Reckless Pain [ 8 ]

 .


Wraz z opłaceniem czynszu Chingyu mogła odetchnąć ze spokojem. Dzięki pieniądzom otrzymanym za uprawianie seksu mogła również kupić dla młodszej siostry coś lepszego do jedzenia. Chaewon już zdecydowanie miała dość codziennego ryżu.

Dobry humor Chingyu postanowiła wykorzystać na spacerze z ukochanym psem. Po zapięciu Nuki na smycz, obydwie wyszły na zewnątrz. Doberman płci żeńskiej zaczął merdać ogonkiem. Kim oczywiście wychodziła z ukochanym pupilem na spacery, ale często wydawała się być w tym czasie nieobecna. 

Po pięciu minutach pojawiły się w pobliskim parku. Chingyu chciała zabrać sunię na dłuższy spacer i cieszyła się, że miała wolny dzień. Dziewczyna usiadła na ławce, po czym zaczęła miziać siedzącą Nukę. Pies pomimo zadowolenia zachował rasową powagę i obserwował przestrzeń wokół siebie. Nie była ufnym dobermanem, a dla obcych mężczyzn zdecydowanie była zagrożeniem. Jedyną osobą, której suka się bała był ojciec Kim. 

— Chingyu?

— Och… — szepnęła zaskoczona, gdy tuż przed sobą ujrzała równie zdziwionego Jungkooka. W jednej chwili Nuka zaczęła szczekać i dopiero wtedy nastolatka ujrzała przy boku chłopaka niewzruszonego psa rasy doberman.

— Nie wiedziałem, że masz psa — powiedział spokojnie Jungkook, a jego zwierzę w tym samym momencie zaczęło obwąchiwać Nukę. Ku zdziwieniu Chingyu suka wydawała się być z początku niepewna, ale po chwili zaczęła merdać ogonem. 

— Wzajemnie — odparła nastolatka i odciągnęła pupila za pomocą smyczy. Dziewczyna poklepała zwierzę, po czym spojrzała na Jeona. 

— To cześć. 

Nim jednak chłopak zdążył odejść, Chingyu złapała go za nadgarstek. 

— Chciałam cię przeprosić — powiedziała cicho, starając się nie spoglądać na jego twarz. — Bardzo cię przepraszam za swoje zachowanie... Wiesz… Podczas tej kłótni… — Dziewczyna przełknęła głośno ślinę. Zastanawiała się przez chwilę, czy powinna wyjawić nastolatkowi swoje tajemnice. — Tata jest…

— Dzisiaj znowu jest wyścig. — Kim spojrzała na twarz Jungkooka, który właśnie drapał się z tyłu głowy. — Nie chcesz ze mną pojechać? 

— Ja…

— Nie będę cię zmuszał — powiedział, chcąc odsunąć się od dziewczyny, ale ona umocniła uścisk. 

— Tu nie o to…

— Więc? — wtrącił, przez co sprawił, że Chingyu drgnęła. — Powiedz mi wreszcie o co chodzi. 

— Nie chcę zostawić Chaewon i Nuki w domu — powiedziała ze spuszczoną głową. Nie mogła spojrzeć na chłopaka. — To jest trudniejsze niż myślisz. 

— Więc jeśli załatwisz im bezpieczne lokum to pojedziesz ze mną? 

— No tak… Ale…

— Jedziecie dzisiaj ze mną do mojego domu — odparł. — Nie ma żadnego ale… Biorę na siebie odpowiedzialność za zachowanie im bezpieczeństwa. W moim domu nic im nie będzie groziło. Jeśli to cię pocieszy, to zajmie się nimi moja zaufana służba. 

— Ja… — Chingyu nie wiedziała, co powinna odpowiedzieć. 

— Zgadzasz się? 

Kim uśmiechnęła się pod nosem, po czym kiwnęła lekko głową.  

— To super. Będę po ciebie… za godzinę? — Znów przytaknęła. — No to jesteśmy umówieni. Spakuj siostrę i Nukę… Będziecie u mnie bezpieczne.  


✯✯✯


Przez całą sobotę Eri nie mogła się skupić. Czy to na porannych zajęcia z gry na fortepianie, czy dodatkowych korepetycjach. Ciągle zastanawiała się, co takiego Park wymyślił? Wiedziała, że musi być to coś naprawdę odpowiedniego, ponieważ wątpiła, by dała temu szansę. Miewała też wątpliwości i multum pytań układała w głowie. Dlaczego, kiedy mógł mieć każdą, chciał ją?

Wątpiła, że jest wyjątkowa i dlatego się nią zainteresował. Była też przekonana, że choć ich romans w Tokio był namiętny, opierał się głównie na bliskości fizycznej, był tylko letnią przygodą.

Siedziała w pokoju, gdy dostała informacje, że Park przyjechał. Popatrzyła raz jeszcze w lustro wiszące na szafie i stwierdziła, że wygląda dobrze. Nie chciała się stroić, ale nie mogła pójść jak flejtuch. Postanowiła, że utrudni do granic możliwości chłopakowi dzisiejszy dzień.

W  końcu  jeżeli jakimś cudem rzeczywiście chciał z nią być, nie mógł od razu z łapami zakradać pod materiał sukienki.

Wyszła powoli z pokoju, ubrana w małą czarną i wysokie sztyblety. Na ramiona nałożyła skórzaną ramoneskę i poprawiła włosy.

Zdziwiona przystanęła na schodach prowadzących na podjazd. Jimin Park przyjechał… motorem.

— Cześć — powiedział, uśmiechając się. — Pięknie wyglądasz.

— Chcesz jechać… Tym?

Eri wskazała na ścigacz. Przez ukochanego dziadka znała się na motoryzacji, więc wiedziała, że to Yamaha R6.

— A nie pasuje? — chłopak przygryzł wargę. — Jeżeli się boisz, to możesz się do mnie przytulić.

— Chyba sobie żartujesz Park. Pojedziemy moim samochodem — wskazała na stojące w garażu Audi. — Nie chcę by wszyscy widzieli mój tyłek.

Jimin podszedł powolnym krokiem do Eri i przystanął przed dziewczyną. Przez chwile wpatrywał się w stojące w garażu maszyny, a później wzrok przeniósł na dziewczynę.

— Załóżmy się — wyszeptał do jej ucha. — Zrobimy wyścig.

— Nie ścigam się — odparła od razu.

— Jeżeli wygrasz pozostawię cię — powiedział ze smutkiem. — Odejdę i już więcej nie wejdę do twojego życia. Będziemy w szkole traktować się jak nieznajome osoby, będziesz miała też spokój od tych wszystkich głupich dziewczyn.

— A jeżeli wygrasz ty?

— Będziesz moja — wzruszył ramionami.

— Dlaczego tak ci na tym zależy? — Tym razem to Eri przybliżyła się do twarzy Jimina. Oddechem drażniła policzki. Wiedziała, że to zadziała, zawsze działało. — Czy chodzi ci tylko o to, że zawsze dostajesz to co chcesz?

— Zależy mi na tobie.

— Prawie się nabrałam — odpowiedziała oddalając się. — Dobrze, zgodze sie na zakład. Ale nie pojedziesz motorem.

— Dlaczego?

— Nie jestem głupia — skierowała się do garażu. — Wiem, że nie miałabym szans ze ścigaczem Yamaha R6. 

— Widzę, że coś się znasz — zaśmiał się i podszedł bliżej. 

— Pojedziesz jednym ze starych samochodów.

Jimin poczuł jak w kieszeni zaczyna wibrować telefon, oznajmiający przychodząca wiadomość. Nastolatek popatrzył na garaż, a później Eri. Pokiwał głową na znak akceptacji.

Gdy Eri poszła po kluczyki, wyciągnął telefon i zobaczył wiadomość race. Westchnął, ponieważ był pewny, że dzisiaj dostanie wolne. Ale tak zawsze było z RM. Nic nie planował z wyprzedzeniem, a w ostatniej chwili dostawali wiadomość. Odpisał, że dzisiaj go nie będzie, na co lider odpisał litanie ciężkich słów. Jimin już miał zadzwonić, lecz w tej chwili skierował wzrok na samochody stojące w garażu. Zaskoczony ujrzał znajomy pojazd…

— Jestem — powiedziała dziewczyna. — Łap.

Jimin złapał kluczyki i wyminął Kan. Teraz musiał tylko wygrać kolejny wyścig, najważniejszy w jego życiu.


✯✯✯


Chingyu zdążyła jedynie zobaczyć nowoczesny budynek, który był rodzinnym domem Jungkooka. Wyszła z samochodu wraz z siostrą i niespokojnym psem. Rozejrzała się niepewnie po okolicy, ale nim wypowiedziała jakiekolwiek słowo, nieznajome osoby zaprowadziły jej młodszą siostrę i Nukę na posesję. Chciała ruszyć za rodziną, ale Jeon chwycił ją za nadgarstek, powstrzymując przed dalszym chodem. 

— Są bezpieczni. Służba się nimi zajmie — powiedział chłopak, a nastolatka niepewnie spojrzała na Chaewon, która z początku przerażona, teraz uśmiechała się od ucha do ucha w stronę nieznajomej kobiety. 

Jungkook zmusił Kim do zajęcia miejsca w samochodzie i usiadł obok niej, by nie próbowała uciec. Zanim jeszcze ruszyli pojazdem, Chingyu zerknęła na posesję i przygryzła dolną wargę. 

— Nic im nie będzie — szepnął Jeon i założył kosmyk blond włosów dziewczyny za jej ucho. — Skarbie. 

Na twarzy nastolatki pojawiły się rumieńce, a Jungkook na ich widok roześmiał się cicho. Taka reakcja doprowadziła również Chingyu do uniesienia kącików ust. Była zadowolona, że chłopak wreszcie uśmiechnął się przy niej.

Po dwudziestu minutach wreszcie pojawili się na miejscu. Licealista rozkazał szoferowi powrót do domu, po czym pociągnął towarzyszkę w znaną sobie stronę. Chingyu czuła się odrobinę niepewnie w obecności wrzeszczącego tłumu nawołujących nastolatków i młodych dorosłych. Wiekowo nie wydawali się dziewczynie starsi o dziesięć lat. 

— Jungkook! — Kim odwróciła głowę w kierunku chłopaka, który właśnie do nich podbiegał. — Och, jest i Chingyu! Pogodziliście się? 

— Jak widać — odparł nastolatek i objął dziewczynę wokół talii. — Co tam?

— Twój wyścig za niedługo się zaczyna — powiedział J-Hope, po czym wskazał palcem wskazującym na miejsce za Jeonem. — Suga ci przygotował niezłą zabawkę, więc lepiej wygraj. 

— Nawet nie myślałem o tym, żeby przegrać.

Hoseok zmarszczył brwi.

— A masz partnerkę na przejazd? — zapytał Jung, a Jungkook przeklął pod nosem. 

— Żartujesz, że dzisiaj podwójny — powiedział zirytowany licealista. W odpowiedzi ujrzał jedynie zaprzeczenie ruchem głowy. — No dobra. Chingyu jedziesz ze mną. 

— Co? — zapytał J-Hope. 

— Co? — powtórzyła Chingyu zadane pytanie. — Co?!

Jungkook uśmiechnął się pod nosem, po czym ruszył w stronę przygotowanego przez przyjaciela motoru. Obok maszyny leżały dwa kaski, które zaraz wziął w dłonie. Podszedł do Chingyu i wyciągnął jeden w jej stronę. 

— Masz. 

— Po co mi to dajesz? — zapytała z wytrzeszczonymi oczami. — Nawet o tym nie myśl!

— Dobra, to ja spadam… — wtrącił Hoseok, ale para już go nie słuchała. 

— Zakładaj, nie pożałujesz — powiedział zadowolony Jungkook. — Poznasz odrobiny mojego świata i cudownej adrenaliny przy szybkiej jeździe. 

— Ale ja nie chcę! Co jeżeli zginę?!

— To odprawię ci pogrzeb na mój koszt — odparł, po czym założył jej ochraniacz na głowę.

Chingyu nie miała już siły, aby zaprotestować. Pozwoliła chłopakowi, aby posadził ją na motorze i zaczęła się modlić o przeżycie. 

— Złap mnie kurczowo wokół pasa — odezwał się Jeon, więc Kim wykonała jego polecenie. — Jesteś ze mną bezpieczna. Poza tym mamy najlepszą maszynę w mieście. 

— Czemu tak zakładasz? — zapytała drżącym głosem. 

— Modyfikował ją najlepszy mechanik. 

Rozmowę pary przerwał głos dochodzący z głośników. 

— Zawodników podwójnego wyścigu motorowego zapraszamy na linię startu! 

Jungkook zdjął na chwilę swój kask i szybko cmoknął dziewczynę w jej ochraniacz na głowę. 

— Jesteś bezpieczna, zaufaj mi. 

Chingyu przełknęła ślinę. 

Nawet nie zauważyła, gdy była już w trasie. Mocno objęła chłopaka wokół talii, aby przypadkiem nie spaść z pędzącego pojazdu. Podczas jazdy odważyła się otworzył powieki. Przeżyła w tym momencie ogromny szok. Zamiast wcześniejszego przerażenia, powiewające na wietrze krótkie włosy, których nie objął kask, sprawiły, że Chingyu poczuła się… wolna. 

Z lekkim uśmiechem na ustach, umocniła uścisk i dała się ponieść chwili. Wypełniało ją szczęście. 


✯✯✯


Eri nie bała się, że ktoś może zobaczyć, że Jimin zabiera stary samochód ojca. Właściwie Duong Bao nie jeździł nim od kilku lat. Kan chwile przyglądała się twarzy Jimina i zdała sobie sprawę, że na końcu garażu stoi samochód, którym wcześniej podjechała pod parcele V. Miała tylko nadzieję, że Jimin nie pamiętał tego szczegóły, a nawet jeśli, pomyślała, że musiał być dobrym aktorem, bo jego twarz nie zdradzała nawet najmniejszej podejrzliwości.

— Jakie zasady? — rzuciła Eri luzacko, kierując się w stronę własnego samochodu.

— Przecież mówiłaś, że się nie ścigasz — odpowiedział, otwierając drzwi od strony kierowcy hondy civic.

— Bo tego nie robię — wzruszyła ramionami. — Jednak jakieś pojęcie o nich mam. A raczej zawsze takie ustalenia są na tych amerykańskich filmach o niegrzecznych chłopcach.

— Znasz dojazd do wieży N Seoul?

— Tak — pokiwała twierdząco głową.

— Zrobimy okrążenie do wieży, a później wrócimy pod bramę. Wygrywa ten, który dojedzie…

— Jako pierwszy — wtrąciła i usiadła na fotelu kierowcy.

Ustalili wcześniej, że ruszą, gdy na zegarku będzie dokładna godzina dwudziesta dwadzieścia dwa. Eri zrelaksowała się, włączyła radio i zapięła pas. Choć oszukiwała Jimina, ponieważ w Tokio nie raz ścigała się ze znajomymi, wolała przemilczeć ten temat. Ostatnim razem została nakryta przez jednego ze współpracowników ojca i zrobiło się niezbyt ciekawie.

Ruszyła, gdy tylko cyfra zmieniła się na dwa, wyprzedzając chłopaka. Nie miała pojęcia, że Park świetnie się bawił. Patrząc we wsteczne lusterko widziała, jak uśmiecha się, a raz nawet puścił jej oczko i buziaka. Zdenerwowana nacisnęła sprzęgło, zmieniła bieg i wcisnęła gaz. Miała nadzieję, że jej wcześniejsza opinia, jako była mistrzynią kierownicy wśród znajomych, była dalej aktualna….


✯✯✯


— Wygrałem — usłyszała, wysiadając z samochodu. Jimin Park cieszył się jak dziecko, by po chwili podejść do Eri. — Naprawdę przynosisz szczęście.

— A ty nieszczęście — westchnęła, spuszczając głowę.

— Nie mów tak — wziął w palce podbródek i uniósł jej głowę do góry. Niemo nakazał, aby popatrzyła w jego oczy.

— Jimin…

— Od dzisiaj będziesz musiała mówić mi kochanie — wyszeptał, całując lekko rozchylone dziewczęce wargi.

Chociaż Eri tak bardzo nie chciała, oddała pocałunek. Jednak Park nie pogłębił czynności, delikatnie pieszcząc jej usta. Nie wkładał języka, dał jej poczucie komfortu. Po chwili poczuła, jak dłońmi przysuwa ją do siebie.

— Mielimy chyba gdzieś jechać? — przerwała, starając się złapać oddech.

— Tak — odparł szczęśliwy. — Wsiadaj.

Kan popatrzyła na Parka, a później wsiadła z nim na motor. Przytuliła się do jego pleców. Do nosa wbił się zapach drogich perfum, lecz bardzo subtelnych. Zamknęła oczy, czując powiew wiatru na policzkach.

— Aż tak się boisz jeździć na motorze? — zapytał Jimin, nie odwracając wzroku od drogi.

— Kiedyś miałam delikatny wypadek — powiedziała.

— Jak bardzo delikatny?

— Skończyło się na otwartym złamaniu — westchnęła i mocniej przytuliła się do męskich pleców, kiedy weszli w zakręt. — Ale najgorsze było w tym wszystkim to, że ojciec się dowiedział…

— Ścigałaś się wcześniej?

Park celowo zmienił temat, co nie uszło uwadze kan. Jednak stwierdziła, że skoro Jimin nie chce o tym rozmawiać, to nawet lepiej. Nie cierpiała tematu bogatego ojca. Bo chociaż wszyscy myśleli, że ma wszystko, nie wiedzieli przez jakie piekło przeszła. W końcu bogaci ludzie nie mogą mieć normalnego życia.

— Zresztą… — dodał szybko. — Na pewno się ścigałaś.

— Skąd możesz to wiedzieć?

— Widziałem, jak redukowałaś biegi. — Delikatnie kąciki ust uniosły się do góry. — Poza tym prawie wygrałaś. A to rzeczywiście musiało znaczyć, że ścigałaś się więcej niż raz. Nowicjusze nie mają takiej techniki i szczęścia.

— Brzmisz jak profesor — zaśmiała się. — Tym się zajmujesz po szkole? Udajesz niegrzecznego chłopca?

— Jak w twoich amerykańskich filmach — zażartował sobie, po czym ostatni raz skręcił.

Eri poczuła wilgoć w powietrzu i odwróciła się. To co ujrzała, wprawiło ją w zachwyt, aż starała się nie rozpłakać.

— Jak tutaj pięknie…

— Rzeka Han jest naprawdę piękna, ale tylko wieczorem — powiedział podając dziewczynie dłoń. 

Następnie Eri przytuliła się do jego torsu. Choć bardzo chciała, nie mogła się nie zgodzić — Jimin Park rzeczywiście się postarał.




Komentarze

Popularne posty