Wszystkie jej imiona [ 0 ]

 


BOJAN's POV

Wciąż mam w głowie echo tekstów naszych piosenek śpiewanych przez fanów zgromadzonych w największej arenie w Słowenii. Choć zagraniczne koncerty są dla mnie spełnieniem największych marzeń, to jednak czuję się najswobodniej, gdy dajemy je w naszym rodzinnym kraju. To tak jak w dzieciństwie – kiedy przygotowywałem występy dla mojej rodziny, nigdy się nie stresowałem. Wiedziałem, że im się spodoba, bo to byli moi bliscy, kochali mnie i kibicowali mi. To szkolne przedstawienia czy konkursy muzyczne powodowały tremę, bo musiałem przekonać do siebie obcych ludzi, a jednocześnie były ekscytującym wyzwaniem. Tak samo jest teraz, kiedy staliśmy się najpopularniejszym zespołem w Słowenii. Gdy koncertujemy u siebie w kraju, to tak jakbyśmy występowali przed rodziną.

Jak więc nie wyjść do takich fanów? Oczywiście więc wyszliśmy.

Widzę, że Jan i Nace robią sobie śmieszne zdjęcia z jakimiś dziewczynami. Kris zabawia rozmową kolejne. Jure chyba jest jeszcze pod prysznicem i pewnie zaraz do nas dołączy. Ja staram się nikogo nie pominąć, rozdając autografy. Ze mną też większość fanów chce sobie zrobić zdjęcie. Właśnie pozuję, obejmując dwie przyjaciółki, potem dziękują i odchodzą. A przede mną staje ONA.

Jedyne, o czym myślę, to by nie wypowiedzieć na głos słów, które nasuwają mi się na myśl: O JA PIERDOLĘ.

Chcę jej wszystko wygarnąć.

Chcę na nią nakrzyczeć.

Chcę, żeby przeze mnie płakała. Wiem, to brzmi strasznie, ale założę się, że i tak ja płakałem przez nią więcej, niż ona mogłaby płakać przeze mnie przez całe swoje życie.

Nienawidzę jej.

Kocham ją.

Ale bardziej nienawidzę.

Zdecydowanie bardziej jej nienawidzę.

Jak w ogóle miała czelność tutaj przyjść? Czy była na koncercie? Specjalnie? A może przypadkiem? Zresztą... co znaczy przypadkiem? Przecież, żeby tu być, musiała kupić bilet.

Sprawia wrażenie zupełnie niewzruszonej. Choć nie patrzy mi w oczy. Ale dużo fanek nie patrzy mi w oczy, niektóre są trochę zawstydzone, i ona właśnie tak się zachowuje. Gdyby ktoś obserwował nas z boku, nie zorientowałby się, że w ogóle się znamy. No chyba że ktoś, kto doskonale kojarzy naszą historię. Na przykład Jure, właśnie wychodzący z backstage’u. Ma lekko wilgotne włosy, zapewne jeszcze pachnie kąpielą pod prysznicem, którą przed chwilą wziął. Posyła mi zdziwione spojrzenie, które mówi... O JA PIERDOLĘ.

No cóż, stary, ja też...

Ale ona wydaje się taka... daleka. Jakbym naprawdę był tylko jej ulubionym muzykiem, idolem.

– Czy mogę prosić o autograf? – pyta po serbsku. Jeśli wcześniej miałem jakiekolwiek wątpliwości, czy to na pewno ona, to teraz je rozwiałem. Poznaję jej głos. Może fizycznie trochę się zmieniła, bo ma krótsze włosy ufarbowane na blond i nie jest już taka chuda, ale brzmi zupełnie tak samo jak rok temu. I, do cholery, udaje, że mnie nie rozpoznaje! Czy łudzi się, że ja jej też? Jeśli tak, to jest po prostu głupia... Chcę z niej zakpić, więc pytam:

– A dla kogo napisać dedykację?

– No... dla mnie. – Chyba naprawdę jest głupia. Postanawiam grać w jej grę, choć z emocji oblewa mnie pot, robi mi się niedobrze. W środku cały się rozpadam. Ale nie mogę tego pokazać przy fanach.

– Czyli? Jak masz na imię?

– Enisa.

– O. O... – Moje zaskoczenie nie jest udawane. Fakt, że używa imienia Enisa dodatkowo wzbudza podejrzenia. Po co tu jest? Przecież minęło tylko czasu... Bez słowa piszę jej autograf. „Dla Enisy. Bojan🙂”. Pod okiem tej uśmiechniętej buźki przypadkowo dotykam długopisem kartki (czyli jej biletu z koncertu) i robię kropkę, która wygląda jak łza. Czy Enisa to zauważa? Zanim odchodzi, daje mi jeszcze w prezencie pluszaka. A ja wiem, że wyrzucę go do najbliższego śmietnika, byle tylko nie przypominał mi o niej.

 

JURE's POV

Kiedy wychodzę do fanów, zauważam, że Bojan rozmawia z dziewczyną, która mimo innego koloru włosów i kilku kilogramów więcej zaskakująco przypomina... JĄ. O nie. To nie może być prawda. Przez rok nie dała mu znaku życia. Po co miałaby się zjawić tak nagle? I to jeszcze tutaj. Bez sensu. A jednak. Choć fani tego nie widzą, my, jego przyjaciele, umiemy wyczuć, gdy Bojan pod maską uśmiechu skrywa bardzo silne emocje. I to bez wątpienia dzieje się w tym momencie pod wpływem JEJ.

– O ja pierdolę – mówię do Krisa, który akurat rozmawia z fanem, polecając mu najlepsze modele gitar.

On upomina mnie spojrzeniem, które zapewne mówi „Jak ty się wyrażasz przy fanach?”. Ale jestem pewien, że też by się tak wyraził, gdyby JĄ widział. Po chwili uświadamia sobie, że nie klnę dla rozrywki, tylko naprawdę coś się stało. POWAŻNEGO.

– O co chodzi? – pyta, na moment przepraszając fanów.

– Ona tu jest – informuję go. – Safija.

– Jaka znowu Sofija?

– Nie Sofija, tylko Safija! – widząc spojrzenie Krisa, dodaję: – Tak. Ta Safija.

– O ja pierdolę!

A nie mówiłem, że też przeklnie, jak tylko to usłyszy?

 

BOJAN's POV

No i w końcu nie wywaliłem tego głupiego pluszaka. Wszystko przez Jure, bo uznał, że jest słodki, mimo tego, od kogo go dostałem, i chętnie go przygarnie. Cóż, nie będę zabierał dziecku zabawek.

Do późna rozmawiałem z chłopakami i naszą ekipą techniczną w barze o dzisiejszej sytuacji. Przejęli się wizytą Safiji nie mniej niż ja. Ale wspólnie doszliśmy do wniosku, że nie ma się czym martwić, bo pewnie tak jak niespodziewanie się pojawiła, tak równie niespodziewanie przepadnie bez śladu. Miała już w tym w końcu doświadczenie. Podczas rozmowy trochę wypiłem, więc do domu postanowiłem wracać taksówką.

Wysiadam na rogu mojej ulicy, bo nie lubię zdradzać taksówkarzom swojego adresu, lecz i tak codziennie dziennikarze, fani czy po prostu zwykli ciekawscy schodzą się pod mój dom. Szczególnie po występie na Eurowizji trudno mi chronić swoją prywatność. Zachowuję chociaż jej namiastki i ruszam w dół ulicy po upewnieniu się, że taksówka odjechała. Wiem, że w domu czeka na mnie Martin, były członek zespołu, z którym nadal się przyjaźnię i z którym dzielę mieszkanie. No i który niestety również osobiście zna Safiję... Zanim podejmuję decyzję, czy opowiem mu o tym, że ją dziś spotkałem, i kiedy to ewentualnie uczynię, ONA znów się pojawia. Stoi przed moim domem jak gdyby nigdy nic. W dżinsowych szortach i kwiecistej bluzce, tak jak była ubrana na koncercie. Zauważam ją dopiero, gdy podchodzę blisko i zapala się światło działające na fotokomórkę.

– Co tu robisz?! – pytam, bo chwilowo jedynym uczuciem, które mi towarzyszy, jest złość.

– Nie poznałeś mnie?

– Ty zachowywałaś się, jakbyś mnie nie znała.

– Nie chciałam stawiać cię w dziwnej sytuacji. Co pomyślałyby te wszystkie fanki, gdyby zorientowały się, że się znamy?

Och, wspaniałomyślna... Ale ma rację.

– Jak tu trafiłaś? – dopytuję, licząc wreszcie na konkretną odpowiedź. Safija nie powinna znać mojego adresu, nigdy jej go nie podałem. Nasza znajomość miała się skończyć wraz z końcem poprzedniego lata. Tylko że na pewno nie tak, jak ostatecznie się to odbyło.

– Cóż, mam swoje sposoby – odpowiada Safija wymijająco.

Chcę jej powiedzieć, że jej widok sprawia mi ból. Chcę poprosić, żeby sobie poszła. A jeszcze lepiej, żeby wcześniej wytłumaczyła mi, co sprawiło, że rok temu zachowała się w tak okrutny sposób. Ale co zamiast tego robię? Całuję ją. A może to ona inicjuje ten pocałunek? Tak naprawdę chyba oboje decydujemy się na niego w tym samym momencie. Nie jest ani zmysłowy, ani pełen złości, jak bym się tego spodziewał. Nasz pocałunek jest delikatny i czuły. Nasze wargi ledwie się dotykają. To sprawia, że światło gaśnie, bo fotokomórka nie wyczuwa ruchu. Nie wiem, które z nas wykonuje potem jakiś szybszy gest, bo po chwili znowu się uruchamia i zalewa nas jasność. To wtedy cały czar pryska – dociera do mnie, że jesteśmy na ulicy, że Martin może nas zobaczyć, że każdy może nas zobaczyć! Trochę zbyt gwałtownie odsuwam Safiję od siebie. W świetle latarni od razu widzi, że moje policzki są mokre od łez. I ten widok sprawia, że po raz pierwszy tego wieczoru również na jej twarzy dostrzegam emocje.

– Ja... przepraszam... Za wszystko przepraszam... – szepcze i pochyla się, by znowu mnie pocałować, lecz ja powstrzymuję ją gestem.

– Nie. Nie chcę cię widzieć – mówię. – Nigdy więcej, Safijo, Eniso czy jakimkolwiek jeszcze imieniem mi się przedstawisz. 

 

zdjęcie pochodzi z: LINK  

Serdecznie witam wszystkich Czytelników tego bloga i zapraszam na moje opowiadanie o słoweńskim zespole Joker Out, który w 2023 roku reprezentował Słowenię na konkursie Eurowizji. 

Dziękuję też Chingyu oraz K. za możliwość publikowania na Waszym blogu<3

Komentarze

  1. Choć nie znam tego zespołu, to z chęcią będę czytała to opowiadanie ♥ Bardzo podoba mi się narracja Bojana – to coś nowego ^^ Jestem bardzo ciekawa Safiji, coś czuję, że ich relacja będzie skomplikowana c:
    Czekam na kolejny rozdział ♥

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥

Popularne posty