Lunar Loving [ 7 ]

 .


Ze snu wyrwało mnie donośne wycie. Wilki urządziły sobie właśnie polowanie. Nim rozchyliłam powieki, dłonią przejechałam po prześcieradle. Przygryzłam dolną wargę i otworzyłam oczy, by ujrzeć pustą część łóżka. 

Jeszcze parę godzin temu tu był i posuwał mnie tak, jakby nigdy tego nie robił.

— Pieprzony pchlarz — warknęłam pod nosem, po czym zeszłam z łóżka naga.

Ku mojemu zdziwieniu z osobistej łazienki wyszedł ubrany jedynie w krótkie spodenki Jacob. Zamrugałam parę razy powiekami, nie dowierzając. 

— Co ty tu… — zapytałam, a on spojrzał w moje oczy i obszedł mnie, jak gdyby nigdy nic. 

— Czekałem,aż się obudzisz — powiedział bez konkretnego wyrazu twarzy. Miałam wrażenie, że była to dla niego formalność albo rekompensata za uprawianie seksu bez miłości (przynajmniej z jego strony).

— Nie musiałeś — odparłam, odwracając wzrok.

Cóż więcej mogłam zrobić? To była tak popieprzona sytuacja.

— Nie chcę, żebyś mnie źle zrozumiała — powiedział spokojnie, a ja uniosłam brwi i lekko rozchyliłam usta. — To co się między nami dzieje to…

— Nic takiego — wtrąciłam od razu.

Ujrzałam na jego twarzy pewnego rodzaju ulgę. Założę się, że nie chciał wyjść na złego chłopca, który wykorzystuje tylko kobiety dla zaspokojenia swoich zwierzęcych potrzeb. Ale w gruncie rzeczy – taka była prawda. Przecież kochał Bellę, ale nie mógł z nią uprawiać seksu. 

— Chciałabyś zjeść ze mną śniadanie? — zapytał poważnie, po czym wziął do ręki wczorajszy tshirt. Założył na siebie ubranie i spojrzał na mnie, oczekując szybkiej odpowiedzi. 

— Z chęcią — odparłam z lekkim uśmiechem. 

Zdawałam sobie sprawę, że Jacob w tym momencie starał się naprawić swoje błędy. Chciał mi wynagrodzić to, że nie był w stanie obdarzyć mnie głębszym uczuciem, a jedynie wykorzystywał moje ciało dla swoich żądzy.

Z jednej strony było mi z tym cholernie źle, ale z drugiej powoli zaczynałam go… rozumieć? 

Przecież w tym momencie ja również go wykorzystywałam. Chciałam być blisko niego i właśnie… jestem. 

Z niewielkiego pokoiku wyszliśmy po pięciu minutach. Między nami panowała cisza, ale nie byłam w stanie ocenić czy w jakimkolwiek stopniu była nieprzyjemna. Po prostu nie rozmawialiśmy. 

— Witamy — odezwała się od razu Rachel, gdy przekroczyliśmy próg drzwi ich rodzinnej restauracji. — Kawę na rozbudzenie? Wyglądacie, jakbyście nie przespali całej nocy. 

—  No przez ich nocne doznania, to nawet ja się nie wyspałem — dodał Paul, który siedział już przy jednym ze stolików, popijając gorący napój. 

Poczułam jak moja twarz zmienia temperaturę. Zasłoniłam buzię ręką, a potem szybko zajęłam miejsce w kącie pomieszczenia. Nie potrafiłam spojrzeć na watahę po wyznaniu Paula. Było mi tak głupio!

— O, czyli nie tylko my?

Do pomieszczenia weszli właśnie przywódcy watahy. Małżeństwo Uley przecierało oczy, sygnalizując nieprzespaną noc. Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam na niewzruszonego Jacoba. Czyżby naprawdę ich komentarze go nie zawstydzały?

— To kiedy robimy imprezę weselną? — zaśmiała się Emily, a ja drgnęłam lekko i wybałuszyłam oczy. 

— Nie łączy nas miłość — odpowiedział zupełnie normalnie Jacob, a w pomieszczeniu zapadła cisza. 

— Mogłem się domyślić — wtrącił Sam. — Bądź jednak świadomy tego, że w naszej grupie nie ma miejsca na chwilowe przygody. Obydwoje lepiej szybciej zakończcie tą niepoważną relację. Możecie skłócić watahę!

— Czemu tak uważasz? — warknął Black i podszedł do przywódcy. — Skłócimy watahę, bo będziemy uprawiać seks? 

— Jacob! 

— Nie boję się używać tego słowa — dodał zirytowany mężczyzna i wskazał na mnie palcem. — Dlaczego mamy sie nie ruchać bez uczuć, skoro daje nam to przyjemność?! 

— Uważaj na słowa.

Do rozmowy wtrąciła się Emily, którą już przestały bawić żarty. 

— Niczego nie możecie mi zakazać — warknął buntowniczo Jacob, po czym odwrócił się. Nasze spojrzenia na chwilę się zetknęły. Poczułam przez chwilę, że chciał, abym go poparła. Ale czy patrzyłam na to tak jak on?

Dla mnie seks z nim nie był jedynie przygodą i załatwieniem swoich potrzeb. Dawałam od siebie znacznie więcej niż Jacob. Wkładałam w nasze zbliżenia serce i całą siebie. Z każdą chwilą…

Pragnęłam, by on patrzył na naszą relację tak jak ja.  

— Gówno wiecie — dodał wściekły Black. 

Zerknęłam na wszystkich zdziwiona, a następnie wybiegłam za mężczyzną. 

— Jacob! — krzyknęłam, choć tak naprawdę nie wiedziałam, o czym z nim mogłam porozmawiać. Powoli odwrócił się w moją stronę. Wyglądał na przygnębionego. 

— Przecież nic złego nie robimy — powiedział. 

Przygryzłam dolną wargę. Dawno nie widziałam go z taką miną. Przełknęłam głośno ślinę i pomimo swoich prawdziwych uczuć, rzuciłam się w jego ramiona i pogłaskałam po głowie. 

— To nie jest złe… — szepnęłam, czując, że do moich oczu napływają łzy. — Przecież wciąż jesteśmy… przyjaciółmi… 




Komentarze

  1. Jeju, to jest piękne, wciągające, takie inne i... No właśnie. Uwielbiam to opowiadanie. Jest w trójce najbardziej ulubionych :D Więc czekam Bejbe na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥

Popularne posty