Lunar Loving [ 3 ]

 .


Pierwszy dzień po powrocie minął mi dość spokojnie. Członkowie watahy dali mi trochę czasu dla siebie, abym przyzwyczaiła się do nowej rzeczywistości i zaprosili na wspólną wyprawę wśród lasu. Spędzony czas ze stadem, za którym tak bardzo tęskniłam, dał mi wiele do myślenia. Straciłam trzy lata, aby zrozumieć, że chcę z tymi ludźmi spędzić resztę życia.  

Niestety kolejny dzień nie był dla mnie tak łaskawy, choć zmienił w moim życiu dosłownie wszystko. Poranek spędziłam na umyciu się oraz zjedzeniu porządnego posiłku. Byłam cholernie głodna po długiej podróży, którą musiałam przebyć, by znów pojawić się w rodzinnym mieście. 

— Nie jedz z taką prędkością, bo się zakrztusisz — zaśmiała się Rachel Black, przynosząc do mojego stolika kolejną porcję mięsa. 

— Dziękuję — odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. Nigdy nie spodziewałam się, że będą dla mnie mili. W przeszłości traktowana byłam jak kula u nogi z powodu statusu omegi. 

— Wybierasz się gdzieś dzisiaj? — zapytała. — Nie wyglądasz dziś zbyt dobrze. Wysypiasz się ostatnio? 

— Tak, dziękuję za troskę — odparłam i podrapałam się po policzku. — Tylko czasem trochę słabiej się poczuję, ale da się to przetrwać. 

— Właśnie się zastanawiam, kiedy miałaś ostatnio…

Wypowiedź Rachel przerwała grupka mężczyzn, która wpadła właśnie do restauracji. Wśród nich stał uśmiechnięty od ucha do ucha Jacob, który na mój widok zmienił nieco minę. Spuściłam głowę, by nie wywołać w nim wyrzutów sumienia. Tak bardzo żałowałam, że wczoraj na niego nawrzeszczałam! 

— Spotykamy dzisiaj najpiękniejsze panie z naszego stada! — krzyknął Jared, po czym usiadł tuż obok mnie i objął mnie ramieniem. — Powinniśmy wznieść toast za powrót Luny! Zróbmy dzisiaj imprezę! 

— W lesie chcesz robić imprezę? 

— Wiesz, że wilki robią to najlepiej? — zapytał chłopak. 

Kątek oka znów spojrzałam na Jacoba. Właśnie rozmawiał ze swoją siostrą i od czasu do czasu uśmiechał się lekko. Ile bym dała by nasze konwersacje wyglądały w ten sam sposób. 

— Wyobraźcie sobie… Odpalamy ogniosko, zaczynamy śpiewać i grać… a dodatkowo tańczyć… Czy to nie brzmi, jak świetna zabawa? — zapytał poważnie Jared, a Paul uderzył go lekko z tyłu głowy. 

— To już nie te czasy. 

W jednej chwili zrobiło mi się ciemno przed oczami. Szybko położyłam dłoń na czole, by nie uderzyć słabą głową o stół. Na szczęście moje zachowanie nie zostało wychwycone przez współplemieńców, lecz mimo wszystko wolałam wrócić do pokoju, by nie martwić ich na zapas. 

  — Pójdę się położyć… — szepnęłam, przerywając rozmowę grupy. — Po podróży jestem cały czas zmęczona… 

— To zrozumiałe — odparła od razu Rachel. — Potem przyniosę dla ciebie herbatę. Zresztą widać po tobie, że coś jest na rzeczy…

— Spokojnie, to tylko zmęczenie. 

Posłałam lekki uśmiech, a następnie wyszłam z restauracji. Starałam się udawać, że wszystko było w porządku, choć wcale tak nie było. Czułam się po prostu okropnie. W pomieszczeniu zaczęło robić mi się cholernie duszno, co wkrótce doprowadziło do osłabienia mojego organizmu. Musiałam wyjść. 

— Chciałabym spędzić trochę więcej czasu z tobą… — szepnęłam, przypominając sobie twarz Jacoba. 

Przystanęłam na chwilę, czując, że robi mi się cholernie ciepło. Ospałym ruchem położyłam na czole dłoń, lecz nim zdążyłam się zorientować, że coś jest nie tak — zasłabłam. Gdyby nie szybka reakcja kogoś ze stada, upadłaby na trawie i poobijałabym się trochę. 

— Hej, wszystko w porządku?! 

Doskonale znany mi głos przywrócił mój umysł do prawidłowego stanu. Rozejrzałam się wokół i ujrzałam zdenerwowanego, ale jednocześnie zmartwioną twarz Jacoba. 

— Ja… 

Nie byłam w stanie wypowiedzieć więcej słów, bo czułam, że cała płonę. Tym razem nie ze złości czy wstydu. W tej chwili jedyne czego tak bardzo pragnęłam, było złączenie ust moich i Blacka w jedno. Miałam ogromną ochotę rzucić się na niego, a następnie porządnie zająć się jego ciałem… 

— Ach… — szepnęłam i zaczęłam rozpinać swoją bluzkę, by poczuć trochę chłodu. 

Jacob spojrzał na mnie zaskoczony, po czym zaczął się orientować, co się właśnie ze mną działo. 

— Przechodzisz ruję — szepnął, po czym zatkał nos. — Kurwa, to dlatego tak na mnie działasz! 

Chłopak chwycił mnie szybko na swoje ramiona i rozejrzał się wokół. Z restauracji wyszło właśnie dwóch członków stada. Czyżby już mój zapach ich przyciągał? 

Przygryzłam dolną wargę przerażona i wtuliłam się bardziej w ciało Blacka. Czułam się taka bezpieczna przy nim… Dodatkowo miałam na niego taką ogromną ochotę… 

— Ja pierdolę — jęknął chłopak, gdy wreszcie pojawiliśmy się w moim pokoju. Ułożył mnie delikatnie na łóżku, po czym usiadł na krześle. Chyba musiał nad czymś pomyśleć. — Nie zostawię cię samej w takim stanie. 



Talon: Dziś mamy bardzo ważne święto dla polskiej administracji, dlatego życzenia urodzinowe składam Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej! To taki fetysz zawodowy, w końcu studiuję administrację... Przede wszystkim chcę jednak dzisiaj przekazać wspaniałą nowinę – otóż przełamałam się do napisania autorskiego opowiadania i mam już gotowych aż pięć rozdziałów, z czego szósty jest w trakcie pisania... Serdecznie więc zapraszam was do oczekiwania na True Love... Nie mogę też uwierzyć w to, że mamy już maj, a ja prawie już nie mam tekstów do dodawania, haha.

Komentarze

  1. Jezuśku.
    Ten rozdział zdecydowanie choć krótki był intensywny i spodobał mi się. Jestem ciekawa co dalej, bo polubiłam to dzieło, bardzo, bardzo <3

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥

Popularne posty