Wielka Determinacja – rozdział 2

 .


Gdy ciała większości Geninów mocno zderzyły się z ziemią, powstał okropny chaos. Przerażeni, a tym samym mało doświadczeni wojownicy wstali tak szybko jak tylko potrafili i próbowali nawoływać przywódcę wioski, by ich uratował. Pozostali, czyli ci którzy posiadali prawdziwą naturę shinobi, patrzyli na nich z zażenowaniem zadając sobie tym samym pytanie: Czy to są moi rodacy? Jedną z niepanikujących osób był młody Uzumaki, który od razu wiedział co się działo. Skoro mówili o tym, że egzamin zacznie się od razu to też tak musiało być. To nie były żarty, a skoro tak bardzo się boją rzeczywistości to po cholerę w ogóle przychodzili do restauracji?

Idioci.

Po otrzepaniu własnego tyłka z kurzu, Junichi wstał, po czym rozejrzał się niepewnym wzrokiem po okolicy. Nigdzie nie mógł znaleźć obiektu swoich cichych westchnień przez co powoli zaczął go ogarniać strach. Wokół niego znajdowały się osoby, których twarzy nawet nie kojarzył, a znaki na opaskach mówiły same za siebie – wojownicy z innych wiosek. Nie wiedział jacy mogą być, nie miał pojęcia czego mógłby się spodziewać... ale mimo to był shinobi i chciał wziąć udział w tegorocznym, brutalnym egzaminie.

— Uspokój się — mruknął sam do siebie, a kiedy już miał zamiar się odwrócić poczuł na ramieniu uścisk. Przestraszony upadł na ziemię, po czym spojrzał na tajemniczą postać.

— Ej, stary, nie bój się! — radosny ton głosu przywołał Uzumakiego na ziemię.

— H-Hideyoshi-san... — odpowiedział delikatnie uśmiechnięty szatyn. —Przestraszyłeś mnie.

Jun odetchnął głośno strzepując z tyłka kurz, a Hide nieoczekiwanie przytulił się do niego i wyszeptał wprost do jego ucha ostrzeżenie.

— Spróbuj nie pokazać słabej strony. Są tu ludzie których nawet ja się obawiam, więc jeśli będziesz wyglądał neutralnie to nie powinni się tobą zainteresować. Chociaż — mruknął cicho — syna Hokage nie da się nie zauważyć.

Gdy dokończył te zdanie poczochrał kolegę po włosach i odskoczył do góry wraz z towarzyszącym mu poirytowanym Ayumu.

W tym samym momencie młodzi shinobi, którzy nie byli niczego świadomi poczuli jak ich ciała coś owija. Czarnowłosy przełknął głośno ślinę, po czym zaczął szeptać znane sobie jutsu związane z wodną techniką. Oczywiście nie uszedł mu uwadze poruszający się piasek, więc mógł zacząć się przygotowywać, ale przygotowania... trochę trwały przez co wpadł w pułapkę o której doskonale wiedział.

— Cholera — syknął cicho czując jak nieprzyjemny, zimny piach wszedł pod jego ubranie i zaczął sunąć po nagim ciele. — Cholera, cholera...

Chłopak zaczął się odrobinę denerwować. Miał nadzieję, że jednak technika którą sam wymyślił na coś się przypada, chociaż jeszcze była mała szansa na powodzenie. To nie był jeszcze koniec, pozostało mu już wyszeptanie nazwy.

— Uwolnienie Wody: Wodna Powie...

— Junichi!

Nagle poczuł jak coś na niego wlatuje, a po zrozumieniu sytuacji jaka właśnie się stała, wylądował na ziemi przygnieciony przez ciężar ciała Shirō.

— Ale szczęście — zaśmiał się, po czym przygryzł dolną wargę, wciąż uśmiechając się szeroko. — Uwolnienie Błyskawicy: Elektrow...

— S-Shirō... Nie!

— Elektrowstrząs! — krzyknął, a kolega z drużyny poczuł niewyobrażalnie silny ból.

Uzumaki zaczął się trząść niczym szaleniec, a trzymający go za nadgarstki Senju nie za bardzo ogarniał sytuację. Nie pomyślał, że może i styl błyskawicy jest dobry przeciwko piasku, ale poprzez wodę, którą był osłonięty Junichi, mogłoby mu się stać coś gorszego.

— Co jest cholera — mruknął zdziwiony siedemnastolatek wciąż przytrzymując chłopaka... Dopiero po chwili zrozumiał co zrobił... — O żesz kur...

Senju szybko skupił się na prawej dłoni wokół której zaczęła się pojawiać zielona powłoka zwana również chakrą. Przyłożył ją do czoła naelektryzowanego Juna i zaczął go leczyć. No cóż, mądrością to niestety nie grzeszył, ale przynajmniej był dobrym wojownikiem.

Na szczęście Uzumaki szybko się ocknął.

— W końcu — powiedział spokojnie białowłosy, po czym wstał oraz rozejrzał się po okolicy. — Następnym razem to nie baw się wodą kiedy wiesz, że przyjdę i coś zrobię.

— Ale ską...

— Trzeba się skryć — mruknął Shirō mając w dupie swojego kompana.

— Ech — chłopak kiwnął jedynie głową na znak zgody, nie miał już do niego siły. Oczywiście uwielbiał go bardziej niż kogokolwiek innego, ale nawet jego głupota Senju czasem dobijała.

Żółtooki nieoczekiwanie chwycił rówieśnika za nadgarstek i po raz kolejny dzisiejszego dnia zniknęli w kłębach dymu pomiędzy którymi szalały błyskawice. Na szczęście dzięki medycznym zdolnościom Shirō, których nauczył się od babuni Tsunade, Junichi nie był już pod wpływem jakiejkolwiek innej techniki, więc mógł na spokojnie podróżować przy mocno naelektryzowanym szaleńcu. Już od paru dobrych lat nie odczuwał skutków elektrycznych technik kolegi, bo dał radę przystosować się do nich... no dobra, tylko czasami obrywał, kiedy białowłosy zapominał, że przed chwilą Jun używał wodnych technik, które niestety umacniały Uwolnienie Błyskawicy.

Chłopaki w jednej chwili zdążyli się ukryć w pobliskich krzakach, by znów nie wpaść przypadkiem w piaskową umiejętność jednego z nieznanych im wojowników. Oczywiście Uzumaki domyślał się, że była to technika bliźniaków Sabaku, ale wolał z nimi nie walczyć. Byli cholernie silni, a na samą myśl zaczynał drżeć ze strachu... Tylko raz ich widział jak był mały: Sakuno była obrzydliwie brutalna, a Gakuno... Cóź, o nim nawet lepiej nie wspominać. Gakuno niby cień swojej bliźniaczki, ale jeśli przyszłoby co do czego... Aż strach o tym myśleć.

Nie dziwnym było więc to, że Akane odeszła od nich, bo czuła się gorsza... Nie była taka silna jak oni, w porównaniu do nich była cholernie słaba oraz miękka.

— Czego się tak trzęsiesz? — zapytał nagle spokojny Senju, którego dziwne zachowanie kolegi z drużyny zaczęło odrobinę irytować. — No nie mów mi tylko, że się boisz.

— N-Nie to... — przerwał na chwilę Junichi i przygryzł dolną wargę. — Boję się... A ty nie?

— Serce mocno mi napierdala — zaśmiał się białowłosy spoglądając przez niewielką szparę w krzakach na to co się działo na polu na którym jeszcze przed chwilą stali. — Ale to z podniecenia. Wyobraź sobie, że teraz będziesz mógł wszystkim udowodnić, że jestem silny. Jara mnie to! Może w końcu będę mógł się też zmierzyć z twoim ojcem!

— Shirō... – szepnął zapatrzony w niego kompan. — Dasz radę! — uśmiechnął się delikatnie, a zaskoczony szaleniec zarumienił się odrobinę i położył na głowie Uzumakiego rękę.

— Ty też.

Granatowoowłosy nie bardzo wiedział jak powinien mu odpowiedzieć, więc tylko odwrócił wzrok, gdyż na jego twarz również wstąpiła niechciana różowa barwa.

— Akuku.

Senju niewiele myśląc popchnął Junichiego w prawą stronę, po czym sam najszybciej jak tylko potrafił znalazł się za przeciwnikiem, przystawiając mu do gardła kunai, który jeszcze przed chwilą stał tuż nad nimi i zajadał się lizakiem. Był to ciemnoskóry chłopak z białymi włosy, które ułożone były dość niechlujnie. Ubrany był w jedynie czerwoną, bluzkę bez rękawów z kapturem oraz spodnie ozdobione w przeróżne, kolorowe kwiatki... Nawet butów na sobie nie miał.

— Coś taki agresywny — mruknął spokojnie przerzucając lizaka na drugą stronę buzi. — Uspokój się, Senju.

Shirō zmrużył lekko powieki spoglądając na niego z niezwykłą podejrzliwością.

— Skąd mnie znasz? — zapytał w końcu, ale nim dostał odpowiedź musiał puścić przeciwnika wolno i odskoczył w lewo, by nie zostać trafionym przez niebieską błyskawicę. — Co, posiłki? Sam nie potrafisz się ze mną zmierzyć?

— Samemu to trochę nudno — mruknął niby niewzruszony, ale widać było, że spostrzeżenie Senju mocno go zirytowało. — Na cholerę tu przyszedłeś, Raiden?!

— Proszę o wybaczenie. Myślałem, że coś zrobi, więc wolałem zainterweniować.

— Phi, nie jestem tak słaby jak ci się wydaje — warknął, po czym wyciągnął na chwilę słodycz z buzi, by zaraz znów ją tam dać.

Wojownik z Liścia kątem oka spojrzał w miejsce, gdzie powinien siedzieć przerażony Junichi, ale zamiast tego ujrzał jak kolega z drużyny walczy na katanę z wysokim, nieznajomym shinobi. Cholera, a spuścił go tylko na chwilę z oczu... Będzie musiał się szybko pozbyć tej dwójki i będzie po problemie.

— Kim jesteście? — zapytał spokojnie białowłosy kłócącą się przed nim dwójkę.

Dopiero w tej chwili zauważył, że stojący obok ciemnoskórego chłopaka wojownik wygląda dosyć znajomo. Czy nie widział go już kiedyś?

— Garui — odpowiedział dumnie półnagi Genin. — Jeśli chcesz wie...

— Nie interesuje mnie to — przerwał mu Senju spoglądając na wyglądającego potężniej, czarnowłosego rówieśnika. Niemal cały był okryty niebieską, grubą płachtą z dużym kołnierzem ozdobioną białymi dodatkami, a na głowie posiadał niebieską opaskę ze znakiem swojej wioski, co dopiero teraz zauważył Shirō. — Wioska Chmury, co?

— Tak. Nazywam się Raiden — przerwał na chwilę i dopiero teraz białowłosy przypomniał sobie kim był ten chłopak.

— Nie spodziewałem się, że kiedyś się zmierzymy, Sabaku.

— Zmierzmy się uczciwie — odpowiedział, kłaniając się lekko.

— Po prostu dawaj — warknął z szaleńczym uśmiechem Senju, po czym wyciągnął zza białego płaszczu ogromny zwój. — Jestem gotowy.

— Ja również — czarnowłosy rozłożył ręce jakby czekał aż przeciwnik go zaatakuje.

— Ej, ej, ej — przerwał im Garui jakby go nic to nie ruszało. — Nie zapomnijcie o mnie.

— Dobrze, panie.

Shirō zamrugał zaskoczony parę razy powiekami, ale nie zdążył już zadać pytania, gdyż ciemnoskóry doskoczył do niego z niewielkim Tantō.

— Co jest kur... — Senju odrzucił gdzieś na bok zwój i przywołał, poprzez przegryzienie palca u dłoni oraz uderzenie nim o ziemię, swój ulubiony biały, dosyć duży miecz. Na szczęście zdążył w odpowiedniej chwili, dzięki czemu zdołał się obronić przed odcięciem głowy. — Może jednak nie jesteś taki słaby.

— Nigdy nie byłem słaby. Kto tak powiedział? — zaśmiał się. — Po za tym jestem Garui, syn obecnego Raikage. Nie mogę być słaby!

Żółtooki przygryzł dolną wargę czując jak niski chłopak mocno napiera na niego swoją niewielką bronią. Miał ogromną wolę walki, a w dodatku dopiero teraz wydobył z siebie tę ogromną chakrę, która na nieszczęście odrobinę przestraszyła takiego szaleńca jakim był Shirō.

— Kolejny — mruknął po chwili białowłosy. — Kolejny pierdolony synalek Kage...

Senju również wyzwolił na zewnątrz odrobinę swojej chakry. Wiedział, że był silny, ale nie na tyle by pokonać całą tę trójkę... Mimo wszystko, gdy po raz kolejny spojrzał na męczącego się Junichiego poczuł jakby weszły w niego nowe siły. Miał kogo bronić, więc nie mógł pokazać swojej słabości.

— Również — znów szepnął odrobinę zły białowłosy. — Ja również nie mogę być słaby, bo w końcu jestem wnukiem piątej Hokage!

Zdawał sobie sprawę, że nie mówił do końca prawdy, bo nie był jej prawdziwym wnukiem, ale te słowa dodały mu siły. Chciał się zmierzyć z babcią oraz nowym przywódcą wioski, więc musiał być silniejszy. Po za tym – Isame już teraz pewnie trenuje, a jego też musi pokonać.

— Dawajcie wszystko co macie — zaśmiał się po krótkiej ciszy. — Nie jestem słaby. Zabiję was!

Zaczęła się prawdziwa walka. Shirō z niewiarygodną wręcz szybkością podbiegł do Raidena, który niedaleko stał i patrzył na swojego towarzysza z lekką troską w oczach. Nie był przygotowany na to, że jako pierwszy zostanie zaatakowany, ale mimo wszystko udało mu się zrobić unik przed przepiękną, białą bronią. Gdy odskoczył do góry został nagle owinięty materiałem kartek ze zwoju, który wcześniej Senju odrzucił gdzieś w bok. Nawet nie potrafili zauważyć, kiedy Genin z Wioski Liścia po niego poszedł. Sabaku chciał się z nich jakoś uwolnić, ale nijak mu to szło.

— Uwolnienie Błyskawicy: Elektryczna trumna — szepnął lekko spocony żółtooki spoglądając na przeciwnika, jednak nie dane mu było odpocząć, gdyż zaraz obok niego pojawił się zdziwiony Garui.

— Nie sądziłem, że grasz tak nieczysto — mruknął ciemnoskóry z lekkim uśmiechem na ustach. — Czego cię nauczyła ta staruszka.

— Zamknij mordę — warknął Shirō — i jej tak nie nazywaj.

— Haha, Uwolnienie Błyskawicy: Czarna Pantera — wrzasnął podjarany Garui, a z jego ciała wyszły dwa przywołane elektryczne zwierzęta.

— Uwolnienie Błyskawicy — zaczął Senju nieco zaskoczony, że mają podobną technikę. — Biała Pantera!

Ze zwoju, którym owinięty był Raiden wyskoczyły białe błyskawice, które chwilę później przybrały wybraną postać.

W momencie w którym te dwie podobne techniki zderzyły się ze sobą powstał nieoczekiwany, ogromny huk, który sprawił iż przeciwnicy musieli od siebie odskoczyć. Białowłosy Genin pochodzący z Liścia uklęknął na jedno kolano, po czym spojrzał na chłopaka, który powinien być martwy po tym jak użył jednej ze swoich najsilniejszych technik, ale ujrzał jego wciąż spokojnie oczy.

— Co jest?! — warknął zaskoczony wojownik.

— Też jesteśmy użytkownikami Uwolnienia Błyskawicy. Jak możesz w ogóle myśleć, że nas pokonasz? — zapytał Garui wciąż ssąc swój lizak. — Naprawdę jesteś głupi.

— Jun... — przerwał mu nagle Senju rozglądając się po okolicy, by znaleźć znajomego z drużyny, jednak jak na złość nigdzie go nie było. Nie chciał się do tego przyznać, ale przegrał. Przeżył najgorszą porażkę w swoim życiu i nie był z tego dumny, jednak ochrona kolegi z drużyny była dla niego ważniejsza.

Gdy białowłosy znów miał zaatakować dwójkę przeciwników nagle tuż przed nim pojawiło się ciało zrozpaczonego Junichiego. Chłopak zwijał się z bólu, bo jego prawa dłoń została brutalnie zraniona, a w brzuchu miał dziurę, która została utworzona przez cios kataną bądź niewielkim Tantō.

— O, Ahai! — wrzasnął uradowany Garui machając do zbliżającego się w jego stronę niewzruszonego kompana. Był to wysoki jasnowłosy shinobi, ubrany w strój typowego Jōnina pochodzącego z Chmury, a mimo wszystko jeszcze nie był na tym poziomie. Przecież zdawał dopiero egzamin na Chūnina. — Widzę, że sobie poradziłeś.

— Był okropnie słaby — powiedział spokojnie, choć można było wyczuć odrobinę złości. Ahai niezbyt przepadał za synem Raikage. — Parę ciosów i już leżał. Myślę, że zaraz umrze, jeszcze tylko pociągnę jego ranę na brzuchu i będzie trupem.

— Jak zwykle jesteś okrutny — zaśmiał się odrobinę przerażony Garui. — No nic. Dokończ to co zacząłeś.

— Coś ty powiedział? — zapytał nagle Senju spoglądając na ciało kolegi.

Jego twarz aktualnie nie wyrażała żadnych emocji, ale kiedy uklęknął nad Uzumakim i chwycił go za ranną rękę podciągnął go delikatnie do góry. Krew wydobywająca się z dosyć dużej rany Junichiego spłynęła na podtrzymującą go dłoń Shirō. Białowłosy zbliżył do czerwonej cieczy swoje usta przez co ta ubrudziła część jego buzi, po czym zaczął ją po prostu połykać.

Genini z wioski Chmury patrzyli na niego zaskoczeni, ale już zaraz musieli się przygotowywać do nieoczekiwanego ataku, bowiem gdy Senju odrobinę się napije krwi Juna staje się całkowicie inną osobą i wiedzą o tym tylko oni. Odsunął się od niego uśmiechnięty niczym szaleniec, po czym po prostu go puścił.

— Zabiję was gnoje — zaczął spokojnie ale zaraz jego ton zmienił się na psychopatyczny. — Zamorduje, wyjebię! Zobaczycie co to znaczy zmierzyć się z prawdziwym potworem! Wiecie jak na mnie wołają?! — Nikt mu nie przytaknął. — Tak też sądziłem! — Zaśmiał się. — Potwór z mroku! Rozumiecie to?! A przecież już i tak jestem okropnie wybielony! — Zażartował, choć to wcale nie było zabawne.

Chłopak był przerażający.

— Zamorduję — mruknął nagle przyjmując beznamiętną postawę.

O tak, teraz pojawił się ten Shirō, którego wolał przed nikim nie pokazywać. To był ten Shirō, którego Junichi bardzo się bał. To był ten Shirō, którego sam Senju nie lubił.

— Co jest?! — wrzasnął tym razem przerażony Garui, a Raiden zasłonił go swoim ciałem.

— Schowaj się panie za mną. Nie dam cię skrzywdzić — i gdy Sabaku chciał jeszcze coś powiedzieć zobaczył tylko jedną scenę. Tuż przy jego gardle znajdowały się dwa ostrza: piękny biały miecz przeciwnika z Liścia był ustawiony tak, by odciąć mu głowę, ale na szczęście wciąż spokojny Ahai obronił go swoją niewielką bronią. — Ahai-san...

— Spokojnie — szepnął, ale nie spojrzał w jego oczy. Nie mógł, nie miał do tego prawa. — Ochronię cię.

— Zamorduję — powtórzył Shirō dociskając z całej siły swoje ostrze.

Ale nagle stało się coś kompletnie nieoczekiwanego: Senju runął nieprzytomny na ziemię, a później jego ciało zniknęło. Wojownicy Chmury spojrzeli na siebie zaskoczeni, ale zaraz sytuacja się wyjaśniła.

— Widzę, że mój braciszek was przestraszył — zaśmiał się brązowowłosy Hide, stojący naprzeciwko nich.

— Kiedyś coś nam się przez ciebie stanie — mruknął niezadowolony Ayumu, który stał tuż obok niego. — Ale zaczynajmy, bo zaraz my oberwiemy.

— Raczej bałbym się Mimi. Jak się wkurzy to tylko raz — odpowiedział Senju.

— Kim wy jesteście? — zapytał zaskoczony Garui, a chłopaki spojrzeli na niego pewnie.

— Waszym koszmarem.




Komentarze

Popularne posty