30 lipca 2023

Jim [ 6 ]


 

PRZESZŁOŚĆ

Patrzyłam to na Jima, to na twoją twarz. Myślałam, że zaraz zemdleje. Głowa zaczęła mnie boleć, a ręce drżeć. Nie przypuszczałam, że cię tu spotkam, a tym bardziej że zdążyłeś poznać naszego syna. Cholera, to wszystko nie powinno się wydarzyć.

Jim coraz bardziej wywierał na mnie nacisk, swoim spojrzeniem i żywymi ruchami.

— Mamo?

Nie potrafiłam mu nic odpowiedzieć. Nie teraz. Nie w tamtym momencie.

— Nayeon? — zawołałam do idącej w naszym kierunku przyjaciółki.

— Tak? — odpowiedziała, przystając obok. Popatrzyła na ciebie, a potem rozszerzyła oczy, jakby nie dowierzając.

— Możesz wziąć Jima i się nim przez chwilę zaopiekować?

Widziałam twarz syna, który chciał zaprotestować. Nawet tupnął nogą i próbował się odwrócić, aby tylko Nayeon odeszła. Miał to po tobie, nie potrafił odpuszczać.

— Mamo!

Łamało mi się serce. Wtedy i teraz. Jednak nie mogłam pozwolić, aby nasz syn dowiedział się o wszystkim, szczególnie w takim momencie i otoczeniu.

Chłopiec nie chciał się poddać, lecz po chwili poszedł za Nayeon i mogliśmy pozostać sami.

Popatrzyłam na ciebie. Miałeś powagę na twarzy, a brązowe tęczówki przepełniała jakaś odmiana niepewności, połączona ze zdenerwowaniem, przechodząca w oczekiwanie na to, co zamierzam powiedzieć.

W tamtym momencie zapomniałabym o wszystkim, gdybym tylko mogła. Lecz twoje spojrzenie powodowało, że poczułam ciarki.

— Masz mi coś do powiedzenia? — przerwałeś ciszę, która między nami nastała.

— Nie mogłam… — wyszeptałam, czując, że zaraz zemdleję.

Patrzyłam, jak zakładasz ręce na krzyż. Kręciłeś głową w niedowierzaniu. Przygryzłeś wargę i zamknąłeś oczy.

— Jungmi.

— Możemy wyjść na zewnątrz?

Skinąłeś głową na znak akceptacji. Postanowiliśmy udać się na dość duży taras. Z tego miejsca rozciągnął się widok na jezioro. Mogłoby nawet być bajecznie, gdyby nie sytuacja, w której się znaleźliśmy. Choć pamiętasz nasze pierwsze spotkania? Na plaży w Busan. Mieliśmy swoją ławkę, z której udało się dostrzec, jak odpływają z portu statki.

Powróciłam do rzeczywistości, coraz bardziej się denerwując. Jak mam ci powiedzieć? Jak zareagujesz?

— Jungmi? — rzekłeś, opierając się o marmurową barierkę.

Zamknęłam oczy i przetarłam palcami powieki. Jęknęłam delikatnie, czując napływające łzy. Bo jak mogę znieść ten powrót i zrujnowanie życia, jakie sobie przez lata wytworzyłam?

— Nie mogłam ci powiedzieć — wyszeptałam, dość głośno, abyś usłyszał, za cicho by inni wiedzieli.

— Powinnaś.

W twoim głosie nie czułam irytacji, ani złości. Pierwsze co zanotowałam to żal i rozczarowanie.

— Mieliście debiutować…

— Myślisz, że wtedy było to najważniejsze?

Otworzyłam oczy, gdy poczułam ruch powietrza. Odszedłeś na kilka metrów, by wziąć głębokie powietrze i krzyknąć coś w eter. Nie potrafiłam zrozumieć, co przechodziłeś w tym momencie.

— Byłaś dla mnie najważniejsza — rzuciłeś przez ramię. — Jedyną motywacją, dla której chciałem zostać artystą. Pragnąłem zapewnić nam wszystko. Byś była ze mnie dumna.

— Nie mogłam…

— Kurwa! — podniosłeś głos. — Jungmi! Kochałem cię!

Przygryzłam wargę. Czułam, spływające po policzku łzy.

— Kiedy znikłaś… — urwałeś, chcąc się zastanowić, co dalej powiedzieć. Twój ton łamał mi serce. — Myślałem… Nie… Byłem pewny, że cię zawiodłem. Nie mogłem pojąć, dlaczego cię przy mnie nie ma? Patrząc na twarze innych, starałem się odnaleźć w nich ciebie.

Słuchałam czegoś, co złamało mnie. Kilka prawd, które wbijałeś niczym szpilki. Bo nie tylko u mnie było ciężko. Ty cierpiałeś dwukrotnie.

— Występując, musiałem udawać, że wszystko jest dobrze. Uśmiechałem się sztucznie, a w głowie miałem tylko twoją osobę. Milion pytań i niewypowiedzianych słów. Egzystencjonowałem, lecz w środku byłem martwy.

Każde twoje słowo sprawiało, że czułam wewnątrz ból. Nie chciałam ponownie tego przeżywać — rozstania, niespełnionych obietnic i rozgoryczenia. Podszedłeś i poczułam, jak opuszkiem wycierasz łzę spływającą po moim policzku. Była to pieszczota, na którą oczekiwałam całe czternaście lat.

Przez moment starałam dojść do siebie, uspokoić się i złapać powietrze.

— Dlaczego Jim wygląda jak mała wersja mnie? — zapytałeś, a wtedy czar prysł. — Dlaczego nie powiedziałaś, że jesteś w ciąży?

— Mówiłam, że mieliście…

— Jungmi!

Zmieniłeś swoje nastawienie. Już nie byłeś czuły. Zaczęłam zauważać, że pierwszy raz w tej rozmowie tracisz kontrolę. Ponownie przypomniałam sobie nasze kłótnie. W Busan i Seulu. W waszym dormie i w parku. Wieczorem na Hongdae.

— Nie mogłam ci powiedzieć.

— To jest mój syn! — krzyknąłeś. — A ty go perfidnie przede mną ukrywałaś!

Nim zdążyłam się odezwać, w progu tarasu usłyszałam znajomy głos, a potem zauważyłam Jima.

— Nigdy ci tego nie wybaczę! — krzyknął. — Nienawidzę cię!

— Kochanie — wyszeptałam, chcąc jakoś go uspokoić.

— Dobrze wiesz, ile razy chciałem poznać ojca! A ty ukrywałaś, że jest członkiem BTS! Nienawidzę cię!

Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo Jim wybiegł z sali. Patrzyłam, jak ruszasz za nim, a do uszu dotarło twoje polecenie:

— Jungmi cholera! Biegnij ze mną!




Od K: Powracam z Jimem. Zagadka powoli się rozwiązuję. Pozostał tylko siódmy rozdział i epilog moi Państwo. Więc do następnego! :)

2 komentarze:

  1. Uwielbiam Jima i to, że tajemnica wciąż jest tajemnicą... Ale już jesteśmy na końcówce i mam nadzieję, że szybko uda Ci się napisać i opublikować następną część. W końcu historia ma swój urok i chcę poznać całość ♥︎

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe było poznanie, dlaczego Jungmi nie powiedziała, że Jim ma sławnego ojca

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥