Reckless Pain [ 11 ]

 .



— Co to za komentarz, że wiesz, co ciągnie Jimina do Eri? — mruknęła Chingyu, po czym odwróciła się do chłopaka plecami. On od razu przytulił ją i odsunął kosmyk włosów za ucho. — Zostaw mnie. 

— Moja księżniczka się obraziła? — zapytał lekko rozbawiony. — Już tak nie udawaj, że jesteś o nią zazdrosna. Przecież to twoja bardzo dobra koleżanka.

Jungkook przygryzł płatek ucha Kim, a ona w odpowiedzi wyrwała się z jego uścisku. Już miał zamiar powiedzieć jakiś głupi tekst, ale zorientował się, że Chingyu mogła wcale nie żartować. Chwycił dziewczynę za nadgarstek. 

— Przepraszam — mruknął zmartwiony — nie chciałem cię urazić. Nie miałem na myśli… 

— Przecież wiem — zaśmiała się i pocałowała w policzek. — Już trochę cię znam… Poza tym o Eri nigdy nie będę zazdrosna. To moja przyjaciółka. 

Chingyu odsunęła się od chłopaka, a następnie z uśmiechem odeszła od niego. Przecież nigdy nie oskarżyła by o nic przyjaciółkę – poza tym Jungkook kompletnie nie był w jej typie. No i dodatkowo Kim ufała chłopakowi. Naprawdę nie miała o co się złościć.

Po paru minutach nastolatka pojawiła się w klasie. W sali siedziało już kilka osób, ale Chingyu nie zauważyła Eri, więc postanowiła jej poszukać. Nim jednak zdążyła się odwrócić, ktoś popchnął ją na ścianę. Po korytarzu rozległ się cichy jęk. 

— Ałć — jęknęła Kim. 

— Odczep się wreszcie od Jungkooka — warknęła dziewczyna ze starszej klasy i pociągnęła Kim za włosy. — Ciekawa jestem, co on w tobie widzi. Założę się, że zaczął się z tobą ruchać, bo miał na ciebie ochotę i nic więcej.

— Ile ci zapłacił? — zaśmiała się jej koleżanka.

Chingyu przygryzła dolną wargę. Nie chciała dać po sobie poznać, że to co mówią znajome jest prawdą. Zapłacił jej sporo, ale czy ich relacja trochę się nie zmieniła? Była w mieszkaniu Jeon’a – nie oznacza to, że między nimi jest coś więcej? Chingyu sama nie potrafiła sobie odpowiedzieć. 

— Nie wasza sprawa co jest między mną a Jungkookiem — odparła Kim. 

 W odpowiedzi Seonah mocniej pociągnęła licealistkę za włosy. Chingyu krzyknęła, by ją puścić, ale nikt nie zareagował na jej prośbę o pomoc. Nawet nauczyciel który dopiero co przyszedł, przypatrywał się scenie gdzieś z boku. 

— Jakiś problem? — Chingyu usłyszała znajomy głos i nim się spostrzegła, Eri uderzyła jej oprawczynie z pięści w  twarz. Dziewczyna odsunęła się od przyjaciółek i chwyciła się za nos. 

— Pojebało cię, Kan?! — wrzasnęła Lim. 

— Patrząc na ciebie mam wyjątkowy napad agresji, głupia pindo — odpowiedziała jej Eri.

Po policzkach agresorki zaczęły spływać łzy. 

— Powiem wszystko moim rodzicom i zobaczymy czy będziesz taka pewna siebie!  

— Nie strasz nie strasz, bo…

— Kan! — usłyszały donośny głos nauczyciela i odwróciła się w jego stronę.

Wtedy koleżanka Lim uderzyła Eri, a ta od razu zamachnęła się i oddała cios kopnięciem. Chingyu nie wiedziała co zrobić, ale wreszcie postanowiła odciągnąć Jaeri od przyjaciółki. Nie pozwoliła jednak jej na to Seonah. Rozpoczął się istny armagedon. Pozostali uczniowie kibicowali wybranym przez siebie dziewczynom.

Hałas zwrócił uwagę większej ilości osób. Nauczyciel, który nie był w stanie powstrzymać bójki, udał się po dyrekcję. Wkrótce dorośli przybyli na miejsce dziewczęcej walki. 

— Cała czwórka natychmiast do mnie!

Krzyk dyrektorki sprawił, że dziewczyny natychmiast odsunęły się od siebie.  Chingyu spuściła głowę, wpatrując się w czubki swoich butów. To był jej pierwszy raz, gdy wpakowała się w takie problemy. Eri natomiast patrzyła z mordem w oczach w koleżanki z klasy, a tamte stały obrażone. Po twarzy Lim spływała strużka krwi z nosa, najpewniej rozwalonego pierwszym przyjętym ciosem. Dziewczyna jeszcze ze szlochem przecierała oczy, rozmazując tym samym swój cudowny makijaż. 


✯✯✯


Droga od gabinetu dyrektora minęła im w ciszy. Eri było tak naprawde wszystko już jedno, a Chingyu najwidoczniej była zakłopotana tą sytuacją.

— Będzie dobrze — powiedziała na pokrzepienie Kan.

Chingyu popatrzyła na koleżankę i skinęła głową. Chciała tak bardzo wierzyć w prawdomówność jej słów.

— Nie musiałaś całej winy brać na siebie — wyszeptała, patrząc na czubki butów.

— Ta banda przekupnych hipokrytów — oburzyła się Kan — nigdy by nie zrozumiała, że działałaś w swojej samoobronie!

— Właściwie, to, to… — Chingyu urwała, przystając w miejscu.

— To co?

— Gdzie, gdzie… Gdzie się nauczyłaś tak bić?

Eri uśmiechnęła się szeroko i popatrzyła na przyjaciółkę. Uniosła brew, jakby nie rozumiejąc po co znać odpowiedź Chin, ale przypominając sobie scenę, w której się poznały, stwierdziła, że może pomóc przyjaciółce.

— Moja matka była alkoholiczką — rzuciła bezuczuciowo. — Ojca wiecznie nie było, a służbie nie wolno było reagować.

— Ach, prze-przepraszam, że poruszyłam ten temat.

— Spoko — Eri machnęła ręką, jakby była to dla niej drobnostka. — To nic. Gdy byłam starsza w końcu sama zaczęłam się szkolić, by w razie potrzeby umieć się obronić.

Przyjaciółki kierowały się w stronę szafek, aby pozostawić w niej książki. Kiedy przystanęły pod pierwszą, szafką Eri, jeden z przechodzących chłopaków klepnął dziewczynę w tyłek. Kan natychmiast wyprostowała się i już miała kolejny raz użyć piąstki, lecz ktoś ją uprzedził. Popatrzyła na obraz przed sobą — jej oprawca lecący na przeciwległe szafki, Taehyung cofający rękę i spanikowany wzrok reszty grupy starszych chłopców.

— Spokojnie Taehyung, nie wiedziałem…

— Jeszcze raz ją dotkniesz! — warknął wkurzony V.

— Co tu się dzieje? — ujrzeli na drugim końcu korytarza Jimina. — Eri? Coś się stało?

Dziewczyna chciała chciała coś powiedzieć, jednak przerwał jej V.

— Sprawa już wyjaśniona — Taehyung spojrzał na zginającego się ucznia sąsiedniej klasy.

— Kochanie, wszystko dobrze? — Park podszedł do stojącej Kan i objął ją ramieniem. Następnie zaborczo pocałował. 

— Yhym — Eri skinęła głową, jakby chcąc mieć już spokój.

— Widzimy się później — powiedział V i zbierając swój plecak z podłogi, skierował się do wyjścia. A Eri zastanawiała się, co tak właściwie znów uczynili?


✯✯✯


Jungkook stał oparty o parapet, czekając na kolejne zajęcia. W dłoni trzymał telefon i bez żadnego celu przeglądał portale społecznościowe. Od paru minut czekał na jakąkolwiek wiadomość od Chingyu. Chłopak zastanawiał się, czy na pewno się nie obraziła za to co powiedział. 

Postanowił znaleźć rozmowę z Kim na Messengerze. Już prawie zadzwonił, ale nieoczekiwanie podbiegł do niego znajomy z klasy. Nie potrafił przestać się śmiać. 

— Masz niezłą dziewczynę na oku! — zaśmiał się Jungshin i poklepał Jungkook po ramieniu. 

— Co masz na myśli? — odparł Jeon, po czym zrzucił ze swojego ciała dłoń kolegi. 

— Właśnie jest u dyrektorki, z tego co usłyszałem. 

Jungkook już mu nie odpowiedział. Zamiast tego ruszył po prostu w stronę odpowiedniego gabinetu. Chłopak nie potrafił przestać myśleć o powodzie pobytu Chingyu u dyrektorki. Zacisnął pięści, po czym przyspieszył kroku. 

Gdy Jeon pojawił się już przy pomieszczeniu, nastolatka właśnie z niego wychodziła. 

— Chingyu — powiedział, zwracając jej uwagę. — Co się stało? 

— Ja… 

Dziewczyna nie zdążyła odpowiedzieć, bo z gabinetu wyszła Seonah – jedna z fanek Jungkooka, która zaraz się do niego przykleiła. Zirytowany nastolatek odsunął ją od siebie i znów spojrzał na obrzydzoną zachowaniem przeciwniczki, Chingyu. 

— Dlaczego taki jesteś, Jungkook? — jęknęła Seonah. — Tak się zmieniłeś odkąd zacząłeś z nią rozmawiać! — Dziewczyna znów chciała się na niego rzucić, ale on uniknął jej pomysłu. — Zmieniłeś się. — warknęła. — Ta lafirynda nie jest ciebie warta. Pobiła mnie razem z tą wariatką, Eri! 

Licealista zmarszczył brwi, po czym spojrzał najpierw na zdziwioną i zirytowaną Chingyu, a następnie znów na koleżankę. 

— Mówisz, że to Chingyu zaczęła całą bójkę? 

— Tak! 

— A czy ja wyglądam ci na idiotę? — warknął i zbliżył się Kim. — Trochę już ją znam i wiem, że nie byłaby zdolna do czegoś takiego. W porównaniu do ciebie jest normalna. 

— Nie rozumiem, co ty w niej widzisz… — jęknęła Seonah, a w jej oczach pojawiły się łzy. — Jestem od niej o wiele lepsza. Dzieli nas przepaść. A wy i tak za niedługo się rozejdziecie. Nie potrafisz być, Jungkook, z jedną dziewczyną zbyt długo. 

— C-Cieszymy się chwilą — wtrąciła się do rozmowy starszych uczniów Kim. — Ja i on… 

— Jesteśmy razem — Jungkook wtrącił się w wypowiedź nastolatki i złączył ich dłonie. — Jeśli jeszcze raz zrobisz jej krzywdę, to cię znajdę. Rozumiemy się? 

— Dam jej spokój, ale nigdy tego nie zrozumiem! — pisnęła na jednym wdechu Seonah i odeszła ze łzami w oczach. 

— D-Dziękuję, że… przyszedłeś. 

— Opowiedz mi co się wydarzyło. 

— Kiedyś to zrobię, ale może lepiej nie teraz… 


✯✯✯


Eri jeszcze chwilę patrzyła na oddalającą się sylwetkę Taehyunga. Nie trwało to zbyt długo, ponieważ Jimin porwał jej rękę i pociągnął w stronę wyjścia.

— Słyszałem, że byłaś u dyrektorki — powiedział chłopak, przystając obok motoru. Wziął do ręki kask, który podał dziewczynie.

— Przyczepili się do mnie i tyle — odpowiedziała, biorąc od niego podarunek w postaci czarnego zabezpieczającego nakrycia.

— Czyżby na pewno?

— Nic się nie stało — westchnęła, zakładając kask. — Zwyczajna sprzeczka dziewczyn. Wielka mi sensacja.

— A czego Taehyung chciał od ciebie?

Park wsiadł na motor i pozwolił, aby dziewczyna objęła go dłońmi w pasie. Eri nie chciała rozmawiać o V, ani o tym co zaszło przy szafce, ani o niczym z nim związanym. Czuła się źle z powodu incydentu w kantorku sportowym.

— Przechodził, gdy jeden… — zamilkła, jakby zastanawiając się, czy powiedzieć Jiminowi prawdę.

— Gdy jeden?

— Pytał, czy mam może gumę do żucia.

Nie liczyła, że taka wymówka jej wyjdzie, lecz Jimin nie roztrząsał zbytnio tej informacji. Po prostu skierowali się w nieznaną Eri stronę. Park nie rozmawiał zbyt wiele, a praktycznie wcale. Jednak było to Kan na rękę, ponieważ nie musiała tłumaczyć się z całego dnia. Z resztą…

Zajechali pod ogromną posesję. Eri zeskoczyła z motoru, kiedy chłopak zgasił silnik. Ściągnęła kask i zaczęła się przyglądać miejscu, w którym się znaleźli.

— Tędy — rzucił Jimin, biorąc jej dłoń i kierując w stronę wielkiej werandy.

— Czy to?

— Mój dom, tak — powiedział szybko i wpuścił dziewczynę pierwszą.

Eri obserwowała bogato wyposażony korytarz, a później po schodach udali się na piętro. Gdyby nie Jimin z pewnością zgubiłaby się w tym labiryncie. Posiadłość była ogromna. Urządzona z przepychem, a z każdego zakamarka dało się czuć dostojność i powagę tego miejsca.

— Zapraszam — wskazał dłonią na wnętrze pomieszczenia, do którego drzwi otworzył.

Eri rozejrzała się i dostrzegła zwyczajny pokój nastolatka. Czarno szare ściany, ciemne meble i duże łóżko z wielkim, grafitowym zagłówkiem. Na końcu znajdowało się duże okno i wyjście na balkon.

— Zupełnie zwyczajny — przerwała ciszę, która nastała.

— A myślałaś, że będzie inaczej? — Park zaśmiał się i skierował w głąb. 

— No wiesz… — urwała na moment. — Jesteś niegrzecznym chłopcem, więc…

— Eri nie będę miał na środku pokoju stosu gazetek pornograficznych, a na ścianach karabiny maszynowe.

Kan uśmiechnęła się, to naprawdę brzmiało głupio. Jednak widząc Jimina pod domem V, byłą pewna, że coś tutaj mogłaby znaleźć. W końcu Park miał za pasem schowaną broń.

— Masz rację — odpowiedziała.

Popatrzyła na jego twarz, która promieniowała, Uśmiechał się uroczo, trochę buńcucznie. Jego ciemne oczy ogarnął jakiś pociągający mrok i wtedy Eri przypomniała sobie zajście w kantorku sportowym.

Odwróciła się, aby tylko nie pokazać Jiminowi, że coś jest nie tak. Popatrzyła na biurko, na którym znajdowała się czarna klawiatura i monitor. A obok słuchawki gamingowe.

— Widzę, że coś cię gryzie — zauważył Park, przystająco za jej plecami.

— Nie, nic — odpowiedziała.

— Chodzi o tą naszą poranną kłótnie?

Eri westchnęła. Nie mogła zdradzić Jiminowi prawdy, to by zraniło całą ich trójkę. Przez moment zawiesiła się, myśląc o tym beznadziejnym miłosnym trójkącie.

— To nic takiego — w końcu powiedziała, odwróciła się i machnęła ręką.

— Mam nadzieję — Jimin składając na jej ustach delikatny pocałunek.

Kan zaczęła oddawać pieszczoty, jakby próbując przeprosić chłopaka za swoje zachowanie. Ale czy tak naprawdę była zła za swoje zachowanie?

Jimin bardzo dobrze całował. Najprawdopodobniej lata wprawy uczyniły z niego jednego z najlepszych kochanków na świecie. Jednak Eri wciąż miała przed oczami widok Taehyunga.

Usłyszeli odgłos przychodzącej wiadomości. Chcąc nie chcąc, Jimin oderwał się od dziewczyny i spojrzał na wyświetlacz: RM. Impreza. Dzisiaj. Dwudziesta.

— Masz jeszcze czas? — Jimin zapytał Eri, która usiadła na jego łóżku.

— Zależy co masz na myśli.

— Zbieraj się — wziął do ręki kluczyki od samochodu. — Idziemy na imprezę.


✯✯✯


Minęła godzina piętnasta, gdy Chingyu opuściła budynek szkolny. Niestety wychowawca zapisał ją na dodatkowe zajęcia z języka japońskiego, aby dziewczyna pomogła innym uczniom, którzy nie radzili sobie z tym przedmiotem. Wykończona nastolatka usiadła na głównych schodach znajdujących się na podwórku i oparła głowę o mur, który służył za podporę. 

Kim miała ochotę pójść spać. Od samego rana była na nogach, a spać poszła dość późno – w końcu razem z Jungkookiem spędziła upojną noc. Na samo wspomnienie na policzkach dziewczyny pojawiły się rumieńce.

Dopiero siedząc na szkolnych schodach, Chingyu uzmysłowiła sobie, jak wiele zyskała. Co prawda sposób poznania Jungkooka nie był takim, którym chciałaby się chwalić, ale teraz Jeon był jej i oznajmił to swoim „fankom”. 

Z rozmyślań dziewczynę wyrwał dotyk na ramieniu. Lekko przestraszona Chingyu odskoczyła, jednak zaraz ujrzała uśmiechniętą twarz ukochanego. Nie czekając na powitanie, licealistka rzuciła się na jego szyję. 

— Tęskniłam — szepnęła, a chłopak objął ją wokół bioder. 

— Ja też — odparł, po czym cmoknął ją w czoło. — Wracamy do domu? 

— Ale ja nie za bardzo… 

— Nie do twojego, do mojego. 

Chingyu uśmiechnęła się pod nosem. Czuła się naprawdę szczęśliwa. Nie potrzebowała w tym momencie nikogo więcej. No może jeszcze Chaewon i Nukę.  Jungkook odsunął od siebie dziewczynę, po czym złączył ich dłonie. 

— To idziemy? — zapytał. — Zaraz będzie samochód. 

Kiwnięcie głowy wystarczyło, aby chłopak uznał to za zgodę. Zadowolona para ruszyła w stronę wyjścia ze szkoły. Nim zdążyli przekroczyć szkolną bramę, Jungkook stanął przed dziewczyną, by zagrodzić jej dalszą drogę. 

— Czego tu pan szuka? — warknął zirytowany nastolatek. 

— Chingyu… 

Głos ojca sprawił, że Kim zaczęła drżeć. Strach przed rodzicielem znów się pojawił. Licealistka była w gotowości, aby zostawić ukochanego i odejść z ojcem, który dalej znęcał by się nad nią. 

— Chingyu nie chce z panem rozmawiać. — Jeon starał się zasłaniać ciałem nastolatkę. — Nie pozwolę panu jej zabrać. 

— Nie masz nic do gadania! — krzyknął mężczyzna, zwracając na siebie uwagę wychodzących uczniów. — To moje córki! 

Jungkook rozejrzał się wokół, a Chingyu ruszyła z zamiarem ominięcia ukochanego. 

— Pójdę z nim — szepnęła dziewczyna. — Nie chcę ci robić problemów. Ludzie patrzą… Lepiej będzie, jak pójdę. 

— Zostajesz ze mną — warknął Jeon, a następnie pociągnął pijanego mężczyznę w stronę niedużego lasku naprzeciw szkoły. — Czego chcesz od nich? 

— To moje córki — powiedział Kim Jong Shik. — Kocham je. Chcę, aby były ze mną. Jestem ich ojcem. Myślę, że one też wolałyby być ze swoim tatusiem. — Mężczyzna uśmiechnął się szeroko. 

Jungkook zacisnął mocno pięści. W myślach powstrzymywał się, aby pijakowi nie przypieprzyć. Ten człowiek był naprawdę nieobliczalny i bezczelny. 

— Czego chcesz? — warknął po krótkiej ciszy nastolatek. 

— Widzę, że się rozumiemy… — odparł zadowolony mężczyzna. — Myślę, że odrobina pieniędzy… Załatwiłaby sprawę? 

— Chcesz sprzedać mi własne córki?

— Nie nazwałbym tego w ten sposób… 

Jungkook wyciągnął z kieszeni plik banknotów, a następnie wcisnął je mężczyźnie do ręki. Nie był zadowolony ze swojego zachowania, ale gdyby tego nie zrobił, to ten facet nigdy nie dałby spokoju ukochanej Jeon’a.  

— Spierdalaj w końcu z ich życia. 

Po wypowiedzeniu tego zdania nastolatek odszedł, zostawiając przeliczającego banknoty mężczyznę samego. Na szczęście chłopak zdążył z ojcem Kim schować się za drzewami, tak aby Chingyu niczego nie widziała. Jungkook wolał ukryć fakt, że zapłacił za ukochaną i jej siostrę takiemu pijakowi. Licealista chciał jednak, aby dziewczyny były bezpieczne. 

Jungkook pomachał w stronę ukochanej, gdy tylko ją zobaczył. Chwilę później podjechał po nich szofer. Para nie mogła jednak szybko zapomnieć o sytuacji spod szkoły… 




Komentarze

Popularne posty