Współlokator [ 4 ]




Nie pamiętałaś jak wróciłaś do mieszkania. Dość długo krzątałaś się po mieście, unikając połączeń od Jongina. Praktycznie nie odbieralaś od nikogo. Na wyświetlaczu widziałaś różne numery. Chingyu, Jongina a nawet było i połączenie od Yoongi’ego.

Zrozumiałaś że Jimina nie interesowało to, że przyłapałaś go na perwersyjnym stosunku,  w dodatku na blacie którym codziennie używałaś do gotowania..

Było ci cholernie głupio za zachowanie chłopaka, w dodatku wciąż piekły policzki, kiedy wspominałaś ten widok. Musiałaś brać głębokie oddechy, a później zamknęłaś oczy.

— Jungmi? — usłyszałaś znajomy głos i zobaczyłaś Jin’a stojącego obok.

— Cześć — wymanrotalaś pod nosem.

Było stanowczo późno i złe, w dodatku robiło się coraz chłodniej.

— Wszyscy cię szukają — rzekł poważnie Seokjin — Jimin zaalarmował praktycznie każdego.

— Szczerze, to nie wiem dlaczego? 

Wzruszyłaś ramionami. Nie chciałaś poruszać tematu współlokatora, przez którego tak naprawdę byłaś zmuszona do tułaczki.

Razem z Jinem skierowaliście się w stronę mieszkania. Ponieważ zaczęło się robić zimno, opatuliłaś się mocniej skórzaną ramoneską. Seokjin widząc twój stan ściągnął swoją kurtkę i założył ci na ramiona.

— Dziękuję — wyszeptałaś.

Mężczyzna uśmiechnął się do ciebie, a na jego policzkach pojawiły się urocze dołeczki. Wasza podróż była dość ciekawa i skłamałabyś mówiąc, że nie czułaś się jak ze starym znajomym.

Jin nie chciał narzucać się i po prostu milczał, lecz zaczęłaś wypytywać go o różne sprawy. Chciałaś wiedzieć, co lubi a za czym nie przepada? Co motywuje go do działania? Zdziwiłaś się, kiedy przyznał, że jego hobby to gotowanie.

Od razu pomyślałaś o rozgotowanymi kimchi i starałaś się nie spalić ze wstydu. Nie chciałaś przyznać przez Kim’em, że marna z ciebie kucharka. Choć większość osób chwaliła twoje przepisy, ostatnia klęska przy współlokatorze podcięła ci skrzydła.

— A ty? — zapytał, przystając pod furtką.

Nie wiedziałaś, co odpowiedzieć. Interesowałaś się badaniami i krwią.

— Jestem diagnostą — powiedziałaś szeptem, jakby obawiając się jego reakcji.

— To twój zawód — odpowiedział poważnie. — Chodzi mi o to, co robisz oprócz swojej pracy.

Patrzyłaś na twarz Seokjin’a. Przybliżał się do ciebie i nie byłaś zbyt pewna, co chciałby usłyszeć.

— Fotografia — pokiwałaś lekko głową. — Uwielbiam robić zdjęcia.

Jin uśmiechnął się szeroko, a później wpisał kod do furtki. Poczułaś, że zadowoliła go ta odpowiedź, lecz okazał to w dość oszczędny sposób.

W mieszkaniu, prócz Jimina był jeszcze Jongin i Chingyu. Twój chłopak posyłał prawie mordercze spojrzenie na Jimina, natomiast jego najpewniej udusiłaby Chin Gyu.

— Jungmi — usłyszałaś głos Min, która od razu do ciebie podbiegła.

— Przyprowadziłem zgubę — rzekł Seokjin, uśmiechając się szeroko.

Nie patrzyłaś na nikogo, jedynie na marmurową podłogę. Przygryzłaś wargę i wzruszyłaś ramionami.

Jongin siedział na skórzanej kanapie i wyczekująco czekał na twoje wytłumaczenie. Chingyu nie chciała cię puścić, a Jimin?

Jimin nie odezwał się wcale, ani wtedy, ani następnego dnia.



Unikałaś Jimina przez prawie dwa tygodnie. Nie chciałaś kolejnej kłótni, która była niewerbalna, powodowała, że nastała między wami niezręczna cisza. Park nie reagował na twoje prośby, więc postanowiłaś wszystko przemilczeć i po prostu mieć wyjebane.

Cały dzień przebywałaś poza domem, pozwalając współlokatorowi na wyuzdane numerki w jego mieszkaniu. Zabierałaś klucz od pokoju ze sobą i zrobiłaś nawet specjalną kieszonkę w torebce, aby nie zgubić tego małego, srebrnego ustrojstwa.

Park był wyraźnie zirytowany twoim zachowaniem, a kiedy uznał, że powinnaś już wszystko przetrawić, zakleszczył cię w łazience. Stałaś koło umywalki i myłaś zęby. Mając słuchawki w uszach, nie patrzyłaś w lustro. Nie zauważyłaś współlokatora, który  przystanął w progu i patrzył na twoje biodra, kołyszące się w rytm słuchanej muzyki. Nie zanotowałaś, czy śmiał się, czy może podobały mu się ruchy dziwnego tańca?

Wyplułaś pastę do umywalki i wtedy zorientowałaś się, że Jimin coraz bliżej podchodzi. Na szczęście był ubrany, miał sportowe spodenki i top na ramiączkach z motywem Chicago Bulls. Jego włosy były zmierzwione, a na twarz ozdabiał kilkudniowy zarost. Musiał kolejny raz zarwać noc, ponieważ zdążyłaś usłyszeć wczoraj od Yoongi’ego, że serwery jednej z obsługujących przez nich firm padły.

— Chciałeś czegoś, Park? — powiedziałaś, wypluwając resztki pasty do zlewu.

Jego brązowe oczy były zaczerwienione. Wyglądał jak niewyspany niedźwiedź o dość przystojnej twarzy.

— Zaraz zwolnie łazienkę — dodałaś, ponieważ nie doczekałaś się jego reakcji.

— Długo jeszcze będziesz…

— Powiedziałam, że zaraz zwolnie. Daj mi umyć twarz.

Nie pozwolił ci dokończyć. Dwoma dużymi krokami podszedł, zbyt blisko według ciebie, położył ręce na umywalce, po obu stronach twojego ciała i pochylił się do przodu.

— Długo będziesz się tak zachowywać?

Jego głos nie przybrał żadnego tonu. Choć może trochę wydawał ci się zirytowany. Nie, nawet nie trochę, a bardzo.

— Nie rozumiem o co ci chodzi?

Park prychnął, a ty wyczuwałaś od niego te subtelne perfumy. Skórkę pomarańczy, lilię i bez, tak jak w momencie, gdy pierwszy raz przekroczyłaś próg tego domu.

— Unikasz mnie, Jungmi.

Chciałaś spuścić wzrok, byle nie zauważył, jak w twoich oczach pojawił się wstyd i zakłopotanie. Aczkolwiek Jimin nie pozwolił tym razem się zbyć. Dłonią dotknął twojego podbródka i uniósł go do góry.

— Nie unikam cię — wyszeptałaś, czując jak współlokator przybliża swoje usta. — Po prostu daję ci swobodę.

— Nie przychodząc do mieszkania o właściwej porze?

Prychnęłaś. Tylko Jimin Park potrafił tak cię zdenerwować.

— Nie jesteś moją matką — zmrużyłaś oczy. — I jestem już dorosła.

Nie poddał się. Wciąż trzymał usta praktycznie centymetry od twoich. Jego brązowe oczy przybrały odcień ciekłej rtęci.

— Martwię się o ciebie.

Przygryzłaś wargę. Dlaczego właściwie Jimin ci to powiedział? Nie dałaś mu żadnej podstawy, by miał się tobą interesować, czy opiekować się jak dzieckiem.

— Martw się o siebie — wyszeptałaś, czując jego oddech. — Wciąż nie zrobiłeś badań. Za niedługo może być za późno.

— A jak je zrobię, to mi odpuścisz?

Nie byłaś pewna i nie do końca wierzyłaś, że Jimin będzie chciał je zrobić. W końcu wiele osób miało problem z wrażliwymi badaniami, nie mówiąc o panice przed pobraniem krwi.

— Masz dziesięć minut — popchnęłaś Park’a i wyszłaś z łazienki. — Zaprowadzę cię na pobranie, choćby za rękę.

Współlokator pokręcił głową, jakby z niedowierzaniem i przewrócił oczami dwa razy. Jednak nie interesowało cię to, ponieważ sobie przyżekłaś, że przywleczesz go do punktu pobrań, nawet kosztem własnego życia.



Jimin na szczęście nie bał się pobrania krwi. Lecz jak zawsze musiał sprawiać wrażenie idealnego kandydata na męża. Niejedna koleżanka z punktu, wzdychała do niego, a nawet dwie położne prawie się pobiły o to, kto ma pobrać jego materiał.

— Chcę Jungmi — powiedział do kobiet, gdy stanął w progu pokoju pielęgniarskiego.

Zamrugałaś kilkakrotnie oczami, jakby nie wierząc w jego słowa.

— Ja nie pobieram — powiedziałaś powoli, aby zrozumiał.

— Pracujesz w laboratorium?

Park był troszkę zdziwiony, jakby nie do końca rozumiał, że praca diagnosty laboratoryjnego to zupełnie inny obowiązek niż pielęgniarki,położnej czy nawet ratownika medycznego. Wiadomo, potrafiłaś się wkuć i pobrać materiał, aczkolwiek nie należało to do twoich kompetencji.

— Przestań robić z siebie głupka — zrugałaś współlokatora.

Jimin starał się jakoś namówić cię, byś to ty pobrała próbkę. Ostatecznie poddałaś się i przysiadłaś obok niego na specjalnie dedykowanym do tego miejscu. Do ręki wzięłaś odpowiednie próbki i szybko wprowadziłaś igłę do żyły.

— Auuuu — jęknął Jimin teatralnie.

— Przestań udawać, Park.

Pokręciłaś głową, widząc jego minę. Współlokator chciał cię nabrać.

— Bo zaraz zrobię tak, że zaboli.

Na twoje słowa, Jimin się opanował. Czułaś jak napiął mięśnie, a gdy kazałaś mu luźno trzymać rękę, dotykałaś jego przedramienia. Ten dotyk był jakiś magiczny i choć nie chciałaś przyznać, Jimin był dzielnym pacjentem.

Dostał też specjalny plasterek z takim napisem.

— Byłem dzielny?

Zmroziłaś go wzrokiem i pożegnałaś się szybko.

— Przestaniesz mnie unikać? — zapytał w korytarzu, zanim zdążyłaś otworzyć drzwi do laboratorium.

— Zastanowię się — westchnęłaś. — Na razie mam twoją krew do zbadania.

— Ej! — jęknął Park.  — Powiedziałaś!

— Że zaprowadzę cię na pobranie, nic o unikaniu.

— Jungmi!

— Masz czas do czwartej się ogarnąć Park.

Zniknęłaś za drzwiami i pozostawiłaś współlokatora.

W laboratorium przygotowałaś materiał i przypilnowałaś na aparacie. Na niektóre z badań trzeba było dłużej poczekać, lecz choć miałaś pewność, że współlokator nie jest zarażony wirusem HIV, Kiłą i rzeżączką.

Nie wykluczałaś chlamydii, ale na otrzymanie wyniku trzeba było dłużej poczekać. Choć nie wierzyłaś, że Park mógłby być zarażony.

Uśmiechałaś się pod nosem, wspominając poranek. Może Jimin był troszkę stuknięty, aczkolwiek martwił się o waszą relację. A raczej to, co stworzyliście przez czas wspólnego mieszkania. Przestałaś być zła i zawstydzona, chciałaś go zrozumieć i może rzeczywiście seks był dla niego tym, czym dla ciebie fotografia?

Po chwili jednak doszłaś do wniosku, że Park jest zboczeńcem wykorzystującym kobiety. Co prawda, żadna z nich nie protestowała, a wychodząc z mieszkania uśmiechały się szeroko, lecz z cała pewnością liczyły na coś więcej.

Wracając do mieszkania zastanawiałaś się, czy współlokator ma pojęcie o tym, jak to jest być odrzuconym? Patrząc na jego wygląd, pewnie nigdy to się nie stało. Był pewny siebie, zadziorny i przystojny.

Weszłaś do klatki i skierowałaś się na ostatnie piętro. Uśmiechałaś się dyskretnie, bo chciałaś współlokatorowi zdradzić, że  nie ma żadnej choroby wenerycznej. Choć po chwili zrezygnowałaś, bo przecież to były badania poufne. Musiał sam odebrać wyniki.

Znalazłaś kluczyk w torebce i przekręciłaś zamek. W mieszkaniu nie było zbyt głośno, co wywołało nieduży zachwyt. Może rzeczywiście przemyślał całą sprawę?

Wszystko do czasu tego momentu.

Przekroczyłaś próg mieszkania, zdjęłaś buty w przedpokoju i ruszyłas w kierunku pokoju. Drzwi do twojej sypialni były otwarte, co wywołało u ciebie lekką obawę. Przecież zostawiłaś zamknięte.

Pchnęłaś je do przodu i zamarłaś.

Jimin Park siedział z jakąś dziewczyną. W dodatku na twoim łóżku. A ta niewiasta miała na sobie twoje ubranie!

— Możesz mi Park wyjaśnić, dlaczego ta… kobieta — zaakcentowała dość agresywnie. — Ma na sobie moje ubranie?!

— Jungmi to nie tak — chłopak schował głowę w swoją dłoń.

Byłaś na niego cholernie zła. Kiedy byłaś pewna, że Jimin miał talent do pakowania się w kłopoty, teraz zrozumiałaś że jego najlepszą, opaną do perfekcji zdolnością było wyprowadzanie cię z równowagi.

Usta zacisnęłaś w wąską linię, a zęby wręcz zaczęły zgrzytać, gdy wkurzona mierzyłaś morderczym wzrokiem współlokatora. Towarzysząca mu szatynka wstała z łóżka i ze zdziwiona miną, obserwowała was z niedowierzaniem.

— A jak?! — krzyknęłaś.

— Po prostu… 

Słuchałaś Jimina, który opowiadał całą historię. Nie byłaś w stanie opanować swojego gniewu. W dodatku to wszystko było tak kuriozalne. Jak w niezbyt śmiesznej parodii.

Nieznajoma stwierdziła, że dłużej nie będzie słuchać waszej kłótni, więc skierowała się do wyjścia. Gdy zapytała, czy może podrzucić jutro ubranie, ją też zmierzyłaś wzrokiem i dodałaś w gniewie, że może sobie zatrzymać, to co ubrała.

Jimin poprosił cię, byś chwilę zaczekała na resztę wyjaśnień i odprowadził zmieszaną dziewczynę do drzwi. Nie chciałaś tego robić, więc trzasnęłaś tymi od swojego pokoju.

— Jesteś jebanym seksoholikiem! — rzuciłaś, kiedy Park powrócił. — Nawet na chwile nie możesz się opanować!

— Nie prawda! 

— Powiedziałam ci, że do szesnastej możesz sobie robić co chcesz. Ale wróciłam już do mieszkania i co w nim zastaję? Jakąś kobietę w moich ubraniach!

— Powiedziałem, że to był wypadek.

— Wypadek to jest moje przebywanie z tobą w tym mieszkaniu. Jesteś nienormalny! Nie wytrzymasz bez stosunku nawet jednego dnia!

Cały potok słów i zdań wypływał z ciebie. Miałaś serdecznie dość swojego współlokatora, który dzisiaj przekroczył wszelkie granice przyzwoitości.

— Potrafię wytrzymać — odpowiedział zły.

— Nie wierze ci zbytnio.

— To się załóżmy.

Patrzyłaś na Jimina i zastanawiałaś się, do czego to doszło, że jak para dzieciaków zakładacie się o coś, co z góry jest przegrana przez inicjatora. Park nie wytrzyma choćby tygodnia.

— Nie wytrzymasz tygodnia — prychnęłaś  głośno.

— Dam radę nawet miesiąc — odpowiedział dumnie. — Nie mam z tym problemu.

Uniosłaś brew do góry i wybuchłaś histerycznym śmiechem. Wciąż nie wierzyłaś w jego słowa. Z drugiej strony, skoro miał przegrać po tygodniu, zgodziłaś się na zakład.

— Co będę miała za wygrana?

Jimin uniósł teatralnie oczy do góry i przyłożył palec do policzka.

— Nie będę uprawiał seksu w mieszkaniu.

Zdziwiłaś się za jego hojność. To niewątpliwie była kusząca propozycja i tylko dureń by na nią nie przystał. Zdążyłaś jednak wyłapać pewien haczyk.

— A czego chcesz ty?

Jimin uśmiechnął się jeszcze szerzej, oblizując powoli wargę. Poznałaś go na tyle, że byłaś wręcz pewna. Ta mina nie wróżyła nic dobrego.

— Oddasz mi się — wyszeptał zmysłowo, zamykając opuszkiem twoje szeroko otworzone w tamtym momencie usta.

Cholerny Jimin Park!




Komentarze

Popularne posty