.
Mari jakimś cudem ubłagała ojca, aby pozwolił jej na weekendowe szaleństwo. Z początku niechętnie Eraserhead patrzył na ten pomysł, ale gdy Tanaka zdeterminowana oznajmiła, że przyłoży się do matematyki, odpuścił. W końcu wiedział, jak córka nie cierpi tego przedmiotu.
Tym sposobem Mari znalazła się w niewielkim domu nad jeziorem. Z początku dziewczyna była pozytywnie nastawiona do całego pomysłu, ale szybko się przeliczyła.
Dabi przyjechał po nią pod bramę szkoły. Nie zabrała dużo rzeczy, kilka koszulek i spodenki. Zastanawiała się też, jak może wyglądać wakacyjna posiadłość rodziny Todorokich?
— Zaciekawiona? — zapytał Toya, gdy przystanęli na miejscu.
Pokiwała głową na znak akceptacji i skierowała się do środka. Domek był naprawdę imponujący. Wyposażony w potrzebne sprzęty do pływania, grillowania i mogłaby przysiąc, że nie jeden dom mógłby pozazdrościć.
Z początku było jej trochę nieswojo, zwłaszcza, kiedy po chwili przyjechali znajomy gospodarza. Patrzyła z ukrywanym smutkiem na wygłupiających się mężczyzn. A kiedy Toya pytał, czy dobrze się bawi, kłamliwie kiwała głową.
W końcu co miała mu powiedzieć?
Mieliśmy razem spędzić ten weekend. ?
Nie wiedziałam, że do naszego związku przyczepieni są twoi znajomi ?
Czy ty wiesz, co to jest prywatność ?
Ostatecznie uśmiechała się sztucznie, starając się zaakceptować towarzystwo.
Czar goryczy przelał pojawiający się następnego ranka Shouto. Kiedy Mari wstała i skierowała się do kuchnii, ujrzała kolegę siedzącego przy wyspie.
Ominęła go łukiem, jakby zachowując panującą między nimi barierę napięcia i frustracji. Od ciężkiego testu nie rozmawiali, a praktycznie mijali się w akademiku. Tanaka czuła się z tym źle, jednak przed dumę i zadziorny charakter, nie potrafiła z rówieśnikiem po prostu spokojnie porozmawiać.
Otworzyła lodówkę i wyciągnęła z niej mleko migdałowe. Wczoraj Dabi pokazał jej co gdzie jest, więc bez słowa sięgnęła po miskę i płatki.
Stojąc tyłem nie mogła dostrzec, lecz czuła na sobie palący wzrok Shouto. Po chwili poczuła na ramieniu dotyk, a później Dabi położył na jej barku brodę.
— Nie słyszałem, kiedy wstałaś — powiedział z żalem.
— Mało czujny jesteś — odpowiedziała i przygryzła wargę.
Dabi pocałował odkrytą szyję, a Mari usłyszała jak krzesło na którym siedział wcześniej Shouto zostało odsunięte i heterochromik wyszedł z pomieszczenia.
— Co tu robi Shouto?
— Przyjechał na weekend — westchnął w odpowiedzi Toya. — To w końcu też jego domek.
— Myślałam, że…
— To co z tą imprezą? — zapytał Ro.
Razem z Eve właśnie schodzili po schodach.
— No wieczorem ma być — odparł Dabi, odwracając się w stronę przyjaciela. — Przyjdą znajomi z agencji.
— Zaprosiłem też kilku znajomych od Hawks’a.
Mari przygryzła wargę. Czyżby mówili o tym Hawks’ie? Bohaterze numer trzy? Mężczyźnie, a właściwie nastolatku o którym ciągle mówią dziewczyny w klasie? W sumie oprócz tego, że Mari dowiedziała się od nich, że był określany jako idealne ciacho, wiedziała, że w bardzo krótkim czasie został okrzyknięty najlepszym, młodym bohaterem.
— To spoko — mruknął w odpowiedzi Toya. Mari zauważyła, że spiął się na wzmiankę o bohaterze numer trzy.
— Hawks też powiedział, że może wpadnie — z uśmiechem stwierdziła Fa.
Mari zastanawiała się, co tak naprawde planuje Toya? Nie mówił nic o imprezie, więc zdziwiona stała w salonie, kiedy wszyscy praktycznie już przyszli. To wszystko wyglądało niczym wyjęte z amerykańskiego filmu o popularnej nazwie, związaną z jabłecznikiem. Goście trzymali w rękach plastikowe kubeczki, napełnione do połowy alkoholem, którego jeszcze nie wypili. Mari czasami spoglądała na zebrane dziewczyny z niedowierzaniem, zwłaszcza, kiedy zainteresowane były Dabim.
Z początku mogła zrozumieć, że Toya zajęty był przybywającymi gośćmi, lecz kiedy kolejną godzinę podpierała ścianę, patrząc jak jej chłopak co chwile rozmawia z innymi dziewczynami, to miała ochotę wrócić do U.A.
Kilkakrotnie złapała spojrzenie z Shouto, który także rozmawiał z innymi. Najwidoczniej znał parę osób. Część dziewczyn także starała się o jego atencję, lecz młodszy z braci nie dawał im złudnych nadziei.
Nagle towarzystwo ożywiło się, a część z osób rozeszła na dwie strony. Tanaka podniosła głowę i ujrzała, że do salonu wszedł nowy z gości. Nie dałaby mu więcej niż dwadzieścia lat. Blond włosy zaczesane miał do tyłu, a na twarzy trzydniowy zarost. Złote oczy, w których była jakaś nutka znudzenia i irytacji, spoczęły na zebranych.
Po chwili spoczęły na Mari.
— Hawks! — do chłopaka podeszła Fa, która wtuliła się w jego pierś. Jednak przyszedłeś! Jak fajnie.
— Tylko na chwilę — odparł, wciąż patrząc na Mari.
— Alkohol jest w kuchni, a kawałki pizzy w papierowych kartonach.
Tanaka ruszyła się z miejsca, aby nie czuć się jak podglądacz tej sytuacji. Uważała, że skoro Hawks się na nią patrzy, to pewnie miała głupi wyraz twarzy. Postanowiła skierować się na taras, z którego rozciągał się widok na jezioro.
— Przednia zabawa? — usłyszała za sobą głos.
— Zależy, co kto lubi — odpowiedziała.
— A ty co lubisz?
Delikatnie odwróciła głowę, obserwując stojącego obok bohatera numer trzy. A więc to był wszystkim znany Hawks.
— Ciche miejsca, gdzie można skupić myśli, a nikt ci nie przeszkadza.
— W takim razie, co robisz na imprezie?
Hawks pociągnął łyk z plastikowego kubeczka.
— Własciwie to…
Nie dokończyła zdania, ponieważ na taras wszedł Dabi.
— Kochanie, wszędzie cię szukałem! — Toya podszedł do dziewczyny i otoczył ją ramieniem. — Widzę, że już poznałeś moją kobietę — mruknął w stronę Hawksa.
— Jeszcze nie, ale miałem zamiar — Keigo puścił oczko do Mari. — Jednak chyba odpuszczę, skoro jesteś aż tak bardzo zazdrosny.
Obserwowali jak sylwetka bohatera numer trzy znika w progu wyjścia na taras. Tanaka poczuła, jak Dabi całuje jej szyję, a później jego dłonie wędrują wzdłuż ciała pod materiał bluzki.
— Toya? — zapytała starając się wyrwać. — Co ty robisz?
— Kochanie może spędzimy miło następne dwadzieścia minut? — zapytał przygryzając wargę. — Wyglądasz tak ponętnie.
— Chyba za dużo wypiłeś — odpowiedziała. — Jesteśmy na imprezie, masz gości…
— Mam też kobietę, która powoduję, że…
— Nie kończ, proszę — wyszeptała zawstydzona.
— Dwadzieścia minut poradzą sobie beze mnie.
Mari poczuła, jak Dabi chwyta ją za nadgarstek i kieruje w stronę sypialni. Nie miała ochoty na zbliżenie, szczególnie, że gospodarz wyjątkowo dużo wypił. Poza tym cały weekend ignorował ją, a o atencje musiała się prosić.
— Toya, ale ja nie chcę — starała się wyswobodzić.
— Pragnę cię Mari.
Tanaka starała się opierać, gdy Dabi wziął ją na ręce. Wierzgała nogami, starając się wyswobodzić. Pierwszy raz widziała, że mężczyzna się tak zachowuje. Mogła zrozumieć alkohol, ale wyraźnie komunikowała, że nie chce z nim pójść do łóżka.
— Zostaw ją!
Mari podniosła wzrok, a Dabi zatrzymał się przed drzwiami. Powoli odwrócił się, pozwalając aby oboje spojrzeli na osobę, stojącą na końcu korytarza.
— Czego chcesz Shouto?! — warknął Toya.
— Chyba wyraźnie nie chce z tobą iść.
— Nie twoja sprawa… Mari to moja dziewczyna i będziemy robić co nam się podoba, bez twojej zgody.
— Toya, puść mnie — wtrąciła Tanaka, starając się wyswobodzić.
— Kochanie uspokój się — przystawił usta do jej policzka. — Przecież chcesz tego tak samo jak ja.
— Postaw mnie na ziemi! — warknęła zła.
Gdyby nie stanowcza ręka Shouto, pewnie Toya dalej trzymał by Mari.
— Myślisz, że nie wiem, że chcesz się z nią przespać — warknął zły w stronę brata. — Nie możesz znieść tego, że jesteśmy razem.
— Przestań — wtrąciła Mari. — Dajcie spokój.
— No co? Niech powie, jak bardzo jest zazdrosny.
Toya stał z triumfalnym uśmiechem i patrzył na młodszego brata.
— Tak bardzo chcesz Mari, że aż czerwieniejesz ze złości, kiedy ją dotykam — Dabi na potwierdzenie swych słów znów przyciągnął dziewczynę. — Chcesz mnie zabić, kiedy robię jej dobrze…
— Toya! — szepnęła Mari. — Przesadzasz…
— Cicho — warknął złowrogo. — Mam ochotę na moją dziewczynę.
— Ale ona na ciebie niezbyt — odparł stanowczo Shouto, po czym złapał rękę Mari.
— Dosyć! Oboje jesteście pijani — wyrwała się z uścisku.
Następnie skierowała do wyjścia z posiadłości. Była wściekła przez tą całą sytuację. Potrzebowała się wyciszyć.
✯✯✯
— Katsuki-kun — powiedziała stanowczo Ayame, zwracając na siebie uwagę Bakugou, który leżał na jej łóżku i czytał książkę. Chłopak uniósł lekko brwi i spojrzał na dziewczynę.
— Co chcesz? — zapytał wprost. — Coś się stało?
Dziewczynę kiwnęła głową, po czym uruchomiła swoją umiejętność. Wokół dłoni Tanaki pojawiła się zielona poświata. Nastolatek podniósł się do pozycji siedzącej zainteresowany jej dziwnym zachowaniem.
— Mam dość — odparła, zaciskając pięść. Aura przybrała większy rozmiar oraz nieco ciemniejszy kolor. — Pomóż mi z treningami. Mam dosyć tego, że ciągle jestem ranna i coś mi się dzieje.
Na twarzy Bakugou pojawił się charakterystyczny dla niego uśmiech. Zaintrygowała go prośba ukochanej, a wręcz podekscytowała. Z dłoni chłopaka zaczęły wydobywać się niewielkie wybuchy.
— Z chęcią ci pomogę — odparł, marszcząc brwi. Kąciki ust wciąż były skierowane ku górze. — Tylko nie obiecuję, że nic ci się nie stanie.
— I bardzo dobrze — szepnęła Ayame.
Dziewczyna czuła jak jej ciało drży. Nie wiedziała jednak czy to ze strachu, szczęścia czy ekscytacji. Chciała wreszcie pokazać przed ukochanym i przede wszystkim przed samą sobą, że jest sobie w stanie poradzić z wszelkimi trudnościami.
— Możesz liczyć na moją pomoc — powiedział Bakugou, po czym wstał z łóżka i podszedł do nastolatki. Powoli objął ją wokół szyi, a następnie ucałował w czoło. — Spróbujemy wykrzesać z ciebie maksimum umiejętności leczniczych.
— Nie wiem czy chcę korzystać tylko z formy defensywnej mojej umiejętności…
Bakugou odsunął się od niej zdziwiony i spojrzał w jej niebieskie tęczówki.
— Co masz na myśli? Przecież…
— Staram się… — szepnęła, odwracając wzrok. — Wytworzyć z mojej powłoki narzędzia ofensywne… C-Ciężko mam jednak z wizualizacją…
— Od kiedy? — zapytał.
— W sensie to na razie pomysł… Jeszcze nigdy nie próbowałam… Boję się, że może mi to nie wyjść…
— Zajebisty pomysł, mała.
Ayame uniosła lekko brwi, by po chwili poczuć na swoich wargach usta ukochanego. Oddała przyjemny pocałunek. Niestety nie trwał on długo… Bakugou zaczął się dziwnie jąkać i po chwili opuścił pomieszczenie z rumieńcem na twarzy. Dziwne zachowanie chłopaka zaniepokoiło nastolatkę, ale postanowiła dopiero wieczorem zapytać, co się wydarzyło.
Na tą chwilę była szczęśliwa, że pomysł z ofensywnym wykorzystaniem Daru spodobał się ukochanemu.
✯✯✯
O tej godzinie jezioro było spokojne. Delikatny chłód i wilgoć sprawiały, że Mari zaczęła dłońmi grzać swoje ramiona. Zdenerwowana wybiegła z domku, nawet nie biorąc nic do przykrycia. Zastanawiała się, czemu Toya był taki. Dlaczego stał się agresywny i zazdrosny. Zaczął traktować ją jak rzecz. Nie mogła z nikim rozmawiać, bo on musiał pokazać, że należy do niego.
Czy takiego związku pragnęła?
Patrzyła na tafle wody, w której odbijały się migoczące gwiazdy. Duży księżyc świecił na niebie, tamtego dnia musiała być pełnia.
Wzięła kamień do ręki i wrzuciła go do wody. Następnie drugi i trzeci. Czwartego już nie wrzuciła i nie odwróciła się, gdy za nią przystał chłopak.
— Przeziębisz się — powiedział głosem, który według Mari brzmiał dosyć niemrawo. — Od jeziora jest jeszcze zimniej.
— Trudno — mruknęła, nawet się nie odwracając.
Po chwili poczuła jak miejsce obok zajmuje jej rozmówca i poczuła znajomy zapach. Nie musiała odwracać wzroku z jeziora, by dostrzec, że przy sobie ma Shouto.
— Nie chciałem…
Mari przygryzła wargę i popatrzyła na odbicie Todorokiego. Jego wyraz twarzy był zmieszany. Heterochromik najwyraźniej czuł jakiś smutek ale także konsternacje.
— Nie ważne, co chciałeś, a czego nie — wyszeptała w odpowiedzi, biorąc do ręki kolejny kamień. — Za dużo wypiliście.
— Nie będę się wtrącał w twoje życie… — Shouto zamilkł, jakby chcąc rozważyć co w tej chwili powiedzieć.
— Zapomnij, nic się nie wydarzyło.
— Mari muszę to wiedzieć.
Poczuła na podbródku dłoń chłopaka. Jednym gestem odwrócił jej głowę, tak, że patrzyła mu prosto w oczy.
— Czy uprawiałaś seks z moim bratem?
— Pogięło cię?!
Mari szybko wyrwała się i wstała na nogi. Nie wiedziała, dlaczego Shouto zadał takie pytanie. Czuła się skrępowana poruszonym przez niego tematem.
— On przedstawia to inaczej — Todoroki pociągnął dziewczęcy nadgarstek, sprawiając, że Mari usiadła mu na kolanach. Mocno chwycił jej twarz. — Och Mari!
Nie potrafiła odpowiedzieć. Nie wiedziała właściwie co się dzieje? Czuła się jak w transie. Na ustach poczuła gorące wargi Shouto, a następnie odwzajemniła pocałunek, gdy jego język wkradł się głębiej.
✯✯✯
Ayame po raz kolejny tego dnia upadła na ziemię. Nie miała jednak zamiaru się poddać. Położyła dłonie na trawie, następnie mocno je ścisnęła, aż w końcu drżącymi nogami wstała. Spojrzała na ukochanego, który wciąż miał skrzyżowane przy piersi ręce. Jego mina mówiła jednak wszystko – martwił się.
— Skończmy na dzisiaj.
— Jeszcze chwilę, proszę — powiedziała, a wokół jej małego palca zaczęła się pojawiać zielona powłoka, która zmieniała swój kształt na niewielki stożek. — Chcę spróbować.
— Nie wiem c…
Wypowiedź chłopaka przerwał jej bieg. Ayame z niezwykłą zawziętością w oczach starała się go zaatakować. Niestety umiejętność dziewczyny po raz kolejny zniknęła w ułamku sekundy.
— Rób tarczę — syknął Bakugou, by następnie stworzyć parę niegroźnych wybuchów, które skierowane zostały w stronę Tanaki. — Jeśli atak nie zadziała, pamiętaj o obronie!
Ayame zabrała sporo powietrza do płuc i drugą dłonią stworzyła zieloną powłokę na kształt tarczy, którą stosowano w średniowieczu. Przygryzła dolną wargę, gdy ochronna warstwa została zaatakowana i w ułamku sekundy palcem drugiej ręki utworzyła po raz kolejny stożek, który następnie wystrzeliła w stronę Bakugou. Ciało dziewczyny znów upadło na ziemię.
— Cholera… — szepnęła, oddychając nierówno. — Znów mi się nie udało…
— Gdybym nie odchylił głowy, to byś mnie zraniła — powiedział Katsuki i podszedł do niej. Wyciągnął w kierunku ukochanej dłoń, by pomóc wstać.
— Katsuki! Ileż można cię szukać?!
Blondyn zesztywniał, gdy usłyszał znajomy sobie głos. Plasnął się w twarz, a następnie zasłonił swoim ciałem Ayame.
— Kurwa… — syknął niezadowolony.
— K-Katsuki-kun… To twoi…
— A kogo kryjesz za plecami?! Mój syn wreszcie znalazł sobie dziewczynę?! Ooo! To ty! Dziewczyna ze szpitala! To chyba dzięki tobie nasz Bakugou się zmienił, prawda? Jest o wiele mniej wkurwiający!
— Zamkniesz się wreszcie?! — krzyknął zirytowany blondyn. — Czy ty zawsze musisz robić mi siarę?!
— Ale przyznaj się, że to twoja dziewczyna!
— Przepraszam za żonę… — Nie przerywając rozmowy matki z synem, ojciec chłopaka wyciągnął w stronę zarumienionej Ayame dłoń. Dziewczyna nieśmiało uścisnęła ją.
— Czemu przepraszasz za mnie?! — wydarła się Mitsuki Bakugou i ruszyła na męża.
— Oj, kochanie… — szepnął Masaru z niewinnym uśmiechem. — Dajmy młodym spokój. Nie widzisz, że trenują?
Matka Bakugou zamrugała powiekami, a następnie spojrzała na lekko przerażoną jej zachowaniem Ayame. Kobieta westchnęła, położyła dłonie na biodrach i uśmiechnęła się od ucha do ucha.
— Tak spokojna dziewczyna jest idealna dla mojego syna — powiedziała zadowolona Mitsuki. — Bądź dla niego dobra. Pomimo jego strasznego charakteru to dobry dzieciak. Trochę krzykliwy, ale da się przyzwyczaić.
— Coś o tym wiem — wtrącił ojciec Katsuki’ego, choć zaraz zamilkł, bo ujrzał agresywny wzrok żony. — Zaopiekuj się nim dobrze. A jeżeli coś by ci się stało przez niego, to od razu nam mów. Jesteś jego pierwszą dziewczyną, którą nam przeds…
— Nie kończ! — krzyknął Bakugou. — Po prostu nie kończ! I spadajcie! Trenuję z Ayame, nie widać?!
Rodzice chłopaka mogliby znacznie dłużej rozmawiać, ale Masaru postanowił zlitować się nad synem i odszedł, ciągnąc za sobą ukochaną. Gdy starsi zniknęli z zasięgu wzroku nastolatkom, Ayame zerknęła na Bakugou i uśmiechnęła się. Był szczęśliwy.
Yay, czekałam cały dzień, żeby wsiąść do pociągu i móc w spokoju przeczytać rozdział😃
OdpowiedzUsuńDabi bardzo mnie rozczarował. Cieszę się, że Shouto uratował Mari i że ostatecznie się z nim pocałowała. Ayame i Bakugou są uroczy i podobają mi się ich wspólne treningi❤️ Nie mogę trochę z jego rodziców😂