.
— Dawno tak pojebanej misji nie mieliśmy — westchnął Yoongi.
— No — odparł J-Hope i założył ręce za głowę. — Zajebiście podrasowałeś nasze samochody. Daliśmy im radę spierdolić.
— Jakoś — wtrącił od razu Namjoon. — Musimy bardziej uważać.
— A nie uważacie, że powinniśmy z tym skończyć? — wtrącił Jeon.
Po wypowiedzi Jungkooka wszyscy na niego spojrzeli. Widać było po ich minach, że nie byli zadowoleni jego pomysłem. Mieliby zrezygnować z takiej adrenaliny w swoim życiu? Na dodatek tylko dzięki temu byli w stanie przetrwać w tym chorym świecie, będąc szanowanymi.
— Będziemy musieli potem porozmawiać — odparł RM i wskazał wszystkim kierunek, w którym powinni się udać. — Dzisiejsza misja zakończona sukcesem. Każdemu z was należy się jakiś hajs za wykonaną robotę.
— Na to czekałem — wtrącił Jin, po czym wystawił rękę w stronę przywódcy. Ten w odpowiedzi tylko przewrócił oczami.
— Dam potem.
Jungkook zacisnął mocno pięści. Odkąd związał się z Chin Gyu, zaczął myśleć przyszłościowo. Zdarzało mu się samemu przyłapać na tym, że tworzył wizje, w których razem z nastolatką miał szczęśliwą rodzinę. Obraz ten sprawił, że chłopak chciał doprowadzić do realizacji tych marzeń. Kim była tą jedyną, najważniejszą. Dla niej był w stanie zrezygnować nawet z przynależności do grupy, która tworzył razem z przyjaciółmi.
— O kurwa… — Głos Sugi sprawił, że Jeon wyrwał się z własnych myśli.
— Co się stało? — zapytał V z włożonymi w kieszenie dłońmi. — Czemu masz taką minę?
— Sory, Jungkook — powiedział cicho Min. — Nie zauważyłem wcześniej… Nie wiem za bardzo o co chodzi, ale Chin Gyu…
— Co się jej stało?! — Nastolatek podszedł do przyjaciela i chwycił go za kołnierz bluzy. — O co chodzi?!
— Wysłała mi wiadomość „pomocy”...
Jeon już więcej nie słuchał. Podbiegł do leżącego niedaleko motoru i pomimo komentarzy wkurzonego Namjoon’a, ruszył w stronę własnego mieszkania. Chłopak nie miał pojęcia, czego mógłby się spodziewać – chciał tylko zobaczyć ukochaną całą i zdrową. Niczego więcej naprawdę nie chciał.
Droga motocyklem zajęła mu około pół godziny. Jechał dość szybko, ale mimo to starał się przestrzegać przepisów drogowych. Wolał jechać bezpieczniej i jak najszybciej spotkać się z Kim, niż potem się o nią martwić, gdyby złapała go policja załamanie prawa.
Gdy wreszcie pojawił się przed domem, czekała na niego już służka. Kobieta wyglądała na zdołowaną, ale Jeon najzwyczajniej w świecie po prostu ją olał i wszedł do mieszkania. Nerwowo zaczął otwierać wszystkie pokoje, by sprawdzić, czy Chingyu jest w budynku. Niestety za każdym razem czekała na niego głucha cisza.
Dopiero gdy stanął przed wejściem do pokoju Chaewon, zawachał się.
— One tu będą…
Jungkook wziął głęboki oddech i pomimo drżących dłoni wszedł do pomieszczenia. Już od progu wskoczyła na chłopaka zadowolona Nuka, która zaczęła lizać go po twarzy. Pies stęsknił się już za innymi, dlatego tak uradowała ją obecność nastolatka.
— Wiesz, gdzie są twoje panie? — zapytał jednocześnie smutny i wściekły licealista. Ku własnemu zdziwieniu pysk psa powędrował w stronę biurka, gdzie stało zdjęcie sióstr. Znajdowały się przed swoim domem. — Jesteś genialna, Nuka! Dzięki!
Jednocześnie szczęśliwy i zdenerwowany ruszył w kierunku budynku, który służył siostrom Kim jako miejsce, w którym mogły spać, przeżywając tym samym prawdziwy koszmar.
✯✯✯
Kolejna akcja zakończyła się sukcesem. Nie liczył pieniędzy, które już za niedługo wylądują na lewym koncie. W sumie to go nie interesowało. W tej całej zabawie w złych najbardziej lubił to, że był po prostu wolny. Nie musiał myśleć, że jest synem szanowanego biznesmena.
Jimin włożył ręce w kieszenie i z uśmiechem nałożył kaptur bluzy. Było już zbyt późno aby wrócić do Eri, a zbyt wcześnie by położyć się spać. Był śpiący, jednak buzująca w żyłach adrenalina powodowała, że wciąż był pobudzony.
Razem z RM, Jinem i V zdołali spokojnie przetransportować towar do magazynu. W dodatku nowe samochody świetnie się spisały, a Jimin mógł jak zawsze błyszczeć.
— Dobrze, że zgubiłeś ich na tamtym zakręcie — wtrącił Jin, kładąc rękę na ramieniu Parka.
— Dla mnie to łatwizna — odpowiedział z przekąsem.
— Następnym razem — wtrącił Namjoon. — Lepiej, żeby nie siedzieli nam na ogonie.
— Spokojnie, zgubię ich — machnął ręką Jimin. — V co się dzieje?
Taehyung stanął w pewnym momencie, pozwalając aby przyjaciele poszli do przodu. Wyglądał na zamyślonego, jakby coś nie dawało mu spokoju.
— Po prostu…
— Co się dzieje? — RM przystanął przed bazą.
— Nie uważacie, że to było za proste?
Zebrani zaśmiali się. Jednak V wcale nie było do śmiechu.
— Daj spokój! — Jin machnął ręką. — Takie głupki nie myślą zbyt wiele.
— Wiesz to po sobie? — wtrącił Park.
— Coś podejrzewasz? — Namjoon podszedł bliżej.
Taehyung przyłożył palec do brody, po której się podrapał. Coś mu tutaj nie pasowało. Zresztą…
— Przecież oni nagle się pojawili — rzekł. — Skąd wiedzieli, że tam będziemy?
— Myślisz, że nas śledzili? — Park uniósł brew do góry.
— Nie można tego wykluczyć — odparł poważnie lider.
— Nie podoba mi się — jęknął Jin.
— Na razie dajmy sobie spokój — RM otworzył drzwi bazy. — Przyda nam się odpoczynek. Zasłużyliśmy na to.
Jimin pożegnał się z przyjaciółmi i wsiadł w swoje camaro. Zajechał pod posiadłość Kan, lecz nie zauważył światła w pokoju.
— Pewnie już śpi — pomyślał i nakręcił.
Droga do domu minęła mu bardzo szybko i gdy dojechał, wziął prysznic i położył się od razu spać.
Następnego dnia był bardzo zdziwiony, gdy Kan nie odbierała. Nie wiedział, gdzie jest, ani czy się spotkają. Bardzo chciał być już przy niej i poczuć jej smak.
— Paniczu! — Do pokoju wszedł kamerdyner.
— Mówiłem, byś tak mnie nie nazywał — rzekł stanowczo Park.
— Panicza ojciec nie życzyłby sobie tego…
— No tak — westchnął ciężko Park. — Ojciec…
Odkąd matka odeszła, pan Park zajął się głównie biznesem. Zawsze naciskał na Jimina, który był jedynakiem, aby godnie go zastąpił. Pomimo tego, że syn nie chciał.
— Prosił abyś przyszedł na zebranie — wtrącił kamerdyner.
— Nie mam czasu…
— Niestety nie przyjmuje negatywnej odpowiedzi.
Jimin westchnął raz jeszcze. Ciężko i przeciągle. Przetarł zaspane oczy, a później spojrzał na lokaja.
— Dobrze — rzekł. — Będę za dziesięć minut.
Obserwował jak służba wychodzi, a następnie spróbował raz jeszcze zadzwonić do Kan. Poczta głosowa.
— Kurwa — powiedział zirytowany. — Mam nadzieję, że nie wkurzyła się za wczoraj…
Szybko wstał z łóżka, wziął ekspresowy prysznic, a gdy kamerdyner znów zapukał, szybko wykręcił numer do V.
— Czego? — usłyszał zaspany głos Taehyunga.
— Musisz mi pomóc.
— Co będę z tego miał?
— Nie denerwuj mnie — warknął w odpowiedzi.
— Kogo znów mam namierzyć?
— Eri. Wyślę ci potrzebne dane.
Jimin usłyszał, jak V jęczy. Jednak znał go na tyle, że wiedział, iż przyjaciel pomoże mu w tym, czego potrzebuje. Zresztą zawsze był taki. Udawał lenia, a tak naprawdę pracował za dwóch. Choć czasami nie obyło się bez narzekania.
✯✯✯
Pod dom ukochanej podjechał dość szybko. Nim jeszcze zdążył zejść z pojazdu, ujrzał uśmiechniętą od ucha do ucha twarz ojca sióstr Kim. Jungkook zmarszczył brwi i gdy wyciągał klucze z motoru, podszedł do mężczyzny. Twarz chłopaka zdradzała wiele emocji, a przede wszystkim jego wkurzenie. Nastolatek miał ochotę dać alkoholikowi nauczkę, ale nie mógł mu nic zrobić… Nie dopóki nie wiedział, gdzie były Chingyu i jej młodsza siostra.
— Gdzie one są? — warknął wkurwiony Jeon, starając się ujrzeć cokolwiek za płotem. — Gadaj, natychmiast.
— Nie ma ich tu…
— Nie kłam! — krzyknął licealista i chwycił mężczyznę za bluzkę. Jednak nie wytrzymał. — Są tu. Zabrałeś mi je! Oddawaj, skurwysynie!
— To nie są twoje rzeczy…
— Ani twoją rodziną!
— Pff… — Ojciec Kim parsknął śmiechem. — Za niedługo przekonasz się pewnie sam, kto jest dla nich ważniejszy.
— Nie są przy tobie bezpieczne — dodał nastolatek i puścił mężczyznę. — Ja im to mogę zapewnić. Wszystko, czego tylko potrzebują. Dom, miłość, rodzinę, prezenty, szczęście. Dam im wszystko, czego będą chciały i potrzebowała. A ty im co możesz dać?!
— Daj mi pieniądze, a znów ci je oddam bez żadnego problemu — zaśmiał się mężczyzna, po czym podniósł z podłogi szklaną butelkę i upił łyk alkoholu. — Ostatnio dałem ci spokój. Teraz też daj mi trochę pieniędzy i będziemy kwita.
— Więcej ci nie zapłacę, menelu — warknął Jungkook, a Kim wzruszył ramionami.
— Więc ci ich nie oddam.
Jeon nie wytrzymał. Wyciągnął zza kurtki pistolet i lufę skierował w stronę klatki piersiowej mężczyzny. Alkoholik zaskoczony uniósł ręce do góry, przy okazji zrzucając butelkę na ziemię.
— C-Co ty…?
— Oppa?
Zza bramy wyszła Chingyu, za plecami której znajdowała się Chaewon. Trzymała starszą siostrę za kraniec bluzki, starając się ukryć. Licealistka w jednej chwili kazała się schować dziewczynce za bramę. Widok Jungkooka mierzącego do ojca bardzo ją zaniepokoił.
— C-Co się dzieje? — zapytała drżącym głosem.
— Chce mnie zabić!
— Chcę was zabrać z powrotem do domu — wtrącił Jeon. Chłopak dopiero w tym momencie zwrócił uwagę na twarz ukochanej. Miała posiniaczony policzek i rozciętą wargę. — Zrobił ci to?
— Nie! Ja nigdy!
— Zamknij mordę! — krzyknął nastolatek i złapał mężczyznę za szyję, przystawiając pistolet do jego skroni.
— O-Oppa…
— Powiedz mi, Chingyu.
Dziewczyna spuściła głowę, by po chwili rozdzielić mężczyzn. Stanęła przed ojcem, zasłaniając go swoim ciałem. Jej zachowanie sprawiło, że Jungkook rozchylił lekko usta, a potem schował broń do kabury.
— Nie wydawaj na nas więcej pieniędzy… Nie potrzebujemy ich… Byliśmy… szczęśliwsi, gdy ciebie nie było… — jęknęła Kim.
— Mówisz to szczerze?
Chingyu odwróciła wzrok, po czym kiwnęła głową.
— Nie wierzę ci — odparł od razu i chwycił ukochaną za policzka. — Ale jeśli tego właśnie chcesz, to nie będę się wtrącał. Wiesz, gdzie mnie znaleźć.
Nim dziewczyna zdążyła mu odpowiedzieć, Jungkook dostał smsa o treści alert. Od razu wiedział, co powinien zrobić. Bez spojrzenia w oczy ukochanej, odwrócił się do niej plecami i odjechał na swoim motorze.
✯✯✯
Otworzyła oczy. Czuła pulsowanie w skroniach, a potylica bolała ją niemiłosiernie. Dosłownie jakby obuchem dostała w głowę.
Wyczuła zapach metalu i siarki, a także prochu. Powolnie zamrugała, rejestrując otoczenie. Nie wiedziała, gdzie się znajduje, ani dlaczego? Nie pamiętała zbyt wiele.
Czuła suchość w gardle, które zostało podrażnione. Najprawdopodobniej musiała nawdychać się gazu pieprzowego lub czegoś do usypiania. Nie musiała być znawcą, że to była substancja wyjątkowo trująca.
Drzwi zaskrzypiały. Choć chciała zobaczyć, kto wszedł do środka, nie mogła się ruszyć. Nie tak szybko jak chciała.
— Patrz jak pokornie siedzi — powiedział z kpiną jeden z mężczyzn
— Może nie wie co ją czeka? — odparł mu towarzysz.
Eri nie potrafiła nic powiedzieć. Trzymała usta zaciśnięte. Nadgarstki miała skrępowane, tak samo jak nogi. Była w jakimś magazynie.
— Obudziłaś się skarbie? — jeden z nieznajomych podszedł bliżej.
Śmierdział alkoholem i papierosami. Gdy nachylił się nad jej twarzą, zauważyła charakterystyczną bliznę nad okiem.
— Taka ładna dziewczyna — rzekł, biorąc między palce jej podbródek.
— Chcesz trochę kreski? — wtrącił drugi, rozsiadając się przy stole.
Kan nie była głupia. Doskonale zdawała sobie sprawę, co oznacza to zdanie. Nie odpowiedziała nic. Obserwowała jak rosły facet rozsypuje biały proszek, układa go w kreskę, a następnie od razu pochłania nosem.
— Mieliśmy nie brać towaru.
— Dwa gramy w tą czy tamtą… — facet wstał od stołu i skierował się w stronę kolegi. Wciąż patrzył na Eri. — Co by z tobą zrobić?
Kan patrzyła na nich z odrazą. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego znajduje się w tym miejscu i co to za cholerny magazyn.
— Mam ochotę wciągnąć kreskę — odparł mężczyzna z blizną. — Na niej.
— To ją rozbierz.
— Lubisz niegrzecznych chłopców?
Kiedy Kan miała coś powiedzieć, poczuła gorące dłonie, wkradające się pod materiał spódniczki. Żółć podeszła jej do gardła, gdy pomyślała, co chcą z nią zrobić. Szybko otworzyła buzię i opluła faceta, starając się wyrwać spod dotyku jego dłoń.
— Ty suko — krzyknął facet, chwytając jej twarz. — Powinnaś być grzeczna.
— Spierdalaj — wycedziła. Tylko na tyle było ją stać.
— Zaraz zobaczymy czy wytrzymasz jak cię porządnie…
Nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ dziewczyna kolejny raz opluła jego twarz.
— Ty kurwo! — poczuła mocny cios w twarz. — Tak bardzo lubisz ślinę? Nie ma problemu.
Eri zaczęła się wyrywać, lecz drugi z mężczyzn trzymał ją w uścisku. Bliznowaty natomiast szybko zaczął odpinać spodnie. Kan nie chciała i nie mogła sobie wyobrazić, w jakim niebezpieczeństwie się znajduje.
— Myślisz, że Park mnie zabije, jeżeli wyrucham mu dziewczynę? — rzucił od niechcenia do kolegi.
— Są gorsi od niego — skomentował w odpowiedzi. — Choć ostatnio widziałem, jak wykończył tego sukinsyna od…
Eri nie chciała ich słuchać. Nie potrafiła myśleć racjonalnie ani się uspokoić. Była przerażona. Nie wiedziała, co się wydarzy.
— Może najpierw napiszę mu wiadomość? — zaśmiał się.
— Chcesz brudzić takie piękne ciało?
Kan nie rozumiała zbyt wiele, ani tym bardziej nie widziała. Została brutalnie odwrócona, a po chwili poczuła ostre cięcie na plecach. Nim się zorientowała, co tak naprawdę się dzieje, usłyszała huk, a następnie wystrzał. Po sekundzie, trzymający ją wcześniej facet, osunął się do przodu. Zauważyła kałuże krwi, a potem postrzał w głowę. Nim sama zdążyła opaść, poczuła silne ramię, które szybko otoczyło ją i przytrzymało.
— V — wyszeptała.
— Już spokojnie — odpowiedział pewnie. — Jesteś bezpieczna.
Eri starała się uśmiechnąć, lecz wciąż bolała ją głowa.
— Jimin? — usłyszała głos Namjoona. — Eri jest cała, mamy ją.
Potem już tylko zarejestrowała kilka obrazów — V, który przykrył ją swoją skórzaną kurtką, a wcześniej zrobił prowizoryczny opatrunek na plecy, RM, chowającego broń do kieszeni, Jungkook’a i J-Hope'a masakrującego zwłoki.
— Zamknij oczy — wyszeptał jej V przy uchu. — Nie powinnaś tego widzieć.
Posłusznie zrobiła to, o co nastolatek ją poprosił. Zamknęła oczy, a po chwili poczuła się senna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥