Wróciłaś.
Wyszłaś z budynku koreańskich linii lotniczych i skierowałaś się w stronę wyjścia. Musiałaś zamówić taksówkę. Wiedziałaś, że Jong In jest w delegacji i wróci dopiero wieczorem. Z waszej dwójki to ty byłaś tą mniej ważną. Zawsze tak było.
W końcu on był szanowanym księgowym, a ty? Ty diagnostą laboratoryjnym w wielkiej korporacyjnej sieci. Pamiętałaś jeszcze, jak była małym, przyszpitalnym laboratorium na wyspie Jeju. Pracowała w nim twoja mama.
Teraz natomiast Laboratorium miało swoją siedzibę w Seulu i ponad dwa tysiące placówek na obszarze całego kraju. A ty pracowałaś w centralnym ośrodku. Może nie byłaś wyróżniającą się jednostką, a Chin Gyu zawsze mówiła, że zasługujesz na lepszą posadę i jesteś bardzo niedoceniona.
Zawód diagnosty laboratoryjnego wybrałaś z samego zainteresowania i szacunku do matki. Oczywiście pani Kim nie zmuszała cię do pójścia w jej ślady. Ale od zawsze interesowały cię dwie rzeczy: badania i krew.
Po ciężkich studiach medycznych, na kierunku Diagnostyka Laboratoryjna w University Of Seoul, podjęłaś się pracy w Laboratorium. Czułaś się choć trochę jak w domu. W końcu mama często przenosiła pracę do niewielkiego gospodarstwa na wyspie. Mogłaś od dziecka prowadzić eksperymenty i analizować różne parametry.
Skierowałaś się na postój taksówek. Twoja walizka nie byłaby taka ciężka, gdyby nie porcje posiłków od matki. Pani Kim uwielbiała wpakowywać w ciebie tonę jedzenia, zawsze mówiąc przy tym, że mizernie wyglądasz.
— Masz anemię, Jungmi — kręciła głową i mierzyła cię wzrokiem.
— Wszystkie badania mam w normie, mamo.
Jednak nie potrafiła ci odpuścić i coraz to większe porcje przygotowywała do zabrania.
Westchnęłaś. Skierowałaś się do czarnego mercedesa i ukłoniłaś się przed kierowcą. Starszy mężczyzna uśmiechnął się przyjaźnie i pomógł z bagażem. Walizkę wsadził do bagażnika, a tylne drzwi otworzył i poczekał aż wsiądziesz.
Uwielbiałaś kierowców, którzy nie zadawali pytań. A jeszcze bardziej tych, co wcale się nie odzywali. Nie potrafiłaś jechać z obcym tak naprawdę człowiekiem i rozmawiać. Tak naprawde o niczym. A odkąd trafił ci się cudzoziemiec wypytujący o wszystko, jakby chciał wydawać twoją biografię, modliłaś się, by nigdy więcej ci się nie trafił.
Po kwadransie zostałaś spokojnie dostarczona pod wskazany adres. Podziękowałaś kierowcy, dając mu napiwek i wystawiając pięć na pięć możliwych gwiazdek w popularnej aplikacji.
Wzięłaś głęboki wdech, a później skierowałaś się w stronę klatki schodowej. Zdziwił cię widok tragarzy i firmy przeprowadzkowej. Ale przecież było ponad sześćdziesiąt mieszkań w bloku. Każdy mógł się przenieść.
Największy szok przeżyłaś, gdy zrozumiałaś, że to są rzeczy z twojego mieszkania.
— Ej! — krzyknęłaś do pracownika firmy przeprowadzkowej. — To są moje rzeczy! To jest moja lampa!
— Właściciel kazał wszystko wynieść — odpowiedział, wzruszając ramionami.
Szybko wzięłaś do ręki telefon i wybrałaś odpowiedni numer. Usłyszałaś dźwięk i zrozumiałaś, że właściciel jest w mieszkaniu.
— Panie Lee — powiedziałaś. — Co to ma znaczyć?
— Wyprowadzka — rzucił niedbale. — Dzwoniłem do ciebie Jungmi, ale nie odpowiedziałaś.
Przypomniałaś sobie, że przecież zmieniłaś numer. Stary odszedł w zapomnienie, kiedy jakiś chłopak ukradł ci torebkę przed wyjazdem do domu. Przeklęłas w myślach i starałaś wyjaśnić sytuację z właścicielem.
No i… gówno.
Jedyne co wyjaśniłaś, to to, że masz się wynieść jeszcze dzisiaj.
✯
Byłaś zła. Rozczarowana, przygnębiona i sfrustrowana.
Siedziałaś na kuchennym taborecie w kuchni ukochanego i popijałaś zieloną herbatę. Jongin krzątał się po mieszkaniu, rozpakowując swoje rzeczy, a ty patrzyłaś na własną walizkę.
— Przecież to nie twoja wina — rzucił wciąż przechodząc z jednego pomieszczenia do drugiego.
— Gdybym wiedziała przed wylotem…
— To co byś zrobiła?
Może mężczyzna miał rację? W końcu na jeju byłaś tylko dwa tygodnie.
—Kai, zrozum, że może bym…
— Jungmi nie da znaleźć się mieszkania w dwa tygodnie.
Patrzyłaś na ukochanego. Był atrakcyjny, pewny siebie, czarujący i inteligentny. Poznaliście się przez przypadek przechodząc pomiędzy dziekanatami. Praktycznie wpadłaś na niego, gdy śpieszyłaś się na zajęcia z rachunkowości, a on właśnie wychodził z wydziału.
Później się to tak potoczyło, że zaczęliście pisać, wymieniać się refleksjami, narzekaliście na te same rzeczy i denerwowały was te same osoby.
Wciąż nie mogłaś uwierzyć, że taki ktoś chciał ciebie. Przystojny mężczyzna z twarzą anioła, szarą myszkę, zakochaną w badaniach i krwi.
— Zawsze mogłabym przez te dwa tygodnie u ciebie mieszkać — rzuciłaś pijąc herbatę.
Od razu zrozumiałaś, że to nie był dobry pomysł.
Jongin spiął się i przez moment nie wiedziałaś czy w ogóle oddycha. Natychmiast zrobiło ci się źle z powodu zadanego pytania i starałaś się nie drążyć tego tematu.
— Kochanie wiesz, że chciałbym razem zamieszkać…
— Jednak to jeszcze za wcześnie — wyszeptałaś dokańczając za niego.
— Ludzie w związkach mieszkają ze sobą i nie do końca wychodzi to dobrze.
Nie chciałaś słuchać Jongin’a. Wszystko co powiedział wydawało się po prostu tanią wymówką. Bo przecież właśnie dlatego powinniście razem zamieszkać. Żeby się poznać lepiej. Byś była pewna, że ta jego perfekcja nie będzie cię denerwować. Że on przyzwyczai się do twojego nieporządku. Chciałaś mieć pewność, że nie zwróci ci uwagi, gdy odłożysz pilota na drugą stronę kanapy, a gdy zostawi po sobie brudny kubek po kawie nie zirytuje cię tak bardzo, jak mógł to zrobić.
Więcej już nie rozmawialiście na ten temat.
Całą noc przeleżeliście obok siebie. Jongin otulił cię ramieniem i przytuliłaś się do jego dobrze zbudowanej klatki piersiowej. Wsłuchałaś się bicie jego serca i zamknęłas oczy.
Nawet jego chrapanie było słodkie.
Z rana natomiast szybko zrobiłaś śniadanie. Jajecznica, grzanki i czarna kawa espresso — taką jaką lubił. Gdy myślałaś, że choć usiądzie i zje, on tylko dał ci buziaka w czoło i wziął torbę z laptopem do ręki.
— Myślałam, że zjemy razem śniadanie —rzekłaś z rozczarowaniem.
— Jestem spóźniony — powiedział, starając się przeprosić. — Na pewno jest pyszna. Wieczorem zabiorę cię na kolację.
— Jasne.
Czułaś rezygnacje i widziałaś, jak zakłada buty. Później przejrzał się w lustrze poprawiając wiązanie krawata. Wyglądał idealnie.
— Jungmi zrozum, że nie możemy razem zamieszkać — powiedział ostatnie zdanie.
— Tak, mam za daleko do pracy — zironizowałaś.
Jongin wyszedł, a ty zjadłaś już zimne śniadanie. Miałaś ochotę wszystko wyrzucić, lecz nie cierpiałaś marnować jedzenia. Ale jeszcze bardziej nie cierpiałaś żałosnej wymówki ukochanego.
✯
W pracy miałaś dzisiaj przypisaną walidację wyników. Siedziałaś więc w specjalnym pomieszczeniu i zajmowałaś się najważniejszą sprawą — elektronicznie podpisywałaś wyniki, zgłaszałaś wyniki patologiczne i kierowałaś zmianą.
Uszłyszałaś stukot w szybę i zauważyłaś Chingyu. Sekretarka medyczna stała na wprost, miała założone wysokie obcasy, sukienkę i żakiet, a dłońmi gestykulowała, chcąc ci przekazać, że czeka w pokoju socjalnym.
Kiedy skończyłaś zgłaszać patologiczne wyniki na ten moment, zamknęłaś system i patrząc na kolegę, który powiedział, że da sobie radę, wyszłaś z tak zwanego akwarium. To było miejsce diagnostów. Oszklone pomieszczenie przypominające salę operacyjną. Potocznie nazywane akwarium.
— Myślałam, że zapuszczę tutaj korzenie — rzuciła Chingyu, upijając herbaty z kubka.
— Musiałam skończyć zgłaszać patologię — starałaś się usprawiedliwić.
— Jedyna patologia, to herbata w tym miejscu — westchnęła Min.
— Chciałam zaznaczyć, że ty jesteś odpowiedzialna za zamówienie.
— Taką kazała mi zamówić dyrekcja — dodała z rezygnacją.
Włożyłaś pojemnik z jedzeniem do mikrofalówki i ustawiłaś odpowiedni program. Byłaś głodna, lecz w głowie wciąż miałaś sprawę mieszkania.
— Nie wyglądasz najlepiej — rzuciła Chingyu.
— Mam parę rzeczy na głowie.
Min usiadła i skrzyżowała ręce. Liczyła, że opowiesz jej coś więcej.
— Muszę znaleźć mieszkanie — westchnęłaś jeszcze głośniej. — Praktycznie na cito.
— Nie możesz zamieszkać z chłopakiem?
— Wiesz, jaki jest Kai.
— No tak — Chingyu pokręciła głową. — Pan idealny.
— Miałabym za daleko do pracy. Poza tym, on uważa, że to za wcześnie.
— Za wcześnie?! Jungmi jesteście ze sobą cztery lata! Na co on chce czekać?
Wiedziałaś, że Chingyu ma racje. Wiedziałaś też, że przyjaciółka nie przepada za twoim wybrankiem uważając, że nie ma ludzi idealnych.
— Popytam znajomych — westchnęła na końcu i podniosła się z miejsca. — Może ktoś ma pokój lub mieszkanie wolne.
— Wiesz, że cię kocham?
Chingyu uśmiechnęła się, a później wyszła z pokoju. A ty skończyłaś jeść makaron z passatą i burratą.
✯
Wieczorem nic się nie wydarzyło. Nic nadzwyczajnego.
Jongin choć obiecał, praktycznie cały wieczór pracował zdalnie w mieszkaniu. Byłaś poirytowana i zła, lecz postanowiłaś się nie odzywać. Przecież praca zawsze była ważna. Szczególnie dla takiego pracoholika, jakim Kai był.
Przeglądałaś oferty mieszkań, scrollując strony biur i ogłoszeń. Chciałaś i musiałaś coś szybko znaleźć. Przecież nie mogłaś w nieskończoność mieszkać z chłopakiem. On tego nie chciał i nie było mu to na rękę.
A ty nie chciałaś dać mu kolejnego powodu do kłótni.
Siedział z nosem w ekranie służbowego laptopa i popijał zimną już herbatę. Ty natomiast trzymałaś się z dala.
Kolejna strona, na której nie było nic ciekawego. Wszędzie praktycznie zajęte, nieaktualne lub zarezerwowane pokoje. Nawet przez moment pomyślałaś, aby wynając całe mieszkanie, tylko dla siebie. Nikt nie przeszkadzałby ci, gdybyś miała oglądać kolejny sezon Friendsów, ani nie pouczał, że żelki oblepiają wątrobę i skończysz marnie.
Jongin wciąż patrzył w ekran laptopa, a jego stukanie palcami po klawiaturze zaczynało cię irytować. Wiadomo, praca jest ważna, lecz nazwanie ukochanego pracoholikiem było i tak zbyt łagodnym określeniem.
Kai nie odrywał się od pracy, nawet kiedy rzuciłaś niewinne późno już. Było dla niego najważniejsze zestawienie kosztu i korespondencja z dyrektorami.
Wstałaś z miejsca i skierowałas do kuchnii. W lodówce odnalazłaś pomidory, ogórka i sałatę. W opiekaczu przygotowałaś lekko czerstwe pieczywo i zrobiłaś kolację. Gdybyś nie pomyślała o partnerze, najpewniej Kai nic by nie zjadł. Tak pochłonięty był swoją jakże zbawienną pracą.
Usłyszałaś dźwięk charakterystyczny dźwięk. To telefon poinformował cię, że właśnie dostałaś wiadomość. A zaraz kolejną.
Wyciągnęłaś z opiekacza pozostałe pieczywo, nałożyłaś sałatę, pomidora i ogórka, a później talerz odłożyłaś na stolik. Umyłas ręce przy zlewie kuchennym, wytarłaś w ładny i estetyczny kuchenny ręcznik w kwiecisty wzór. A potem skierowałaś w stnę telefonu.
Jongin uniósł wzrok, patrząc na ciebie badawczo. Postanowiłaś go zignorować, nawet, gdy jego mina niemo nakazała się wytłumaczyć. Niby z czego?
Na ekranie zauważyłaś dwie ikony wiadomości. To od Chingyu.
Min Chingyu: Popytałam znajomych o jakieś mieszkanie. Znalazłam dobrą ofertę, dziesięć minut spacerem od laboratorium. Osiedle apartamentowców i penthousów. Spodoba ci się okolica. Przyjaciel Yoongi’ego poszukuje nowego współlokatora.
Pierwsza wiadomość była dla ciebie konkretna. Najważniejsze było, że lokalizacja miała być kluczowa, a tutaj blisko było wszędzie. W dodatku jeżeli to było blokowisko, o którym pomyślałaś, to ucieszyłaś się z tej informacji. Za apartamentowcami rozciągał się wielki park i był widok na rzekę Han.
Min Chingyu: Podaję Ci dane do agenta. Niestety podobno twój być może nowy współlokator jest w delegacji i nie wróci za szybko.
Popatrzyłaś na adres. Wiedziałaś, które to osiedle i z uśmiechem wróciłaś do kuchni. Jongin nie odzywał się, jakby ignorując całą sytuację. Z resztą… Nie miałaś ochoty na kolejną kłótnie z ukochanym, więc po prostu odpuściłaś.
✯
Przez całą pracę Chingyu namawiała cię, abyś po prostu zobaczyła mieszkanie.
— Co ci szkodzi zobaczyć? — pytała podczas wspólnego lunchu.
— Stanowczo będzie za drogo.
Min machnęła ręką. Dla niej to wszystko było zbyt proste.
— Znam Jimina, nie powinnaś się martwić o rachunek. Z resztą… Potraktuj to jak druga pracę.
— O jakiej drugiej pracy mówisz, Chingyu?
Zdziwiała cię reakcja przyjaciółki.Dlaczego mówiła coś o etacie i braku zmartwień. Przecież nie znałaś nikogo, kto by pozwolił mieszkać w swoim mieszkaniu obcej osobie i to prawie za darmo. Ludzie są z natury chciwi.
— Jimin często wyjeżdża — tłumaczyła kończąc swoją porcję bibimbap. — Yoongi mi powiedział, że przez ostatni miesiąc mieszkanie doglądał agent, lecz wygodniej Parkowi po prostu mieć współlokatora.
— Mam być opiekunem mieszkania?
Zaśmiałaś się. To wszystko było troszkę dziwne, aczkolwiek miało jakiś sens.
— Po prostu pójdź tam na wskazaną godzinę i zobacz. Jak nie będzie ci się podobać, możesz po prostu poszukać czegoś innego.
— I wrócić do Jongin’a.
— Nie mów mi o tym dupku!
Chingu nie lubiła twojego ukochanego i wcale się z tym nie kryła. Dla niej był zbyt idealny, poważny i surowy. Wolała bardziej zwariowane osoby, takie jak ona.
Z resztą Jongin z wzajemnością nie przepadał za Chingyu.
Równo o godzinie szesnastej, pojawiłaś się pod wskazanym adresem. Znałaś okolicę, była ekskluzywna, troszkę szpanerska i zdecydowanie za droga. Brama osiedla, przy której czekałaś, była metalowa i dość surowa. Jednak przeplatające się przez jej pręty zielone listki krzewów powodowały, że wyglądała dość uroczo. Całe osiedle było wręcz przesiąknięte naturą. Nazywało się Botaniczne z uwagi na panująca zewsząd zieleń.
— Panna Kim?
Spojrzałaś na mężczyznę. Musiał być starszy od ciebie, lecz nie wyglądał na więcej niż trzydzieści lat. Skinęłaś głową na potwierdzenie, a mężczyzna podał ci wolną dłoń.
— Kim Seok Jin — uśmiechnął się szeroko. — Wchodzimy?
Podążyłaś za agentem, który w dżinsowych spodniach i koszuli wyglądał bardzo przystojnie. Był wysoki, miał twarz anioła i wyglądał dość znajomo.
Kierowaliście się do ostatniego budynku. Osiedle naprawdę wyglądało imponująco. Nowoczesny styl, drewno, cegła i zielone podwórze. Apartamentowiec, w którym mogłaś zamieszkać stał na wzniesieniu i już z jego parteru widać było rzekę Han.
Ten Jimin musi mieć hajsu jak lodu, pomyślałaś. Rzeczywiście w tej okolicy mieszkania zaczynały się kwoty ponad dwu milionowej.
Seok Jin wprowadził cię do środka klatki schodowej i wskazał w kierunku windy. Nawet korytarz był utrzymany w pięknych motywach natury — drewno i ciemny marmur.
Mieszkanie umiejscowione było na ostatnim piętrze. Miało idealny widok na rzekę han, most Banpo i stolicę. Pomyślałaś, że zachody słońca musiały być tutaj magiczne.
Agent otworzył kluczami drzwi, a potem ręką wskazał, abyś pierwsza weszła. Skinęłaś głową w ramach podziękowania i przekroczyłaś próg. Od razu poczułaś ten zapach — klementynki, kwiatu pomarańczy, lilii wodnej i bzu. Było w nim coś romantycznego i powodowało w twoim organizmie delikatne uczucie relaksu.
— Tutaj mamy przedpokój połączony z holem — rzekł mężczyzna. — Kuchnia oddzielona od salonu jest tylko wyspą, na której można gotować.
Patrzyłaś na mieszkanie z zachwytem. Ktoś kto je urządzał musiał znać się na swojej pracy i byle fuszerki nie wykonał. Marmurowe podłogi w grafitowym odcieniu łączyły się z ciemnymi panelami na podłodze.
Popatrzyłaś na ogromne lustro szafy, w której zapewne wieszane były płaszcze, kurtki i wszystko, co nadawało się do założenia podczas wyjścia z mieszkania. Widziałaś swoje odbicie i sylwetkę agenta. Dostrzegając to wszystko i piękne mieszkanie poczułaś ukłucie zawodu. Nie ubrałaś się odpowiednio. Na sobie miałaś tylko białą, boho koszulę, ciemne dżinsy i białe adidasy. Mieszkanie natomiast było wizytówką przynajmniej gwiazdy z hollywoodzkiej produkcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥