Kubeł zimnej wody
Woda zawsze dawała jej ukojenie. Pozwalała na odprężenie. Niwelowała stres, ból i zwątpienie. Odganiała przykre myśli. Była z nią jednością. Odkręciła baterie kabiny, by po chwili z niewielkiej deszczownicy poleciała woda. Uwielbiała gorące krople, które pieściły jej ciało. Zamknęła oczy.
Nie wiedziała, ile czasu stała pod prysznicem, jednak woda znów stała się zimna. Umyła szybko włosy i namydliła się żelem. Spłukała pozostałości kosmetyków i owinęła się w ręcznik. Praktycznie wszyscy wybyli do miasta, więc nie krępowała się. Zawiązała ręcznik na wysokości biustu i skierowała w stronę wyjścia. Nim dotarła do progu, usłyszała szept.
— Zobaczysz, będą z tego problemy.
— Denki, czy ja kiedyś cię zawiodłem? — Rozpoznała Minetę i doskonale wiedziała, że ten Mały Zasrany zboczeniec, mógł ją podglądać. Zdenerwowana gwałtownie wyszła z łazienki, gdzie dostrzegła charakterystyczne kule.
— Co tu gnoju robisz?! — warknęła.
— O… Mari-chan — Mineta zaczął się pocić i cofać. Za plecami coś wyraźnie ukrywał. — No bo ja… Ja… Kierowałem się…
— Co masz w rękach?!
— Nic, zupełnie nic…
— Mineta odbiór! — kolejny szept należący do Kaminariego dobiegł jej uszu. — Zamontowałeś tą kamerkę?!
Mineta zaśmiał się bojaźliwie, po czym odwrócił się i zaczął uciekać. Mari stwierdziła, że nie może tak tego zostawić, więc natychmiast z ręki wypuściła mocny, wodny strumień. Kilka razy trafiła w uciekającego Minetę, a nim się zorientowała trafiła w przechodzącego Todoroki’ego.
Syn Endeavora podniósł się z posadzki, a następnie spojrzał w kierunku, z którego dostał się strumień.
— Tym razem przesadziłaś, Tanaka — warknął, kierując się w stronę dziewczyny. Mari instynktownie wycofała się, lecz miała za sobą jedynie damską łazienkę.
Przecież tutaj nie odważy się wejść…, pomyślała i schowała się w najbardziej odległej kabinie.
Jak bardzo mogła się pomylić? Nie minęła chwila, a Shouto stał przed nią. Był cały mokry, a ubranie codzienne, które miał na sobie, opinało jego sylwetkę. Czarna koszulka lepiła się do torsu, tak samo jak spodenki. Włosy przysłaniały twarz, więc gniewnie odgarnął z czoła kosmyki. Oczy przepełniała złość.
— Tym razem ci nie daruje — powiedział, po czym odkręcił zimny prysznic. Woda z całą swą siłą uderzyła Mari w twarz, a nim zdążyła się obronić, Shouto skutecznie chwycił jej nadgarstki. Wiedział, że Tanaka nie może wyciągnąć do góry rąk. Pragnął by dostała w końcu nauczkę. — Przyjemnie dostać wodą po twarzy?
Mari nie wiedziała ile wytrzyma, więc zaczęła się wić. Próbowała wyswobodzić nadgarstki i odepchnąć chłopaka. Lecz im bardziej chciała się uwolnić, tym mocniej zaciskał dłonie na przegubach. Po chwili siłowania, postawiła krok do przodu. Postanowiła całą masą ciała, popchnąć Shouto do tyłu. Liczyła, że wtedy wypuści jej dłonie.
Kiedy siłowali się ze sobą, a zimna woda, wciąż zaczęła spływać po ich ciałach, Mari w końcu pchnęła Todoroki’ego do tyłu. Efekt był nie do końca zamierzony, ponieważ przemoczony ręcznik opadał na dół, odsłaniając całe ciało. Nim zorientowała się, co tak właściwie się stało, Shouto patrzył na nią, a jego oczy przypominały dwa duże spodki.
— Nie mów, że nigdy nie widziałeś dziewczyny bez ubrania — starała się wyswobodzić. Policzki chłopaka przybrały różowy kolor. — Todoroki, zostawisz mnie w końcu?!
Nie doczekała się odpowiedzi. Coś, co gromadziło się między nimi od dawna, w końcu postanowiło wyjść na wierzch. Shouto postawił krok do przodu, powodując, że wylądowali na przeciwległej ścianie. Woda spływała po szerokich plecach, a on niewiele myśląc, wpił się w miękkie wargi dziewczyny,
Zszokowana Mari z początku stała biernie, czując coraz to większe podniecenie chłopaka. Więc tak miał wyglądać jej pierwszy pocałunek? Niewiele dłużej myśląc, oddała pieszczotę, stękając w usta chłopaka. Jedną ręką wciąż trzymał jej nadgarstki, drugą błądził po nagim boku.
— Mari — wyszeptał między pieszczotą ust.
Pocałunki zaczynały być bardziej agresywne, każde walczyło o dominację. Tanaka wygięła się niczym struna, gdy powoli Shouto zaczął schodzić nimi po szyi aż do mostka. Pomimo płynącej mroźnej wody, oni rozpaleni, pierwszy raz poznawali siebie. Mari nigdy nie miała chłopaka, ani nie wiedziała, jak to jest się całować. Była niedoświadczona.
Syn Endeavora uniósł ją do góry, przybliżając się bardziej do ściany. Objęła go nogami w pasie, czując coraz mocniej, twarde podniecenie chłopaka. Już w schowku poczuła, że był sporych rozmiarów, lecz dzisiaj mogła przekonać się, jak naprawdę.
— Todoroki — wyszeptała, starając się opanować. — My nie możemy. Musimy przerwać to… Nie możemy.
— Wkurza mnie to, że tak dużo gadasz — wyszeptał, podnosząc głowę. Mari patrzyła na niego, a jej oczy, zasłonięte mgiełką pożądania, były… smutne.
— Przecież masz dziewczynę… — odparła ponuro, przystając na ziemi. Momentalnie nadgarstki zostały puszczone, a chłopak odsunął się od dziewczyny. Zdawał sobie sprawę, że Tanaka ma rację.
— Masz rację — dodał. — Przepraszam, nie powinienem.
Skierował lewą dłoń w stronę mokrego ręcznika i jednym płomieniem wysuszył go. Następnie wziął do ręki i podał dziewczynie.
— Masz, lepiej porządnie go zawiąż — dodał na odchodne. Nie patrzył na nią, nie chciał znowu stracić zdrowy rozsądek. — Mineta i Denki chcą tu zamontować kamery, więc wciąż są w ośrodku. Najlepiej wróć do pokoju jak najkrótsza drogą.
✯✯✯
Eraserhead około dwudziestej przybył do szpitala. Otrzymał wiadomość, że może córkę odebrać, więc nie natychmiast udał się do miejsca, w którym dziewczyna przebywała. Nie wiedział za bardzo czy powinien się uśmiechać. Nie zachował się jak ojciec i obawiał się, że córka nie będzie chciała z nim rozmawiać. Rozumiał zdenerwowanie Mari, zdecydowanie zasłużył na najgorsze bluzgi z jej strony, ale co w takim razie musiała czuć Ayame?
Córka umierała tuż przed nimi, a on – jako ojciec – nie zareagował. Czy przyszłość młodszej z bliźniaczek na pewno miała wiązać się z bohaterstwem? Indywidualność córki była silna, ale równie mocno ją wykańczała. Dodatkowo wykorzystanie nieprzewidywalnych zdolności Bakugou z leczeniem Ayame kontra potężnej umiejętności Todoroki’ego połączonej z silnym darem Mari… to zdecydowanie nie miało prawa wyjść.
Przed drzwiami pojawił się równo o godzinie dwudziestej. Obawiał się wejścia do sali. Ocknął się jednak, gdy usłyszał śmiech córki. Po przełknięciu głośno śliny, wszedł do środka. W pierwszej kolejności ujrzał uśmiechniętą Ayame, a następnie chłopaka z jej klasy.
Hitoshi Shinso – chłopak chodził z córką do jednej klasy. Dar nastolatka wyjątkowo zaintrygował wychowawcę pierwszej klasy bohaterskiej, więc to właśnie za rekomendacją Aizawy pojechał na obóz. W sumie cieszył się, że Ayame zaprzyjaźniła się właśnie z nim. Uczeń przypominał jego samego, gdy był w jego wieku.
— Dobry wieczór, panie Aizawa — powiedział chłopak, po czym ukłonił się lekko.
— Cześć — mruknął mężczyzna w stronę Hitoshi’ego. Nagle opuściła go odwaga, którą udało mu się wykrzesać, aby odebrać córkę ze szpitala.
— Myślałem, że twój tata przyjdzie po ciebie? — zapytał Shinso koleżankę.
— Właśnie przyszedł — odpowiedziała dość zmęczonym głosem. — Cześć tato… Dziękuję, że przyszedłeś…
Eraserhead spuścił głowę i przygryzł dolną wargę. Ayame szczerze posłała mu uśmiech. W jego oczach pojawiły się krople łez. Tylko bliźniaczki potrafiły doprowadzić go do takiego stanu. Obydwie były jego oczkiem w głowie, a mimo to pozwolił prawie jednej z nich zginąć.
— Ayame…
— Hitoshi-kun, dziękuję, że byłeś tutaj, ale tata już po mnie przyszedł — powiedziała spokojnie, a znajomy dziewczyny kiwnął i wyszedł z pomieszczenia. — Tato, usiądź obok. — Mężczyzna wykonał jej polecenie i zajął miejsce na krześle umieszczonym tuż przy jej łóżku. Leżała jeszcze, choć była już gotowa do wyjścia. — Mam nadzieję, że się nie zadręczasz, tato…
— Ayame…
— Ta walka — kontynuowała. — Dziękuję, że pozwoliłeś mi stanąć w ramię w ramię z uczniami z klasy bohaterskiej. — Uśmiechnęła się od ucha do ucha i zacisnęła powieki. — Tato, spełniłeś moje marzenie! Stałam się osobą, która może kiedyś kogoś uratować! Dziś uratowałam Bakugou… — W jej oczach pojawiły się łzy. — Wiem, że prawie umarłam… Ale dziś również mnie uratował mój bohater… Chcę być taka jako on, tato… Chcę być tak samo potężnym bohaterem jak Bakugou-san… Pozwól mi na to…
Mężczyzna parsknął krótkim śmiechem, po czym położył dłoń na słabej ręce córki. Ścisnął ją, aby poczuła, że ma w nim wsparcie.
— Martwię się o ciebie, skarbie — powiedział i pogładził policzek Ayame. — Jestem twoim ojcem… Widok ciebie nieprzytomnej… To bolało…
— Tato! — krzyknęła nagle. — Nie zapytałam wcześniej nikogo! Jaki był wynik?!
— Myślę…
— Bakugou-san wygrał? — zapytała z iskierkami nadziei w oczach. — Starałam się użyć na niego nowego Wzmocnienia, ale w pewnym momencie odleciałam… Powietrza mi zabrakło…
— Bakugou poddał walkę, Ayame — odparł.
Lekko rozchylone usta dziewczyny sprawiły, że mężczyzna zmarszczył brwi. Czyżby naprawdę dziewczyna nie spodziewała się, że Katsuki postąpi w ten sposób? Co prawda sam myślał, że jako pierwsza podda się Mari, ale chłopak jako pierwszy zauważył, że znajoma nie oddycha.
— Dlaczego?
— Właśnie z tego powodu został twoim bohaterem, kochanie.
Aizawa przytulił córkę, po czym pomógł jej zebrać się ze szpitalnego łóżka. W drodze do miejsca, w którym mieli noclegi, obydwoje bardzo dużo ze sobą rozmawiali. Ayame odrobinę słaba, lecz jednak z uśmiechem wspominała czasy, gdy dopiero zaczynali mieszkać z ojcem. Obydwoje nawet nie zauważyli, gdy wreszcie podeszli pod pokój Eraserhead’a. Mężczyzna od razu zapowiedział, że córka ma spać u niego w sypialni, aby miał ją na oku.
✯✯✯
Następnego dnia Mari nie była w dobrym humorze i starała się to ukryć pod maską złudnego szczęścia. Przez całą noc rozmyślała o swoim życiu i tym, co w ostatnich dniach przeszła. Przez jej głowę przechodziły różne osoby. Zacząwszy od Ayame, poprzez Eraserhed’a, Bakugou, a kończąc na Todorokim. Czuła się okropnie ze świadomością, że każde z nich skrzywdziła.
Bo przecież mogłaby być lepszym człowiekiem. Nienawidziła siebie za swoją bezsilność podczas walki. Gdyby nie użyła nowej mocy, Ayame leżałaby obok i rozmawiały by jak nigdy. Bakugou zareagował, a ona? Ona tylko patrzyła. Nie potrafiła się ruszyć. Jak mogłaby nosić miano bohatera?
Westchnęła przeciągle. Patrząc na las za oknem, zastanawiała się, dlaczego dorosłe życie tak bardzo jest skomplikowane? Jeden nieprzemyślany ruch, a skutki mogą być tragiczne. Tak było na sali, tak było w łazience.
Podniosła się rano z łóżka i podeszła do szafy. Popatrzyła na wiszące przy niej lustro i dotknęła spierzchniętych ust. Czuła na nich pozostałości po wczorajszym pocałunku i złapała się za rumiane policzki. Lazurowe tęczówki zabłysły, a później speszona odwróciła wzrok.
— Zachowałaś się jak napalona gówniara — powiedziała ze wstrętem do odbicia. Następnie z szafy wyciągnęła czyste ubrania, związała włosy w koński ogon i ubrała się. Musiała zejść na dół, choć nie miała na to najmniejszej ochoty.
W jadalni siedzieli już wszyscy. Skierowała się do okienka, w którym pulchny kucharz uśmiechnął się do niej pogodnie, po czym nałożył porcję owsianki. Mari skinieniem głowy podziękowała i odeszła w kierunku wolnego stołu. Po drodze minęła koleżanki.
— Dzień dobry, Mari-chan! — powiedziała Uraraka. — Wyspałaś się?
— Tak — odpowiedziała z wymuszonym uśmiechem. — Spałam, jak zabita.
Nie musiała się rozglądać po pomieszczeniu, żeby poczuć na sobie wzrok Todoroki’ego. Syn Endeavora siedział kilka stolików dalej i jadł ulubioną sobę. Obok niego jak zawsze znajdowała się Momo, a pozostałe miejsce zajmowała Michiko, Sero i Deku.
Minęła ich wszystkich w milczeniu i zajęła najbardziej odległy stolik. Nie chciała z nikim więcej rozmawiać, więc po prostu szybko pochłonęła posiłek. W pierwszym odruchu miała ochotę zwymiotować, lecz na siłę wcisnęła w siebie pokarm. Najgorsze w tym wszystkim był palący wzrok Shouto. A gdy ich oczy spotkały się, szybko odwróciła wzrok. Nie miała ochoty na kolejną interakcję i chociaż myślała, że puści w niepamięć wydarzenie z łazienki, ono co chwila dawało o sobie znać.
Po śniadaniu mieli się zjawić przed budynkiem i rozpocząć poranny trening. Nauczyciel postanowił, że najlepszym sposobem na początek nowego dnia będzie bieg w terenie. Niektórzy z cichym jękiem niezadowolenia, udało się we wskazane przez wychowawcę miejsce. Mari podążała w milczeniu, co tylko zastanawiało wszystkich. W dodatku Bakugou również milczał, więc po chwili zaczęły się roznosić plotki.
— Nie uważacie, że to jest podejrzane? — zapytała Momo.
— Są zmęczeni po wczoraj — odparł Shouto, chcąc zakończyć rosnące plotki.
— Mari-chan wydaje się sztucznie szczęśliwa… Myślicie, że coś poważnego stało się Ayame?
— Może oberwała rykoszetem? — wtrąciła Michiko.
Bakugou popatrzył na dziewczynę, po czym tylko prychnął w złości.
— Podobno Mari rzuciła się na siostrę… — odpowiedziała Momo. — Wariatka to wariatka.
— Nie było cię tam, wiec nie masz prawa się wypowiadać — Todoroki wtrącił gorzko, po czym ruszył do przodu. Miał ochotę zakończyć tą niedorzeczną relacje z Yaoyorozu.
— Ale Shouto-kun — zawołała za nim dziewczyna, lecz nim zdążyła ruszyć, on oddalił się na przód.
✯✯✯
— Mari! Poczekaj! — Shouto doszedł do koleżanki i odciągnął ja dyskretnie na bok. Dziewczyna w tamtym momencie patrzyła na buty, szurając nogami o ścieżkę. — Co się dzieje?
— Nic — odpowiedziała krótko, uśmiechając się sztucznie. — Co miałoby się dziać?
— Chodzi o nas? — wyszeptał przy jej uchu.
— Jakie nas? — Zaskoczona podniosła wzrok. — Daj spokój. Dobrze wiemy, że to co wczoraj się wydarzyło, to tylko przypadek. Myślałam, że też tak uważasz.
— Przepraszam, nie wiem, co we mnie wstąpiło… Byłem wkurzony — podrapał się po karku.
— Naprawdę nie przejmuj się. Wkurzony czy nie, to tylko nic nie znaczący pocałunek.
Todoroki westchnął. W głębi serca czuł, że nie może potraktować tego, co się stało, jak zwyczajny, nic nie znaczący pocałunek. Musiał jednak posłuchać rozsądku i skinął głową na potwierdzenie słów Mari.
— Racja, nic się nie wydarzyło.
Obserwował jak koleżanka wraca na ścieżkę i kieruje się w stronę wyznaczonego spotkania z wychowawcą. Nie chciał już nic mówić, dlatego nie odzywał się, kiedy wraz ze znajomymi dochodzili do stadionu.
Ku zaskoczeniu wszystkich, a największego Mari, Aizawa stał razem z młodszą bliźniaczką. Tanaka szybko podbiegła do siostry i wzięła ją w objęcia.
— Ayame!
Jej błękitne oczy zaszkliły się. Była wdzięczna losowi, że znów mogła uściskać siostrę. Gdy Ayame przy niej nie było, czuła się pusta w środku.
— Tak bardzo przepraszam — wyszlochała, pociągając nosem.
— Rzadko można zobaczyć cię płaczącą — zażartowała młodsza i mocniej ścisnęła siostrę. — Dzisiaj też będę z wami na treningu.
— Ale czy…?
— Wszystko jest pod kontrolą — powiedział Aizawa, wymijając córki. — Ayame będzie was pilnować, byście przypadkiem nie oszukiwali. — Wzrok ciemnych tęczówek spoczął na Minecie, który udawał, że nie wie, o co nauczycielowi chodzi.
Wszyscy zebrani spojrzeli po sobie, a potem niespokojne oczy utkwili w nauczycielu. Z niepokojem oczekiwali na to, co miał do zakomunikowania.
— Dzisiaj żadnych walk — mruknął. — Tylko ćwiczenia fizyczne. Bez użycia daru. Chcę zrobić wszystko, byście mogli przygotować sylwetki do używania swych indywidualności. Na początek dziesięć kółek dookoła stadionu.
Uuu sytuacja między Mari i Shouto była hoot :D Jestem ciekawa, czy ich znajomość się rozwinie.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Ayame już wróciła ze szpitala;)
Myślałam, że piszecie rozdziały na zmianę, nie wpadłam na to, że dzielicie się postaciami:D Fajny pomysł i świetnie wam to wychodzi!
Pozdrawiam:*