Wielka Determinacja – rozdział 4

 .


Odrobinę niezadowolony Hide postanowił uwolnić przyrodniego brata ze swojej drewnianej techniki, by móc zobaczyć na czym ten jego genialny plan polega. W myślach już się nawet pomodlił do Pierwszego Hokage, by trzymał nad nimi pieczę i w razie czego obronił, bo to do czego był zdolny białowłosy przekraczało wszelkie możliwe granice człowieczeństwa.

Na chwilę nawet przypomniał mu się moment w którym Shirō zamordował brutalnie niegroźnego złodzieja, gdyż podstawił mu nogę i gdyby nie znajomość z babunią Tsunade to pewnie byłby wsadzony za kraty oraz uznany za nieobliczalnego dzieciaka, którego trzeba zabić, by nie zagrażał społeczeństwu.

— Pierwszy... Jeśli będzie to jakiś głupi i szalony plan to weź go po prostu walnij albo nie wiem... Zrzuć z nieba jakieś ciężkie drzewo, najlepiej z igłami, by walnęło go w głowę w celu uspokojenia — mruknął spokojnie brązowowłosy, który pojawił się na placu walki po przeobrażeniu się z drewna z powrotem w człowieka.

— Dlaczego zawsze musisz mi się wymykać? — Obok chłopaka pojawił się Ayumu zakładający na głowę swoją ulubioną czapkę, by nie musieć układać swoich włosów, które były naprawdę niechlujnie rozproszone na wszystkie strony. Różnooki poprawił czarny t-shirt, ale przez dziwne, jakby podniecone spojrzenie Hideyoshiego objął własne ramiona próbując zasłonić górną partię ciała. — Mógłbyś przestać się tak patrzeć?!

— Lubię cię takiego, przecież wiesz — uśmiechnął się Senju znacząco poruszając brwiami w górę zbliżając się do przyjaciela, lecz szybko został odepchnięty. — Oj no...

— Nie zbliżaj się do mnie, zboczeńcu!

— Żartuję tylko przecież — mruknął niezadowolony Hide, po czym odpiął najpierw swoją kamizelkę, a później ściągnął czarny sweter (przy czym najpierw odpiął bandaże). Na twarz Ayumu niezwłocznie pojawiły się rumieńce w momencie w którym jego wzrok zawędrował na umięśniony tors zielonookiego. — Łap. — Chłopak rzucił przyjacielowi długi rękaw i znów nałożył na siebie kamizelkę moro. — Teraz przynajmniej nie będziesz skrępowany, nie?

Ryūsaki prychnął głośno odwracając głowę w bok przez co ledwo co było słychać jego reakcję.

— No to teraz możemy już tylko obserwować, Ayu-chan.

— Nie mów tak na mnie — warknął niższy kończąc tym samym rozmowę.

W tym momencie odbywała się ważna walka o odzyskanie wolności Junichiego oraz naprawienie własnej reputacji przez Shirō, który swoją drogą wciąż nie mógł uwierzyć w to, że przegrał z jakąś tam drużyną z Chmury. Toż to nie byli żadni przeciwnicy w porównaniu do Uchihy.

Białowłosy wojownik stanął naprzeciw swojej przeciwniczki z szaleńczym uśmiechem na buzi, miał ten cholerny plan i musiał tylko... się go nie trzymać, by wypalił. A tak całkowicie szczerze to nie miał żadnego pomysłu jak uratować Juna, więc postanowił działać spontanicznie, zresztą jak zawsze.

— Oficjalnie się uspokoiłem — westchnął na cały głos wzruszając ramionami jakby miał całą tą sytuację głęboko gdzieś, ale w czasie zaledwie jednej sekundy rzucił w kierunku poważnej Sakuno kunai. Dziewczyna oczywiście z łatwością zrobiła unik, lecz nie spodziewała się tego co stało się później. W momencie w którym odsunęła się na prawo nóż zniknął w kłębach dymu, a tuż przed nią pojawił się Senju z wypisaną na twarzy wściekłością. — Nieoficjalnie mam ochotę cię zamordować za to co zrobiłaś tej miernocie.

— Co jest kur... — Różowowłosa nie zdążyła dokończyć przekleństwa, gdyż białowłosy uderzył ją w brzuch wskutek czego zacisnęła lekko powieki i kaszlnęła.

Sabaku znów nie znalazła czasu, by przejść do defensywy, bo wściekły Shirō przywalił jej jeszcze pięścią w policzek, a następnie wyszeptał dwie techniki:

— Uwolnienie Wody: Strumień Igły — poczuł jak w buzi zbiera się ślina formująca się w niewielką, podłużną broń. — Uwolnienie Błyskawicy: Rozniesienie Iskry!

Jedna z jego najsłabszych umiejętności poleciała w stronę zaskoczonej Sakuno, która nie mogła się uchronić przed tak haniebnym atakiem. Niby niegroźna igła rozcięła skórę na szyi dziewczyny sprawiając duży krwotok, a na koniec Senju wykonał jeszcze silne kopnięcie w jej brzuch przez co poleciała w wolną przestrzeń okrytą zaledwie piaskiem.

— Nie jestem słaby — mruknął Shirō drapiąc się z tyłu głowy, ale zaraz spojrzał na nią jeszcze bardziej wściekły. — Jestem cholernie i niepojęcie silny, udowodnię ci to, Sabaku. Przy okazji uratuję jeszcze Uzumakiego.

Białowłosy już miał zamiar się zbliżyć do kobiety, jednak zanim zdążył to zrobić pomiędzy nimi stanęła dwójka shinobi mierząc ze sobą swoje niewielkie kunai: Gakuno oraz Akane no Sabaku.

— Po co się wtrącasz? — warknęła czerwonowłosa, spoglądając w oczy młodszego brata z ogromną nienawiścią. — Przeszkadzasz im tylko, dzieciaku.

— Mhm, to ty jesteś tu jedyną przeszkodą — odpowiedział ze swoją jak zwykle poważną minę chcąc wyprowadzić siostrę z równowagi. — Nie jesteś tak silna jak my, niczego nie potrafisz.

— Zamknij mordę...

— Nie potrafisz nawet kontrolować technik piasku.

— Powiedziałam coś...

— Ja i Sakuno ustalamy tu zasady — mruknął, jakby to starcie zaczynało go nudzić. — Zawieszenie Pustyni. — Różowowłosy w jednej chwili zaczął się unosić w powietrzu na niewielkim fragmencie piasku, stworzonym, by  mógł utrzymywać ciężar ciała shinobi. — Piaskowa Trumna.

Wyciągnął otwartą rękę do przodu w stronę siostry, a piach zaczął otaczać jej ciało.

— Chcesz mnie zabić? — Jej ton głosu wciąż wyrażał złość. — Jesteś idiotą, myślisz, że tak łatwo ci się dam? — Zamknęła oczy, by się skupić. — Uwolnienie Wiatru: Rozniesienie.

W momencie w którym otworzyła powieki ziemia, która ją mocno ściskała rozniosła się, gdyż wokół jej całego ciała powstała wietrzna ochrona. Oczywiście technika w jednej chwili po prostu się rozszerzyła i to właśnie dzięki temu Akane z łatwością się uwolniła.

— Nie zapominaj, że jestem użytkownikiem Wiatru.

— Ależ nie zapomniałem — uśmiechnął się lekko pod nosem, a zaskoczona dziewczyna spojrzała na lewą rękę na której wciąż znajdowała się odrobina piasku. — Spodziewałem się tego.

Nieoczekiwanie chłopak zacisnął pięść przez co lewa ręka zaczynając od dłoni po samo ramię została zmiażdżona. Czerwonowłosa upadła na ziemię, krzycząc z bólu oraz próbując zatamować krwawienie, ale ciężko jej to szło. Nie była dobrym medykiem, szybko wyprowadziła się z domu przez co nie mogła chodzić do matki na lekcje.

— Kurwa — nagle Sabaku zobaczyła nad sobą wkurzoną postać Shirō. — Wiedziałem, że tak będzie. Na cholerę żeś tu przychodziła, oni są na innym poziomie niż ty!

— Co ty możesz wiedzieć — warknęła wściekła, ale jej mina wciąż mówiła, że cholernie ją to boli.

— Zamknij się w końcu — syknął żółtooki tworząc wokół dłoni zieloną powłokę. — Nie ruszaj się, trochę zaboli.

W chwili w której przyłożył technikę do okropnej rany Gakuno znów na nich ruszył znużony całą tą sytuacją. Jego bliźniaczka leżała gdzieś daleko, chociaż została pokonana niezwykle słabą techniką, a przeciwnicy byli mało uzdolnieni. Co mu pozostało? Wolałby po prostu opuścić ten głupi egzamin, bo nie zależało mu na tym by stać się Chūninem, ale siostra i Allana bardzo chciały wziąć w nim udział.

Jedną sekundę zajęło mu wyciągnięcie z torby kunaia, jednak nim zaatakował białowłosego oraz znienawidzoną Akane, zmierzył swoje ostrze z przerażoną Mimi Narą, która osłoniła swoim ciałem również stojących tuż za nią Ayumu, Hide oraz Junichiego, którzy również chcieli ratować przyjaciół. Blondynka była okropnie przestraszona, po jej policzkach spływały łzy, ale zaraz odrobinę się uspokoiła i odrzuciła broń.

— Przestań, Gakuno — spojrzała w zaskoczone oczy kuzyna. To właśnie ona była z nim najbliżej, uwielbiali ze sobą rozmawiać. Mimi była przecież jedyną osobą, która potrafiła go uspokoić i nie udawał przy niej kogoś kim nie był.

— Odsuń się — mruknął spoglądając wzrokiem gdzieś w bok, byleby nie na nią. Zdawał sobie przecież sprawę, że obraziłaby się na niego, gdyby zabił kogoś z jej przyjaciół.

— Nie rób niczego głupiego! — wrzasnęła rozkładając szeroko ręce chcąc mu pokazać, że jest w stanie poświęcić dla ukochanych osób własne życie. — Przecież wiem... Nie tego chcesz!

— Zamknij się — westchnął rozluźniając się.

— Nie lubisz krzywdzić innych!

— Zamknij się.

— Nienawidzisz zabijać!

— No zamknij się...

— Nie chcesz pokazywać się z tej strony!

— Zamknij się!

Ale nim chłopak zdążył ją zaatakować stała się rzecz, której nikt by się nie spodziewał.

Serce blondynki zostało przebite przez kunai.

Zaskoczeni przyjaciele patrzyli jak czerwonowłosa Akane jeszcze bardziej dociska broń do ciała umierającej dziewczyny z klanu Nara...

— Mimi... — pierwszy odezwał się najbardziej zdziwiony Gakuno w stronę którego poleciało ciało jego ukochanej kuzynki. Na szczęście zdążył ją złapać, lecz niczym obłąkany zaczął się jej pytać czy wszystko jest w porządku. — Ej, wstawaj. Nie rób sobie ze mnie żartów... Wszystko jest okej, prawda?

Ale z ust starszej nie wydobyło się już ani jedno słowo.

— Mimi! — Po okolicy rozniósł się zrozpaczony głos różowowłosego, po policzkach którego pierwszy raz od bardzo dawna spłynęły łzy. — Akane, zamorduję cię!

— No dawaj! — Mruknęła Sabaku pewna swoich słów. Na szczęście Senju szybko się uporał z jej poważną raną, dlatego była w stanie zrobić coś co pragnęła od bardzo dawna... Chciała pozbawić swojego rodzeństwa najważniejszych dla nich rzeczy. — Przeszkadzała tylko.

— Zabiję cię! — wrzasnął wściekły, a jego oczy zaczęły przybierać inny od zielonego odcień. No tak, przecież był jinchūrikim pierwszej, ogoniastej bestii, Shukaku. Pomimo tego iż Jednoogoniasty okazał się pozytywną postacią w ostatniej wojnie, tak w tym momencie również się zdenerwował, gdyż bardzo lubił tę nieco upierdliwą blondynkę.

— Gakuno! — obok chłopaka pojawiła się Sakuno, która chcąc nie chcąc nie chciała by jej bliźniak zmienił się w potwora. Musiałaby wtedy się go pozbyć, a nawet go lubiła. — Uspokój się!

— Zabi...

— Nie masz na tyle siły, braciszku — mruknęła czerwonowłosa patrząc na niego z góry. — Jesteś słaby.

Sabaku już miał zamiar doskoczyć do uśmiechniętej siostry, lecz co dziwne uprzedził go Hideyoshi.

— Zabiję cię, Akane!


✗✗✗


— Słyszeliście ten krzyk? — zapytała spokojnie jasnowłosa Mizuto Yamanaka kolegów z drużyny, by zwrócić na nich swoją uwagę. Od jakiegoś czasu chłopaki zajmowali się czymś całkowicie innym niż egzaminem, ale nawet teraz nie raczyli jej odpowiedzieć. — Jesteście okropni.

— Mogliby w końcu z nami porozmawiać, nie? — Obok dziewczyny pojawił się ogromny pies, Tsukimaru, którego właścicielem był oddalający się Inuko Inuzuka. Nastolatka kiwnęła lekko głową, po czym upadła na ziemię w geście poddania się.

— Akachi-san też się dziwnie zachowuje — spojrzała na wymienioną postać i zarumieniła się delikatnie. Chłopak był skupiony na obserwacji powoli znikającego kumpla, lecz wyglądało na to, że nie miał najmniejszego zamiaru ruszyć za nim w pogoń.

Czerwonowłosy był nieufnym wojownikiem, który liczył zawsze tylko na siebie, dlatego też nie podobało mu się zachowanie rówieśnika. Gdy szatyn zniknął z jego zasięgu wzroku w końcu postanowił się za nim udać, ale jak na złość zatrzymał go upierdliwy Tsukimaru, który mimo iż nie wiedział co chciał zrobić jego pan, tak wolał mu pomóc.

— Gdzie się wybierasz?

— Idę za Inuzuką — odpowiedział wprost samuraj z Kraju Żelaza.

Tak jak powiedział, tak też zrobił. Miał w dupie to, że pozostała część drużyny również za nimi podąży, musiał się tylko dowiedzieć co knuł ten głupi psiarz.

Niedługo mu zajęło znalezienie Inuko, który już na niego czekał wkurzony, jakby zniszczył mu jedno z ważniejszych zadań.

— Czego chcesz? — zapytał wkurzony Inuzuka, a Akachi prychnął głośno.

— Zachowujesz się podejrzanie, a ja chcę się tylko dowiedzieć dlaczego.

— Jasne, już ci wszystko powiem — warknął.

— No i po co się wkurzasz? Powiesz i będzie po sprawie.

Szatyn prychnął śmiechem, ale nim zdążył jeszcze cokolwiek powiedzieć nieoczekiwanie potknął się o konar drzewa i upadł na ciało czerwonowłosego przez co ich twarze znajdowały się w niebezpiecznie bliskiej odległości.

— Dowiem się — mruknął samuraj, po czym odepchnął chłopaka. — Wiedz, że nie jestem taki naiwny.

W odpowiedzi Inuko prychnął głośno, a spoglądająca na nich Mizuto zacisnęła mocno pieści.

Już od dawna czuła, że między chłopakami coś się działo, ale nie sądziła, że będą czuli do siebie coś tak mocnego. Blondynka zrobiła się zazdrosna — Inuzuka pragnie odebrać jej ukochanego Akachiego.


✗✗✗


Nim Senju zdążył zaatakować czerwonowłosą morderczynię, nagle pomiędzy nimi pojawił się Siódmy Hokage Wioski Liścia spoglądając na wszystkich z zawodem oraz zmartwieniem jednocześnie. Mężczyzna zatrzymując wściekłego Hide, złapał również zaskoczoną Sabaku swoją żółtą chakrą.

— Weźcie jej ciało — odezwał się Uzumaki Naruto do właśnie przybyłych wojowników ANBU oraz kilku Jōninów. — Trzeba ją godnie pogrzebać.

— Ale ona żyje! — wrzasnął Gakuno, powoli się przemieniając, a tuż przed nim pojawił się klon Hokage, który położył na jego ramieniu dłoń w celu pocieszenia. — Zatłukę cię, Akane!

— Nie będziesz wymierzał sam kary. Ja to zrobię.

— Ale...

— Ale dlaczego?! — wrzasnęła zaskoczona dziewczyna, chcąc wyrwać się z uciążliwego uścisku. — Przecież było pozwolenie!

— Chcieliśmy sprawdzić, czy będziecie w stanie się powstrzymać od morderstwa. Niestety tobie jako pierwszej się to nie udało. Sprawiłaś, że wszyscy którzy się tutaj znajdują nie będą mieli już szansy, by stawić się na egzaminie — mruknął wściekły spoglądając na dziewczynę. Blondyn nie sądził, że to właśnie córkę Shikamaru ktokolwiek zamorduje, przecież była to tak miła oraz uczynna osoba. — Po pierwsze żadne z was nie zdało, a Akane no Sabaku zostaje zamknięta w więzieniu. — W momencie w którym Naruto to powiedział dziewczyna zniknęła w kłębach dymu. — Ech, Nagahiko podążysz za nią?

— Jasne, Hokage-sama — sensei drużyny Ósmej spojrzał na pozostałą dwójkę swoich podopieczny z lekkim zmartwieniem, przecież była to ich koleżanka z drużyny. Po za tym jak on ją nauczał? Zawiódł.

— Ale dlaczego nie zdaliśmy?! — Warknęła wściekła Sakuno, której w końcu udało się przywołać brata do porządku. — Przecież to nie my ją zabiliśmy.

— Gdybyście byli prawdziwymi wojownikami obronilibyście ją — syknął w miarę spokojnie.

— Zrób coś z tym — szepnął na ucho Junichiego, Shirō — ja muszę to zdać...

— Ale tato... — wtrącił Uzumaki po wcześniejszym kiwnięciu głową.

— Po drugie... — W oczach Naruto pojawiły się łzy. — Po drugie Jun... — Spojrzał na zaskoczonego syna i podszedł do niego tym razem prawdziwy Hokage. — Egzamin i tak zostaje przerwany... Porwano twoją matkę...

Junichi poczuł jakby grom uderzył prosto w środek jego ciała. Obolały, powoli wstał oraz podszedł do zrozpaczonego ojca, by chwycić jego płaszcz i uśmiechnął się delikatnie, choć po jego policzkach już spływały łzy.

— Co ty wygadujesz...?

— Parę minut temu... Nie wiem gdzie może być, jedyne co wiem... To to, że z jej krwi powstał napis "Morderczyni".

— "Morderczyni"? — szepnął boleśnie. — Jaka morderczyni? Mama? Porwanie? O co tu chodzi? Tato? Gdzie Yūki? Powiedz mi co się dzieje? Nic nie rozumiem.

— Yūki jest pod obserwacją.

— Jaką znowu obserwacją?

— Klan Yamanaka próbuje dotrzeć do jego wspomnień i spraw...

— Oddajcie mojego brata — powiedział jakby był w trakcie. — Nie róbcie mu niczego takiego...

— Junichi...

— Tato oddawaj mojego brata! — wrzasnął wściekły, choć nie potrafił powstrzymać łez. W jednej chwili dowiedział się, że jego ukochana rodzicielka została porwana, a młodszego brata wzięli na jakieś badania. Przecież to nie było normalne, nie mogą go tak traktować, przecież to jeszcze niemowlak. — Nie róbcie na nim żadnych eksperymentów!

Nim chłopak zdążył zrobić kolejny gest, nagle został pociągnięty za nadgarstek i wpadł w ramiona Shirō. Białowłosy mocno go objął, a lewą dłonią zaczął go głaskać po głowie w celu uspokojenia.

— Jun, uspokój się — szepnął wprost do jego ucha. Wiedział co ten dzieciak czuł, on miał bardzo podobnie... — Jestem przy tobie.

— Shirō! — Po wypowiedzeniu imienia ukochanego Uzumaki rozpłakał się niczym dziecko.



Talon: Zastanawiam się, czy nie przenieść swoich prac na weekendy... Co o tym myślicie?

Komentarze

Popularne posty