.
Spotkanie
Mari ze złością rzuciła swój plecak na ziemię. Plecami zjechała po szorstkiej korze, aby następnie wyciągnąć latarkę z plecaka. Oprócz mapy i kompasu, uczniowie dostali czołówkę i karabińczyki. Shouto natomiast stał z wsadzonymi dłońmi w kieszenie i przypatrywał się koleżance. Ubrany był w granatową, rozpinaną bluzę i takiego samego koloru dresowe spodnie.
— Ciągle będziesz się tak na mnie gapił, zamiast przygotować się do starcia? — mruknęła Mari, nie patrząc na niego.
— Nie cieszysz się — odparł.
— A z czego mam się cieszyć? Że jestem skazana na idiotę, który zabawił się mną i moją naiwnością?
Nie dała mu czasu na odpowiedź, ponieważ powstała i biorąc w dłonie mapę, skierowała się w stronę lasu. W drugiej dłoni trzymała kompas.
— Musimy kierować się na północny wschód.
Todoroki nie odzywał się zbyt wiele. Doskonale zdawał sobie sprawę, że to tylko pogorszy jego sytuację. Tanaka była zła i chłodna. Nie mógł jej obwiniać.
Droga przez las była o wiele trudniejsza, niż z początku przypuszczali. Prócz zarośli, nieokiełznanych nigdy krzewów i kamieni, napotykali różne stworzenia. Przeskoczyli przez płynącą rzeczkę, kierując się pod górę. Musieli wyjść na jej szczyt.
— Tam będzie najlepszy widok na cały teren — powiedziała Mari, wdrapując się na skałę.
— Dlaczego nie użyjesz indywidualności?
— Ponieważ chcę się wzmocnić — odrzekła. — Muszę przygotować do tego swoje ciało.
— Znam lepsze sposoby…
— Tak wiem, jednak zostaw je dla siebie i Yaoyorozu — burknęła zła.
— O co ci znów chodzi? — chwycił jej dłoń, gdy znaleźli się na samej górze. — Jesteś zła, że nakryłaś mnie z Momo?
— To nie…
— Sama powiedziałaś, że nie masz nic przeciwko — powiedział wściekle. Pierwszy raz Mari zauważyła, że syn Endeavora wkurzył się na poważnie. No może wcześniej raz widziała go w takim stanie, a mianowicie w łazience pod prysznicem… — Staram się porozmawiać z tobą o tym, a ty tylko wkurzasz się i obrażasz. Momo to moja narzeczona i moge robić z nią co chcę, a ty nie masz prawa mi mówić, co mogę a czego nie.
— Za to ty nie masz problemów, aby w stosunku do mnie…
— Słuchaj Tanaka, nie będę się powtarzał, ale…
Nie dokończył zdania, ponieważ Mari pociągnęła jego dłoń za sobą.
— Co ty wyrabiasz?! — krzyknął, biegnąc za koleżanką. Wciąż trzymała jego dłoń w mocnym uścisku.
— Nie gadaj, tylko wiej!
— Tanaka?!
— Ja nie chcę być przekąską dla niedźwiedzia! — odpowiedziała mu, a po chwili Shouto ujrzał za nimi szarżującego na nich niedźwiedzia.
Oddychali z trudnością, starając się nie potknąć. Bieg przerodził się w gonitwę, a następnie w polowanie. Z tym, że myśliwym był niedźwiedź, który rozjuszony wrzaskami i kłótnią ruszył za nimi w pogoń.
Mari starała się jakoś zniechęcić niedźwiedzia, lecz wodne pociski tylko pogarszały sprawę. W końcu dotarli na skraj góry.
— Mari? — zapytał Shouto patrząc w dół. Przed jego oczami okazał się wąwóz z małym strumieniem, który okazał się rwącą rzeką. Musieli znajdować się dobre kilkanaście metrów nad jej poziomem. — Co teraz?
— Skaczemy! — odpowiedziała szybko.
Nie zastanawiając się ruszyła w dół. Zdążyła tylko chwycić dłoń Shouto i razem szybując w powietrzu czuli powiew na policzkach. Todoroki spojrzał na twarz koleżanki, która dla niego wyglądała pięknie. Rozwiane granatowe włosy, które pod wpływem ciśnienia uwolniły się z kucyka, wyglądały niczym tańczące na wietrze. Niebieskie tęczówki błyszczały od światła księżyca.
Popatrzył na dłoń, którą Mari wciąż miała złączoną ze swoją ręką. Pasowały do siebie, praktycznie identyczne. Po chwili wyciągnął wolną, prawą dłoń i utworzył lód, dzięki któremu mogli spokojnie zjechać na dół. Pochwycił koleżankę w objęcia, przytrzymując ją pod kolanami. Następnie zjechali lodową zjeżdżalnią w dół.
— Ale mógłbyś chociaż w jakieś ustronne miejsce — odpowiedziała, wychodząc z rzeki. Miała przemoczone odzienie i mokre włosy, z których spływały ciężkie krople wody.
— Wybacz, że ciężko było wybadać grunt jakieś piętnaście metrów niżej — odparł z ironią. — Ważne, że żyjemy.
— Trudno się z tobą nie zgodzić.
Mari zaczeła ściągać ubranie, zostając w bieliźnie.
— Co się patrzysz? — powiedziała, rzucając w stronę chłopaka mokrą bluzą. — Możesz rozpalić ognisko? Musimy się wysuszyć.
Chcąc nie chcąc Todoroki rozpalił ognisko. Musieli na chwile przerwać swój wyścig, a nastepnie poważnie się zastanowić nad taktyką. Mapa była przemoknięta, tak jak jedzenie, które ze sobą zabrali. Shouto szybko ściągnął przemoczone ubranie, zostając w bokserkach. Mari mogła kolejny raz podziwiać jego wyrzeźbiony tors i szerokie barki. Zauważyła również kilka niewielkich blizn.
— Czy to?
— Bycie synem superbohatera nie jest takie fajne jakby się mogło zdawać — powiedział z żalem, patrząc na palące się ognisko.
— Czy on?
— Czy on mi je zrobił? — skierował wzrok na jej zszokowaną twarz. — Endeavor prócz bycia elitarnym superbohaterem jest żałosnym ojcem — odpowiedział ze wstrętem. — Nienawidze go. Przebywanie z nim powoduje, że jest mi niedobrze.
— Nie wiedziałam…
— Narzeczeństwo z Momo jest zaaranżowane — odparł, kierując się w stronę wody. — Myślisz, że znajdziemy tutaj jakieś ryby?
— Można sprawdzić — Mari powstała z miejsca. Dłonie skierowała w stronę rzeki, z której po chwili wyskoczyło kilka ryb. — Teraz tylko musimy je przyrządzić.
Wbili ryby na patyki, które upiekli i zjedli. Kończąc jeść, Shouto spojrzał na Mari. Wydawała się smutna i pogrążona w myślach.
— Nad czymś dumiesz? — zapytał wstając ze swojego miejsca. Pochwycił do ręki spodnie, które były już suche.
— Całe życie zastanawiałam się, dlaczego nie mam rodziców i…
— Przecież mówiłaś o ojcu…
— Razem z Ayame straciliśmy rodziców, gdy byłyśmy jeszcze dziećmi — powiedziała, smutno patrząc w ogień. — Zginęli pełniąc bohaterską służbę. Poświęcili się dla innych.
— Przykro mi — Shouto zaczął ubierać spodnie, wciąż nie spuszczając wzroku z Tanaki.
— Nie potrzebuję niczyjego współczucia — wytarła nos. — Przez długi czas przebywałyśmy pod opieką ciotki, która ładnie mówiąc… nienawidziła nas. Nie miała daru, więc robiła wszystko, byle tylko uprzykrzyć nam życie. — Wzięła głębszy wdech, by wypuścić powietrze z ust. — Nie zrozum mnie źle. Nie mówię tego, bo chcę byś się nade mną litował. Jednak jestem ciężką osobą. Po prostu… To wszystko, co się wydarzyło w naszym życiu nas kształtuje. Jesteśmy właśnie tacy, poprzez doświadczenia. Eraserhead jest wspaniałym człowiekiem. Zastąpił nam ojca, dał poczucie domowego ciepła.
— Jesteście zżytą rodziną — odparł Shouto, przystając obok Mari. Następnie przykucnął, chwytając w dłoń jej twarz. Opuszkami przetarł wkradające się na policzki łzy. — A ty jesteś o wiele silniejsza niż myślisz.
Nie wiedzieli, co tak właściwie się stało, lecz ponownie połączyli swoje usta. Tym razem pocałunek był powolny, ciepły i namiętny. Shouto chciał dodać dziewczynie siły i przekazać jaka jest dla niego ważna, a Mari… Mari po prostu chciała go mieć przy sobie. Pierwszy raz, szczerze opowiedziała o swojej historii komuś z zewnątrz. Ten jedyny raz myślała, że znalazła osobę, z którą może podzielić ten wewnętrzny ból.
Wplątała palce we włosy chłopaka, pogłębiając pocałunek. Nie myśląc zbyt wiele, opadła do tyłu, czując na sobie ciężar kolegi. Prawą dłonią złapał jej bok, lewą wciąż podtrzymywał nad jej sylwetką. Nie wiedział, dlaczego ta kobieta tak bardzo na niego działa. Pragnął ją, tam, wtedy, teraz.
— Shouto-kun — wyszeptała w usta kolegi.
Całował delikatnie usta, policzki, nos. Zostawiał mokre ślady na szyi, obręczy barkowej i mostku. Popatrzył w zamglone błękitne oczy, a gdy dostał od nich pozwolenie, odkrył z biustonosza pierś. Sterczący sutek szybko pochwycił w usta, językiem drażniąc go.
Mari jęknęła. Było jej tak dobrze,
— Pragnę cię — wyszeptał, gdy powrócił do twarzy. — Jesteś tak kurewsko pociągająca. Oddałbym wszystko, byś była moja.
Tanaka zawstydzona słowami kolegi, zaczęła niespokojnie się wić pod jego ciałem. Czuła na sobie twarde podniecenie chłopaka.
— Shouto ja nigdy… — wyszeptała z zawstydzeniem, starając się uniknąć jego wzroku. — Nigdy… Nigdy nie…
— Nie byłaś z mężczyzną? — zapytał zszokowany, podnosząc się na rękach.
Wpatrywał się w twarz dziewczyny, którą zdobiły rumieńce. Mari chciała odwrócić głowę, zawstydzona swoim brakiem doświadczenia. Przygryzła wargę.
— Przyznam, że jest to dla mnie niespodzianka — powiedział delikatnie do jej ucha. — Myślałem, że… Och Mari!
Ponownie złączył ich usta, delikatnie je zasysając. Czekał na jej pozwolenie, a gdy niewerbalnie je dostał, palec skierował pod koronkowe figi. Delikatnie odsunął materiał, by po chwili pieszczoty wzgórka łonowego, zanurzyć w niej palec.
— Jesteś taka rozkoszna — wyszeptał w jej usta.
Mari wiła się pod jego ciałem. Todorki sprawiał, że odczuwała wszystkie odcienie rozkoszy. Zanurzył palec, by po chwili go wyciągnąć. Sunął nim po łechtaczce i wargach sromowych, nie przestając jej całować.
— Pragnę w ciebie wejść i pokazać, jakie to jest uczucie — powiedział spokojnie, nie przestając ją pieścić. — Jednak nie mam przy sobie zabezpieczenia, więc nie mogę w takim razie cię do niczego zmusić.
— Och — Mari wydobyła ze swojego gardła dźwięk. — Ro-rozumiem.
— Poza tym chciałbym by to była dla ciebie magiczna chwila — dodał, ostatni raz całując jej wargi.
Po chwili Mari poczuła skurcz w okolicy podbrzusza. Przyjemne spazma wstrząsów targały nią i poczuła swoje podniecenie. Todorki sprawił, że doszła, co tylko spowodowało jej zawstydzenie. Starała się odwrócić głowę, zakryć twarz. Jednak syn Endeavora stanowczo jej na to nie pozwolił.
— Jesteś cudowna i nie zasłaniaj się — nakazał. — Chcę widzieć jak kobieta którą pragnę, patrzy na mnie, kiedy sprawiam jej przyjemność.
Niebieskie oczy, przysłonięte mgiełką spojrzały na jego twarz. Shouto uśmiechnął się buńczucznie a później pocałował jej czoło. Było w tym coś magicznego i jedynego w swoim rodzaju.
— Nigdy nie byłaś dla mnie zabawką — dodał, wstając na nogi. — Obiecujesz, że już więcej tak nie pomyślisz?
Skinęła głową na znak akceptacji i szybko pochwyciła swoje ubranie. Skierowała się w stronę rzeki, aby szybko się umyć. Zanurzyła jedną stopę, a później weszła głębiej. Nie minęła chwila, poczuła na plecach twardy tors Shouto i mokre usta na obojczykach.
— Dalej niezaspokojony? — mruknęła z uśmiechem na ustach.
— Mógłbym całować cię tak codziennie — oparł brodę na ramieniu koleżanki. — Ale mamy zadanie, a ty musisz się umyć.
— Jestem brudna przez ciebie.
— Dlatego wezmę karę za to w innym momencie — Mari zachichotała, czując łaskoczące kosmyki jego włosów. — A teraz się umyjemy.
Żal mi Shouto, że ma takiego ojca:( Myślę, że ta rozmowa ich do siebie zbliżyła. W sumie to jestem pewna, że tak, biorąc pod uwagę, co się wydarzyło później :D
OdpowiedzUsuń