Jim [ 7 ]

 

UCZUCIA

Pogoda na zewnątrz przywitała nas silnym wiatrem i podmuchem. Próbowałam nic nie zdradzić, że może jakoś być mi zimno. Z drugiej strony nie miałam czasu na narzekanie. Liczył się tylko nasz syn, który w napadzie gniewu i emocji, wybiegł i rozpłynął się w powietrzu.

— Gdzie mógł pobiec? — zapytałeś.

Naprawdę nie wiedziałam, co siedziało w jego głowie. W tamtym momencie. Doskonale zdawałam sobie natomiast sprawę, że Jim jest pochłonięty przez złość i ból. Poza tym, emocje nim targają, a wtedy nikt nie myśli racjonalnie.

— Naprawdę, nie mam pojęcia — wyszeptałam zawstydzona.

Czułam się żałośnie. Jak mogłam nie znać naszego syna? Dlaczego nie potrafiłam przewidzieć, gdzie się udał? Co ze mnie za matka?

— Musimy go odnaleźć — zarządziłeś.

Pokiwałam głową na znak akceptacji.

— Tędy — wskazałeś dłonią na południe. — Lubię ten kierunek.

Uśmiechnęłam się dyskretnie. Zawsze tak mówiłeś, kiedy nie mieliśmy pojęcia, w którą stronę pójść. Był to twój nawyk, ale zawsze skutkował wydostaniem się w określone miejsce, które już kiedyś odwiedzaliśmy.

Zaczynało się chmurzyć. Miałam nadzieję, że Jim pojawi się szybciej, niż mogło to nadejść. Martwiłam się o naszego syna. Nie wiedziałam, gdzie jest, ani jak daleko uciekł. Chciałam, by wszystko było okej, choć czułam, że to tylko pobożne życzenia. Patrzyłam na ciebie, na twarzy pojawiła się obawa. Naprawdę zależało ci na naszym synu. Choć dopiero niedawno dowiedziałeś się, o jego istnieniu.

— Czy są miejsca, które były dla niego bezpieczne? — zapytałeś, biegnąc obok.

— Sala taekwondo jest zamknięta — powiedziałam.

Nie wiedziałam, jak daleko oddalił się Jim. Byłam pełna nadziei, że wszystko będzie dobrze. Że zaraz się obudzę, a nasz syn zje owsiankę i założy tornister na plecy, aby wsiąść do samochodu.

Pogoda psuła się z każdą minutą. Niebo było już zasłonięte szarymi chmurami, z których momentalnie zaczął padać deszcz. Byliśmy przemoczeni i zmęczeni. Nie odzywaliśmy się od kilku dobrych minut, tylko po omacku kierowaliśmy się na drugi koniec miasta.

Przeszedł mnie dreszcz, gdy zerwał się wiatr. Było tak cholernie zimno, a unosząca się wszędzie wilgoć potęgowało to uczucie. Poczułam, jak zakładasz kurtkę na moje barki. Nie zdążyłam powiedzieć dziękuję, gdy odezwałeś się, przerywając milczenie.

— Dlaczego mi nie powiedziałaś?

Zwiesiłam głowę, nie mogąc patrzeć na ciebie. Ponieważ kolejny raz bym się rozkleiła, pękła na pół i spadła w nicość.

— Tak jak mówiłam wcześniej, mieliście zadebiutować.

Czułam, jak mój głos się łamie. Nie potrafiłam dłużej być spokojna. To wszystko było cholernie przykre i dołujące, a samo wspomnienie napawało mnie żalem. Poczułam, jak łapiesz moją dłoń i pociągasz do siebie.

— Tak bardzo tęskniłem — wyszeptałeś, gdzieś nad moją głową.

— Powiedziałam Lee Yoo Hyun.

Nie mogłam zauważyć twojej miny, lecz na wspomnienie o byłym managerze, spiąłeś się. Poczułam to w twoich ramionach, z latami treningu rozrosły się, lecz jak zawsze dawały poczucie komfortu.

— Stwierdził, że to mogłoby wam przeszkodzić.

— A to chuj — wyszeptałeś.

— Nie mogłam zdeptać twojego marzenia — ciągnęłam dalej. — Yoohyun proponował, abym dokonała aborcji…

— Skurwysyn.

— Nie mogłam… — zasiorpałam nosem, wtulając się w ciebie mocniej, pamiętasz? — Gdy miałam zgłosić się do lekarza… Uciekłam. Wsiadłam w pierwszy autobus i wylądowałam w Ilsan.

Każde z wypowiedzianych słów, sprawiało mi ból. Bardzo ciężko rozmawia się o przeszłości, szczególnie tej, która jest naznaczona poczuciem pustki, wewnętrznego rozdarcia i cierpienia.

— Babcia Naeyon pomogła mi, kiedy wysiadałam. Dała schronienie, pracę i poczucie, że mam rodzinę.

— Miałaś mnie — powiedziałeś, całując moją głowę. — Zawsze byłem twój.

Zamknęłam oczy. Tak bardzo chciałam ci wierzyć. Tak bardzo ponownie zaufać i obdarować uczuciem, które nigdy nie znikło z serca. Bo byłeś tym jedynym.

— Nasz związek był burzliwy — mówiłeś dalej. — Jednak zawsze wiedziałem, co masz na myśli. Ty znałaś mnie na wylot. Nie musieliśmy nic mówić. Czasami patrzyłem w niebo i rozmyślałem. Pytałem, czemu nam się nie udało? Dlaczego odeszłaś? Namjoon często powtarzał, że gdzie jest miłość, tam jest też ból, rozczarowanie i gniew.

— Nie można z nim się nie zgodzić.

— Nie znam mądrzejszej osoby od niego.

Uniosłam kąciki ust. Przypomniałam sobie powrót Namjoona i jego minę na parkingu. Westchnęłam.

— Widziałaś się z nim? — zapytałeś, a ja pokiwałam głową. — Wiedziałem, że coś jest na rzeczy. Jednak nie chciał mi powiedzieć i udawał, że wszystko jest ok.

—  Spotkaliśmy się przypadkiem. Widział Jima.

— Dlaczego mi nie powiedział?

— Prosiłam, by ci nie mówił… — popatrzyłam na twoją twarz. Brązowe oczy mieniły się, zaszklone od łez. Zawsze byłeś sentymentalny. — Namjoon nie jest osobą, która zdradza czyjeś tajemnice.

— To prawda.

Poczułam, jak mocniej mnie tulisz i całujesz głowę. Pragnęłam tego od dawna, od jebanych czternastu lat. A potem powiedziałeś coś, co na zawsze odmieniło nasze życie.

Park był opustoszały, a każda z ławek mokra i samotna. Pędziliśmy w znanym nam kierunku i się zatrzymaliśmy.

— Jim! — krzyknęłam, pędząc do syna.

Nastolatek siedział pod drzewem Bonsai i trząsł się z zimna. Rękami objął kolana i przyciągnął je pod brodę. Jego twarz była mokra, a oczy przekrwione od łez.

— Kochanie! — rzuciłam się na chłopca i przytuliłam go do siebie.

— Mamo… — odpowiedział, wtulając się.

— Tak się bałam.

Czułam, że wszystko w końcu jest tak, jak być powinno. Trzymałam naszego syna w objęciach, tuliłam jego głowę do siebie. 

— Przepraszam mamo — wyszeptał.

— Nie kochanie — przerwałam. — To ja przepraszam. Przepraszam za wszystko.




Od K: Ostatni rozdział Jima. Jak Wam się podoba? Pozostał tylko epilog i kończę tą historię. Na podsumowanie poczekam w ostatnim opublikowanym poście tego opowiadania.

Komentarze

  1. Od samego początku kocham to opowiadanie i jest mi bardzo smutno, że już się kończy. Nie potrafię się z tym pogodzić. Mam nadzieję, że kiedyś dodasz jeszcze jakiś dodatek? :D Nie chcę cię namawiać... :D

    Cieszę się, że spotkali się we trójkę i że główny bohater wciąż żywi uczucia do Jungmi... Obydwoje darzą się taką miłością ♥ Niech wezmą ślub i wszyscy, w szczególności Jim, na pewno będą szczęśliwi! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się podoba. Zwłaszcza, że bohaterowie są na dobrej drodze do pogodzenia się :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥

Popularne posty