.
Rozpoczynał się nowy rok szkolny. Dla części nastolatków to był kolejny rok pełen nauki, obowiązków i nudnych zajęć. Dla innych początek nowej drogi, która pozwala się zbliżyć do upragnionej przyszłości.
Dla Eri Kan to był tylko kolejny dzień do przeżycia. Odkąd przeprowadziła się nowego kraju, nie potrafiła cieszyć się, tak jak to kiedyś miała w zwyczaju. A może nie mogła czuć się szczęśliwa już wcześniej?
Szkolny budynek niczym nie odbiegał od tego, co pozostawiła w Japonii. Ceglany płot, okalający szkolny teren. Brukowana kostka prowadząca do wejścia i kilka ławek po obu stronach drogi.
Wydawałoby się, że przyjechała zbyt wcześnie. W Tokio zawsze była na ostatnią chwilę. Jednak tym razem nie mogła skorzystać z własnego samochodu, a została przywieziona do szkolnego gmachu przez jednego z pracowników ojca.
Eri Kan miała szesnaście lat, więc według obowiązującego w Korei prawa, nie powinna prowadzić samochodu. W końcu jej rówieśnicy nie mieli takiego przywileju.
Przystała przed głównymi schodami. Marmurowe stopnie były w idealnym stanie. Rozglądała się po budynku, starając się uspokoić. Była zła na ojca.
Za wszystko.
Odkąd pamiętała Kan Duong Bao zaniedbywał rodzinę, stawiając na piedestale swoje interesy, karierę i firmę, której był właścicielem. Niedawno wszedł w spółkę z jednym z najbardziej wpływowych biznesmenów w Korei. Pan Park odwiedził ich rezydencję w samym środku wakacji, a razem z nim przyjechał w delegacje jego syn. Który koniec końców zdecydowanie wywarł na Eri złe wrażenie.
Po prostu Eri Kan nie cierpiała zarozumiałych facetów. A on taki był. Z każdej komórki jego ciała wydobywała się pewność siebie i arogancja. Pomimo swojej atrakcyjności, którą perfidnie wykorzystywał na wszystkich koleżankach Eri, Kan stwierdziła, że jest tylko rozpieszczonym bachorem.
Nastolatka odetchnęła z ulgą, zdając sobie sprawę, że Jimin jest straszy i z całą pewnością nie natknie się na niego w tym budynku. Była praktycznie pewna, że chłopak uczęszcza do prywatnego, męskiego liceum. To by tłumaczyło jego wulgarny sposób bycia.
Tak, z całą pewnością to wszystko przez buzujące, niezaspokojone hormony, pomyślała, gdy pierwszy raz zaczął dobierać się do jej ust. Byli w niewielkim stanie upojenia alkoholowego, więc nie miała mu tego aż tak za złe. W końcu to tylko pocałunek. Później przez kilka dni, było im naprawdę dobrze. Wieczorem razem ze znajomymi Eri wychodzili na miasto, a nawet kilka razy uprawiali namiętny seks. Kan nie mogła zaprzeczyć, że Jimin znał się na rzeczy, lecz, gdy ostatniego dnia zastała w jego sypialni Jimina z najlepszą przyjaciółką, Eri nie wytrzymała i z całej siły uderzyła go w twarz.
Uśmiechnęła się pod nosem. Z całą pewnością Jimin Park nie uczęszcza do prestiżowej koedukacyjnej szkoły. Spojrzała raz jeszcze na budowle. Praktycznie cały budynek był przeszklony. Futurystyczna architektura ukazywała swój przepych i piękno prostoty. Od dziecka była miłośniczką wszelkich budowli, dostrzegając piękno w surowych formach.
Zrobiła pierwszy krok, aby przekroczyć próg szkoły, jednak usłyszała z daleka słaby krzyk. Odwróciła głowę, a jej ciemnym oczom ukazała się scena, która nakazała spojrzeć w tamtą stronę. Później nogi same ją poniosły.
✯✯✯
Dostanie się do prestiżowego liceum w Seulu było marzeniem Chin Gyu. Dziewczyna została przyjęta na podstawie wyników nauki, a jej pobyt został opłacany dzięki odpowiedniemu stypendium. Radość nastolatki nie trwała jednak długo – gdy tylko stanęła przed szkolnym murem, ojciec postanowił przypomnieć o swoim istnieniu.
— Nie przeżyjesz tutaj nawet miesiąca — warknął mężczyzna. Złapał córkę za nadgarstek i mocno go ścisnął, aby utrzymać pozycję.
— Śledziłeś mnie? — zapytała zaskoczona Chingyu, rozglądając się wokół. — Musisz stąd iść! Jesteś pijany!
— Powiedz im, żeby dali ci większe stypendium.
— Żebyś jeszcze więcej pił? — warknęła szeptem. — Pieniądze które otrzymuję ze szkoły są na nasze rachunki i jedzenie dla Chaewon!
— Dobra, dobra… Dawaj mi sto tysięcy won i znikam stąd.
— Nie mam tyle przy sobie…
— Nie kłam — wtrącił wyraźnie zirytowany. — Widziałem, jak wkładasz to portfela, więc mnie nie wkurwiaj.
Chin Gyu przygryzła dolną wargę i odsunęła się kawałek od rodzica. Mężczyzna wyglądał niczym uliczny menel. Miała nadzieję, że zaraz zniknie z jej oczu. Byli pod liceum, o którym dziewczyna marzyła, więc miała nadzieję, że nikt nie zwróci na nich większej uwagi… No, ale cóż… Był za bardzo charakterystyczny.
— To pieniądze na czynsz i jedzenie…
— Dawaj je!
Mężczyzna chwycił ją mocno za nadgarstek, a następnie uderzył w policzek z otwartej dłoni. Chingyu chwyciła się za piekące miejsce z lekko rozchylonymi ustami. Na twarzy prawdopodobnie został czerwony ślad. Dziewczyna nerwowo wyciągnęła z torebki portfel, a następnie z drżącymi rękoma zaczęła wybierać banknoty o odpowiednich nominałach.
Nim jednak zdążyła przekazać pieniądze ojcu, tuż przy niej pojawiła się nieznajoma dziewczyna.
— Proszę natychmiast opuścić teren szkoły! — powiedziała stanowczo, po czym przytrzymała rękę Chingyu.
— Odejdę, kiedy dostanę to co moje! — odpowiedział wściekle mężczyzna.
— Zaraz wezwę odpowiednie służby — dziewczyna wciąż była stanowcza. — Będzie pan się tłumaczył na komisariacie?
Mężczyzna wbił rozgniewane spojrzenie w nieznajomą, a później w bezbronną córkę. Prychnął pod nosem.
— Później się policzymy — dodał na końcu i skierował się w stronę miasta.
✯✯✯
Przekroczyły szkolny próg. Chingyu wciąż czuła piekący ślad na policzku. W oczach miała kilka łez, które starała się trzymać, aby nie wypłynęły na zewnątrz. Czuła się żałośnie, zwłaszcza, że nigdy nie widziała dziewczyny, która jej pomogła. Nieznajoma ubrana była w szkolny mundurek, jednak kolczyki i naszyjnik sprawiał wrażenie, że pochodziła z bogatego domu. Chingyu już poznała, że dzieciaki z wyższych sfer są zadufane w sobie, aroganckie i bezczelne. Nieznajoma raczej zaprzeczyła temu stwierdzeniu.
— Musisz pójść do pielęgniarki — powiedziała łagodnie nieznajoma. — Zaprowadzę cię. W dwie osoby będzie raźniej.
— Nie chcę sprawiać kłopotu — odparła Kim. Było jej wstyd za zachowanie ojca, a także tego, że dziewczyna była świadkiem całego zajścia.
— Daj spokój! — Machnęła ręką symbolizując, że dla niej to drobnostka. — Mężczyzna nie powinien podnosić ręki na kobietę. A dorosły na dziecko. Ktoś musi sprawdzić twoje rany. Tylko tyle jestem w stanie na razie pomóc.
— Dzie-dziękuję.
— Nazywam się Eri — nieznajoma podała dłoń. — Eri Kan.
— Kim Chin Gyu — odpowiedziała Chingyu i uścisnęła dłoń. — Przepraszam, że spytam, ale masz dziwne imię.
— Ponieważ dopiero się przeprowadziłam — Eri uśmiechnęła się szeroko. Na jej twarzy pojawiły się po obu stronach dołeczki w policzkach. Według Chingyu wyglądała słodziutko. — Pochodzę z Japonii. Wcześniej mieszkałam w Tokio.
— To twój ojciec jest właścicielem firmy Kan Enterprises Holdings?
— Tak — odpowiedziała ponuro. — Chyba musimy podążyć tędy.
Nastolatki podążyły korytarzem, który wydawał się pusty. Następnie skręciły w alejkę, która już była bardziej zatłoczona. Jednak w jednym momencie, zgromadzeni w niej uczniowie rozsunęli się.
— Eri Kan! — usłyszała znajomy głos z końca korytarza i przeszły ją ciarki.
— Znasz go? — wyszeptała Chingyu.
— Nie — odparła z prawdą. — Nigdy go nie znałam.
Po chwili Jimin zjawił się przed dziewczynami. Razem z nim było trzech, nieznajomych Eri nastolatków. Chingyu popatrzyła na dziewczynę, na której twarzy malował się grymas. Najwidoczniej poznała chłopaka, lecz musiała za nim nie przepadać.
— Powinnaś wejść do gabinetu — powiedziała Kan spokojnie. — Poczekam na ciebie Chingyu.
Kim skinęła głową i weszła do gabinetu.
Jej oczom ukazała się starsza pielęgniarka z włosami spiętymi w kok.
— Dzień dobry — odezwała się nastolatka, kłaniając się przed kobietą. Starsza przeniosła na nią wzrok i ruchem dłoni kazała usiąść na krześle.
✯✯✯
Chingyu wyszła z gabinetu i ujrzała stojącą Eri. Obok niej wciąż przebywali chłopcy. Zarumieniła się. To zdecydowanie nie była jej liga. Jej uwagę przykuł stojący z boku, opierający się o ścianę, nastolatek. Miał ciemne włosy, a twarz pochyloną do przodu. Patrzył w telefon, a później szybko coś na nim pisał.
— Nie przypominam sobie, żebyśmy razem byli! — krzyknęła Eri i przytknęła palec do piersi blondyna.
— Przecież kochanie wiesz…
— Włażenie do łóżka koleżankom…
— To tylko jeden raz — powiedział nastolatek, biorąc w palce podbródek dziewczyny. Chingyu widziała, jak przybliża do Eri twarz całując ją namiętnie. — Jesteś dla mnie najważniejsza.
— Spieprzaj Jimin — warknęła Kan, odrywając się od chłopaka. — Jesteś tak samo gówna warty, jak Joko.
Chingyu widziała, jak Kan odepchnęła z całą siłą chłopaka. Następnie spojrzała na nią i chwyciła jej rękę.
— Chodź Chingyu, musimy zdążyć na lekcje.
Nastolatka skinęła głową i podążyła za Eri. Nie wiedziała tylko, dlaczego koleżanka tak się zachowała i czemu ukrywała prawdę, że zna Jimina Parka? Nawet ona wiedziała, że nastolatek się tak nazywa. W końcu jego rodzina była bardzo znana w Seulu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Drogi Czytelniku!
Twój komentarz motywuje nas do dalszego tworzenia.
Jeżeli czytasz nasze utwory, prosimy — pozostaw jakiś ślad po sobie.
Dziękujemy ♥