50% miłość, 50% seks [ 3 ]

 .



Pilnowanie Erena nie okazało się być jednak tak straszne, jak z początku zakładać kapral. Z biegiem czasu zaczęli się do siebie przyzwyczajać. Obecność Jaegera przestała nawet przeszkadzać i czasem w sumie się przydawał. Pomagał sprzątać, choć było to dla niego utrapienie, bo nic o tym nie wiedział. Na szczęście szybko się uczył i po miesiącu zdążył się nauczyć większości zasad dobrego sprzątania, które były ważne dla Ackermana. 

Jedyne, co było dziwne – to te poranne wstawanie! Dziwnym trafem zawsze byli w siebie wtuleni! Może Eren miał w tym swój udział? Ale przecież to ręka kaprala zawsze go obejmowała… Może młodszy sam ją zakładał? Właśnie tak musiało być. To była najbardziej racjonalna odpowiedź. Przecież sam… Levi na pewno by tego nie zrobił!

— Do której dzisiaj masz trening? — zapytał Ackerman, starając się zapomnieć o porannym wstawaniu. Musiał wyrzucić te wspomnienia z głowy. — Zastanawiam się, czy nie zrobić czegoś na obiad. Chciałbyś coś? 

— N-Nic nie trzeba — odpowiedział nastolatek, drapiąc się po policzku. — Chociaż może… Kurczaka? 

— Kurczaki to są nam potrzebne do znoszenia jajek, więc może po prostu zrobię ci jajecznicę na kolację? 

— T-Tak! 

Levi uśmiechnął się pod nosem. W gruncie rzeczy mieszkanie z młodszym nie było takie złe. Nawet nigdzie nie uciekł, choć miał na to niejedną okazję. Imprezy przecież były organizowane przez zwiadowców co parę dni. 

— To do zobaczenia wieczorem, kapralu — szepnął Eren z uśmiechem. Nie spojrzał jednak w oczy mężczyźnie. Czyżby starał się go unikać?

Czerwona lampka zaświeciła w głowie Ackermana. Jeśli Jaeger wyszedł z pokoju z tak podejrzanym uśmiechem, to na pewno… coś planował!

— Kurwa! — syknął Levi i założył na ciało brązową kurtkę. — Dałem się tak nabrać! Przecież on dzisiaj nie ma żadnego treningu!

Wybiegł z pokoju i z zawrotną prędkością pojawił się na podwórku budynku, w którym aktualnie stacjonował korpus zwiadowców. Zmieniali co chwilę miejsca, bo znajdowali się poza bezpiecznymi murami. Mężczyzna nie zwracał uwagi na nawołujące go osoby. Biegł przed siebie, ile tylko mógł. Choć w sumie nie wiedział dokładnie gdzie. Dopiero po chwili zrozumiał bezsens poszukiwań. 

Levi podrapał się z tyłu głowy. Nie powinien pozwolić wyjść nastolatkowi samemu. Przecież zawsze chodzili razem… Po prostu stwierdził, że może mu zaufać i młodszy nic głupiego nie wymyśli. Jak bardzo mógł się zawieźć? 

— Muszę zgłosić to Erwinowi… — mruknął pod nosem, zaciskając mocno pięści. Nie chciał przyznawać się do porażki w pilnowaniu Erena, ale chyba było to jedynym wyjściem. 

Nie można było znów narażać innych.  

— Kapralu!

Odwrócił głowę w stronę postaci, która właśnie go zawołała. W tym momencie! Akurat teraz go potrzebowali! Jak nigdy go nie wołają, tak dzisiaj będą czegoś od niego chcieli! Zrządzenie losu, naprawdę! Już mu się wszystkiego odechciało. Ten dzień zapowiadał się na kompletną katastrofę. 

— Czego? — zapytał bezpośrednio, choć nie miał zamiaru nikogo urazić. Wyszło to samo z siebie. 

— Dowódca Erwin kazał przekazać, aby kapral się pojawił u niego — westchnął Connie, wodząc wzrokiem po trawie. Kolejny się go bał. 

Ackerman westchnął. Szkoda, że ten dzień zapowiadał się na kompletną klapę. Wolałby inaczej go spędzić. Niechętnie ruszył w stronę gabinetu Smitha. Codziennie odwiedzał to pomieszczenie, lecz zazwyczaj to dotyczyło taktyk odnośnie usunięcia tytanów – zresztą miał to umówione dzisiejszego dnia, lecz o godzinie siedemnastej. A była dopiero ósma. Czego chciał od niego z rana? 

Zapukał do drzwi, kiedy pojawił się przed wyznaczonym miejscem. Nie czekał długo na odpowiedź. Zaraz wszedł i stanął pośrodku pomieszczenia na baczność z zaciśniętą pięścią do klatki piersiowej. 

— Jestem, kapitanie — powiedział ze swoją kamienną miną. 

— Szybko się pojawiłeś. 

— Przyszedłem od razu, jak mnie poinformowano i rozkazie stawienia się. 

— Spocznij, Levi — westchnął Erwin i pogładził blond włosy. — Zawołałem cię, bo zauważyłem, że Eren ma się już lepiej. Nic nie wywinął w ciągu dwóch tygodni, więc myślę, że można zrezygnować z pilnowania. — Wstał z krzesła, po czym podszedł do okna, z którego miał widok na zewnątrz. — Myślę, że już dzisiaj będziecie mogli się obydwoje wyprowadzić i wrócić do swoich pokojów. Tylko myślałem, że przyjdziecie razem, aby się nie powtarzać. 

— Ja…

— Wiesz może gdzie jest Eren? — zapytał mężczyzna, a Rivaille przygryzł dolną wargę. 

— Uciekł.

Powiedział to kompletnie bezmyślnie. Nie miał twardych dowodów na to, że Eren uciekł, a mimo to tak stwierdził. Teraz już nie pozwolą młodemu wrócić do jego pokoju, a Levi będzie musiał dalej sprawować nad nim opiekę. 

Ale czy właśnie tego Ackerman nie chciał? 

Gdy przysłuchiwał się wypowiedzi dowódcy, zaciskał mocno pięści. Nie wyobrażał sobie tego, aby nagle nie pilnować Erena. Z biegiem dni stawało się to dla niego codziennością. Poranne wstawanie z rumieńcem na twarzy, zastanawiając się o co chodzi z tym pieprzonym, wspólnym leżeniem. Następnie jedli wspólne śniadanie, które przygotowywali na zmianę, w zależności od tego, który pierwszy wstawał. Potem udawali się na treningi, dzięki czemu Levi mógł go pilnować i obserwować postępy Erena w posługiwaniu się sprzętem wojskowym. Kilka godzin później znów spotykali się w sypialni, gdzie po kolei brali kąpiel. Później Rivaille chodził na spotkania taktyczne i w końcu, około godziny dwudziestej, spędzali wspólnie wieczory. Nie robili w sumie nic ciekawego, zazwyczaj Levi sprzątał lub czytał książki, a Eren dalej trenował już bez sprzętu. 

— Jak to „uciekł”? — powtórzył Erwin. Nie potrafił uwierzyć w słowa kaprala. — Przecież przez dwa tygodnie wszystko było w porządku. 

— Okłamał mnie dzisiaj — mruknął Ackerman, patrząc na dowódcę z niewzruszoną miną. Oby nie wyczuł w jego głosie kłamstwa. — Powiedział, że idzie na trening. Dzisiaj mieli zaplanowany dzień na odpoczynek. Wyszedłem go szukać. Myślę, że…

— Powinniśmy go wsadzić od razu do więzienia — szepnął ktoś z tyłu, co oczywiście doszło do uszu kaprala. 

— Może masz rację — powiedział Erwin. 

— Nie sprawia aż tak dużych problemów — wtrącił od razu Levi. — Mogę dalej się nim zająć. Ta ucieczka była raczej jednorazowa. Po prostu uważam, że wciąż należy mieć nad nim…

— To wybiorę kogoś in…

— Nie ma nikogo lepszego niż ja, i ty Erwin wiesz o tym najlepiej — mruknął Rivaille, wprawiając zebranych w lekki osłupienie. Postawił się właśnie Smithowi. Zawsze taki posłuszny, a tym razem postanowił podjąć inną decyzję. 

— Masz godzinę. 


Masz godzinę.

Ostatnia wypowiedź dowódcy wciąż krążyła po głowie Levi’ego. W sześćdziesiąt minut miał znaleźć Erena, przyprowadzić go całego i zdrowego oraz udowodnić, że kapral nadaje się na niańczego tego idioty. Dopiero co pokazał, iż nie jest w stanie go upilnować i na pewno jak go znajdzie, to wszystko się zmieni. 

— Eren, zabiję cię, jak tylko cię spotkam — mruknął pod nosem. 

W pierwszej kolejności miał zamiar sprawdzić pole treningowe. Znając Erena, najpewniej znajdował się właśnie tam. Młodzieniec chciał się szkolić, by wybić morderczych tytanów. Ackerman starał się nie pokazywać, że determinacja chłopaka bardzo mu imponowała, ale ostatnimi czasy nie za bardzo mu to wychodziło. W końcu zaczął o nim naprawdę dużo gadać. Przede wszystkim opowiadał o Jaegerze swojej drużynie, która powoli miała serdecznie dość tego tematu, ale ostatecznie musieli to przetrwać. Nie chcieli się narażać na złe spojrzenie kaprala. 

Pojawienie się na placu treningowym zajęło mu około trzech minut. Rozejrzał się wokół. Usta samoistnie się otwarły, nie wierząc w to, że Erena nie było na polu. Rivaille przygryzł wargę. 

Ten pieprzony gnojek mógłby się ogarnąć! Przecież na szali znajdowało się ich wspólne mieszkanie. Może jednak młodszemu wcale na tym nie zależało? Ale to po co Levi się w takim razie stara? Strata czasu. Mógłby lepiej go spożytkować, a nie szukać kadeta, któremu zależało wyłącznie na sobie. 

— Powinienem po prostu odejść — mruknął do siebie zirytowany kapral. — Co mi tak zależy na jakimś głupim zamieszkiwaniu z Erenem? Przecież samemu było mi znacznie lepiej. 

Mężczyzna przygryzł walkę. Lepiej? Gówno prawda. Codzienność, która rozpoczęła się wraz z pilnowaniem Erena, nie była przecież taka zła. Mógłby nawet przysiąc, że nie wyobrażał już sobie funkcjonowania bez młodszego… 

Zaciskając mocno dłonie, wiedział już co musi zrobić. Znalezienie Erena stało się dla niego numerem jeden. Do stracenia miał zbyt wiele. Ale w takim razie, gdzie młodszy mógł być? 

Westchnął zirytowany. Nie miał pomysłów. Przecież nie znał Jaegera na tyle, aby wiedzieć, gdzie może przesiadywać. Powinien zapytać Mikasę? Lepiej nie – jeszcze zaniedba swoje obowiązki. 

Levi spojrzał w niebo, szukając w nim odpowiedzi na swoje pytanie. Pogoda dzisiejszego dnia nie była najgorsza. Wręcz przeciwnie – słońce mocno świeciło, a parę pojedynczych chmur sunęło po błękitnym tle. 

Nagle już wszystko wiedział. Otrzymał wiadomość z nieba. Znalazł odpowiedź we wspomnieniach.

Przygryzł dolną wargę, po czym za pomocą sprzętu do manewrów powietrznych, przyczepił się do pierwszego drzewa. Umiejętnie używał wojskowych urządzeń, aby odnaleźć wybraną drogę. Levi ignorował gałęzi drzew, które co jakiś czas raniły go w twarz. Przystanął jednak, gdy ujrzał w oddali jednego tytana. Krążył pod jednym z dębów, starając się wdrapać na górę. 

Rivaille spojrzał na koronę drzewa. Na jednej z gałęzi siedział Eren. Niewzruszony potworem, który chciał go zjeść, wpatrywał się w krajobraz przed sobą. Ackermann ruszył w stronę chłopaka. Gdy przystanął tuż obok niego, po prostu zajął miejsce obok. 

— Znów tutaj? — zapytał mężczyzna. 

— Widok jest przepiękny, kapralu — odparł Jaeger, nie odwracając wzroku.

— Dlaczego przyszedłeś sam? — Levi zadał kolejne pytanie. — Powinieneś był poprosić mnie o pozwolenie oraz…

— Czuję się zamknięty.

— Huh?

— Czuję się zamknięty, kapralu — powtórzył Eren, po czym spojrzał na towarzysza. — Nie odstępujesz mnie nawet na krok. Nie uważasz, że to trochę uciążliwe dla ciebie? Dla mnie jest, nie mogę nawet sam śniadania zjeść, a co dopiero brać kąpiel. Zawsze gdzieś za mną jesteś…

— Złóż skargę do Erwina — odparł od razu Ackermann, czując, jak jego ciało robi się ciepłe. Żyłka na czole zaczęła pulsować. — Jeśli przeszkadza ci moja obecność…

— Nie przeszkadza, kapralu! — krzyknął nowy członek korpusu zwiadowczego. — Chodzi o to! — zacisnął usta na chwilę, po czym kontynuował wypowiedź. — Kapralu, ja chciałbym, abyś robił to bezinteresownie! W tym momencie jest to dla ciebie praca… Dlatego jestem zamknięty w klatce… Ale gdybyś… Gdybyś robił to dla mojego dobra… Kapralu, ja… 

— Po części już to robię ze względu na ciebie — wtrącił Levi. 

W tym momencie Eren już nie odpowiedział. Obydwoje spojrzeli sobie w oczy. Choć potrafili wyczytać ze swoich tęczówek wiele emocji, to nie byli w stanie ich nazwać. Nie minęła nawet sekunda, a Jaeger niepewnie zbliżył twarz w stronę buzi kaprala. Nie spuszczając wzroku z mężczyzny, pochylił się jeszcze bardziej i zamknął oczy. 

Ackermann w odpowiedzi zaczął szybciej mrugać powiekami, a w momencie gdy tytan szalejący na ziemi głośno ryknął, odsunął się od młodszego chłopaka i chrząknął wymownie. 

— M-Musimy już wracać — jęknął Levi, po czym użył sprzętu manewrującego, znów przyczepiając urządzenie do drzewa. — Użyj swojego sprzętu. Musimy wracać. 

— D-Dobrze… — powiedział Jaeger, wstając na gałęzi. Również skorzystał z posiadanego sprzętu i ruszył przed siebie. Kapral miał widok na chłopaka, który odrobinę sztywno manewrował między drzewami. Zdecydowanie musiał go jeszcze doszkolić. 

 

W gabinecie Erwina pojawili się piętnastu minutach. Całą drogę przebrnęli w ciszy. Zdążyli jeszcze zabić wspólnie czterech tytanów, co utwierdziło Leviʼego w przekonaniu, że Eren zdecydowanie mógłby poradzić sobie ze wszystkim już sam. Młody żołnierz nie dał się również ponieść emocjom i zachował wewnętrzny spokój, dzięki czemu nie aktywował niepostrzeżenie swoich mocy. Jednak czy jakiekolwiek argumenty mogły uratować ich sytuację? Wspólne mieszkanie stało się przecież dla nich przyjemną codziennością. 

— Dzień dobry… — mruknął Eren ze spuszczoną głową. — Przepraszam za moje zniknięcie. 

— Obiecałem kapralowi, że nic się nie zmieni, jeśli znajdzie cię w ciągu godziny — skomentował Erwin, po czym wstał od swojego biurka. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. — Godzina minęła około trzydziestu minut temu. 

— Ale… 

— Twoje nieodpowiedzialne zachowanie zasługuje na naganę, Eren — wtrącił Levi, wpatrując się na dowódcę korpusu zwiadowczego. — Nie dopilnowałem cię, więc musi się znaleźć zastępstwo za moją osobę. — Mężczyzna zacisnął mocno pięści. — Znaleźliście już kogoś? 

Erwin zamknął oczy, gdy oparł się o blat biurka tuż naprzeciwko spóźnionej pary. Przez chwilę nie odezwał się, ale w końcu dał im odpowiedź. 

— Nie zmieniam nic — odparł. 

W tym samym momencie po gabinecie rozległy się ciche odgłosy ulgi. Levi spojrzał kątem ona na Jaegera. Chłopak starał się ukryć uśmiech, lecz niezbyt mu to wychodziło. 

— Dlaczego? — zapytał Rivaelle zupełnie poważnie. — Myślę, że to niepotrzebne. Eren jest już w stanie utrzymać swoją ludzką formę, a tytana aktywuje tylko wtedy, gdy naprawdę jest to potrzebne. 

— K-Kapralu… — Eren starał się przerwać wypowiedź mężczyzny. 

— Chciałbym, aby to zadanie zostało oficjalnie zakończone — Levi stanął na baczność, starając się ukazać, jak bardzo mu na tym zależy. 

— W takim razie… — powiedział Erwin, ale nie dane było mu dokończyć zdania. 

— Kapitanie, kapralu! — Eren wybuchnął. Zacisnął mocno powieki i pięści. — Ja nie chcę jeszcze tego kończyć! Sądzę, że jeszcze potrzebuję… 

— Chciałbym móc dokończyć wreszcie swoją wypowiedź i prośbę jednocześnie — mruknął Ackermann. 

Erwin i Eren spojrzeli na niego z zaciekawieniem. Kapitan odsunął się od biurka i stanął ze skrzyżowanymi rękami, jakby chciał mieć pewność, że kapral nie wycofa się ze swoich słów. 

— Słucham? — odparł Smith. 

— Chcę skończyć to zdanie. 

— Mów. 

Levi spojrzał na Jaegera, którego mina wyraźnie pokazywała smutek. Mężczyzna westchnął ciężko, po czym odwrócił głowę. Na jego policzkach pojawiły się rumieńce. 

— Chcę zakończyć to oficjalne zadanie… — Eren cicho westchnął, ale mimo to Rivaille kontynuował. — Ale mimo to chciałbym prosić o dalszą możliwość czuwania nad Erenem. Myślę, że moja obecność dobrze na niego wpływa. 



Talon: Wszystkiego Najlepszego z Dnia Kobiet dla wszystkich utożsamiających się z tą płcią ♥ Dziś w rozdziale nie ma kobiet, ale w zamian jest trochę Erena i Levi'ego ♥ Dawno nic z nimi nie tworzyłam, dlatego bardzo się cieszę, że to dodaję ♥ 

Komentarze

Popularne posty