.
Niezbyt dobrze pamiętała o której godzinie wróciła do posiadłości. Lecz doskonale wiedziała, co wydarzyło się tamtej nocy. Pamiętała uśmiech Jimina i jego czułe pieszczoty. Wciąż miała na sobie jego bluzę, która zakrywała jej ramiona. Pachniała przyjemnie i Eri skłamałaby, gdyby zaprzeczyła, że Park znów nie zakręcił jej w głowie.
— Jesteśmy — usłyszała jego szept, gdy zajechali na tyły posiadłości.
— Przysnęłam? — Eri ziewnęła i otworzyła szerzej oczy.
— Jesteś zmęczona, to normalne.
Kan podniosła się na siedzeniu i popatrzyła na chłopaka. Jimin nie pił tej nocy, więc mógł spokojnie ją odwieść do domu. Rozejrzała się, orientując, że znajduje się w jednym z samochodów, które stały pod mieszkaniem V tamtej felernej nocy.
— W każdym bądź razie dobrze, że jutro jest sobota.
— Raczej dzisiaj.
Eri poczuła, jak Jimin zakłada jej pasemko za ucho. Czuła się dziwnie onieśmielona tym gestem. Zwłaszcza, że to było zbyt miłe, jak na niego.
— Jesteś taka piękna — wyszeptał.
Otworzyła szerzej oczy, aby zanotować, że fizycznie znajduje się w tym samochodzie. Chciała być pewna, że to nie dalsza część snu. Po chwili poczuła ciepłe wargi chłopaka, kiedy nachylił się, skubiąc jej wargi.
— Muszę iść — wyszeptała.
— Wiem, że to może niezbyt romantyczne… — zaczął Park patrząc prosto w jej oczy. — Ale…
Przez moment nastała cisza. Lecz nie było ona niezręczna jak zazwyczaj w takich momentach. Eri wyczuła napięcie między nimi.
— Naprawdę cię kocham.
Jimin patrzył w jej oczy, a Eri zbyt wiele nie potrafiła zrobić. Złączyła ponownie ich wargi, pragnąc tego ostatniego pocałunku.
Kan nie potrafiła myśleć teraz o niczym. Gdzieś w podświadomości wciąż mała Taehyunga, kantorek i ich intymną bliskość. Lecz z drugiej strony Jimin dawał jej w końcu poczucie stabilności i bezpieczeństwa. Pomimo tego, że wciąż z tyłu głowy miała wspomnienie Japonii i zdradę chłopaka, od tego czasu wiele się zmieniło. Jimin starał się o nią cały czas. Powodował, że znowu zaczęła się uśmiechać.
— Późno już — przerwał ich pocałunek.
Eri przygryzła napuchnięte od pocałunków wargi. Popatrzyła w ciemne oczy chłopaka, które błyszczały szęśliwie.
— Tak masz rację, muszę iść — westchnęła, odpinając pas. — Nim ta mała, podstępna hiena wygada się ojcu.
— Myślisz, że to zrobi? — zaśmiał się Jimin. — Przecież powinien spać.
— Ji Ji jest do wszystkiego zdolny — otworzyła drzwi. — Szczególnie jeżeli ma to mi zaszkodzić.
Park zaśmiał się, a potem sam wysiadł z samochodu.
— Eri! — zawołał dziewczynę, która już kierowała się przez furtkę. — Może wieczorem gdzieś wyskoczymy?
— Jasne, czemu nie?
Kan puściła oczko do chłopaka, a następnie weszła do domu. W oknie obserwowała, jak Jimin jeszcze chwilę patrzy na zamknięte drzwi. Następnie wsiadł do samochodu, nakręcił i odjechał.
✯✯✯
Na śniadanie Chingyu przygotowała owsiankę gotowaną na wodzie. Do dania dodała gorzką czekoladę, cynamon, a na samą górę borówki amerykańskie. Dziewczyna chciała zrobić dla ukochanego jeden ze swoich ulubionych przepisów. Na szczęście wykonanie śniadania nie zajęło jej dużo czasu, a gdy tylko skończyła ruszyła z tacą do pokoju ukochanego. Drzwi pomogła otworzyć nastolatce jedna ze służek, która nie potrafiła powstrzymać uśmiechu.
— To pierwszy raz, kiedy ktoś przygotował dla panicza śniadanie do łóżka — powiedziała zadowolona kobieta, a Chingyu uśmiechnęła się lekko. — Będzie bardzo szczęśliwy.
— Mam szczerą nadzieję…
Kim weszła do sypialni Jungkooka i ukłoniła się służce, by podziękować jej za pomoc. Kobieta z uśmiechem zamknęła za licealistką drzwi. Zadowolona Chingyu podeszła do łóżka, na którym ukochany wciąż leżał. Tak słodko wyglądał, gdy spał…
— Oppa… — szepnęła dziewczyna, po czym położyła tacę ze śniadaniem na prześcieradle w bezpiecznym miejscu.
— Mhm… — jęknął chłopak. Obrócił się w stronę Kim, ale wciąż nie otworzył oczu.
— Wstawaj, oppa…
— Mhm…
— Przygotowałam coś dla ciebie…
Jungkook powoli zaczął podnosić powieki, a dziewczyna uśmiechnęła się na widok odbitej poduszki na jego twarzy. Nastolatek wytrzeszczył lekko oczy, widząc przygotowane śniadanie. Od razu podniósł się do siadu i ucałował ukochaną. Dopiero gdy odkleił się od niej, ujrzał jej uroczą piżamę w różowym kolorze.
— Nie wiem, czego chcę bardziej — mruknął z uśmiechem. — Zjeść to śniadanie czy ciebie…
Jeon przygryzł dolną wargę Chingyu, a ona w odpowiedzi zaśmiała się i odsunęła.
— Zaraz musimy jechać — powiedziała. — Obiecaliśmy Chaewon wyjazd do kina, pamiętasz?
— No nie… — jęknął, po czym rzucił się z powrotem na łóżko. — A nie możemy kiedy indziej…? Tak cholernie mnie jarasz…
— Wstawaj — zarządziła pewnie nastolatka, odsuwając się od Jungkooka. — Zjedz śniadanie i ubierz się. Już rozmawiałam z panem Lee, zawiezie nas do kina i potem po nas przyjedzie.
— Mhm… — mruknął Jeon.
— Obiecałeś…
— Wiem, wiem… — odparł. — Już wstaję. Zjem i pojedziemy.
— Dziękuję, oppa. — Cmoknęła go w policzek. — To wiele dla mnie znaczy.
Jungkook uśmiechnął się lekko i złączył ich usta w krótkim pocałunku.
— Ale jak już wrócimy, to będziesz cała moja.
— Oczywiście — zaśmiała się nastolatka, po czym wstała. — To ja się pójdę już ubrać.
— Możesz przebrać się przy mnie — zażartował, a Chingyu popukała się w czoło. — No co? Może przynajmniej sam…
Rozmowę nastolatków przerwała krótka wibracja telefonu Jungkooka. Chłopak zmarszczył brwi, po czym chwycił do ręki komórkę. Z jego ust wydobyło się przekleństwo.
— Nie mogę jechać — powiedział, nie spoglądając na dziewczynę. — Przepraszam Chingyu, ale muszę zrobić coś ważnego. Nie dam rady pojechać z tobą i Chaewon do kina.
Na twarzy Kim pojawił się smutek, ale kiwnęła głową.
— Przepraszam Chingyu, naprawdę…
— Pojedziesz z nami następnym razem — odparła z lekkim uśmiechem.
Wiedziała, że Jungkook od razu wyczuł jej nieszczerość w głosie. Nie miał jednak czasu na dalszą rozmowę z ukochaną. Otrzymał w końcu wiadomość mission. Musiał udać się na miejsce spotkania ze znajomymi. Mieli ważne zadanie do wykonania.
✯✯✯
Wieczorne wyjście udało się nastolatkom, aż za bardzo. Eri była zaskoczona, że Park nie próbował jej zaimponować jakimś przereklamowanym miejscem, a po prostu ponownie zabrał nad rzekę Han.
— Tu jest magicznie — wyszeptała, czując jak objął ją ramieniem.
— Cieszę się, że ci się podoba.
— Czasami człowiekowi potrzeba dystansu do wszystkiego — rzekła.
— Kiedy mam natłok myśli przyjeżdżam tutaj, siadam nad brzegiem i patrzę w tafle wody. Ona uspokaja.
— To prawda.
Pocałowali się pierwszy, a później i drugi raz. Gdy stwierdzili, że jest zbyt zimno, wrócili do samochodu chłopaka.
Eri nie chciała psuć idealnego nastroju, więc szybko znalazła się na kolanach chłopaka, obsypując jego twarz delikatnymi całusami. Jimin uśmiechał się i przyciągnął ją mocniej. Chwycił kobiecy kark i zatopił w ciemnych włosach swoje palce.
— Smakujesz jak wanilia — wyszeptał zmysłowo.
— Bo jedliśmy lody waniliowe — zaśmiała się w odpowiedzi, przygryzając wargę. Lubiła się z nim przekomarzać.
— Nawet nie wiesz, jak mnie jarasz — przejechał palcem po kobiecej szyi.
— To zacznij coś z tym robić…
Nie dokończyła, ponieważ dłonie chłopaka wkradły się pod materiał bluzki. Eri nie mogła zaprzeczyć, że te intymne chwile sprawiały im przyjemność.
Całowali się namiętnie, szaleńczo. Łapali swój rytm, jakby znali się od zawsze. Dziewczyna falowała. Podnosiła się do góry i opadała. Czuła na sobie pocałunki Jimina. Była tak blisko spełnienia…
Puk, puk.
Usłyszeli stukanie dochodzące w zaparowaną szybę. A później dostrzegli niewyraźną sylwetkę za samochodem.
Eri poprawiła się, chcąc uciec z Jimina, lecz Park przytrzymał jej ciało. Nie był zszokowany, ani przerażony. Najwidoczniej dla niego nic się nie stało. A świadomość, że ktoś ich nakrył, dosłownie po nim spływała.
Powoli opuścił szybę i ukazała im się uśmiechnięta twarz J-Hopa.
— Nie chcę przeszkadzać — zaczął uśmiechając się szeroko. — Tej jakże przyjemnej chwili…
— Do rzeczy — powiedział zirytowany Park.
— Mam do ciebie sprawę.
— Jestem zajęty.
— To potrwa chwilę — Hoseok podrapał się po skroni.
Jimin skierował twarz w stronę Eri, która pokiwała głową. J-Hope odwrócił wzrok, pozwalając aby dziewczyna zeszła z kolegi i usiadła na miejscu pasażera. Park szybko wciągnął spodnie i zapiął pasek. Następnie przelotem pocałował dziewczynę.
— Zaraz wracam.
Jimin otworzył drzwi i wyszedł na zewnątrz. Eri nie chciała wtrącać się w nie swoje sprawy, jednak wiedziała, że to co się teraz wydarzy nie jest normalne. Bo w zasadzie, kto przerywa koledze namiętne chwile, a później tłumaczy, że to nie potrwa długo?
W ciszy wyczekiwała powrotu Jimina, lecz udało jej się podsłuchać kilka zdań. Nie żeby specjalnie słuchała…
— To gruba akcja — J-Hope nagle spoważniał.
— Nie może JK się tym zająć? — odpowiedział Park.
— Namjoon chciał wszystkich. Jimin potrzebujemy kierowcy. V zajął się namierzeniem, dragi są na wschodniej granicy miasta…
— To niech Suga…
— Suga ma za zadanie przejąć lufy.
— Kurwa — westchnął Park. — Dobra, będę do godziny na miejscu. Niech Taehyung wyśle mi współrzędne.
— Wiedziałem, że zrobisz co słuszne.
J-Hope poklepał po ramieniu przyjaciela, a następnie odpalił motor i zniknął za skarpą. A Eri wciąż siedziała w milczeniu, starając się zrozumieć, co to wszystko ma znaczyć?
✯✯✯
Droga do kina Chingyu ciągnęła się wyjątkowo długo. Dziewczyna myślami wciąż krążyła wokół Jungkooka, który bez słowa wyjaśnienia zrezygnował ze wspólnego wypadu. Czasem zastanawiała się, co Jeon robi podczas wolnych dni w towarzystwie paczki swoich znajomych. Zachowanie chłopaka wydało się Kim odrobinę podejrzane i dopiero w tym momencie zrozumiała, że nie zna prawie wcale Jungkooka.
— Unnie… — Z rozmyślań wyrwała ją młodsza siostra, która całą drogę trzymała Chingyu za rękę. Gdy licealistka spojrzała na młodszą, powędrowała wzrokiem w kierunku Chaewon, która wskazywała na coś palcem.
Kim spojrzała przed siebie i gwałtownie się zatrzymała, starając się zasłonić siostrę ciałem. Znajdowały się już przed kinem, ale tuż przed nimi stał ojciec dziewczyn. Nie był jednak sam – stał ze smutną miną w towarzystwie policji.
— Chaewon, nie bój się — jęknęła Chingyu, nie spoglądając na młodszą. Nastolatka sama trzęsła się jak dziecko, jednak chciała ochronić siostrę za wszelką cenę.
— To one! — Krzyk mężczyzny sprawił, że Chaewon zrobiła krok do tyłu, a Chingyu zacisnęła mocno pięści.
Do dziewczyn podszedł ich ojciec u boku którego kroczyła policja. Było to dwóch mężczyzn ze zmarszczonymi brwiami. Wyglądali przyjaźnie i Chingyu miała nadzieję, że raczej im pomogą niż zostawią, jak tylko dowiedzą się prawdy o ich rodzicu.
— Moje córeczki! — Jong Shik objął starsze dziecko ramionami. Licealistka zesztywniała, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Dotyk tego człowieka tak bardzo ją brzydził i przerażał. — Wreszcie was znalazłem! Tak się o was… — przyciszył głos. — Martwiłem, Chin…
— Nie dotykaj Chaewon… — szepnęła drżącym głosem.
— Chingyu i Chaewon, prawda? — zapytał policjant, który zwrócił na siebie uwagę rodziny.
Chingyu kiwnęła głową, gdy ojciec odsunął się od niej. Wcześniej poczuła lekki smród wódki z jego ust. Stróże prawa widocznie tego nie wyczuli. Gdyby tylko wiedzieli, jaką osobą był Kim… Na pewno nie zabraliby ich z powrotem do tego okropnego domu!
— Pojedziemy na komendę w celu złożenia wyjaśnień — odezwał się drugi policjant. Wyraźnie spoglądał na Jong Shika ze zmarszczonymi brwiami. Czyżby coś podejrzewał?
— A nie mogę od razu zabrać córek do domu?
— Niestety takie są procedury — odparł.
Chingyu przełknęła głośno ślinę i chwyciła siostrę za dłoń. Dziewczynka właśnie zaczęła się trząść, a licealistka nie wiedziała, jak powinna się zachować. Spojrzała jeszcze raz na policjanta, ale ten widocznie nie zrozumiał jej niemego przekazu.
— Nic wam się nie stanie — dodał stróż prawa. — Uwierzcie mi. Policja wcale nie jest taka straszna, jak wam się wydaje. Pomożemy wam.
— A ile wam to zajmie? — wtrącił ojciec.
— Nie chcę, unnie…
Szept Chaewon sprawił, że wszyscy spojrzeli na nią. Chingyu niemal natychmiast odwróciła się do niej i przytuliła do siebie drżące ciało siostry. Młodsza była przerażona powrotem do domu, a policja głupio myślała, że dziewczyny bały się właśnie ich.
— Nic nam nie będzie, Chae — odpowiedziała Kim i poklepała siostrę po plecach. — Ochronię cię zawsze.
— Zapraszam do radiowozu — powiedział funkcjonariusz, po czym wskazał rękę, w którym kierunku rodzina powinna się udać. — Dobrze, że trzymacie się państwo razem. Wasz ojciec bardzo się martwił.
Rodzeństwo ruszyło w stronę pojazdu. Świadomość powrotu do domu alkoholika sprawiła, że miały ochotę znów uciec. Chingyu nie chciała jednak pakować ukochanego w problemy. W końcu sam miał jeszcze swoje życie, na którym powinien się skupić.
Gdy siostry wreszcie pojawiły się w pojeździe, Chaewon od razu wtuliła się w starszą. Kim przygryzła dolną wargę i zacisnęła pięści. Pomimo braku czasu Jungkooka musiała go o wszystkim poinformować… Ale co jeżeli nie miał czasu? Chingyu musiała znaleźć rozwiązanie z sytuacji…
Wreszcie wyciągnęła telefon z kieszeni i znalazła numer do Sugi. Po kilku sekundach wreszcie postanowiła napisać do niego smsa… a w jego treść składała się wyłącznie z jednego słowa pomocy...
✯✯✯
Szybko wrócili do posiadłości, a Jimin delikatnym pocałunkiem pożegnał dziewczynę. Kan wiedziała, że spieszy się, a najwidoczniej wiadomość od J-Hopa, napędzała go do działania.
— Zadzwonię jutro — wyszeptał, wsiadając do samochodu.
— Jasne — odpowiedziała Eri, starając się brzmieć naturalnie.
— Przepraszam.
— Daj spokój — machnęła ręką. — Rozumiem, że musisz.
Jimin popatrzył się jeszcze raz, a później odpalił silnik i zniknął za bramą.
Eri odwróciła się i przystanęła, lecz wciąż niezaspokojona wiedza, zmusiła ją do otwarcie bramy garażu.
Wsiadła do samochodu, by następnie odjechać z parceli. Skierowała się po śladach Jimina O tej godzinie było mało samochodów na drodze, a auto Parka rzucało się, nawet gdy sam kierowca nie miał o tym pojęcia.
Nie wiedziała, gdzie chłopak jedzie. W głowie wciąż, niczym bumerang, wracały słowa: dragi, lufy, V ich namierza. To wszystko było dziwne. W dodatku na pięćset sposobów.
Zauważyła wąskie uliczki skręcającego w nie camaro Park’a. Dojechała na teren dzielnicy Seongbuk-gu. Nigdy wcześniej tutaj nie była, a mijając znak przeczytała tą nazwę.
— Ciekawe co on tu robi — powiedziała do siebie, wyłączając światła.
Zaparkowała samochód kilka przecznic dalej, aby przypadkiem Jimin jej nie zauważył. Może nie była najlepiej ubrana — miała wciąż na sobie spódniczkę, ale starała się nadążyć, by chłopak jej nie uciekł.
Odnalazła go, jakieś pięćdziesiąt metrów dalej. Schodził po schodkach i zniknął za stalowymi drzwiami.
Szybko pobiegła w tamtą stronę, rozglądając się na boki. Nie chciała zostać kolejny raz przyłapana. Czuła się jak w jednym z netflixowych filmów akcji. Przebiegła na druga stronę, zgodnie z trasą, którą wcześniej obrał Park. Po chwili zauważyła, że drzwi się otwierają, a w jej szparze zauważyła Jin’a.
Natychmiast schowała się za stojącym słupem informacyjnym i liczyła na to, że Kim jej nie zauważył. Policzyła do trzech i zamknęła oczy.
Po chwili raz jeszcze usłyszała delikatne skrzypienie drzwi. Przyłożyła twarz bliżej do szpary, gdzie słup odstawał od ściany sąsiedniego budynku. Przymknęła jedno oko, by drugim lepiej dostrzec obraz. Widziała, jak Park wychodzi, a razem z nim Namjoon i Taehyung.
Nastolatkowie wsiedli w zaparkowane samochody. Audi A3, Porche i Mustanga, a następnie odpalili silniki. Dostrzegła, jak ruszają na północ. Niewiele myśląc, Eri chciała ruszyć za nimi. Odwróciła się, a wtedy nagle nastała ciemność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥