz ja ci krzyknę.

– Jezu, uwierz, że Vladka nie mieści się w moim przedziale wiekowym, więc nie masz się czego obawiać. A poza tym nie sądzę, żeby dziesięciolatka powiedziała coś, co mogłoby mnie zawstydzić. I ciebie chyba też, prawda?

– Czy ja wiem... może na przykład powiedzieć, że jesteśmy parą.

– A nie jesteśmy?

– Już twoje słowa mnie zawstydzają, co dopiero Vladki...

– Nie podejrzewałem, że jesteś taka wstydliwa.

– Nie jestem! Nie wiem tylko, czy możemy już nazywać się parą. Nie byliśmy jeszcze ze sobą tak blisko... – Łapię się za głowę, załamana, co ja w ogóle wygaduję.

– Aha, więc według ciebie parą jest się od momentu, kiedy pójdzie się ze sobą do łóżka, tak? Cóż, jeśli potrzebujesz tego rodzaju potwierdzenia, to jakoś możemy to rozwiązać. A swoją drogą, masz ciekawą teorię.

– Spadaj! – Bojan na serio mnie wkurzył, no dobra, prawie na serio, i teraz to ja zaczynam krzyczeć. – Nie mam zamiaru iść z tobą do łóżka! OK?! Nigdy w życiu!

– Ciii. – W odpowiedzi on kładzie mi palec na ustach, a ja zauważam, że mamy dookoła siebie trochę gapiów. Super. Jak robić przypał, to musi być przypał totalny... – Czy możemy iść już do Vladki? Bo robi się późno, a my od dobrych piętnastu minut stoimy i kłócimy się na środku plaży.

– Ja się nie kłócę, to ty się kłócisz – zarzucam mu, ale ruszam wreszcie naprzód, choćby z tego względu, by zejść tym wszystkim rozbawionym naszą wymianą zdań gapiom z oczu.

Vladka już na nas czeka. To znaczy na mnie. Widokiem Bojana przy moim boku jest kompletnie zaskoczona. Co więcej, ku mojemu zdziwieniu, zdaje się, że to on ją zawstydza samą swoją obecnością, a nie ona jego nietaktownymi tekstami. W skrócie: Vladka zachowuje się jak nie Vladka. Kiedy przedstawiam jej Bojana jako swojego kolegę, odpowiada tylko nieśmiałym uśmiechem. Choć raczej spodziewałabym się tego po niej, to on w tym momencie mówi:

– Cześć, jestem Bojan. Chłopak Safiji. A ty?

– Vladana.

– To dla ciebie. Lubisz robić biżuterię? – Bojan wręcza jej prezent i wtedy w oczach Vladki znowu pojawia się ten znajomy błysk.

– Naprawdę to dla mnie??? Lubię, tylko koleżanki już nie chcą dzielić się ze mną swoimi koralikami, a nie mam własnych.

– No to już będziesz miała.

– Dziękuję!

Widzę, że Vladka chce uściskać Bojana, lecz chyba znowu przypomina sobie, jaki on jest przystojny, i znowu ogarnia ją skrępowanie, które powstrzymuje jej zamiary. Tym zachowaniem również przywodzi mi na myśl moje siostry. Ledwie powstrzymuję rozbawienie.

– Liczę na to, że zrobisz dla nas jakąś biżuterię – zagaduję ją Bojan. – Wiesz... taką dla par, bo Safija potrzebuje dowodu, że jesteśmy parą.

Przysięgam, że w tym momencie jestem równie zawstydzona jak Vladka.

– Pewnie. Przyjdź jutro, już wszystko będę miała gotowe. Przyniosę ci jeszcze arbuza. Uprawiamy je w ogródku i sprzedajemy z mamą na targu. Ale tobie oczywiście dam go za darmo. A ty dasz mi za to swój autograf, OK? Safija powiedziała mi, kim jesteś, i przesłuchałam już wszystkie piosenki Joker Out – mówi Vladka i zauważam, że im bardziej z niej schodzi napięcie, tym bardziej ogarnia ono mnie. Zdaje się, że tylko Bojan jest tu wyluzowany, a poza tym sprawia wrażenie, jakby doskonale bawił się naszym kosztem.

– OK, super. Przyjdę więc jutro z Safiją.

– Za to teraz musimy już wracać – wtrącam się.

– A nie masz dziś dla mnie żadnych smakołyków? – pyta trochę zawiedziona Vladka i tęsknie spogląda na moją wypchaną torbę. Ale jestem głupia, zupełnie zapomniałam! Przekazuję Vladce to, co wyniosłam dziś wieczorem z restauracji. Potem żegnamy się z nią i wracamy do hotelu. Ja – nadal rozemocjonowana. Bojan – rozchichotany od ucha do ucha.

– I co? Vladka czymś cię zawstydziła? – pyta prowokacyjnie, a ja posyłam mu mordercze spojrzenie.

– Odwołuję wszystko, co powiedziałam wcześniej – rzucam, darując już sobie komentarz, że to nie przez Vladkę, tylko przez niego tak się czuję.

– Naprawdę: wszystko?

– Yhm

– "Nigdy w życiu" też?

– Co: "Nigdy w życiu"?

– Nie pójdziesz ze mną do łóżka.

– Nie, to akurat podtrzymuję.

– Ale serio nigdy w życiu? – pyta z rozczarowaniem Bojan. Dziś przechodzi samego siebie w byciu wkurzającym. A co ciekawe, to jeszcze bardziej mnie do niego przyciąga...

– Nie możemy tego zrobić – mówię już z pełną powagą, przystając, żeby popatrzeć mu w oczy. – Gdybyśmy to zrobili, byłoby nam jeszcze trudniej, kiedy już wyjedziesz. Nie możemy tak bardzo zbliżyć się do siebie, rozumiesz? Nigdy.

– Nie rozumiem, ale jak zakaz, to zakaz – odpowiada Bojan z taką żałosną miną, że z kolei ja mam ochotę wybuchnąć mu śmiechem w twarz. – To może chociaż zamiast do łóżka, pójdziemy potańczyć?– pyta.

– To akurat możemy zrobić.

 

 

MARTIN's POV

– Martin, idziesz? – ponagla mnie Jure, gdy szykujemy się do baru. Wiem, że mu się spieszy, bo umówił się z Haną. Zupełnie oszalał na jej punkcie, ale przynajmniej jeszcze czasem go widujemy, w przeciwieństwie do Bajana, który wiecznie przepada gdzieś bez śladu. Od razu po kolacji wymknął się na plażę i jak go nie było, tak nie ma.

– Już, idę, zaraz. Szukam telefonu. – Rozglądam się po całym pokoju i nigdzie nie mogę go zlokalizować. Czyżby przepadł tak jak Bojan?

– Ej, nie gadaj, że teraz ty zgubiłeś swój...

– Sam nie gadaj, tylko do mnie zadzwoń.

Jure wykonuje moją prośbę i po chwili udaje mi się zlokalizować swój telefon na jego łóżku, przykryty jego znoszoną, rzuconą niedbale koszulką. Nie wnikam, jakim cudem się tam znalazł, po prostu biorę go i wychodzimy z pokoju. Zanim jednak chowam smartfona do kieszeni, odkrywam, że mam jedną nieodczytaną wiadomość. I to w dodatku od dziewczyny Krisa...

Lara pyta, czy możemy chwilę pogadać, a ja, zaskoczony, już chcę powiedzieć o tym Jure, kiedy dostaję kolejną wiadomość.

Lara: Tylko niech nasza rozmowa pozostanie między nami, OK?

Robi się dziwnie, nie powiem. Robi się bardzo dziwnie... Zerkam na Jure, który nie wykazuje ciekawości tym, że skonsternowany gapię się w telefon, więc stwierdzam, że w zasadzie mogę pogadać chwilę z Larą i dowiedzieć się chociaż, o co chodzi.

Martin: Hej, tak, a co?

Lara: Już wiesz pewnie, że pokłóciłam się ostatnio z Krisem?

Martin: Tak😛 Wspominał, że się obraziłaś i się do niego nie odzywasz, chociaż cię przeprosił

Lara: Tak było xD Ale wszystko sobie przemyślałam i uznałam, że Kris ma sporo racji. Powinnam być tutaj z nim:(

Martin: Więc czemu tu nie przyjedziesz?

Lara: No właśnie przyjadę... Specjalnie wzięłam podwójne zmiany w kawiarni, by zastąpić koleżankę i kolegę, a potem dołączyć do was na ostatni tydzień waszych wakacji i oni w zamian zastąpią mnie:)))

Martin: O! Czyli tak to sobie wymyśliłaś😄

Lara: 🙂

Lara: Ale nie mów nikomu, dobra? Im mniej osób wie, tym mniejsza szansa, że któryś z was się wygada. Chcę zrobić Krisowi niespodziankę.

Martin: Ja na pewno się nie wygadam, ale za pozostałych bym nie ręczył😆

Lara: Dlatego napisałam z tym do ciebie😜

Martin: Spoko, nikomu nie powiem. To kiedy będziesz? Masz już ogarnięty dojazd?

Lara: Jeszcze nie. Jak będę wiedziała coś więcej, to napiszę😀

Martin: Luzik, w kontakcie!

Lara: 👍👍

– Z kim ty tak piszesz? – pyta mnie Jure, gdy dochodzimy do baru. Chowam pospiesznie telefon, nie zapominając o swojej obietnicy i odpowiadam:

– Ja??? Z nikim.

Całe szczęście nie pyta mnie już złośliwie "A kim jest Nicky?".

 

Komentarze

Popularne posty