5 listopada 2022

Bogowie Olimpijscy – rozdział 2

 .


Nieprzyjemny ból w okolicach potylicy wybudził go ze snu. Powoli podniósł dłoń, by wymasować obolałe miejsce. Miał jednak wrażenie, że każdy ruch kosztował go niesamowicie dużo energii. Zwykłe uniesienie ręki stało się dla niego katorgą. Jęknął, chcąc pokazać swoje niezadowolenie. 

Gdy wreszcie udało mu się otworzyć oczy, ujrzał przed sobą… koński… zad?

Zdegustowany chłopak odskoczył od zwierzęcia, po czym odszedł nieco dalej. Wiele rzeczy mu w tej chwili nie pasowało. 

 — Co tu robi koń? — szepnął sam do siebie, rozglądając się po pokoju. Był to sporej wielkości salon urządzony w starym stylu. W sumie można powiedzieć, że były to rozmiary idealnie przystosowane do trzymania konia w domu… ale po cholerę komuś koń w mieszkaniu? — W dwudziestym pierwszym wieku chyba już mnie nic nie przestanie zadziwiać… 

— Mówiłeś coś o mnie? 

Chłopak wzdrygnął się, gdy usłyszał nieznajomy głos. Świetnie. Nie dość, że nie wie gdzie jest, skąd się tu wziął i co się tak właściwie stało… to jeszcze kogoś będzie musiał poznawać. Wspaniale. Powinni mu byli przynieść tylko leki i odesłać do rodziców. 

Tak właściwie… To czemu on jest w cudzym domu…? I to na dodatek ranny…?

Gdy doszła do niego wiadomość o sytuacji, w której się znalazł, wpadł w panikę. Przyłożył palce do ust i zaczął obgryzać paznokcie, nerwowo szukając jakiegoś wyjścia z sytuacji. Przypomniał mu się też koński zad, więc podniósł wzrok na wcześniejszy widok… ale (jak na złość!) tajemnicze zwierzę było odwrócone do niego przodem. 

Zenitsu otworzył szeroko buzię. 

Tuż przed nim stał koń – a właściwie nie – z tułowiem człowieka!  

Krzyk chłopaka rozległ się po całym pokoju. Blondyn w zawrotnym tempie wyskoczył z zajmowanego łóżka, wypił szklankę wody, którą wcześniej zauważył na stoliku obok i ruszył w stronę drzwi. Choć jeszcze nie wiedział, gdzie ich szukać. 

— Uspokój się, panie. 

Zdanie wypowiedziane przez dziwne stworzenie sprawiło, że Zenitsu stanął w miejscu i zaczął drżeć. Czyżby to był już jego koniec? Powinien sobie zamówić trumnę? Przecież w filmach potwory zawsze zjadały ludzi. Chłopak westchnął cierpiętniczo, po czym odwrócił się w stronę nieznajomego… czegoś. No nie potrafił tego nazwać nawet! W szkołach nie uczyli go o żadnych nadprzyrodzonych istotach! 

— Nazywam się Kyojuro Rengoku. — Pół koń-pół człowiek ukłonił się nisko, a Zenitsu stwierdził… że to wariat! 

W tym momencie przecież nic nie było normalne. Od kiedy w normalnym świecie, dwudziestym pierwszym wieku, istnieją… no… coś takiego właśnie!? 

— Odejdź! Ja ci nic nie zrobię! Tylko mnie puść! Możesz mi zaufać! — krzyknął Zenitsu, starając się zakryć rękami ciało. To była jego forma ochrony, gdyby potwór chciał go zaatakować… co z tego, że mało skuteczna… — Moi rodzice są tylko farmerami!

— O czym ty mówisz? 

— Nie chcesz mnie zabić? — zapytał blondyn, spoglądając na tajemniczą postać. Uczeń liceum powoli zaczął się przyzwyczajać do rozmawiającej z nim istoty. 

— Dlaczegóż miałbym to zrobić? — odpowiedział pytaniem stwór. — Nie chcę skrzywdzić osoby, która ma nas wszystkich wybawić. 

— Nie no… Ja muszę śnić — parsknął śmiechem Zenitsu, po czym machnął dłonią. — To jest zbyt szalone jak na mój umysł. 

Istota spojrzała na nastolatka, marszcząc brwi. Ta rozmowa zmierzała w dziwnym kierunku. Zenitsu podrapał się z tyłu głowy. Musiał znaleźć wyjście z tej szalonej sytuacji.

— Czy…

— Ja nie rozumiem, co się dzieje… — mruknął blondyn. — Czym… Kim ty w ogóle jesteś?

— Ja? — zapytało stworzenie, by zaraz wyprostować się i wyeksponować wyrzeźbiony tors. Jednocześnie starał się pokazać potęgę końskiej części ciała. Jego postura zrobiła na Zenitsu niemałe wrażenie. — Jestem centaurem.

 Licealista nie potrafił powstrzymać śmiechu. To wszystko było tak nienormalne! Już wcześniej uważał, że to jakaś parodia, ale teraz był tego pewny. Szkoła postanowiła zrobić mu pewnie żarty, bo sam często robił je nauczycielom i teraz chcieli się odegrać. Ale żeby wpaść na coś tak żałosnego? Mogliby się wysilić i wpaść na coś śmieszniejszego, a także bardziej oryginalnego…

— Ty nie żartujesz. 



Talon : Znowu się spóźniłam, ale chyba będę na tą chwilę dodawała rozdziały w sobotę, bo zajęcia na uczelni mam naprawdę do późna... Mimo to wciąż chcę tutaj dodawać nowości! Dajcie trochę motywacji w postaci komentarzy ♥ 

1 komentarz:

  1. Mam nadzieję, że mój komentarz Cię zmotywuję. Scena krótka, więc idę czytać dalej. :D

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥