Potęga rodziny – rozdział 3

 .


03 marzec 2022

godzina 04:20

wioska liścia

lotnisko im. hashiramy senju 


Leciał. 

Szybował ku górze, obserwując ciemne wciąż niebo. Co jakiś czas było rozświetlane. Przeciwnicy puszczali bomby. Cholerni degeneraci. Nikt nie chciał tej wojny. Władzom zachciało się poszerzenia terytorium o dawne tereny, które należały do Kraju Ziemi. Ucierpią przy tym niewinni ludzie. Dla głupiej chęci posiadania potęgi, a przecież mieli praktycznie wszystko. 

Minato zacisnął ręce na wolancie. Musiał się skupić. Przed nim było ciężkie zadanie. Uśmiechnął się pod nosem, gdy zauważył pierwszy samolot myśliwski wrogo oznakowany. Nie miał żadnych skrupułów, by od razu skierować się w jego stronę. 

— Wybiję tyle, ile dam radę — mruknął.

Chciał dać z siebie jak najwięcej. Namikaze wiedział ile ludzi na niego liczy. Dodatkowo zdawał sobie sprawę, że walczy nie tylko dla cywilów Kraju Ognia czy Wioski Liścia, ale też dla własnej rodziny. Pragnął, aby Naruto wychował się w tym samym miejscu co on. 

Dowódca zmrużył powieki, gdy przeciwna maszyny zboczyła z wcześniejszego toru lotu. Nie powinien wykonać takiego manewru. Sytuacja, w której się znalazł, sprawiła, że poczuł mocny ucisk w gardle. Co jeszcze mogło pójść nie tak? 

Prawdopodobnie nie wystarczyło, że zdjął im trzy maszyny podczas jednej nocy. Chcieli, by miał lepsze statystyki? Głupota. Arogancja z jego strony. Mieli jakiś popieprzony plan. A on – Żółty Błysk Wioski Liścia – nie potrafił go rozszyfrować. Jak dowództwo chciało nimi pokierować? Nikt o zdrowych zmysłach nie poprowadziłby swoich ludzi do pewnej śmierci…

… Prawda?

Namikaze nie był już pewny. Czegóż mógł się spodziewać po władcy Kraju Ziemi? Na pewno dążył do swoich celów po trupach. Pod sobą miał wybitnego generała głównodowodzącego – Onoki’ego. Były weteran wojenny o długoletnim wojskowym stażu. Wciąż pozostawał genialnym strategiem. Ale jednocześnie był ograniczony do starowojennego myślenia. 

Kraj Ognia miał całkiem spore szanse. Tym bardziej że dowodził nimi odwieczny rywal Onoki’ego – Sarutobi Hiruzen. Obydwaj znali się na wylot, więc czasem przewidywali ruchy przeciwnika. 


— Kurwa mać — szepnął zdruzgotany Minato. 

Oczywiście, że mieli pieprzony plan. Nie przewidział możliwości, że będą chcieli go otoczyć sześcioma myśliwcami. Werdykt był jeden. Zostali wysłani na śmierć. Zaraz rozpoczęły się strzały. 

A żołnierz wiedział, że to jeszcze nie koniec. 

Żółty Blask Kraju Ognia zniknie, lecz – Minato Namikaze, dowódca specjalnej jednostki ANBU wciąż będzie im zagrażał. Znajdzie sposób, by uratować się z tej trudnej sytuacji, a następnie powróci ze zdwojoną siłą. 

A przynajmniej takiego scenariusza kurczowo chciał się trzymać.

Prawdziwe czasy wojny różnią się od obrazów znanych ludziom do tej pory z filmów czy książek. Tego po prostu nie da się opisać. Okrucieństwo, bezmyślność i bestialstwo towarzyszy wszystkim na każdym kroku. Czy jako żołnierze ogarniętego wojną kraju będą w stanie go obronić? Chcieli w to wierzyć. Wszyscy. Bez wyjątku. Do końca.

— Generale!

Usłyszał w słuchawce krzyk poddanego. Namikaze uśmiechnął się pod nosem, a następnie przycisnął przycisk ewakuacyjny. Wciąż miał dla kogo żyć. A przeciwnicy nie zatrzymają go, gdy zniszczą jego najlepszy myśliwiec. Poradzi sobie z każdym innym. To on jest dla nich największym zagrożeniem i wszyscy o tym wiedzieli. 

— Mają pańską żonę! — Zamrugał parę razy powiekami, gdy doszedł do niego sens wypowiedzianych przez Uchihę słów. Zdążył to powiedzieć, jeszcze zanim Namikaze opuścił maszynę latającą. 


Mają pańską żonę.


Po niedługim czasie wylądował bezpiecznie na ziemi. Spadochron uchronił go  przed bolesnym upadkiem i pozwolił na ucieczkę z otoczonego myśliwca. Namikaze wpatrywał się przez chwilę w trawę, obserwując jej ciemną barwę. Robiło się powoli jaśniej. Spojrzał na zegarek umiejscowiony na lewym nadgarstku. Wskazywał godzinę szóstą trzydzieści. Prawie dwie godziny lotu bez przerwy. Teraz się uwolnił, lecz stracił samolot, który towarzyszył mu niemal od początku wojskowej kariery. 

Dowódca powędrował wzrokiem na niebo, ale przed oczami pojawił się widok Kushiny. Uśmiechnięta żona, która starała się uspokoić płaczącego Naruto, mieszać zupę, tłuc kotlety, robić jajka na patelni i wiele innych rzeczy na raz. Zawsze była zakręcona i nie potrafiła skupić się na jednej czynności. Była urocza, gdy się denerwowała, kiedy chciał jej pomóc. Chciała być samowystarczalną kobietą. A on przecież doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

Kushina była silna fizycznie jak i psychicznie.  

Była jego oczkiem w głowie. 

Mają pańską żonę., powtórzył w myślach, po czym zacisnął mocno pięści. Miał ochotę w coś porządnie uderzyć, ale ruchy zablokował mu wykorzystany spadochron. Musiał najpierw się wyplątać z wszystkich pasów. Zajęło mu to oczywiście trochę czasu, dlatego odetchnął, gdy pozbawił się zbędnego już balastu. Poprawił mundur wojskowy, po czym wyciągnął z plecaka (który w trakcie ewakuacji oczywiście wziął ze sobą) krótkofalówkę. Nie chciał włączać telefonu, od razu pewnie starali by się wykryć jego położenie. Musiał zachować środki ostrożności. 

— Żółty Błysk, zgłaszam się — szepnął do urządzenia, choć nie wiedział, czy otrzyma odpowiedź. Przecież znajdował się na kompletnym pustkowiu. Westchnął zrezygnowany, gdy zwrotna wiadomość nie nadeszła. Postanowił kierować się na północ. Z łatwością mógł odczytać kierunki, wiedząc, gdzie znajduje się aktualnie słońce. 

A dlaczego na północ? No cóż… To tam znajdowała się najbliższa siedziba wrogów… I to tam na pewno więziono Kushinę. Nie mieli zamiaru wywozić jej na drugi koniec Kraju Ognia. Musiała być jak najbliżej. 

Tylko tak mogli go szybko zwabić. 

Ale nie przewidzieli jednego… Pójdzie uratować ukochaną – to pewne. Zapomnieli o pełnionej przez niego funkcji. Tworzona przez Minato jednostka ANBU będzie gotowa, by zginąć w jego imieniu, dlatego pójdą za nim nawet w sam środek pożaru. Nie zostawia się drugiej osoby z grupy racjonalnie. Będą go szukać, dopóki nie znajdą. 

ANBU było drużyną, której członkowie byli ze sobą blisko. W końcu ich celem było wykonywanie dodatkowych, niemalże samobójczych misji. Jedną z nich była ochrona najbliższych, gdy są w bezpośrednim niebezpieczeństwie. 

„Kod 314”

Napis ułożył z kamieni w widocznym z góry miejscu. Jako jednostka wyspecjalizowana również w lotnictwie, wiedział, że sojusznicy zauważą jego wiadomość. Następnie podążą za nim i ochronią jego rodzinę, gdyby Namikaze już nie dał rady. 



Talon: Jak wam się podoba trzeci rozdział PR? Wiem, że trochę wydaje się to opowiadanie być odrealnione, ale czuję frajdę, pisząc je... Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli i nie zmienię przebiegu tej historii to rozdziałów będzie 10 + prolog + epilog... Niestety utknęłam na czwórce i ciężko jest mi z tym ruszyć. W zamian staram się pisać regularnie nowe opowiadanie Lunar Loving oraz teksty pisane z kochaną K. ♥ Ostatnio wpadłam też na pomysł nowego opowiadania (ach, no tak...) z uniwersum Boku no Hero Academii, ale zobaczę, kiedy będę chciała je udostępnić ♥

Komentarze

  1. Uwielbiam postać Minato, samą z siebie. Uważam, też, że w Naruto był jedną z postaci, którą mogli bardziej rozwinąć, pomimo tego, że większość czasu nie żył. Lubię to opowiadanie. Fajnie jest wziąć zapożyczyć postaci i napisać coś AU lub non canon. Czekam na dalsze losy, czy MInato zdąży? Czy będą musieli interweniować Anbu. Jak to się skończy? Achhh tyle pytań.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥

Popularne posty